Adam Sosnowski, Karl Monnar, Patricia Phoenix
Minęła zaledwie chwila, a wszyscy w pomieszczeniu dostrzegli coś więcej niż tylko zwykły cień. Początkowo anomalia przybrała formę lekkich zniekształceń głowy Adama, lecz wkrótce wprost z jego czoła wychynęła dłoń z rozczapierzonymi palcami.
Kiedy spojrzeli na chłopaka siedzącego na wózku, wszystko było na swoim miejscu. Nie było nic budzącego podejrzenia. Szczególnie dłoni wystającej znad linii oczu.
Nijak nie dało się jednak zaprzeczyć temu, co znajdowało się na podłodze. Palce poruszały się, jakby chciały coś złapać, po czym zniknęły. Zupełnie jakby coś w cieniu wciągnęło rękę z powrotem do środka. Przez krótką chwilę widzieli jeszcze kilka drobnych zniekształceń, a następnie wszystko się uspokoiło. Cień pozostał cieniem, tworem poruszającym się wtedy i tylko wtedy, gdy poruszał się Sosna. A podłoga pozostała pusta. Przynajmniej w najbliższej okolicy, bo do najbliższego przedmiotu, w postaci monety, zalegającego na płaskiej powierzchni, mieli najmniej półtora metra.