Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-06-2019, 22:34   #13
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację


Staram się stosować mechanikę na waszą korzyść tam gdzie to możliwe, Sig w odróżnieniu od raszty oddziału ma dość wysoki Fellowship i do tego skill command. Dzięki temu jest lepsza szansa na powodzenie.
Kostnica
23 przeciw 40 - sukces


Niezawijska westchnęła niemal teatralnie po czym zaczeła coś tam przesuwać palcem po datapadzie.
- Kurwa sierżancie rozumiem wszystko ale tutaj trzeba by chyba mózgi tym debilom powymieniać, tu głowy nie te, i co? Jak każdemu dobry sprzęt wydać to się dobry sprzęt zmarnuje… - przewróciła oczami - tylko to już ostatni raz i nie rozpowiadajcie o tym zrozumiano? - kobieta ponarzekała sobie jeszcze trochę ale sprawa granatów została rozwiązana.


***


-Te Stan po co Pan Sierżant nas wzywa? - zagadał Johny do medyka kiedy czekali na swojego dowódcę
- A wiem to ja? Ja tu tylko rany zaszywam. - odpowiedział Stan.

Sigismund czekał. Siedział sobie na skrzyni z pla-stali, sprawdzając raz jeszcze swoją broń. Kwatermistrzostwo kwatermistrzostwem, ale nie mogłeś ufać nikomu oprócz siebie jeśli szło o twoją broń. Przyrządy trzeba było wyregulować. Sprawdzić czy wszystko działa. Rozebrać broń na części, i złożyć ponownie. Każdy Cadianin to wiedział. Każdy Cadianin potrafił to od dziecka, albo urodził się na złej planecie.

Z niedługo Astra powinna zebrać cały jego oddział. Miał plany. Dużą częścią jego planów było to by przeżyli pierwsze dwa dni kampanii. A na razie, czekał aż wszyscy się pojawią. Oczekiwanie zawsze było najgorszą częścią wojny. Nienawidził oczekiwania. Prawie tak bardzo jak zdrajców.
Johny wszedł na miejsce spotkania ciekaw co Pan Sierżant chce zrobić. Może dodatkowe okrążenia? Nie wiadomo, wiadomo jednak iż Capahalla był podekscytowany co Pan Dowódca z innego świata chce.
Stan dotarł do miejsca spotkań na czas aczkolwiek jako prawie ostatni. Svieta weszła zaraz za nim. Zaciekawiony co Pan Sierżant chciał przekazać ale też informacjami na temat co będzie za te pare dni jak zostaną zrzuceni.

- Hmm… - zamruczał Sigismund, obserwując swój oddział. Rzucił szybko okiem na Astrę, która niemalże niezauważalnie skinęła głową. Wszyscy są. Dobrze.
- Nazywam się Sigismund Macharius Erhardt. Jak wszyscy wiedzą, jestem sierżantem w służbie Imperatora Ludzkości, i Imperium. Przeniesiony z 1349 Cadiańskiego Regimentu Piechoty. - Uśmiecha się delikatnie. - Co znaczy że przez najbliższe kilka miesięcy jestem waszą niańką. Na wasze szczęście.
Sigi wyciągnął z kieszeni paczkę cygar Lho, która towarzyszyła mu jeszcze sprzed przeniesienia. Dobra jakość. Te same pali Lord Kasztelan Creed. Odpala jedno. Zaciąga się. Głęboko.
- Spójrzcie na osobę po swojej prawej. Na osobę po swojej lewej. Od teraz to wasza rodzina. Wasi jedyni przyjaciele w galaktyce która chce was zabić. Od tego jak będziecie z nimi współpracować będzie zależeć wasze życie. A żeby móc z nimi współpracować, musicie ich poznać, i wiedzieć co potrafią. To będzie wasz pierwszy krok.
Erhardt wskazał na Johniego swoim cygarem.
- Ty. Imię, ranga, pozycja, doświadczenie wojskowe i w walce, co, jak niedługo się dowiecie, nie jest tym samym, oraz umiejętności, wszystkie które wydadzą ci się użyteczne. Po nim, ty. - Tu wskazał na Stana. - A po nich reszta. A gdy przejdziemy przez wstępne formalności, zaczynamy naukę. Prawdziwą naukę, nie to co dali wam na wstępnym szkoleniu.
Gdy Pan Dowódca mówił by popatrzeć na prawo to zobaczył Stana, a gdy powiedział popatrzeć na lewo to zobaczył Bobiego, a gdy powiedział że ma powiedzieć to i to. To powiedział:
- Johny Capahalla Szeregowy Weapon specialist. W wojsku od niedawna, a doświadczenie bojowe spod remizy i z ulicy.Umiejętności? Eeeeee.. Umie się bić.- krzyczał wyprostowany na baczność.
Stan wiedział że po jego prawej stoi Svieta. Niemusiał się oglądać. Poczekał aż Szeregowy po jego stronie skończy recytować. Johny - trzeba będzie zanotować, rębajła trzeba odnotowac i zapamiętać. W pozycji na baczność zaczął tyrade:
Stan Kowalsky, Medyk, szycie i obsługa szprycy, administracja medykamentów i podstawowa pierwsza pomoc. Umiejętności strzeleckie na poziomie średnim. Walka wręcz znikoma. Analiza otoczenia i sytuacji dobra.
Zakończył przedstawianie się po czym zwrócił głowę ku kolejnej w kolejce Sviecie.
- Swieta Anowa, szeregowy, heavy gunner - przedstawiła się kobieta mieszając lokalny dialekt gotyku z tym bardziej powszechnym co było dość normalne w waszym regimencie. Wielu słów mieszkańcom rodzimej planety zwyczajnie brakowało by choćby opisać technikę szerszego Imperium.
- I mogę się założyć, że jednym z lepszych! - kobieta po prostu nie byłaby sobą gdyby nie dodała. - Trzy lata ciężkich robót przy biegunie, to od tego ten tygrys - Svieta z dumą pokazała Cadnianinowi więzienny tatuaż na prawej dłoni, zupełnie jakby to była chwalebna odznaka...
Zaraz obok Sviety stał Bobi.
- Bob Dylak, szeregowy, strzelam od czwartego roku życia, wychowałem się na farmie i nasz kartel… musiał bronić upraw przed kartelem innym.
- Harmon Echo, szeregowy - odezwał się kolejny w szeregu mężczyzna koło trzydziestki - dwa lata w PDFie - wyznał z zadowoleniem jakby dając do zrozumienia, że służba w planetarnej armii tak zasranej prowincji jak wasza planeta jest jakimś powodem do dumy.
- Flur… szeregowa Flur, wodzu sierżancie. - przedstawiła się niepewnie dziewczyna która musiała pochodzić z jakiejś mniej cywilizowanej części waszego świata, o czym świadczyły rytualne blizny na jej twarzy oraz charakterystyczny zapach. Gwardia wymagała prysznica co najmniej raz na miesiąc i Flur przestrzegała by nigdy nie miewać go częściej…
- Malakai Holt, szeregowy, operator, cztery lata w straży miejskiej, wydział drogowy, dwa lata w lotnictwie przemysłowym. Dość elokwentnie wypowiedział się dwudziesto paro letni mężczyzna, który ewidentnie pochodził z jakiegoś wielomilionowego miasta.
- Yasha Zora, szeregowa - odezwała się dziewczyna która musiała być niepełnoletnia nawet wedle dość luźnych standardów regimentu, uznanie jej za osobę pełnoletnią wymagało odpowiedniego kątu widzenia i specyficznego oświetlenia. - jedynym czego potrzebuję jest czystość mojej wiary gdyż tylko wiara w Imperatora może zapewnić człowiekowi zbawienie a xenosom, mutantom i heretykom śmierć, panie sierżancie!
Po tej wyjątkowo zdeterminowanej osóbce pozostała już tylko Astra.
- Faye Zephyr, kapral, przeniesiona z 1349 Cadiańskiego Regimentu Piechoty - twarz kobiety nawet nie zmieniła wyrazu twarzy mimo iż przecież krzyczała w stronę człowieka który dokładnie to wszystko wiedział - wcześniej PDF od zawsze, panie sierżancie!
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 01-06-2019 o 22:36.
Amon jest offline