Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-05-2019, 13:56   #137
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
***

Kilka kwadransów później Irya zaparkowała przy budynku, na przypisanym do niej miejscu. Steve stał niczym posąg przed wejściem. Inspektor zaczęło wydawać się, że jego obecność jest czymś stałym. Pewnikiem dającym spokój. Nim wysiadła z auta, sięgnęła po telefon, żeby sprawdzić wiadomość od Charlesa. Krótkie “Ok” było tak mało konkretnie, że nie miała pojęcia co się za nim kryje. Miała mu nic nie odpisywać, ale ostatecznie zdobyła się na niewiele dłuższą odpowiedź.
Cytat:
To czekam
Wysiadła i zabierając torbę z bagażnika, ruszyła do wejścia.

- Ma pani przesyłkę - zaskoczył ją elektroniczny głos Steve’a, gdy okazała mu swój identyfikator. Faktycznie, w metalowej skrzynce z numerem jej mieszkania, zaraz za przeszklonymi drzwiami, znalazła kopertę z płaskim, twardym, niewielkim prostokątem w środku. Corday wyciągnęła pakunek i schowała do kieszeni płaszcza i dopiero wtedy weszła do windy.

Po raz pierwszy miała okazję widzieć swoje mieszkanie zlane promieniami słońca. Chwilę przyglądała się widokowi Luny, który rozpościerał się za przeszkloną ścianą salonu, aż zdecydowała się podejść do panelu sterowania, by automat zaciągnął rolety do połowy. Zwykle potrzebowała dwóch czy trzech dni by przyzwyczaić się do słonecznej pory miesiąca. Słońce ją męczyło. Zdecydowanie nocną porą była bardziej produktywna.

Zdjęła płaszcz i udała się do sypialni. Tam od razu przepakowała torbę, by mieć świeże ubrania na zmianę i schowała mały pistolet, wyciągając na jego miejsce ten, który nosiła na co dzień. Na koniec poszła do łazienki wziąć prysznic. Po kwadransie wróciła owinięta cienkim jedwabnym szlafrokiem do swojego łóżka i sprawdziła telefon. Zawiodła się nie znajdując na nim żadnej wiadomości. Nie zamierzała jednak nad tym rozpaczać i zastanawiając się czy już iść spać, czy może wymyśli coś lepszego, jej spojrzenie zatrzymało się na miejscu, gdzie krył się sejf, w którym trzymała notatki.
- Przydałoby się spisać póki pamiętam - mruknęła pod nosem i podeszła do skrytki. Otworzyła ją i wyciągnęła notes. Pobieżnie go przekartkowała, szukając odpowiedniego miejsca na to co chciała dopisać, a jak już to znalazła, to zauważyła że nie ma czym pisać.
Około dziesięciu minut dopisywała do notesu to o co poszerzyła się jej wiedza po szczerej rozmowie z Charlesem.

***

Telefon odezwał się po ponad dwóch godzinach od ostatniej wiadomości. Akurat kiedy Irya zbierała się do spania. Z przyzwyczajenia założyła, że musiało się coś wydarzyć w pracy, ale wyświetlacz telefonu poinformował, że dzwoniącą osobą jest Morgan. Corday od razu odetchnęła z ulgą i sięgnęła po aparat.
- W czym mogę pomóc? - odezwała się po odebraniu połączenia, udając oficjalny ton głosu.
- Możesz coś zrobić, żeby twój metalowy chłopak nie zrobił we mnie wielu otworów? - usłyszała znajomy głos w słuchawce. Corday wstała z kanapy i podeszła do okna, spoglądając przez przez nie zobaczyła prawnika stojącego tuż za linią bezpieczeństwa z pokrowcem przewieszonym przez przedramię.
- Wprost nie mogę nacieszyć się zabezpieczeniami w tym budynku - stwierdziła z rozbawieniem, patrząc na niego z góry. - Daj mi chwilę, zaraz będę - dodała i rozłączyła się. Poszła do sypialni, gdzie ubrała się i sprawdziła czy na pewno schowała notes, a następnie zeszła na dolny poziom. Wyciągnęła z kieszeni płaszcza kopertę i wyciągnęła z niej kartę. Obejrzała ją z obu stron i wraz ze swoją schowała do tylnej kieszeni spodni, po czym wyszła z mieszkania.

Po opuszczeniu budynku zobaczyła Charlesa stojącego w tym samym miejscu co widziała przez okno. Uśmiechnęła się promiennie i okazując kartę wstępu minęła Steve’a. Zbliżyła się do prawnika, zatrzymując przed linią, której on nie mógł przekroczyć bez narażania życia.
- Nawet nie musiałam ci podawać adresu - zaśmiała się, podpierając ręce na biodrach.
- Czy kiedyś wątpiłaś w moją zaradność? - zapytał w iskierkami rozbawienia w oczach.
- Może troszeczkę na samym początku - mrugnęła do niego i ręką sięgnęła do kieszeni po po kartę, którą zaraz wyciągnęła w kierunku mężczyzny. Widniało na niej jego nazwisko. - Wejdziesz na drinka? - zaproponowała i stanęła do niego bokiem, w zapraszającym geście.
- Owszem - odparł powoli Charles zerkając na trzymaną w dłoni kartę. Jego brew uniosła się ku górze po czym przeniósł spojrzenie na Iryę. - Mam dzisiaj urodziny? - zażartował.
- Z tego co wiem to urodziny dopiero będziesz miał - powiedziała odwołując się do posiadanej o nim wiedzy. - Czy ty się boisz, że cię tylko wkręcam? Chyba już ustaliliśmy, że nie zależy mi na twojej krzywdzie - wyszczerzyła się w uśmiechu i zrobiła krok w kierunku wejścia do budynku, odrobinę się przez to odsuwając od Morgana.

Prawnik wzruszył ramionami i ruszył za nią, ale widać było, że zachowuje szczególną ostrożność. Dopiero gdy identyfikacja przez Steve’a przeszła pomyślnie widocznie się rozluźnił.
- To niczego nie dowodzi - stwierdził na zawadiackie spojrzenie Iryi. - Mogło ci po prostu bardzo zależeć na tej sukience - skomentował zachowując idealną powagę, ale po chwili wybuchnął śmiechem.
Jego zachowanie wybitnie bawiło Iryę. Kiedy znaleźli się w windzie, blondynka przysunęła się blisko do mężczyzny i włożyła mu kartę do kieszeni marynarki.
- Teraz już jest twoja - powiedziała i lekko pocałowała go w usta. Morgan odwzajemnił pocałunek i objął ją ręką w talii przyciągając do siebie. Następnie złożył na jej ustach kolejny, tym razem bardziej namiętny.

Tkwili w swoich objęciach dopóki nie dotarli na szczyt i drzwi windy rozsunęły się. Irya wtedy odsunęła się od Charlesa ruszyła przodem, prowadząc go krótkim korytarzem do swojego mieszkania. Po otworzeniu drzwi podeszła do regału stojącego zaraz na początku. Otworzyła górną szufladę i zaczęła w niej czegoś szukać.
- Z tą kartą możesz przekraczać strefę zastrzeżoną tego budynku - powiedziała w tonie wyjaśnienia. - A z tym - wyciągnęła coś i odwróciła się w kierunku gościa. W dłoni trzymała klucze. - Możesz dostać się tu nawet jak mnie nie będzie. Na przykład gdybyś chciał odpocząć od swoich upierdliwych znajomych.

Prawnik przez chwilę wpatrywał się w klucze jakby szukał jakiegoś “haczyka”. Po chwili jednak pewnie ruszył przez pokój i zacisnął na nich swoją dłoń.
- Chyba nie żartowałaś z tą umową małżeńską - powiedział ze śmiechem. - Na szczęście dla mnie nie potrzebuję kredytu, bo ciężko byłoby ci odmówić.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline