Detlef dusił się w sobie zmagając się z własnym postanowieniem, by ograniczyć służbę dla
gaar wyłącznie do minimum - walka, marsz, organizacja obozu i tym podobne. Nie chciał doradzać temu, kto zasłużył sobie na klątwę Starszego społeczności Meissen, niezależnie od powodów jej nałożenia.
Gustaw nie zdradził dokładnych okoliczności, a to co mówił na ten temat było lekceważeniem sytuacji. I nawet jeśli mógł tak traktować tę sprawę, to zarówno
Galeb, jak i Detlef mieli z tym całkiem spory problem.
Z drugiej strony Thorvaldsson nie zamierzał ginąć przez beztroskę i brak planu dowódcy, jak i patrzeć na śmierć pozostałych towarzyszy. Wydawało mu się, że większym dyshonorem będzie bezczynne przyglądanie się chaotycznym decyzjom sierżanta, równie często ich brakowi, niż czynienie sugestii co do kolejnego etapu ich wspólnej misji. Mógł, za przykładem
Galvinsona, nie odzywać się bezpośrednio do przełożonego, co choć trochę powinno złagodzić niesmak bycia zmuszonym do nadwyrężania honoru.
- Niewiele wiem o czarach i czarownikach. - Wtrącił się do dyskusji
Loftusa z
Galebem.
- Ale pod Meissen Graniczni mieli jednego na swoich usługach. Jeśli kolejny pojawi się w okolicy, choćby podróżując tym traktem, to może znaleźć wiadomość zanim trafi do kogo powinna. - Wyraził wątpliwość.
- Z drugiej strony podróż z wozami jako ich eskorta da nam świetny pretekst do podróży w kierunku przełęczy, gdzie moglibyśmy zniszczyć ładunek lub ukryć go, w miarę możliwości. Atakowanie karawan z łupami było częścią naszego zadania. Zdobycie zawartości wozów mogłoby również pomóc z pokojowym pozbyciem się najemników, bo jakoś sierżant zanadto się do nich przywiązał. Można byłoby dać im część łupów, a wtedy szansa, że wrócą do Imperium i opowiedzą o nas innym oddziałom byłaby mniejsza. - Rzekł.
- Mimo tego wszystkiego uważam, że podróżowanie z nimi do samej przełęczy jest błędem - prędzej sami nas zaatakują lub ostrzegą kompanów pilnujących przełęczy, niźli pozwolą nam ją zablokować. Ich dezercja jest małym i niezauważalnym w większej skali problemem, ale jeśli wydałoby się, że przyczynili się do zablokowania traktu, to nie znajdą spokoju u siebie w domu. No i pokusa by nas zaatakować i zgarnąć łupy, a może i nagrody za nasze głowy będzie tym większa, im bliżej granicy. Nie możemy im ufać. - Zaznaczył.
* * *
Przyjął zaproszenie
Runiarza do odwiedzenia krasnoludów, o czym sam pomyślał dostrzegając charakterystyczne budynki w osadzie. Najchętniej poprosiłby miejscowych dawi o przenocowanie ich oddziału, ale były dwa problemy: najemnicy, a przede wszystkim
gaar... Mogli za to zasięgnąć u nich języka, podpytać o sytuację z Granicznymi, Imperialnymi, zielonoskórymi, karakiem i tym podobne. Nie mogli zdradzić szczegółów misji, ale posłuchać wieści jak najbardziej. Może również uzupełnić ekwipunek
Runiarza, który stracił w osadzie nad jeziorem. W razie potrzeby Detlef był gotów zaoferować swoje złoto na ten cel...