- To mara Enki - powiedział legionista po chwili jaką zajęło mu gapienie się na przewróconą świecę i miejsce, w którym rozpłynął się w nicości partner Ghaghanki - Zwid tych pieprzonych wielorękich istot.
Schylił się i podniósł czarną świecę. Nie wydawała się jakoś specjalnie nietypowa. Knot nadal był ciepły i dymił się niknącą w powietrzu szarą stróżką, której zapach przywodził na myśl pełną ludzi saunę. Upuściwszy ją na podłogę skierował się do następnej i nie wiele myśląc zgasił w palcach tlący się płomień, obserwując jednocześnie wyuzdanych ludzi. Jeśli intuicja go nie zwodziła, to zamierzał zgasić wszystkie.