Strażnicy niczego się nie spodziewali, a w szczególności ataku od strony drzwi na klatkę schodową. Pierwszy runął na ziemię, drugiego cisnęło aż na ścianę, a dopiero trzeci, nie zabity a ciężko raniony dał z siebie wystarczająco mocny głos, by zaalarmować pozostałych. Tych było trzech, reszta znajdowała się już na zewnątrz, ale nie można było wykluczyć, że usłyszeli krzyk ranionego kompana.
Tych trzech nie planowało bawić się w bohaterów, więc zupełnie ignorując umierających towarzyszy wybiegli czym prędzej z pomieszczenia, pozostawiając bohaterów samych.