Po przekazaniu tragicznych wieści, Günter nie rozmawiał już więcej z gospodarzem. Dobrze rozumiał, że żadne słowa nie mogły sprawić, aby Udo poczuł się lepiej. Łowca w milczeniu zjadł kolację i udał się na spoczynek.
Kolejnego dnia spotkał kompanów we wspólnej sali. Udo był nieobecny i znając jego temperament, poszedł szukać mordercy na własną rękę. Quillan miał cichą nadzieję, że oberżysta nie wpakował się przez to w kłopoty. Zawód gladiatora rządził się swoimi prawami, lecz prawdziwe życie potrafiło być bardziej bezwzględne niż skąpane krwią areny.
Günter spojrzał na promienie słońca przebijające się z mozołem przez okiennicę gospody. Jeden dzień - tylko tyle pozostało im do wymarszu. Nie liczył na sukces w tak krótkim czasie, lecz zamierzał zrobić ile się dało.
- Odwiedzę kilka lokalnych zamtuzów - wypalił nagle, jakby sam otrząsnął się z zamyślenia. - Prócz ostatniej ofiary, morderca lubował się w najstarszym zawodzie świata. Kto jak kto, ale takie kobiety nie przebierają w klientach i sporo wiedzą. Zacznę od właścicielek burdeli, liczę że kogoś mi wskażą. W razie potrzeby zapłacę jak za ,,zwykłą” usługę. - Tu potrząsnął mieszkiem, w którym zadzwoniło kilka karli. - Niziołku - teraz zwrócił się do Hugo - kiedy będziemy wiedzieli coś więcej w sprawie tych przepustek?