Oleg zebrawszy, co miał zebrać wrócił, ale pierwszą osobą do której się udał był czarodziej, a nie dowódca. Dużo bardziej męczył go fakt, że na ziemi dzieją się rzeczy niezwykłe niż polityczne rozgrywki, w których brali udział. Te były i będą zawsze. Rzecz smutna ale normalna. Ale żeby wiedźmy, wampiry i nieumarli, a teraz ludzie bratający się z goblinami? Co się na tym świecie dzieje? - Tak wiem to nie jest nasze zadanie. - uprzedził odpowiedź Loftusa- wziąłem próbkę ziemi ze śladu tych znikających kopyt. Czujesz zapach mrocznej magii, czy coś bardziej yyy... plugawego - Oleg wyciągną z kieszeni garść wilgotnej ziemi - tak tylko chciałbym się upewnić.
----------
Wierzchowiec, którego zwiadowca odebrał z rąk Berta dreptał spokojnie, a Oleg spoglądał w dal. Drużynowy kwatermistrz musiał się dobrze zająć zwierzęciem, bo chyba było w niezłym humorze. Nie parskało i nie szarpało łbem. Być może jednak po prostu delektowało się chwilą spokoju. Wraz z jeźdźcem od wyjścia z osady trzymali się z przodu do momentu, kiedy Oleg dostrzegł zablokowaną przeprawę. Zatrzymał się wtedy i pozostał z tyłu. Niestety zdecydowanie wyczuwał niechęć oddziału do Gładkiego Gustawa, ale któż inny miałby prowadzić negocjacje. Może przy okazji w końcu odzyska zaufanie pozostałych. Miał kilka wpadek nie da się ukryć. ale kto ich nie ma? No może Detlef, ale on jedynie drze japę i wywija toporkiem.
Spojrzał nieprzyjaźnie na plecy krasnoluda z końskiego grzbietu, ale tylko przez moment. Po pierwsze nie chciał dać się ponieść wzajemnej niechęci, na którą poniekąd sam zapracował, a po drugie lustrowanie okolicy było ważniejsze, więc i na tym postanowił się skupić. Kto wie co tym razem może wyskoczyć z kniei. Zwierzolud na gryfim zaprzęgu? Czemu nie? Takie czasy.
Ostatnio edytowane przez Morel : 29-05-2019 o 08:01.
|