Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-05-2019, 23:17   #177
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - Pszczółki

Kryjówka w rozwalonej kamienicy




Zaskoczenie zniknięciem Joego przeszło w przygnębienie. Każdy z ostatniej piątki żywych hibernatusów radził sobie z tym na swój sposób. Co by jednak nie sądzili i jakby nie przeżywali to kryjówkę czyniły pozostawione przez stalkerów akcesoria. Czyli puszka chyba po jakiejś farbie w której był dziwny, szary pył jaki mienił się troszeczkę jakby był przemieszany z brokatem. Poza tym póki był w puszcze jakoś nie przejawiał specjalnych właściwości. Równie dobrze mógł być to przemielony popiół czy cokolwiek innego. A jednak gdy się go otworzyło i usypało linię prawie od razu zaczynał parować, utleniać się czy może nawet spalać niewidzialnym ogniem. Efektem tego był ten specyficzny, strefowy dym który unosił się tylko do góry tworząc jakby ściany, wewnątrz ścian. Ściany i sufit z dymu zamiast rozejść się równomiernie po całym pomieszczeniu i okolicy jak powinien się rozejść porządny dym. Przynajmniej taki dym z czasoprzestrzeni hibernatusów jaką pamiętali. Podobnie było ze świeczkami. Rozstawili je po kryjówce i wydawały się jako dość zwykłe świeczki. Tyle, że ręcznie robione przez co każda była trochę inna od sąsiedniej i nie były takie ładne i równe jak te które można było znaleźć w dawnych sklepach.

Kryjówka na piątkę osób z niewielkim dobytkiem okazała się niezbyt przestrzenna. Ot, jeden większy pokój dzienny na parterze jakiego cudem ocalałego fragmentu budynku. Resztki dawnej kuchni, drugiego pokoju już były częściowo zawalone. Podobnie jak inne mieszkania na tej czwartej z kolei klatce tego przemielongeo nieznanym kataklizmem budynku. Zostało każdemu nawet sporo miejsca jesli usiadł czy położył się ale gdy wszyscy z początku kręcili się przy zakładaniu kryjówki robił się chaos i dość ciasno. A potem nastąpiło to czego się można było spodziewać: czekanie.

Czekanie było o tyle deprymujące, że dym który miał ochronne właściwości dla ludzkiego wzroku też był nieprzenikliwy. Czyli widzieli otaczający ich kryjówkę dym i to co wewnątrz tego zagraconego pokoju. Nie widać było tej dziwnej, czerwonej mgły, hałd gruzów i bezludnego pustkowia strefy. Za to dym nie blokował dźwięków. Więc nadal słyszeli. Osuwające się kamienie jakby je ktoś czy coś poruszył. Skrzeki jak od jakichś stworzeń. Szmery jakby coś się gdzieś przesuwało czy ocierało o coś. Stukoty gdy coś tam się zderzało o coś. Szum podobny jak do wiatru. Chociaż mimo dziurawych okien do środka nie docierała żaden podmuch. Dym też wydawał się beznamiętnie płynąć leniwie do góry, pod sufit, gdzie tworzył sklepienie z dymu. No ale jak nie wiatr to co mogło tak szumieć na zewnątrz? No tak. Może byli tutaj ostatnimi ludźmi w tej strefie ale na pewno strefa nie była pusta.

Jak zwykle nie było nawet pewności czy stalkerzy wrócą a jak tak to kiedy. Znów był problem z odmierzaniem czasu. Trudno było oszacować kiedy się z nimi rozstali, gdzie a jak oszacować szanse na kolejne spotkanie to już była czysta loteria. Stalkerzy dali im wolną rękę w szukaniu kryjówki ale nie poczekali aż sobie coś znajdą tylko ruszyli po tą “kocimiętkę”. Można było mieć nadzieję, że jakoś wrócą i jakoś ich odnajdą.

Za to zyskali aż zanadto okazję to rozejrzenia się po tym pokoju w jakim przyszło im dzielić razem. Wyglądało na coś całkiem znajomego z ich czasu. Pewnie living room. Z sofą, stołem, krzesłami i olbrzymią plazmą na ścianie naprzeciwko sofy. Pod tv było pudło gier i pady do grania. Zupełnie jak w domu! No prawie każdym domu jaki pamiętali ze swojej przeszłości. Tym bardziej rzucał się w oczy poziom zaniedbania i dewastacji. Całe dekady destrukcji. Pył, błoto, pęknięcia, liszaje na ścianach, łuszcząca się farba. To jak bardzo odmienna jest strefa świadczyło to, że chyba przez tyle dekad a nikt tutaj sobie chyba za bardzo niczego nie przywłaszczył. Nawet śladów dzikich czy zdziczałych zwierząt nie było. Przynajmniej takich jakie znali ze swojego świata. A przecież natura ludzka była tak, że gdyby leżało sobie coś wartościowego czy fajnego bez żadnego właściciela to dlaczego sobie tego nie wziąć? A tu nie. Jak ktoś stąd coś zabrał to chyba jakieś drobiazgi. Reszta po prostu rozpadła się, zbutwiała, zardzewiała, spleśniała, złuszczyła się przez całe dekady wystawiania na warunki strefy. A jednak wydawało się, że wciąż można odczuć tutaj ducha ludzi którzy tu kiedyś mieszkali. To oni pewnie zostawili wciąż otwartą i do połowy napełnioną walizkę na stole. Gdzie się podziali? Uratowali się? Zginęli? Zostali w strefie? Tego nie szło zgadnąć. Ale w mieszkaniu nie znaleźli po nich śladu.


---



Wydawało się, że czekali… no jak to w strefie. Nie wiadomo ile. Rzeczywiście jedynym miernikiem upływu czasu wydawał się stopień spalania świeczek. No to już trochę ich ubyło, tak może z palec, gdy usłyszeli kroki na korytarzu. Dwie osoby. Spokojny krok. Zmierzał prosto do kryjówki. Kroki zatrzymały się na chwilę przed framugą w której i tak nie było drzwi. I weszły do środka. Dwójka ludzi! Ale to nie był ani Nick ani Abi! Ale ubrani i wyposażeni podobnie jak oni. W mieszaninę ubiorów z wojska, surwiwalowców i mnóstwo jakichś talizmanów, przypinek, piór i grzyb wie czego jeszcze przez co tak samo jak “ich” stalkerzy psuli sobie wizerunek bo wojskowym czy innym służbom nie pasowały takie “magiczne ozdóbki”. Odbierały im powagi i autorytetu, sprowadzały do roli jakichś zabaw w cosplay.




- Widzisz? Mówiłam ci, że tu coś jest na rzeczy. Mam dobre oko. - odezwała się kobieta w kapturze i z półmaską na twarzy. Przez tą półmaskę jej głos był nieco wytłumiony i zniekształcony ale nadal zrozumiały. W dłoniach trzymała jakiś obły pojemnik. Może jakiś domowym sposobem robiony granat, bombę czy petardę. Trudno było zgadnąć co to jest ale wielkością był podobny do magazynka pistoletu tylko nie tak kanciasty. Nie wyglądało jednak na to by kobieta miała zamiar użyć tego czegoś. Druga postać bardziej jednak przykuwała uwagę.





- Tak, tak, mówiłaś, mówiłaś… - zza dziwnej maski doszedł poważnie brzmiący męski głos. Oboje przyglądali się piątce gospodarzy. Facet też coś trzymał w dłoni. Właściwie to coś unosiło mu się nad tą dłonią. I wyglądało jak mała pszczoła. Mała, żywa, bzykająca skrzydełkami pszczoła. Tylko z niewiadomego powodu owad unosił się trochę w tą lub tamtą ale cały czas nad otwartą dłonią tego obcego.

- Myślisz… - kobieta obserwując piątkę wewnątrz pomieszczenia zwróciła się do partnera ale ten jej przerwał gestem i słowem uciszając ją z miejsca.

- Ciii! Fifi coś mówi! - syknął na nią i uniósł dłoń do twarzy. Wyglądało jakby naprawdę słuchał albo obserwował co żółto - czarny owad ma mu do powiedzenia. - Co? Co mówisz Fifi? Tak? Naprawdę? Dzięki, że powiedziałaś. Kochana jesteś. - facet mówił pieszczotliwie do swojego maleństwa. Na koniec zrobił delikatny gest jakby chciał pogłaskać w nagrodę swojego ulubieńca. - Fifi mówi, że mają markera. Ktoś z nich. Może wszyscy. Trzeba by dokładniej sprawdzić. - facet zwrócił się tym razem do swojej ludzkiej towarzyszki i wskazał gestem na stojącą trójkę hibernatusów w której byli Sigrun, Koichi i David.

- Kurwa. A na co ma markera? - wzrok dziewczyny popatrzył z niechęcią a nawet złością na wskazaną trójkę.

- Na ciepło i życie. Może hellhound, może płaszczak, może jeszcze coś innego. Ale mają markera. Przynajmniej jednego. - facet zachrypiał przez swoją maskę patrząc chyba też na wskazaną trójkę.

- Myślisz, że to turyści? - dziewczyna zapytała bez żenady oglądając piątkę “turystów”. Facet pokiwał głową potwierdzając jej przypuszczenia. - Ale mają sktalkerską kryjówkę. Bez stalkerów. - powiedziała wskazując na dym i rozstawione świece.

- No to mieli przynajmniej jednego. Ciekawe który był tak durny aby ciągnąć taki balast. Pewnie jakiś świeżak. - facet wydawał się być leniwie zaciekawiony tym zagadnieniem ale tak luźno, jakby niekoniecznie musiał poznać odpowiedź na to pytanie.

- No. Pięcioro. To by cała ekipa musiała być aby ich wyciągnąć wszystkich. Nie słyszałam by teraz szykowała się jakaś większa ekipa. Pewnie jakiś świeżak. Chociaż świeżaki nie łażą do głębokiej. - dziewczyna też wydawała się być zaciekawiona tym problemem patrząc sobie na całą gromadkę w pokoju. W końcu chyba miała dość dywagacji bo zwróciła się do “turystów” bezpośrednio. - Kto jest waszym stalkerem? I co się z nim stało? - zapytała patrząc na ich twarze. Na co patrzył ten jej partner przez tą maskę trudno było stwierdzić ale też chyba na nich.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline