Thazar był pewien, że kilka kolejnych godzin odpoczynku całkiem postawiłoby go na nogi, ale niestety - los poskąpił mu tych godzin. I, jak się okazało, wcale nie musieli iść szukać kłopotów, które same do nich przylazły.
Zaklinacz podniósł się pewnym trudem, stanął na nogach, korzystając z usłużnej pomocy ściany, po czym przyjrzał się osobnikowi, który przywoływał zjawy. Co prawda przybysz nie miał na czole napisu "nekromanta", ale Thazar mógłby się założyć, że mają przed sobą samego Khaarim’To...
Które to przypuszczenie potwierdził okrzyk Slaak'Hana.
Thazar nie miał zamiaru iść w ślady jaszczura i rzucać się do gardła wroga. Postanowił użyć bardziej pasującej do niego metody i posłał w przeciwnika garść magicznych pocisków. |