Jackowe serce jak by jeszcze biło to by się wzruszyło. Postawa byłych kumów i kumoszek?? z straży i z miasta ogółem była tym czym zachwyciłby by się każdy zmarły.
Choć zginął śmiercią marną i niepotrzebną Dydus nadal liczył iż coś w życiu po życiu osiągnie. W końcu ilu jest takich co wróciło jako duch by bronic swego miasta i ilu było wstanie wpływać tak na los żywych będąc nadal o zdrowych chyba zmysłach duchem, a nie oszalałym widmem . Może przyjedzie ktoś ważny święcony i wyniesie Jacka jako patrona straży, albo i całego miasteczka. W końcu materiał na święto idealny, a ciężko o takiego. Przy okazji nowe sanktuarium i dołączona do niego świątynia to tylko tysiące nowych koron zagubionych duszyczek, którymi kościół się zaopiekuje i należycie zajmie.
Tak se dumał duch wykorzystując czas który miał w nadmiarze jako trup. Nie omieszkał jednak dla efektu i popisu znów ujawnić się na chwile przy Gie gdy ten stuknął swą halabardą. Trzeba przecież jakoś stworzyć swą legendę.