Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-06-2019, 19:23   #100
Amduat
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Dhagar, Amu i MG

Stół jak zawsze suto zastawiony z czego oczywiście “Buźka nie omieszkał skorzystać. Skoro już tak gościli, jak na szlachtę przystało… Żołądek zwiadowcy wnet się napełnił, co nawet poprawiło mu humor i teraz oparł się wygodniej na krześle.

- Jest lepiej niż wczoraj, choć jeszcze jakiś czas nie pobiegam. Ale z chęcią skorzystam z pomocy fachowego medyka, by obejrzał moje rany. Lepiej nie ryzykować powikłań, zwłaszcza w dżungli. - spojrzał w kierunku Vesny, która wyglądała prawie jak wyciągnięta z brzucha aligatora i raczej niezbyt wypoczęta czy wyspana. Szczęśliwie wyglądało też na to, że jeszcze nie ma planowanej rozwałki tego dnia, zwłaszcza że stracili kolejnego z ekipy, który odchodził nie wytrzymawszy ciśnienia. Cóż, nie wszyscy się nadawali do takiej roboty.

- Dziki Pazur może by dołączył i chyba jest jeszcze w mieście. Ale jego trudno przekonać do takich eskapad. Ma dość dziwne podejście i filozofię, jak to czerwonoskóry. - odezwał się w odpowiedzi na pytanie dotyczące poszukiwań chętnych do wyprawy.

Po drugiej stronie stołu panna Holden milczała, praktycznie od początku śniadania, zbyt zajęta słuchaniem i pakowaniem na talerz kolejnych porcji owoców, wędlin i chleba. W przerwach od żucia z chęcią sięgała po kawę, albo soki, aż wyczyściła najbliższe półmiski praktycznie do gołego. Dopiero po piętnastej kanapce, szóstym kiwi, drugim omlecie, kiści winogron, połowie blachy placka z owocami i czterech bananach, zwolniła odrobinę tempo, ograniczając się do leniwego skubania daktyli z cynowej miseczki.

- Dobrze, rzucę na ciebie okiem potem - rzuciła Buźce wesołe spojrzenie znad krawędzi kubka kawy. Mimo widocznego niewyspania i zmęczenia, wzrok miała pogodny, a minę wyjątkowo zadowoloną, jakby była grzejącym się przy kominku kotem. Często patrzyła na gangera obok, lampiąc się na niego jak w obrazek. Wreszcie przełknęła ostatni owoc i zwróciła się do Federatki.

- Marcus mi o czymś przypomniał. Zanim wyjedziemy będzie trzeba wstąpić do kliniki i zrobić dodatkowe zapasy medykamentów. Skoro czeka nas potyczka w terenie musimy mieć przygotowane zaplecze medyczne. Druga sprawa to… ktoś godny polecenia. - skrzywiła się w zadumie - Kobieta która brała udział w walkach na arenie, Arya. Co prawda nie znam jej osobiście, lecz widziała, jak się rusza i myślę, że warto spróbować z nią porozmawiać, tak jak z Dzikim Pazurem. Zobaczymy czy zgodzą się zaciągnąć.

- Brzmi sensownie. W sprawie medykamentów myślę, że da się to załatwić razem z zakupem reszty ekwipunku. Rolf, proszę cię, miej to na uwadze.
- Federatka po przeciwnej stronie stołu skinęła głową. Nawet zwykły kubek kawy potrafiła trzymać jakoś tak elegancko i dystyngowanie. - A jeśli macie jakieś osoby godne polecenia to proszę abyście porozmawiali z nimi. Warunki takie same jak dla was. Jeśli będą zainteresowane to zapraszam na sfinalizowanie umowy tutaj. Niemniej nie chciałabym aby przez to wszystko wasz powrót do Espanioli się opóźnił. Chciałabym abyście tam wrócili jeszcze dzisiaj przed zmierzchem. Gdy skończycie załatwiać to wszystko zajrzyjcie proszę jeszcze raz tutaj. Dam wam list do kawalera van Urka. - szefowa gładko podjęła decyzję i przekazała pracownikom swoją wolę. Kamerdyner pokiwał głową na znak, że wszystko przyjął i zrozumiał. Federata z drugiej strony szlachcianki swoim zwyczajem się nie odzywał.

Pannę Holden zaczęło zastanawiać kim jest milczący typek obecny praktycznie zawsze i wszędzie, gdzie pojawiała się szlachciura. Obserwował, słuchał, nie wtrącał się - facet idealny. Pozornie.
- Jeśli mogę coś zasugerować - zwróciła się do drugiej kobiety, myśląc czy nie zaopatrzyć się na drogę po mieście w coś ze stołu… kanapkę, albo parę daktyli - Warto pomyśleć o naborze miejscowych, tam w dżungli - przepiła myśl łykiem kawy - Znają teren, niebezpieczeństwa. Łowią tam… osada znajduje się w głuszy, potrzebują broni, leków. Za podobne dobra będą bardziej skorzy do zastanowienia się nad ofertą.

- Interesująca sugestia. Po to właśnie teraz Rolf jedzie z wami. A na miejscu zajmie się tym Timje. -
szlachcianka upiła łyk ze swojej filiżanki zgadzając się z pomysłem Vesny i chociaż nie wydawała się nim zaskoczona to jednak powitała tą inicjatywę pracownicy z ciepłym uśmiechem.

- Przydałoby się zatem by zaczęli współpracować a nie jedynie stawiać żądania do spełnienia. - burknął Marcus, który najwidoczniej nie był zbyt przychylnie nastawiony do tubylców z wioski w lesie. - Jeśli to wszystko to myślę że ruszę poszukać Dzikiego Pazura. Dodatkowy myśliwy któremu można ufać jest zawsze przydatny.
Tak, znalezienie czerwonoskórego w mieście to nie był duży problem. Trudniej by było go namówić na udział w wyprawie, ale przynętę w postaci polowania i zdobyczy skór już “zarzucił”. Pora zatem była sprawdzić czy to go zachęciło.

- Traktuj to jak szachy - panna Holden uśmiechnęła się do niego, odstawiając filiżankę na spodeczek. Zwróciła głowę do Federatki - Milady, pozwolisz że się oddalimy. Spróbujemy zwerbować owego Indianina, potem poszukamy dziewczyny z turnieju. Dziękujemy za śniadanie, było przepyszne. - otarła usta serwetką. Jeśli dobrze zagospodarują czas zdąży jeszcze przed odjazdem zajrzeć sama do kliniki. Wypadało uzupełnić zapasy.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline