Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-05-2019, 01:00   #91
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 25 - IX.01; wieczór

IX.01; wieczór; Nice City; hotel “Hamilton”




Marcus



Ralf gdy zorientował się, że pracownik milady nie pali się do samodzielnego spisania listy wziął ten obowiązek na siebie i zapisał trochę kartki w miarę jak Marcus wymieniał kolejne rzeczy. Przypomniał, że oboje z Vesną mają się stawić tutaj jutro o 9 rano. W pobliskim kościele biją pełne i pół godziny w miarę punktualnie to można się po tym poznać. Niedługo później Vesna też skończyła rozmowę z lady Amari i dołączyła do nich. Ona jednak widocznie nie miała trudności z zapisaniem czego jej było potrzeba na kartce. Jej też kamerdyner milady przypomniał, że mieli się z Alexem stawić jutro o 9 rano. Dwójka z Detroit jednak opuściła lokal mając widocznie sprecyzowane plany na ten wieczór i noc. Widać było, że kierowca wyszedł z wyraźną ulgą wcale tego nie ukrywając. Chwilę później już widać było tylko odjeżdżającą granatową furgonetkę.

- Oczywiście proszę pana. - barman bez oporów przyjął zamówienie gościa i poszedł zrobić zamówionego drinka. Gdy wrócił postawił szklankę przed Marcusem. - Za kąpiel z towarzystwem będzie 60 papierów. Towarzystwo może pan sobie wybrać. Naturalnie trzeba trochę poczekać aż woda się zagrzeje, z jakiś kwadrans czy dwa. Czy zamówić też i pokój? - barman bez zająknięcia przedstawiał ofertę lokalu. Chyba jednego z lepszych w tym mieście więc i droższych. Takie ważniaki jak Amari zapewne nie nocowaliby w zwykłym hotelu. Ceny jednak były odpowiednie do jakości. O ile pamiętał to w Crow za samą kąpiel było 20 papierów, z towarzystwem może ze dwa razy tyle. No ale to był przydrożny lokal w przydrożnej osadzie a tutaj był w centrum najdroższego lokalu w centrum nastawionego na rozrywkę i usługi miasta. Wodę trzeba było zagrzać jak chyba wszędzie. W końcu czasy gdy z kranu leciała czysta, ciepła woda dawno się skończyły.

Niemniej towarzystwo zapowiadało się ciekawie. Wskazane dziewczyny były barmankami albo kelnerkami czy po prostu z obsługi. Wyglądały bardzo apetycznie w tych swoich czystych białych koszulach i krótkich, czarnych spódniczkach. Zdrowe i przyjemnie uśmiechnięte, kręciły się między stolikami z tacami albo robiły za barem drinki dla gości. Dwie białe, blondynka i ciemnowłosa, jedna Latynoska i jedna ciemnoskóra. Było na co popatrzeć i aż ochota brała by taką przytulić. A do tego było to w zasięgu ręki i każda z nich mogła umilić kąpiel gościowi za jedyne 60 papierów.

No i można było dostać tu pokój. Naturalnie też odpowiedniej i jakości i ceny. Za najtańszy pokój było 40 papierów. W cenę wliczona była kolacja i śniadanie. Niemniej to i tak ze dwa razy drożej niż wynajmował na mieście pokój ostatnio. No ale to nie był wtedy “Hamilton”. Wyglądało na to, że za 120 papierów można było sobie wziąć owo seksowne towarzystwo na całą noc. No ale właśnie kosztowało to ponad stówę.

Gdyby chodziło o samo towarzystwo no to taniej pewnie by było w “Wilgotnej”. Tam dziewczyny na godziny chodziły po pół setki papierów. Za całą noc byłoby pewnie stówka. No albo coś zakombinować bo samo łóżko na mieście kosztowało pewnie ze 20 papierów, może z połowę tego gdyby nie wybrzydzać.





IX.01; wieczór; Nice City; burdel “Fleurs du mal”




Vesna



Spisanie listy potrzebnych rzeczy u Rolfa poszło dość sprawnie. Kamerdyner też miał pewne pojęcie gdzie mógł się podziewać cyngiel szefowej. Powinien być w “Blue Star” w tym samym lokalu gdzie w ostatni weekend odbywały się walki w kisielu albo aukcja najdroższej mapy w tym sezonie. Przypomniał, że mieli się stawić z powrotem w “Hamiltonie” o 9 rano.

Z “Hamiltona” do “Fleurs” nie było tak daleko. Gdy już centrum było odblokowane po festynie i miało się cztery kółka. No i energicznego kierowcę za kierownicą. Dlatego granatowa furgonetka zajechała przed najdroższy burdel w mieście całkiem szybko. - Dobra ale bez ceregieli, witamy się i zawijamy na miasto. Zrobimy swoje to tu wrócimy. - Alex mówił jakby wizyta u Kristi groziła nie wiadomo jakim przeciągnięciem się do godzin późnowieczornych, nocnych czy porannych.

Wewnątrz było tak jak zapamiętali z ostatniego razu. Niby było to niecałe półtorej doby temu, wczoraj o poranku a jednak wydawało się, że znacznie dłużej. Twarze też wydawały się przyjemnie mniej lub bardziej znajome. Na schodach spotkali nawet krótkowłosą blondynkę. Widać była w pracy co o tej porze doby nie było dziwne przy jej zawodzie i w tym miejscu. Jasmine bowiem paradowała w kompletnym stroju dominy z oficersko wyglądającą czapką na głowie. Uśmiechnęła się do nich promiennie gdy stukając wysokimi obcasami ujrzała kto nadchodzi z dołu stołów.

- O, a myślałam, że wyjechaliście. To już jesteście z powrotem? - zapytała gdy spotkali się mniej więcej w połowie schodów i ściskając ich po kolei na przywitanie.

- Tak, sprawy mamy na mieście. Ale tylko na jedną noc, jutro się zawijamy z powrotem. - Alex przejął na siebie obowiązki szybkiego streszczenia sprawy. Obrzucił kobiecą sylwetkę blondyny z tatuażem kociej głowy na ramieniu zaciekawionym spojrzeniem bez żenady zaglądając w jej dekolt.

- No to mam nadzieję, że się będzie jeszcze okazja spotkać. Ja niestety muszę iść do pracy. Klient na mnie czeka. - Jasmine dawała się i oglądać i podziwiać a nawet dotykać no ale jednak wywinęła się w końcu ich objęć i ruszyła w dół schodów.

Kolejnych znajomych spotkali już na piętrze. Parę ochroniarzy największej gwiazdy w tym mieście przy wejściu na odcinek korytarza i kolejnego już przy drzwiach do jej apartamentu. Silvio przywitał ich dyskretnym uśmieszkiem i skinieniem głowy na co Alx zrewanżował się podobnym zestawem.

- Kristi, przyjechali Alex i Ves. Wpuścić? - szef ochroniarskiej zmiany jak zwykle prezentował się nienagannie zarówno z wyglądu jak i zachowania. Zapukał w drzwi szefowej i mimo, że tyle razy już przerabiali ten scenariusz tym razem też zapytał jej o zdanie.

- Coo? Co ty gadasz? Przecież oni wyjechali. - z głębi apartamentu dał się słyszeć zachrypnięty i pełen zaskoczenia głos gwiazdy estrady.

- Tak Kristi. Ale są tutaj teraz. Wpuścić? - ochroniarz wydawał się mieć niespożyte pokłady dobrej woli i cierpliwości do gwiazdy z humorami. Ale w międzyczasie dał się słyszeć łóżkowe odgłosy i kilka kroków od wejścia pokazała się sama zielonooka blondynka. Najpierw popatrzyła z niedowierzaniem na parę stojącą na korytarzu a potem zapiszczała z dzikiej radości.

- Ves! Alex! Wróciliście! - krzyknęła rozradowana i przebiegła przez pokój wbijając się z impetem w ich dwójkę. Uściskała ich mocno nie zwracając uwagi, że jest w stroju raczej mocno zdekompletowanym. Tak jakby właśnie była na etapie albo jego zdejmowania albo zakładania. - No pewnie, że wpuszczać! Ile razy mam ci powtarzać! Co ich tak trzymasz na korytarzu! Chodźcie, chodźcie do środka! - gwiazda jak na gwiazdę przystało błyskawicznie przeszła od ściskania swoich gości po ofuknięcie ochroniarza i wciągnięcie swoich gości do wnętrza apartamentu. Silvio zachował spokój i jak zwykle zamknął za nimi drzwi zostawiając ich samych.

- Wróciliście! Jak się cieszę! Tak mi was brakowało! - blondyna zapomiała o ochroniarzu i jeszcze raz uściskała i ją i jego. Tym razem porządniej i na środku swojego apartamentu. Była w samym białym zestawie z pończoch i koronkowej bielizny przez co wyglądała bardzo zachęcająco, apetycznie i niewinnie. I tak w połowie drogi między ubraniem czegoś jeszcze na wierzch albo rozebraniem się do rosołu. Musiała niedawno wziąć kąpiel bo końcówki włosów wciąż miała mokre i unosił się od niej aromat użytych kosmetyków. Efekt psuła chrypka której nie dało się zamaskować.

- Jesteście głodni? Chcecie coś do picia? Zaraz wam coś zrobię. - gospodyni zawołała szybko puszczając ich wreszcie ale dalej nawijając i poruszając się jak chomik na spidzie. Wskazała na stolik gdzie była jakaś patera z krakersami i owocami a sama podeszła do barku i zaczęła szukać tam czegoś chaotycznie przebierając między szklankami a butelkami. - To co chcecie? Kiedy wróciliście? A może mam coś zamówić konkretnego do jedzenia? Bo tutaj to takie przekąski tylko. - gospodyni nieco odwróciła się bokiem aby zaprezentować wnętrze ładnie wypełnionego barku a jednocześnie przepraszająco wskazała dłonią na paterę na stole. Alex nawet coś zaczął mówić ale blondyna była tak podekscytowana, że nie dała mu właściwie dojść do słowa.

- Jej jak się cieszę, że wróciliście! I to cali. Jesteście cali? Jej tak się o was bałam jak pojechaliście w tą dzicz! Dobrze, że już po! Teraz trzeba to uczcić! Bo ja mam dzisiaj wolne. Słyszycie jak mówię? To zdarte gardło. - Kristi pacnęła się dłonią w schorowane gardło i trochę posmutniała. No tak, z taką chrypką nie było sensu wychodzić na estradę.

- To przez te koncerty. Za dużo. Ja powinnam mieć odstęp co trzy dni czyli max dwa w tygodniu, no może trzy. A dawałam codziennie. Nawet dwa razy dziennie. No i teraz słyszycie. Ale to z radości! Bo ja zawsze tak się cieszę jak tutaj wracam! No nie mogę się oprzeć a ludzie mnie spotykają i proszą “No chodź nam zagraj Kristi, chociaż jedną piosenkę, prosimy!” no i jak ja mam im odmówić jak oni są tacy kochani dla mnie? No nie mogę! No a potem mam to. Ale! Nie przejmuję się tym! Każdego razu ta sama historia to chyba wszyscy się już przyzwyczaili. Jeszcze dzień czy dwa i będzie dobrze. Może w niedzielę coś zagram bo jutro to chyba jeszcze nie. - Kristin gadała jak najęta szybko przeskakując z tematu na temat, gadała i gadała nawet chyba zapomniała, że stoi przy barku i sama zaproponowała, że zrobi gościom coś do picia.

- A to jak nie na koncert to co się tak odstawiłaś? - Alex skorzystał z okazji gdy gwiazda zadumała się nad swoimi szansami na jakikolwiek występ w ten weekend i zapytał o cokolwiek.

- A! No tak! Bo mam wolne! No to zamówiłam sobię Kayę. Zastanawiam się czy nie wziąć też Jasmine ale sama nie wiem. A z Kay dogadałyśmy się, że wyszłam z wprawy z chodzenia na smyczy, w obroży i przy nodze to mamy to dzisiaj ćwiczyć. Właśnie się szykuję. O! To jak jesteście to może zostaniecie co? Zabawimy się razem? Zrobię co zechcecie. Kay na pewno też się ucieszy. Też was lubi. To co? Balujemy?! - pytanie Alexa odświeżyło temat a nawet otwarło nowy. Gwiazda estrady wyglądała kusząco niewinnie w tych białych pończochach i bieliźnie. Nawet cała kolekcja autografów od Vesny prezentowała się dumnie i na swoim miejscu. Chociaż te na udzie czy nad piersią, z zeszłego tygodnia były już mocno starte. Alex wydawał się rozdarty jakby gospodyni dała mu żabę do przełknięcia.

- Noo… chętnie… ale najpierw musimy załatwić swoje sprawy na mieście. Ale potem wrócimy! - dodał szybko widząc, że te krótkie zdanie sprawiło, że na twarzy rozgorączkowanej i rozochoconej blondynki nagle pojawiło się rozczarowanie jakby zdzielił ją po twarzy czy zrobił coś podobnego. Oboje popatrzyli na Vesnę jakby spodziewali się od niej ratunku, wyjaśnień i jakiegoś genialnego pomysłu jak to wszystko pogodzić.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 24-05-2019, 19:04   #92
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8acdqC_Op9g[/MEDIA]

Widok kogoś, kto szczerze cieszy się na jej widok, wprawił z początku Vesnę w osłupienie. Nie przywykła do podobnego entuzjazmu, ani tym bardziej podobnych powitań. Dała się wyściskać i wycałować rozochoconej blondynie, momentalnie zapominając o masie problemów i kłopotów noszonych na karku przez ostatni dzień. Tak właśnie działała Kristi - przy niej szło trzymać nosa na kwintę. Miłe przywitanie, szczera reakcja… namiastka domu z opowieści ludzi, którym technik po cichu zazdrościła posiadania tego, czego ona nigdy nie miała. Prawdziwej rodziny.

- Jasne że balujemy! - wypaliła od razu, przestając się kłopotać tym, czym kłopotała się przez podróż bryką od Hamiltona aż do burdelu. Przyciągnęła jednym ramieniem blondynkę, drugim Foxa - Alex skoczy po coś na miasto. Wiesz, w końcu facet i do tego najlepszy strzelec jakiego znam. Ogarnie co ma ogarnąć, ja też na moment wyskoczę. Chcę kogoś przyprowadzić, tak jak rozmawialiśmy w Espanioli - tutaj spojrzała na gangera i pocałowała go w policzek - Włączymy go do zabawy, tak samo jak dziewczyny, im nas więcej tym weselej… o ile się zgodzi. Chcę spróbować - popatrzyła mu głęboko w oczy - Nie martw się, nie jest takim leszczem jak ten frajer w kapeluszu, też robi dla Amari. Będzie odpowiedni, na pewno po wszystkim niczego sobie nie uroi… mamy tylko jeden wieczór zanim wrócimy do tej durnej dżungli. Wykorzystajmy go dobrze, co wy na to?

- Odpowiedni? Do czego?
- Kristi zaciekawiła się tym tajemniczym tropem z typową kobiecą ciekawością. Alex nie udzielił jej wymiernej odpowiedzi bo trochę się skrzywił, pokręcił, potem pokiwał głową ale chyba jednak jakoś to już przebolał i pogodził się z tym całym planem i prośbą Vesny.
- Ale nic to! Jak masz ty czy ty ochotę kogoś tutaj przyprowadzić no to zapraszajcie! Tylko wiecie, co się dzieje w burdelu to zostaje w burdelu. Wam wierzę i mam nadzieję, że wasi goście też tacy będą. - gwiazda estrady machnęła ręką wracając do swojej chaotycznej, niefrasobliwej radości.

- Bez obaw, klient umie dochowywać tajemnic. O nic nie pyta, niewiele mówi o sobie. Jest w porządku… nakarmił mnie - panna Holden też zaczęła gadać z werwą i entuzjazmem, trzymając oboje w mocnym uścisku. Do szczęścia nie potrzebowali nikogo innego, ale jak się bawić to się bawić. Zęby wybić, złote wstawić.
- Pytanie czy się zgodzi, pogadam z nim. Jak będzie na nie, to powiem mu nara leszczu i wrócę sama, a jak nie to go przyprowadzę i zobaczymy co z tego wyjdzie. Jak się wam nie spodoba to też kop w tyłek - nie dodała że ten tyłek ma naprawdę całkiem niezły.

- No dobrze, przekonałaś mnie! - blondyna roześmiała się wesoło ubawiona odpowiedzią swojej kumpeli.

- Właśnie, to my musimy się zawijać. Wiesz, im szybciej pojedziemy tym szybciej wrócimy. To ja podwiozę Ves a potem pojadę po spluwę. - Alex w końcu się odezwał chociaż w okazywaniu emocji, zwłaszcza tych radosnych, to był wyraźnie najbardziej oszczędny z całej trójki.

- Tak, racja. Tylko wracajcie szybko! Aha. A co z Kay? Wolicie z nią czy bez? Mam wam coś przygotować? Bo wiecie skoro balujemy to balujemy! No i nie wiadomo kiedy następnym razem będzie okazja to trzeba sobie poużywać póki jest ta okazja! - gwiazda estrady dała się dla odmiany ponieść emocjom chociaż nawet chyba za bardzo bo pod koniec chrypka ją zwyciężyła i musiała przerwać aby odchrząknąć. Ale zaraz uśmiech wrócił jej na twarzy.

- Jasne że nie zostawimy Kay samej, żeby się tam bidulka nudziła bez towarzystwa - Ves z marszu załatwiła najważniejszą rzecz, płynnie przechodząc do drugiej równie ważnej - Ogarniesz nam coś do szamy? Jakiś normalny obiad… kurczaka z rożna, parę bułek, kawę, trochę ciasta albo czegoś podobnego na słodko, proszę? Alkohol jest oczywisty - zaśmiała się, całując dziewczynę czule w usta.
- My niedługo będziemy, znajdźcie coś do wiązania… no to chodź, robaczku - puściła ich oboje i na rozpęd sprzedała Foxowi klapsa prosto w kuper. Drugiego dała blondynce, aby nie czuła się pominięta.

- Oh! Zrobimy orgię! Będzie genialnie! - Kristi zawołała ucieszona i z klapsa i z pomysłu i z całego spotkania i w ogóle wydawała się tryskać radością odkąd Silvio otworzył drzwi. Odprowadziła swoich gości do tych właśnie drzwi i pomachała im jeszcze na pożegnanie i posłała gorącego całusa przez korytarz. No i z miejsca zaczęła coś szybko gdakać do Silvio. Odchodząca para z Det usłyszała jego klasyczną odpowiedź na większość z tego co do niego mówiła szefowa o blond włosach “Tak Kristi.”.

- Dobra, to cię podwiozę. Mam tam z tobą wejść? - Alex chyba próbował jakoś przełknąć to wszystko i nawet nieźle mu wychodziło. Zapewne skoro się zgodził w Espanioli teraz nie chciał pluć na własne słowa. Niemniej Vesna wyczuwała, że czuje się pewnie nieswojo na myśl, że musi się nią podzielić z jakimś obcym facetem. Zasiedli do swojego vana i Alex uruchomił pojazd wyjeżdżając z parkingu przed burdelem. W międzyczasie zaczął się typowo wieczorny ruch bo w końcu Nice City było niczym małe Vegas. Nie tak wielkie, nie z takimi tradycjami, nie tak oświetlone no ale jednak działało na podobnych zasadach czyli było w sporej mierze nastawione na rozrywkę i usługi a zaczynała się właśnie barowa pora.

- Spokojnie, poradzę sobie - uśmiechnęła się do niego ciepło, łapiąc go za dłoń i ściskając aby dodać otuchy. Patrząc na niego żałowała trochę, że w ogóle wyskoczyła z podobnym pomysłem, lecz Alex był dobry we wzbudzaniu w niej poczucia winy, w końcu miał doświadczenie i predyspozycje - Wejdę sama, poszukam go i spotkamy się u Kristi, dobrze? Wypijecie razem ze dwa głębsze, oswoicie się ze sobą… no i będą dziewczyny, to łatwiej pójdzie. Zawsze na początku, za pierwszym razem jest ciężko. - popatrzyła poważniej - Dzielić się z kimś tą najbliższą osobą, ale spójrz w ten sposób: ile mamy z dziewczynami radochy, no nie? Na początku też miałam opory, czasem też mi jeszcze wychodzą, ale - wzruszyła ramionami, odwracając wzrok na drogę - To tylko chwilowe, bo oboje nas to kręci, a ile ciekawych osób można poznać, nie? Ten koleś… wołają go Nemesis, jest cynglem Amari, taki jej White Hand. Zero późniejszych komplikacji, zobaczysz, damy radę, ale tylko razem.

- No okey.
- Alex zdołał się nawet trochę jakby uśmiechnąć od tego wszystkiego chociaż przyszło mu to z wyraźnym trudem. Dość szybko pokonali ulice do “Blue Star” i tam granatowa furgonetka zatrzymała się na kolejnym parkingu.
- No dobra. - Runner zatrzymał wóz energicznie jak zwykle i ze zgrzytem zaciągnął hamulec ręczny. Nie gasił silnika i chyba chwilę zastanawiał czy a jak tak to co i jak powiedzieć. - Uważaj na siebie. Cyngiel nie cyngiel, jak będzie mi albo nam fikał to go załatwię. Nie chcę z nim problemów ale jak będzie mi fikał to go załatwię. I pamiętaj co mówiłem, okey na ten numer ale nie będę cudzych bachorów niańczył. - przez moment przez gangera przemówił testosteron i wyraźnie się zjeżył na tego drugiego nawet jak go jeszcze nie było w zasięgu wzroku i nawet nie wiedział o tym numerze. Podkreślił to rozkazującym ruchem palca patrząc ostro na Vesnę. Ale po chwili spojrzenie znów mu złagodniało.
- Leć już. I uważaj na siebie. Wiesz, że jaki bym tu burdel zrobił jakbym musiał ciebie szukać, nie? - spróbował znów się uśmiechnąć aby zakończyć w miarę żartobliwie. Chociaż kto wie, co mógłby zrobić chłopak z Novi gdyby ubzdurał sobie, że coś ktoś, tutaj zrobił jego kobiecie.

- Bachor? Wiesz jak to jest? Dziewięć miesięcy noszenia worka przed sobą, rzyganie co rano przez kwartał i nudności przez pozostałe pół roku. Bóle pleców od dźwigania ciężaru, cellulit, spuchnięte nogi które nie mieszczą się w żadne buty i zawsze zapasowe majtki, bo jak dziecko kopnie w pęcherz to od razu robisz i żaden kołek w cewce moczowej nie pomoże. Do tego wizyty w kiblu co godzina, zarwane noce i huśtawka nastroju gorsza niż rollercoaster… a poród to w ogóle, dzięki - prychnęła, krzywiąc się kwaśno - Jeśli mam cokolwiek takiego przechodzić, to tylko dla kogoś kogo kocham, nie pierwszego lepszego palanta - burknęła, ale zaraz westchnęła, wracając do roli wdzięcznej i wdzięczącej się foczki. Zanim wysiadła zarzuciła mu jeszcze ramiona na szyję i czule pocałowała.
- Będę uważać, nie bój nic. W końcu jestem z Downtown, umiem sobie radzić ze sztywniakami i służbistami, a tego lokalu szkoda. Gdzie by Sharon pracowała potem? I nie myśl sobie, że będziesz się teraz włóczył Bóg wie gdzie. Załatw co trzeba i wracaj… i też na siebie uważaj. Gdyby coś ci się stało - westchnęła - To całkiem miłe miasto, szkoda go palić do fundamentów.

- No.
- Alex zaś elegancko zgrywał nieustępliwego i przetwardego maczo. Pocałował ją jeszcze na pożegnanie w usta i gdy go objęła zrewanżował się mocnym, kojącym i dającym pewność siebie uściskiem. No a potem wysiadła, trzasnęły drzwi, jeszcze jeden uśmiech przez szybę, machnięcie ręki, kiwnięcie głowy no i już granatowa furgonetka cofała z powrotem na ulicę a potem odjechała nią w wieczorny mrok ulic Nice City. Zaś Vesna została sama z całym lokalem do dyspozycji. Właśnie gdzieś tutaj według Ralfa miał bawić się cyngiel milady.

Wnętrze było nadal podobne do tego jaki zapamiętała z aukcji czy koncertu Kristin. No i był wieczór czyli było całkiem gwarno i tłoczno. Chociaż nie umywało się stężeniem hałasu i zagęszczenia do weekendu podczas festynu gdy sama też wówczas stanęła w śliskie szranki z dziewczynami które w ciągu kilku ostatnich dni okazały się całkiem fajnymi kumpelami i koleżankami. No ale jak się chciało znaleźć akurat jedną, konkretną osobę to jednak zapowiadało się niełatwe zadanie. Stoliki, bary, większe i mniejsze sale, pomieszczenia dla VIP-ów a wszystko to skąpane w błyskającym świetle, muzyce płynącej tym razem z muzyków no i gwarze rozmów jaki wytwarzał siedzący wewnątrz tłum.

Klientów było od groma i jeszcze trochę, przedzieranie przez nich odpadało, przynajmniej jeśli była alternatywa. Dlatego też panna Holden zaczęła szukać kompletnie innej sylwetki - damskiej, rudowłosej, która powinna przemykać po salach i między stolikami aby przyjmować zamówienia. Bieganie za nią też byłoby bezcelowe, więc zostawało podejść do baru i w międzyczasie zamówić coś do picia. Wypić, czekając aż kelnerka podejdzie do kontuaru aby ogarnąć zamówienia. Dziewczyna z Det pokiwała sama sobie głową i ruszyła tam gdzie barman. Skoro zapowiadała się ciężka rozmowa, należało dodać sobie animuszu szklanką whisky, albo chociaż dwoma piwami.

Przypuszczenia Vesny sprawdziły się. Ledwo barman postawił przed nią szklankę z zamówieniem i zdążyła z niej skorzystać gdy poczuła na ramieniu jakąś delikatną dłoń. Gdy się odwróciła okazało się, że stała za nią rudowłosa, znajoma kelnerka z pustą tacą w dłoniach.
- Tak mi się zdawało, że to ty! - roześmiała się Sharon a potem objęła kumpelę. - Co się stało? Myślałam, że wyjechaliście! Ale dobrze, że jesteś z powrotem! A Alex? - musiała podnieść głos by przekrzyczeć muzykę i resztę tumultu. Nie krzyczała tylko dlatego, że była tuż przy ciemnowłosej kumpeli.

- Wróciliśmy na jeden wieczór, coś załatwić! Też się cieszę że cię widzę! Alex ogarnia zakupy, a ja kogoś szukam! - oddała przytulasa, zostawiając na policzku kelnerki buziaka. Na szybko opisała jej cyngla Federatki, jej nie pomijając elementu z dobrym tyłkiem, ale też z ponuractwem i tym wzrokiem zimnej ryby - Widziałaś go gdzieś może? Jest mi potrzebny od zaraz, muszę z nim pogadać!

- To dobrze, że nic wam nie jest! Dobrze cię znowu widzieć! -
Sharon widocznie ulżyło gdy okazało się, że z obojgiem jest w porządku. Trochę jednak wyglądała na zaskoczoną a może i zaniepokojoną gdy okazało się, że jej kumpela szuka cyngla. Zastanawiała się jednak chwilę jak go odnaleźć w tym tłumie.
- Wiesz co? To może zejść cały wieczór na szukaniu go. A może już sobie kogoś przygruchał i sobie poszedł? Albo zdążył się zalać w trupa? Ale jak chcesz możesz wejść na scenę i skorzystać z mikrofonu. Może jak jest i usłyszy to sam się zgłosi. Chcesz spróbować czy wolisz tak normalnie go poszukać? Bo widziałam dzisiaj paru gości którzy mogłoby być tym kogo szukasz. - Sharon popatrzyła pytająco na Vesnę czekając na co się zdecyduje.

Nie musiała długo czekać, gdyż na twarzy panny Holden od razu pojawił się szeroki uśmiech, gdy padło magiczne słowo “mikrofon”. Z marszu zaczęła energicznie kiwać głową i zaraz ze śmiechem rzuciła się kumpeli na szyję.
- Jesteś moim bohaterem! - wyściskała ją z pasją ciągle się śmiejąc - No jasne że wbijam na scenę. Zaproszę go, powiem parę ciepłych słów i poczekam na dziada kwadrans, a jak się nie pojawi to go znajdę, o ile tu jest. Twój szef nie będzie robił problemów?

- Nie, często tak robimy jak ktoś kogoś szuka albo ma życzenia czy ogłoszenia. To norma u nas. Chodź za mną. -
Sharon machnęła niedbale ręką, wrzuciła pustą tacę za ladę i pociągnęła Vesnę ku scenie. Przeszły przez stoliki, stojących i gadających gości aż weszły na scenę, tą samą gdzie w weekend Kristin dawała koncert. Tylko teraz była pusta przez co wydawała się jakby większa. No i była na podwyższeniu więc gdy się na niej znalazły od razu zyskały lepszą perspektywę na resztę sali. Kelnerka podeszła do stojaka z mikrofonami, wyjęła jeden, okazało się, że musiała go włączyć i podała go Vesnie.

- Dzięki kochanie - technik przyjęła sprzęt i rozejrzała się po sali. Wzięła oddech, myśląc co może, a czego lepiej nie mówić. Na pewno “ej Nemesis, chodź się pukać” nie brzmiałoby odpowiednio profesjonalnie.

- Uwaga, uwaga! - zaczęła śmiało, posyłając otoczeniu szeroki, pogodny uśmiech - Proszę o chwilę uwagi. Poszukuję pewnego dżentelmena. Przystojny brunet, wysoki jakoś tak - nadawała dalej pokazując ręką ponad swoją głowę dość sporo - Na pewno mnie kojarzysz, robiliśmy razem złoty interes… znaczy ty robiłeś, a ja wyżarłam ci kanapki i wypiłam kawę po tym jak na gapę wpakowałam ci się do bryki. Całkiem niezła, lufę też masz niczego sobie - rozłożyła trochę bezradnie ręce - Jeśli tu jesteś to daj się biednej kobiecie zrehabilitować. - zrobiła smutną minę - Będę przy barze, tym razem mam własne ciuchy. - puściła oko i oddała mikrofon Sharon.

Gdy tylko wyszły na scenę wzbudziły zaciekawione spojrzenia paru co bliżej siedzących gości. Może nawet tak jak Sharon mówiła spodziewali się jakiegoś komunikatu od gości dla gości skoro na scenie była pracownica klubu i jakaś laska. Gdy jednak Vesna ogłosiła co miała do powiedzenia chyba przykuła uwagę sporej ilości sali. Rozległy się śmiechy rozbawienia, ktoś nawet zaklaskał a nawet chyba ktoś ją rozpoznał. Tylko już nie dosłyszała na pewno czy jako kumpelę Kristi Black czy może z któregoś z konkursów zeszłego festynu który zakończył się w końcu ledwo kilka dni temu.

Obie wróciły do baru. Tam Sharon życzyła Vesnie powodzenia w jej tajnej misji i sama znów wróciła do kelnerowania. A Vesna mogła wrócić do swojej szklanki. Znów niewiele zdążyła upić gdy na stołku obok dosiadł się on. Ten którego wezwała przez mikrofon. Postawił swoją w większości już pustą szklankę na blacie i posłał jej kose spojrzenie z początku się nie odzywając. Dopił szklankę i pomachał nią do barmana prosząc o dolewkę. Barman napełnił jego szklankę ponownie i wrócił do obsługiwania reszty zamawiających.
- A więc mówisz, że chcesz się zrewanżować. A jak? Kupisz mi kawę i zrobisz kanapki? - zapytał z ironicznym zaciekawieniem. Wyczuła, że już trochę musiał wypić. Tak w sam raz na rozluźnienie. Nie emanował w tej chwili tym swoim małomównym, chłodnym profesjonalizmem, że pewnie wielu to jeśli nie onieśmielało to odrzucało jak od typa spod ciemnej gwiazdy. Ale teraz, w tym barze, z tą szklaneczką, z roziskrzonymi promilami oczami wydawał się znacznie bardziej ludzki.

Na rozluźnienie pomagały też inne rzeczy, a panna Holden miała ich całą, pokaźną listę. Wstrzymała konie, aby nie zaliczyć falstartu już na początku. Chłodny, czy mniej oficjalny - miał w sobie coś niepokojąco pociągającego, albo to jej gust był odrobinę wypaczony. Kto by się przejmował, skoro noc wciąż pozostawała młoda?

- Nie - odpowiedziała powoli odgarniając włosy za ucho. Patrzyła mu w oczy, przygryzając dolną wargę. Nachyliła się też w jego stronę - Nie lubię gotować, ale zamiast tego mogę zrobić coś innego. Dużo innych rzeczy - oblizała usta i dokończyła - Mam dla ciebie propozycję… tylko nie wiem… ciężko się skupić. Mówiłam ci już że świetnie wyglądasz?

- Nie. Jaką propozycję? -
przypatrzył się jej uważniej. Dokładniej to jej twarzy i to chyba jej ustom które zbliżyła do jego twarzy i tak wymownie oblizała koniuszkiem języka. Ale jednak miała kłopot aby zinterpretować ten jego ton i spojrzenie. Niby nie był taki sztywny i odpychający jak w pracy i na trzeźwo a jednak coś z tego wszystkiego zostało.

Nie było tak źle, jeszcze nie zbierała zębów albo siebie z podłogi. Czy to przez promile czy może jednak odrobinę ją lubił lub nie uważał za zagrożenie, skoro pozwolił przekroczyć granicę strefy komfortu. Technik brnęła dalej, kończąc ruch dopiero kiedy jej twarz znalazła się przed jego twarzą.
- Zajebiście wyglądasz - wymruczała niskim głosem, wychylając się jeszcze odrobinę, aby zamknąć jego usta swoimi. Wpierw pocałowała go delikatnie, szybko jednak do głosu doszły temperament i hormony. Sama nie wiedziała kiedy pogłębiła zabawę, pakując mu do ust język i zarzucając ramiona na szyję.

Właściwie to chyba go nie zaskoczyła tym co zrobiła. W każdym razie nie reagował jak na zaskoczonego faceta wypadało. Przyjął i oddał jej pocałunek przy okazji obejmując jej twarz i głowę swoimi dłońmi dla pewniejszego chwytu. Gdy skończyli jedynie nieco przyspieszony oddech i mocniejszy błysk w oku zdradzały, że jednak też go coś to wszystko ruszyło.
- Co to za propozycja? - powtórzył pytanie i po samym głosie to można było nawet się nabrać, że dalej jest tym zimnokrwistym profesjonalistą.

Dobrze, że nie okazał się gejem. Gdzieś przez sekundę Ves się tego obawiała… albo że poczuje się atakowany i poczęstuje ją kosą między żebra. Lub skręci kark, a ta niepewność nakręcała jeszcze bardziej. Wiedziała ze stuprocentową pewnością jak teraz wygląda: zarumienione policzki, rozchylone usta i błyszczące głodem oczy. Zupełnie jakby miała przed sobą czterodaniowy obiad z deserem po całym dniu postu.

- Chciałam cię o coś poprosić. Nic wielkiego, dla ciebie drobnostka. - wyszeptała z ustami przy jego ustach. Odkleiła też jedno ramię, aby bez przeszkód móc gładzić palcami jego twarz, szyję, a potem zejść w dół, na tors - Chodź ze mną, na małe spotkanie. Towarzyskie, nic związanego z pracą. Organizujemy imprezę, sto procent dyskrecji… wiem, że umiesz dochować tajemnic i sekretów. - pocałowała go znowu, choć tym razem krótko, zahaczajac zębami o jego dolną wargę - Kristin Black, dziewczyny z “Fleurs du Mal”, ja, Alex, ty… dam radę wam obu. - zmieniła pozycję już bez ceregieli pakując mu się na kolana. Powtórzyła jeszcze raz zabieg zamykania ust, smakując jego oddech, tak samo jak rękę wślizgnęła pod jego koszulę między guzikami na piersi - Chcę… ciebie. Chciałam odkąd cię zobaczyłam. Żebyś zerwał ze mnie ciuchy i rzucił na łóżko, a potem przygniótł i skończył ze mną dopiero kiedy nie będę już miała siły krzyczeć - wbiła mu delikatnie paznokcie w skórę - Nie daj się prosić, noc wciąż młoda, a jutro… jeszcze nie nadejdzie przez długi czas. - wzięła go za rękę i poprowadziła ją między swoje uda, aby sam się przekonał że nie kłamie.

Osobisty cyngiel lady Amari słuchał tych wyznań i zaproszeń. Słuchał i patrzył. Dotykał i był dotykany. Spojrzał w dół tam gdzie Vesna poprowadziła jego rekę. Wydawało się zapatrzył się tak na chwilę ale pod spodem, pod spódniczką, panna Holden czuła jego rękę między swoimi udami. Jak tam się sobie wesoło zapoznaje się z materiałem.
- Dobra... - powiedział nagle tak po prostu i sięgnął po prawie zapomnianą i prawie pełną szklankę. Dopił szybko jej zawartość, odłożył na blat baru i sięgnął do kieszeni spodni aby wyjąć portfel i zapłacić talonami za usługę. Przy okazji wstał zmuszając Vesnę do tego samego.
- Chodźmy. - skinął głową aby poszła za nim i razem zaczęli kierować się ku wyjściu.

Panna Holden szybko okręciła się, łapiąc go za ramię i posłała mu szeroki uśmiech, starając się nie dyszeć ciężko. Miał zręczne łapy, zaczynało się naprawdę nieźle. Świetnie nawet. Coś czuła że rano będzie narzekać na zakwasy, otarcia i siniaki, bywa.
- Jesteś najlepszy - mruknęła z miną wdzięcznej foczki, wychodząc z nim w parną noc. Zaczęła kierować ich do burdelu, nie było daleko, lecz samochodem z pewnością szybciej niż pieszo - Więc Nemesis… - łypnęła na niego już nie maskując tego, że najchętniej zaciągnęłaby go w najbliższy zaułek i zapoznała się od razu - Życzenia? Co lubisz? Jakieś specjalne wymogi? Coś tak, czego nie? Otwarcie, niczym się nie przejmuj. Będzie super, zobaczysz.

- Obojętnie. Mam wolną noc i chcę się zabawić.
- cyngiel mruknął kierując się ku swojej furgonetce. Tej samej jaką we dwójkę udali się w pościg za Ann. Trzasnęły drzwi kolejnej furgonetki i po chwili byli w drodze. Niedługo potem pojazd zaparkował przed najdroższym burdelem w mieście i oboje wysiedli na zewnątrz. Na parkingu jeszcze nie było widać granatowej furgonetki jaką powinien przyjechać Alex. Widocznie wyrobiła się szybciej no ale poszło jej dość gładko z załatwieniem swojej sprawy.

- Podobno dziewięciu mężczyzn na dziesięciu woli się zabawiać z kobietami, a ten dziesiąty z pozostałą dziewiątką. Zabawki, wiązanie, bicie, duszenie… różne rzeczy kręcą różnych ludzi. Dlatego pytam - technik spojrzała na niego koso, biorąc pod ramię i prowadząc do wejścia. Objaśniała też tonem informacyjnym parę szczegółów - Żadnego sikania, plucia i innego obrzydlistwa. Żadnych dzieci i zwierząt. Bez bicia, chyba że klapsy to będzie ok… jednak nie w twarz. Wiązanie jak najbardziej, duszenie nie. Chcesz się odświeżyć? Poznasz dziewczyny, poczekamy na Alexa. Wypijemy coś i zjemy. - przytuliła się do jego ramienia, patrząc do góry - Pogadamy niezobowiązująco… i ciągle wyglądasz na spiętego. Chcesz to pomogę ci z kąpielą, albo walniesz się na wyro i zrobię ci masaż. - zamilkła i przeszli w ciszy parę kroków - Cieszę się, że tu jesteś.

Nie odpowiedział od razu. Szedł obok niej ale wyraźnie musiała go prowadzić do celu. Słuchał jej i milczał. Pokiwał głową gdy złapała go za ramię.
- Zapowiada się całkiem ciekawie. - powiedział cicho gdy zorientował się pewnie, że skończyła przedstawiać swoje propozycje. W międzyczasie weszli na piętro i znaleźli się w rejonie apartamentu wynajmowanego przez Kristi. Znów zatrzymało ich dwóch ochroniarzy. Nemesis dał się jednak bez zgrzytu obszukać i zostawił u nich swoją broń. Okazało się, że nie wiadomo skąd uzbierała się kolekcja głównej i pomocniczej klamki i taki sam zestaw noży. Więcej ani nie oddał ani ochroniarze przy nim nie znaleźli. Został jeszcze ostatni cerber czyli Silvio. Jak zwykle musieli poczekać gdy szef ochroniarzy zapukał w drzwi i zapytał szefową czy ich przyjmie. No ale z wnętrza usłyszeli radosną zachętę ze strony gospodyni więc ostatnia bariera została pokonana. Weszli we dwójkę do apartamentu gwiazdy estrady.

- Cześć! - blondyna była rozpromieniona i spojrzeniem i złotym radosnym uśmiechem. - Jej, jak szybko przyszliście! Jeszcze nie zdążyłam wszystkiego przygotować. A właśnie! W ogóle to jestem Kristi. A to jest Kay. - blondyna zaczęła swój pocieszny i radosny szwargot bardzo mocno przy tym gestykulując. No rzeczywiście wnętrze pokoju zmieniło się co nieco odkąd Vesna i Alex go opuścili całkiem niedawno. Po pierwsze Kristi towarzyszyła czarnowłosa Kay która była już przygotowana do pełnienia roli surowej dominy. Mocny, czarny gorset, wysokie buty na jeszcze wyższym obcasie, mocno spięte włosy i oficerska, skórzana czapka z daszkiem elegancko wpisywały się w standardowe wyobrażenie dominy. Poza tym była jeszcze jakaś dziewczyna w stroju pokojówki która przenosiła talerze i półmiski z jeżdżącego wózka na stolik. Chyba nawet ta sama co już raz czy dwa Vesna spotkała ją przelotnie podczas swoich wizyt u Kristi.

- Cześć. - Kay jak przystało do roli dominy przywitała się dużo oszczędniej i w bardziej stonowany sposób. Obrzuciła Vesnę nawet spojrzeniem z odcieniem sympatii w oku i delikatnym uśmiechem samym kącikiem ust. Mężczyznę zaś odcieniem zaciekawienia i jakąś taką zawodową wyceną w oku.

- Alex jeszcze nie wrócił ale to poczekamy na niego. Z jedzeniem jeszcze trochę zejdzie. No wiecie, trochę się nie spodziewali takiego zamówienia ale Kay mówi, że dadzą radę. Jak Alex wróci to już chyba powinno być gotowe. Aha, a chcecie coś konkretnego? Bo mogę jeszcze domówić. - Kristi jak zwykle nie wytrzymała i zaczęła mówić szybko przez co jej chrypka znów się uwidoczniła i zmusiła ją pewnie do skrócenia swojej wypowiedzi.

- Vesna coś mówiła o kąpieli i masażu. Mnie to wystarczy. - Nemesis obrzucił trzy kobiety taksującym spojrzeniem, podobnie oszacował zawartość stołu i wózka. Mimo tego pozornego spokoju dało się wyczuć, że gdzieś tam pod spodem atmosfera tego całego miejsca i to co tu się dopiero szykowało na tą noc działa na niego.

- Kąpiel? To tu jest łazienka. Jak chcesz to się częstuj. A z masażem no to pewnie się dogadamy. - Kristi ochocza wskazała na drzwi prowadzące do łazienki w jaką wyposażony był apartament. Cyngiel spojrzał w tą stronę i skinął głową. A potem ruszył w tą stronę.

- Fajnie jakby mi ktoś pokazał co i jak. Nie chciałbym czegoś zepsuć albo wyjść na wsioka. - powiedział gdy otworzył drzwi i rozejrzał się po wnętrzu łazienki. A potem spojrzał w stronę stojących w pokoju kobiet zatrzymując się na koniec spojrzeniem na swojej ciemnowłosej przewodniczce.

- Wystarczy zacząć od tego jak ci mamy mówić - technik wydęła trochę wargi, ruszając w jego stronę. Wcześniej zdążyła przywitać się z pozostałymi kobietami. Zatrzymała się o krok przed nim, obserwując go raz lewej, raz z prawej strony - Resztę zostaw w naszych rękach - uśmiechnęła się do niego i spojrzała przez ramię - Będziecie takie kochane żeby ogarnąć tu resztę? Ja przypilnuję łazienki. - zawyrokowała, pozbywając się sukienki jednym ruchem przez głowę.

- John Doe jeśli już ci to coś poprawi. - cyngiel popatrzył ciekawie na rozbierającą się kobietę. I chyba podobało mu się to co ujrzał dotąd skrytego pod ubraniem. Sam też zaczął ściągać z siebie sportową marynarkę, szelki z pustymi już kaburami a potem zabrał się za rozpinanie swojej koszuli.

- No pewnie, nie bój się zajmiemy się wszystkim. - blondyna roześmiała się wesoło i Vesna złapała jej gest uniesionego w górę kciuka czego Nemesis już nie mógł wyłapać bo był po drugiej stronie ściany. Chwilę potem obie kumpele Vesny zostały za drzwiami a ona i jej gość specjalny zostali sami w luksusowej łazience najdroższego przybytku rozkoszy w tym mieście.

- Będziemy się kąpać na sucho? - zapytał wskazując na pustą na razie wannę. Akurat rozpinał sobie mankiety koszuli. No tak, nie było widać żadnego wiadra ani nikogo z wiadrem aby napełnić wannę wodą co było raczej standardem w tych czasach.

- Człowieku małej wiary - technik pokręciła głową z udawanym zawodem, stając mu za plecami. Sięgnęła ramionami pod jego pachami i zaglądając z policzkiem opartym o rękaw koszuli na wysokości barku, pomagała z guzikami z przodu. Pewnie mogłaby się zamknąć, lecz wtedy nie byłaby sobą - John Doe… wolałam cię jako Rivalitas, postanowienie. Rozdającego to, co należne - wyszeptała gorączkowo, kończąc koszulę i biorąc się za rozpinanie paska od spodni. Przez cienki materiał czuła na piersiach i brzuchu ciepło bijące od mężczyzny, a w nosie kręcił zapach chyba perfum oraz oczywiście alkoholu.
- Ale tak, John będzie wygodniej - dodała, odrywając jedną dłoń od pracy. Puściła mu oko, robiąc dwie rzeczy jednocześnie: pierwszą było odkręcenie kranu i puszczenie do wanny wody, a drugą wsunięcie dłoni pod świeżo rozpięte spodnie. Ciekawskie palce z werwą zaczęły zapoznanie, wypieki na twarzy panny Holden pogłębiły się - Mniej… sam wiesz.

- O w mordę… -
cyngiel sapnął z wrażenia. Trudno było stwierdzić czy z powodu tego co robiły buszujące po nim palce partnerki czy z tego, że z kranu pociekła woda. Bo obie te rzeczy stały się mniej więcej w tym samym momencie. Ale też i sam wykazał się inicjatywą. Złapał Vesnę za brodę i bez ostrzeżenia wpił się w nią ustami. Całował mocno, zdecydowanie, zachłannie i z wyraźną niecierpliwością wyczuwalną w każdym ruchu i oddechu. I dalej poszło już całkiem szybko to wzajemne rozbieranie. Zniecierpliwione dłonie jak na wyścigi pozbywały się resztek ubrania i po chwili oboje już byli w strojach właściwych i typowych do kąpieli. Woda jeszcze nie zdążyła porządnie nalecieć by było sens zaczynać kąpiel ale to chyba nikomu nie przeszkadzało. Spragnione dłonie i usta zajmowały się sobą nawzajem. Nemesis okazał się być niecierpliwym kochankiem. Napierał na Vesnę tak mocno, że w końcu poczuła na swoim nagim już tyle płaską, chłodną ścianę. A on napierał dalej! Mocno, zdecydowanie i niecierpliwie. Oddechy przyśpieszyły rozbuchane pompowanymi hormonami i szło zapomnieć po co niby zamknęli się w tej łazience bo mieli ciekawsze zajęcia względem siebie nawzajem.

Nie było na czym oprzeć dłoni oprócz szerokich barków, nie było czasu zastanawiać się co właściwie ma miejsce. Każde zderzenie ciał kwitowało coraz głośniejsze sapanie, technik oplotła go w pasie nogami, wędrując plecami po ścianie w górę i w dół w szalonym tempie, aż do utraty oddechu. Nieprzytomnym wzrokiem patrzyła na lśniące ogniem oczy trochę powyżej własnych. W pocałunkach też próżno było szukać delikatności. Zwierzęcy instynkt, żądza i chęć spełnienia wypierające wszystko inne. Obcy smak, nowy zapach, szaleństwo wypisane na drgających mięśniach twarzy.

- Mocniej John… mocniej... - szeptała przez zgrzytające zęby, drażniąc jego usta własnymi i podgryzając je, albo jego szyję. W kulminacyjnym momencie wczepiła się pazurami w szerokie plecy, zostawiając na nich dziesięć czerwonych pręg od łopatek ku dołowi.

Chaos skończył się równie nagle jak się zaczął. Dwa mokre od potu ciała znieruchomiały pod ścianą, ciągle splecione w jeden organizm i łapiące spazmatycznie oddech po krótkim, lecz wyjątkowo intensywnym maratonie.
- Chyba… chyba mieliśmy… - Vesna wyszeptała gdy jej oddech uspokoił się do tego stopnia, że odzyskała głos. Z kojarzeniem gorzej - Wanna… chodź się umyć.

- Tak. -
też musiał odpocząć chwilę aby złapać oddech po tym ściennym szaleństwie. W końcu otarł ramieniem czoło i odwrócił się aby spojrzeć na wannę za plecami. Nie wiadomo kiedy a tej wody, czystej, gorącej wody, zrobiło się w wannie całkiem sporo. I bez żadnego noszenia wiadrem! Odkręcało się kurek i leciała czysta woda, zupełnie jak dawniej, przed wojną!

- I chyba gotowe. - mruknął zasapany John sam się chyba jeszcze temu wszystkiemu dziwiąc. - Chodź. - rzekł do tak samo jak on zasapanej kobiety i złapał ją za rękę ciągnąc w stronę wanny. Sprawdził dłonią wodę i strząchnął z niej błyszczące krople.
- Gorąca. Może być. - uśmiechnął się zapatrzony w ten cud techniki i cud natury stojący obok. Złapał ten cud natury na ręcę i razem z nią przeszedł przez krawędź wanny stawiając ją dopiero w gorącej wodzie wewnątrz.

Panna Holden również nie odrywała od niego oczu, a widząc grymas na jego twarzy sama się rozpromieniła.
- Jednak umiesz się uśmiechać… dobrze że nie robisz tego na co dzień - powiedziała ciągnąc go w dół, aby usiadł i położyła się na nim, przytulając z uczuciem - Inaczej raczej nie przeszedłbyś niezauważony, bo każda laska w okolicy wodziłaby za tobą wzrokiem - dodała tonem żartu, choć szczerego, całując go w policzek - Było cudownie, dziękuję… ogólnie jeśli w przyszłości będziemy współpracować warto zapamiętać… żebym się zamknęła trzeba mnie albo karmić, albo dobrze przelecieć. - zmrużyła łobuzersko jedno oko, sięgając po gąbkę i mydło - Chociaż jest też opcja łączona. Nie martw się, nie będę o nic pytać newralgicznego, po prostu… wtedy pod Hamiltonem i w barze też mówiłam prawdę. - zmoczyła myjkę i potarła nią mydło - Lubię cię, jesteś w porządku.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 24-05-2019, 19:17   #93
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Uśmiechnął się ponownie. Pozwolił się usadzić w wannie i dał się sobą zajmować. Na twarzy błądziło mu senne samozadowolenie gdy tak w tej przyjemnej wodzie towarzyszyła mu przyjemna, kobieca troska. Oparł się plecami o krawędź wanny i cieszył się tą mokrą przyjemnością jaką oboje dzielili w tej wannie. Rzeczywiście zrobiło się przyjemnie i sennie. Czysta woda i przyjemny dotyk działał kojąco, uspokajał i pozwalał się zrelaksować, zapomnieć o wszystkim co czekało tej nocy za drzwiami czy ścianami, poza tą wanną.

Technik patrzyła na to i sama czuła spokój, uśmiechając się nieświadomie. Kawałek po kawałku doprowadzała mordercę do porządku, przy okazji podziwiając kolekcję blizn, a tych miał sporo. Więcej nawet, niż sporo. Musiał wiele przeżyć i wycierpieć, tym bardziej Shultzówna zapragnęła, aby tej nocy był szczęśliwy i zadbany… tak dla odmiany nie martwiąc się niczym, ani nie narażając życia.

- Twój pseudonim… Nemezis - zaczęła łagodnym głosem, podnosząc jego rękę i czyszcząc ją długimi, powolnymi ruchami gąbki. - Na pewno wiesz skąd pochodzi. Pewnie uznasz to za głupie i dziecinne, ale od zawsze miałam słabość do obrazów, rzeźb… mitów, legend… najbardziej tych greckich. - skorzystała z okazji że jego dłoń znajdowała się obok jej twarzy i pocałowała śródręcze - Bez ogólnej znajomości pojęć greckiej mitologii trudno jest odczytać głębsze treści wielu dzieł sztuki, a nawet trudno uwierzyć, że tak wydawałoby się hermetyczne, abstrakcjonistyczne nurty jak neoplastycyzm, są w istocie nowoczesną interpretacją greckiej teogonii. - zaśmiała się cicho, odkładając umyte ramię na krawędź wanny i biorąc się za drugie. Zmieniła też pozycję, siadając na mężczyźnie okrakiem. Przerwała monolog, bo ciężko mówić jeśli się kogoś całuje.

- Szefowa mi je wybrała. I tak zostało. - mruknął z zadowoleniem po tym gdy ich usta oderwały się od siebie. Otworzył oczy i popatrzył z bliska na twarz przy swojej twarzy. Przesunął po niej palcami i chwilę bawił się jej włosami. - Chyba masz słabość nie tylko do obrazów i rzeźb. - powiedział uśmiechając się nieco ironicznie do kobiety siedzącej mu na kolanach.

- Znowu będziesz mi wypominał kanapki i kawę? - przewróciła teatralnie oczami, parskając mu prosto w nos i udawała że nie łapie kompletnie do czego mógłby pić, bo na pewno nie do ich aktualnej sytuacji i pozycji. Jak gdyby nigdy nic przeniosła gąbkę na jego tors, zaczynając od barków i idąc ku piersi - Lubię historię, a mitologia zastępowała Grekom naukę prehistorii przedstawiając dzieje świata od pierwotnego chaosu do czasów wojny trojańskiej i trudno jest w niej oddzielić to, co boskie od tego, co ludzkie. Nauka nie wie kto stworzył człowieka, ale każda kultura tworzyła swoje wyobrażenie boga, wyrażając w nim - bezwiednie - prawdę o samej sobie. Jednak mitologia grecka przedstawia nie tylko świat antycznych wierzeń, ale jest również istotnym źródłem informacji historycznych. O ile teogonii nie da się weryfikować metodami naukowymi, to po latach badań i w konfrontacji z materiałem archeologicznym w wielu mitach odkryto rzetelne, chociaż czasami trudne do odczytania relacje o rzeczywistych postaciach i wydarzeniach. Dotyczy to przede wszystkim poprzedzającego wojnę trojańską XIII wieku przed naszą erą, kiedy to cywilizacja egejska epoki brązu osiągnęła pełnię rozkwitu i szybko chyliła się ku upadkowi, gdy powstawała ostateczna forma zachowanych do czasów sprzed ostatniej wojny centrów tej cywilizacji i gdy tworzyły się dynastie tymi centrami władające. W niczym nie umniejsza wartości historycznego przekazu mitów fakt, że licencja poetycka połączyła w nich losy ludzi z losami bogów i herosów. - przy ostatnim wymownie omiotła spojrzeniem sylwetkę cyngla z Appalachów, oblizując przy tym nabrzmiałe usta.
- Mitologia grecka jest cyniczna i bezlitosna, świat bogów nie daje ani schronienia ani nadziei i zapewne dlatego jest tak przejmująco prawdziwa. Ludzie skazani są na samych siebie, muszą podejmować rozpaczliwe decyzje, odpowiadać na pytania, na które nie ma odpowiedzi i rozwiązywać problemy, które nie mają rozwiązania… - w jej głos wdarła się melancholia. Potrząsnęła głową żeby ją odgonić, dla lepszego efektu łapiąc męski nadgarstek i przenosząc jego ręke na swoje pośladki. Gąbka za to doszła do etapu brzucha.

- Wierzę na słowo. Ale chyba nie przyszliśmy tu na wykład. - popatrzył na nią ironicznie. Męska dłoń położona na kobiece pośladki zaczęła swoją wędrówkę po mokrym ciele. Przesunęła się po plecach, bok i wreszcie zawędrowała na dwie mokre półkule prezentowane idealnie przed swoim właścicielem.
- Górę chyba mam zaliczoną. Teraz został dół. - uśmiechnął się zerkając na nią koso i w końcu znów wstał do pionu aby woda przestała zakrywać mu ten dół.

- Powiedziałam ci przecież co trzeba zrobić, abym przestała gadać - technik została na kolanach w wannie, skacząc wzrokiem od bioder do twarzy bruneta, nie mogąc się zdecydować czemu poświęcić większą uwagę. Westchnęła, robiąc smutną minę jakby była głodna. Gąbka znów spotkała mydło, a dziewczyna podjęła mycie, zaczynając od pośladków i kierując się do ud.
- Niestety nie ma tu nic do jedzenia, szkoda. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam coś ciepłego w ustach - zamrugała, rzucając rzęsami bez grama ironii.

- Doprawdy? - stojący nad nią i przed nią facet prawie się nie uśmiechnął ironicznie słysząc jej słowa. - No to chyba miałbym coś ciepłego w twoje usta. - powiedział z na nowo rozbudzonym pożądaniem widocznym na ciele, spojrzeniu i słyszalnym w głosie. Złapał za głowę Vesny i nakierował ją tak, że rzeczywiście dostała czego potrzebowała. I Nemesis chyba chciał się upewnić, że trafił na właściwy adres bo przytrzymał ją tak w tej odpowiedniej pozycji sprawdzając czy zaskoczy co miało zaskoczyć.

Manewr spotkał się z pomrukiem zadowolenia, dziewczyna z Det raźno i ochoczo podjęła działanie. Przesunęła dłonie do podstawy jego członka i zbliżyła do niego swoją twarz. Zaczęła delikatnie pieścić główkę, przesuwając po niej językiem i biorąc jej końcówkę do ust, wpierw smakując sam czubek, dopiero po dłuższej chwili spoglądając do góry. Rady Kay się sprawdzały, wszak znała się na rzeczy lepiej niż ona, a rad specjalistów nie słuchał jedynie głupiec. Pracowała więc zapamiętale, z uczuciem, patrząc kochankowi prosto w oczy.

Rady Kay w praktycznym wykonaniu Vesny okazały się nader przyjemne i satysfakcjonujące dla obu stron. Wyglądało na to, że para kochanków dopasowała się idealnie co to podziału ról i dawania oraz odbierania przyjemności. Energia i werwa jaką oboje reprezentowali nakręcała ich nawzajem a kontakt wzrokowy między męską twarzą tam na górze a kobiecą tam na dole był niczym wisienka na smakowitym torcie przyjemności. Facet jaki bez większej finezji kazał do siebie mówić John Doe w tych warunkach błyskawicznie doszedł do szczytu przyjemności w ogóle nie zaprzątając sobie głowy resztą wanny, rozchlapywanej wody, piany i resztą detali łazienkowego wystroju. Trzymał mocno i zdecydowanie za włosy i głowę Vesny nie puszczając ich ani na chwilę i współtworzył ten chaotyczny, błyskawiczny rytm w jakim pracowali. No ale w końcu nadszedł upragniony finał tej zabawy.

Wystarczyło by przełknąć i wreszcie złapać oddech, ale to było za proste. Dysząc przez nos technik odgarnęła z policzka przyklejone kosmyki mokrych włosów. Fryzura poszła w diabły, ale to jak morderca na żądanie patrzył na nią z góry. Uśmiechnęła się od niego, a gęsta biała kropla spłynęła jej z kącika ust na brodę i skapnęła na piersi. Leniwym, ospałym ruchem starła ją palcem wskazującym który następnie równie niespiesznie oblizała, patrząc wciąż w oczy nad sobą.

- Wydaje się, że z przodu też jesteś już czysty. Teraz moja kolei - jak gdyby nigdy nic wróciła do siedzenia w wannie, rozciągając się w niej wygodnie i z gąbką w łapce zaczęła pocierać sterczące, twarde sutki. Obwodziła je zarówno myjką jak i palcami, wzdychając przy tym rozkosznie.

Musiało mu się podobać. I to co właśnie zrobili i to co właśnie jego partnerka od tej kąpieli zaczęła robić. Widać to było po tym gdy już odzyskał równowagę i oddech przy pomocy pomocnej ściany i znów patrzył w dół, na świat wody i wanny. Widać to było po jego spojrzeniu i nie reakcji reszty ciała. Wodził wzrokiem jak zahipnotyzowany po tym zestawie wilgotnej dłoni, błyszczącej skóry na piersiach, ściekającej wody i piany które na przemian z myjką to odsłaniały to zasłaniały najciekawsze fragmenty.
- Gorąca suczka z ciebie. - mruknął z zadowoleniem nie odrywając wzroku od samego patrzenia. W końcu samo patrzenie mu się znudziło. Wrócił bardziej do poziomu wanny, przejął pałeczkę myjki i sam dołożył swoją cegiełkę to dbania o czystość i higienę, tym razem swojej partnerki. - A tu masz już czysto? - zapytał gdy zjechał myjką poniżej poziomu wody, gdzieś na podbrzusze Vesny i jeszcze niżej, w centralny rejon między jej udami.

Odpowiedziała mu zamyślona mina i roziskrzone oczy próbujące wyglądać neutralnie.
- Nie wiem, ciężko stwierdzić - rozłożyła bezradnie ramiona, opierając je zaraz o rant wanny. To samo uczyniła z nogami, rozchylając je szeroko i opierając kolanami o rant tak, że mokre stopy i łydki wystawały poza krawędź zostawiając na podłodze krople wody rosnące do niewielkich kałuży.
- Masz lepszy zasięg… przy takich barach to nie trudne od tamtej strony - stwierdziła, poruszając biodrami w rytm nadawany przez dłoń. Jakby przypadkowo wypchnęła je ponad powierzchnię wody, aby ułatwić obserwację - Coś kojarzę, że chyba zostawiłeś tu coś od siebie - ściągnęła brwi, mrucząc głośniej i dodała - Też wolę ciebie takiego, wiedziałam, że musisz mieć wprawę w te klocki.

- Co ty nie powiesz?
- cyngiel uniósł brwi w ironicznym rozbawieniu gdy okazało się, że kobieta tak chętnie współpracuje i jeszcze takie ciekawostki opowiada. Zbliżył się do niej i nieco uniósł się aby mieć swobodniejszy dostęp do tych zanurzonych w wodzie zakamarków drugiego ciała. Myjka pod jego przewodem pracowała całkiem sprawnie czyszcząc dokładnie każdy zakamarek. Wspomagana sprawnymi palcami i resztą dłoni zagłębiała się coraz mocniej w temat dbania o nawet najbardziej skryte zakamarki ciała. Ruchy dłoni były coraz szybsze i bardziej dogłębne. Podobnie narastał poziom podniecenia u jej właściciela. Oddychał i sapał coraz głośniej i szybciej obserwując reakcje partnerki podczas gdy jego dłoń buszowała, rozchlapując wodę po całej wannie i obydwu mokrych ciałach. Na efekt nie musiał długo czekać, dziewczynę wygięło, zatrzęsło, a na palcach czuł zaciskające się mięśnie. Dał jej chwilę aby odpoczęła, a potem wyciągnął z wanny i wrócili do pokoju, choć po prawdzie bardziej ją niósł, bo kolana miała jak z waty, do tego wzrok tak nieprzytomny, jakby jeszcze nie wróciła spod chmur.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 26-05-2019, 00:37   #94
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 - IX.01; późny wieczór

IX.01; późny wieczór; Nice City; burdel “Fleurs du mal”




Vesna



- Ale z was para zdechlaków. - zachichotała Kristi widząc w jakim stanie dwójka jej gości wróciła z jej łazienki.

- Chyba wam obojgu przyda się masaż. - Kay też się uśmiechnęła mając widocznie podobne zdanie. Jak powiedziała tak zrobiła. Skończyło się na tym, że Vesna i Nemesis leżeli plackiem na hektarowym łożu gospodyni a ona sama i pracownica tego lokalu zajęły się niesieniem ulgi i relaksu w zmęczone członki. Było to tak samo przyjemne jak powód owego zmęczenia. Po tym etapie błogości obydwie dziewczyny zaaplikowały swoim podopiecznym zabiegi pobudzające przez co całkiem płynnie przeszli od błogiego otępienia balansującego na granicy snu po przyjemny i łagodny powrót do rzeczywistości.

- To ty jesteś tą gwiazdą rocka? Tą z koncertów? - cyngiel lady Amari gdy odzyskał zdolność mówienia i myślenia a nawet wrócił do pionu zapytał zaciekawiony blondynki która wyglądała teraz jak całkiem niczego sobie ale jednak dość zwyczajna dziewczyna z sąsiedniego podwórka. Tylko ubrana w koronkowy komplet białej bielizny. No i w samym sercu najdroższego burdelu w mieście.

- Rocka też gram i śpiewam no ale głównie country. Ale mam i hip hopowe i metalowe covery. Właściwie wykonuję wszystko na co jest popyt i ludzie chcą tego słuchać. Zwłaszcza jak da się coś zagrać na gitarze. A ty czym się zajmujesz? - Kristi usiadła za plecami Vesny tak, że objęła ją udami i ramionami pozwalając się oprzeć o siebie i w ten sposób mogły razem patrzeć w tym samym kierunku w tym wypadku na firmowego cyngla Federatów.

- Sprzątam. A teraz co tutaj będziemy robić? - wydawało się, że gość nie całkiem dowierza temu co tutaj widzi i słyszy i na co się zanosi. Jednak nie było się co dziwić, zapewne mało kto mógł oglądać sławną Kristi Black w takim stroju i w takim miejscu. A przecież nie umawiali się na samo oglądanie Kristi Black.

- No kolacja już prawie gotowa to teraz czekamy na Alexa. A potem zaczynamy imprezę! Z Kayą jesteśmy umówione na obrożę i chodzenie na smyczy. Iii… właściwie co tam jeszcze było Kay? - blondynka tłumaczyła wesoło, ochoczo i bez skrępowania co i jak było zaplanowane na ten wieczór i noc zupełnie jakby omawiała jakieś przyjęcie urodzinowe dla dzieci. Na koniec jednak zapytała czarnowłosej dominy jaka usiadła na pufie pod ścianą.

- Takiej niedojdzie jak ty to wystarczy. Chcesz mi wmówić, że wykonasz wszystkie polecenia jak należy? No byłby to chyba pierwszy raz a sama przyznałaś, że wyszłaś z wprawy. - głos i grymas twarzy Kay ociekał pogardą i niedowierzaniem w możliwości swojej klientki. Ta jednak zareagowała radosnym rozbawieniem.

- Postaram się Kay! Dam z siebie wszystko! - blondynka wyglądała jak przeciwieństwo dominy. Jedna ubrana na czarno druga na biało. Czarnowłosa i blondynka. Chłodna oschłość i wulkan entuzjazmu.

- Będziesz chodzić na smyczy? - cyngiel najwidoczniej zrozumiał to o czym się mówi jak należy tylko miał problem z przyswojeniem tego gdzieś tam do środka swojej świadomości. Popatrzył na nieco bliższą mu twarz Vesny i jeszcze na Kay chcąc sprawdzić czy jednak czegoś może nie przegapił.

- No! Chcesz mnie pooprowadzać? Wiesz jak fajnie? Ves mnie raz wyprowadziła! Tam na korytarz do Kay. Wiesz jak było kozacko?! Ves świetnie umie prowadzać na smyczy, strasznie mi się to podobało! - gwiazda estrady aż klasnęła w dłonie z tej radości posyłając Vesnie pełne czułości spojrzenie połączone z takim samym uśmiechem. Facet który kazał na siebie mówić John Doe popatrzył na nie obie jakby coraz słabiej ogarniał co tu się mówi i dzieje. Zerknął jeszcze na siedzącą pod ścianą domina a ta twierdząco pokiwała głową.

- Co się dziwisz? To największa gwiazda tego miasta i nasz najlepszy klient. Robi co chce i z kim chce. Jak ma ochotę pochodzić na smyczy no to chodzi na smyczy. - Kay chyba poczuła się pod wpływem tego spojrzenia do udzielenia jakiegoś wyjaśnienia. Blondyna zaś radośnie pokiwała głową i zaśmiała się ochryple. Chrypka jednak nadal jej dokuczała gdy się zapomniała.

- No racja. - skwitował cyngiel widocznie wreszcie przyjmując do wiadomości co tu, w tych ścianach i za zamkniętymi drzwiami, z dala od postronnych się wyrabiało.

- Mam nadzieję, że dzisiaj Ves też będziesz miała trochę dla mnie czasu. Ja bym dla ciebie się szczególnie postarała bo mam nadzieję, że jak już jesteś to zrobisz mi jakiś autograf? Chociaż jeden co? Bo te wcześniejsze już mi się zaczynają ścierać… - gwiazda estrady z nadmiaru tych emocji podskoczyła kilka razy na łożu przy okazji też i trzymaną Ves wzbudzając w podobne ruchy. Tu znów pojawił się element jaki zainteresował Doe.

- Jaki autograf? Ona tobie? - zdziwił się znowu jedyny mężczyzna w tym pokoju. Dla pewności wskazał palcem w odpowiedniej kolejności bo gdy miało się do czynienia z taką gwiazdą to autografy przechodziły zwykle w przeciwną stronę.

- No! I wiesz jakie kozackie! Zobacz! - Black rozpromieniła się na wzmiankę o tej pielęgnowanej prywatnej przyjemności jaką dzieliła ze swoją przyjaciółką. To mówiąc wyprostowała swoją nogę aby pokazać Doe wnętrze swojego podpisanego przez Vesnę uda. Miała co prawda pończochy ale napis jeszcze był czytelny przez ten cienki, biały materiał. “Najsłodsza cipa w NC 2050”. - A zobacz tutaj! - roezentuzjazmowana blondyna podniosła się na kolana i nieco wysunęła zza pleców Vesny aby zaprezentować kolekcję autografów od kumpeli jakie miała nad piersiami i na brzuchu. - Jeszcze mam jeden tutaj. Taki specjalny. - dłoń gospodyni delikatnie pogłaskała przód swoich białych, koronkowych majtek gdzie spod gumki rzeczywiście wystawały jakieś kreski ale zbyt mało by zorientować się co tam się znajduje. - No ale właśnie Ves, no zobacz, że zaczynają mi się ścierać! A jak ty mi nie zrobisz no to nikt inny mi nie zrobi. Tylko ty umiesz takie kozackie autografy dawać! To jak już jesteś a znów macie wyjechać to zrobisz mi jakiś? Normalnie chyba je sobie na dziary przerobię bo tak mi ich szkoda jak już znikają. - Kristi znów oklapła tym razem trochę z boku swojej kumpeli i popatrzyła na nią prosząco z wyraźnym żalem w głosie i spojrzeniu.

No ale Vesna niezbyt miała za bardzo czasu na reakcję bo usłyszeli pukanie do drzwi i po tradycyjnej procedurze weryfikacyjnej gościa do pokoju wrócił Alex. Z miejsca Vesna wiedziała, że mu się udało bo raz, że miał minę i pozę zwycięzcy a dwa to dzierżył dwie nowe spluwy w łapach. Tylko bez magazynków. Wyszczerzył się do niej radośnie. Sprawnie omiótł ten sam zestaw kobiet jaki zostawiał. No i na dłużej zatrzymał się na siedzącym na skraju łoża cynglu Federatów.

- Cześć. - widząc to spojrzenie John przywitał się krótko i neutralnie. Alex w pierwszym momencie miał minę jakby nie mógł sie zdecydować jak odpowiedzieć. Zerknął jednak na Vesnę no i chyba uznał, że gra warta jest świeczki.

- No cześć. Jestem Alex. Ves jest ze mną. - trudno było odebrać odpowiedź inaczej niż tradycyjne testosteronowe zaznaczenie praw własności i terytorium.

- Jasne. John jestem. Ciekawe pukawki. - Doe chyba miał na tyle rozumu i dobrego wychowania, że nie drążył zapalnego punktu. W zamian zwrócił uwagę na gnaty przyniesione przez Alexa.

- No! A ile się naszukałem! Co to ma znaczyć, że już zamknięte?! Płacę to wymagam nie? No! - wzmianka Johna przypomniała Runnerowi co trzyma w dłoniach. Zaczął jak to zwykle miał w zwyczaju gdyby sprawdzał czy ktoś ma jakiś problem. Nawet gdy opowiadał i nie chodziło o nikogo z obecnych.

- No rany co za lamusy! Mówię, że chcę automat a tu mi dają jakieś powtarzalne CAR-y albo czterotakty! No albo jakiś cwaniaczek mi mówi, że mi przerobi na automat. Pytam się na kiedy. A on, że za tydzień. Wyśmiałem go bo co mi po automacie z atydzień? No to trzy dni. Ale też go wyśmiałem. No ale w końcu znalazłem! - uniósł triumfalnie większą spluwę. Wyglądała jak podobny jaki zostawił w zastaw za Lee u Johansena. Tylko bez magazynka.

- Jest git! Ale to! - odłożył emkę i z mniejszą spluwą podszedł do Vesny. - Ta jest dla ciebie. - powiedział prezentując jej jakiś automat.





- Miałem kupić tylko dla siebie ale jak ją zobaczyłem pomyślałem o tobie. Bo słuchaj, idziemy w dżunglę no te dzikuny nie będą się pytać czy jesteś fajterem czy nie. Musisz mieć jakąś spluwę na taką okazję. Myślałem o shotgunie albo obrzynie. Ale mało ammo mają i no za ciężkie dla ciebie. Ale ta zbaweczka jest w sam raz. Nie za duża, nie z aciężka i polewa teren ołowiem. Po prostu wycelujesz w bydlaka jaki będzie na ciebie leciał i coś tam go trafi. - tłumaczył podając jej kompaktowy automat na pistoletowe ammo. Gdy Vesna wzięła go w ręce no na pewno był cięższy i mniej poręczny niż nóż czy pistolet. Ale też lżejszy i łatwiejszy do noszenia niż te żelastwo jakie zwykle preferował Alex dla siebie.

- To wszyscy są! Wszyscy się znają! Prezenty rozdane! Czas na ucztę! Do stołu! - Kay zaprowadziła porządek w tym zamieszaniu spowodowanym przybyciem Alexa gdy klasnęła w dłonie zwracając uwagę wszystkich. I podziałało bo wszyscy chyba byli już mniej lub bardziej głodni a stół i biurko przy ścianie kusiły smakołykami dla podniebienia. Więc całkiem zgrabnie wszyscy zaczęli się częstować dobrocią szwedzkiego stołu. Przy okazji towarzystwo przemieszało się i chyba każdy miał okazję pogadać na luzie z każdym.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 30-05-2019, 22:13   #95
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
- Ceny iście dla bogaczy. Zostawię więc tutejsze zabawy dla nich. - Marcus prychnął i nie przejmując się ewentualnymi komentarzami opuścił hotel. Szlachta mogła sobie pozwolić na wydawanie fortuny, ale on wolał odpocząć i zabawić się w normalnych warunkach, gdzie nie wyduszają z klientów ostatniego gambla. Zwłaszcza że żadnej wypłaty jeszcze nie otrzymał a do tego stracił część gambli na rzecz złodziei, dla których teraz musieli pracować aby odzyskać utracony sprzęt. Szlag go trafiał na taki obrót spraw, ale niestety nic nie mógł na to poradzić. A przynajmniej nie przychodziło mu w tej chwili nic do głowy. Skierował swe kroki do najbliższego normalnego baru.

- Nie wyglądasz najlepiej. Odkryłeś coś co chciało cię pożreć? - usłyszał znajomy głos i obrócił się, odruchowo opierając dłoń na rękojeści noża.
- Ty widzę cały szczęśliwy i do tego z łupem. - prychnął Marcus w kierunku indiańca, który siedział pod ścianą budynku i pozostając w cieniu rzucanym przez dach poprawiał wiązanie na paru skórach, które najwidoczniej ściągnął z upolowanych zwierzyn. Rozluźnił się trochę i podszedł do kumpla, by wymienić powitania.
- Duchy były dla mnie łaskawe i obdarzyły mnie swoją łaską podczas polowania. - odparł Dziki Pazur odłożywszy pakunek i wstawszy do podchodzącego Buźki - Krótko cię nie było i już wpakowaliście się w na coś większego?
- Wataha tutejszych dzikunów czy jak oni nazywają te cholerne przerośnięte wilki. Teraz mamy na nie polować i je unieszkodliwić w ramach naprawy szkód. Cholerni złodzieje sami ściągnęli na siebie kłopoty porywając nam sprzęt. - warknął Marcus i spojrzał na indianina wpadłszy na pomysł. - Nie masz ochoty czasem zapolować na niebezpieczną zwierzynę? Z pewnością ich skóry byłyby niezłą zdobyczą i może nawet sporo wartą.
Czerwonoskóry zaśmiał się lekko na tą propozycję i sięgnął po swój pakunek by go zarzucić na ramię. Jego łuk wykonany z kości i ścięgien, owinięty ciasno skórą sprawiał wrażenie lichego, ale Marcus widział kiedyś jak jego towarzysz z niego strzela. Niedocenianie umiejętności indianina w posługiwaniu się tą cichą bronią było bardzo złym pomysłem.
- Znów próbujesz mnie skusić zdobyczą jak ostatnio? Wtedy pod Graystone obaj mieliśmy szczęście, gdy niedźwiedź okazał się być starym szponem śmierci.
- I do dziś nosisz jego kieł na szyi. - skwitował Marcus gdy ruszyli powoli przez Night City. Znał charakter swojego towarzysza i wiedział, że więcej nie może zdziałać. Dał mu przynętę, skusił okazją a czy indianin zdecyduje się dołączyć i wspomóc to już była inna sprawa. - Gdybyś zmienił zdanie, to jutro wyruszamy na polowanie. Wiesz jak mnie znaleźć w razie czego.
- Duchy wskażą mi właściwą ścieżkę Marcusie, podobnie jak tobie. - Dziki Pazur uśmiechnął się i skinąwszy głową skręcił w inną uliczkę, oddalając się swoją drogą. Buźka westchnął w duchu, trudno było zrozumieć czerwonoskórych i ich filozofii.


Powłóczywszy się jeszcze trochę po mieście skierował się w końcu do motelu. W tej chwili chciał już tylko rozwiązać problem z tubylcami i wyjść z tego z profitem zamiast na wedle tego co oni sobie ustalili. Dotarłszy do baru nie zajęło mu dużo czasu załatwienie sprawy posiłku i noclegu. Nie miał już zbytnio ochoty na cokolwiek.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 31-05-2019, 17:05   #96
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=aAbd2ttSE-c[/MEDIA]

Nemesis, albo John, jak kazał do siebie mówić na ten wieczór, wydawał się skonfundowany odkąd pospołu z shultzówną opuścili łazienkę, lądując na gościnnym łożu gospodyni. Co prawda dobrze ukrywał emocje, lecz dopytywanie o detale i to czujne spojrzenie mówiły same za siebie - krok po kroku dowiadywał się czym dokładnie będzie dzisiejszy wieczór i chyba mu się plan podobał, bo wciąż siedział z nimi. Ves chciała do niego zagadać, uspokoić i wprawić w komfortowy nastrój, aby nie czuł się obco i mało swojsko w tłumie obcych ludzi którzy znają się już bardzo dobrze, a co więcej - czują się przy sobie wyjątkowo swobodnie. Zanim jednak zdobyła się na coś więcej poza ciepły uśmiech, do pokoju wtargnął jej książę z Novii i zagarnął całą scenę w posiadanie. Żywy, zawadiacki sposób bycia i mówienia przyciągał automatycznie uwagę, w pierwszej chwili technik wstrzymała oddech, gdy ostrożne i z rezerwą obwąchiwali się z Federatą… ale nie padły strzały ani trupy. Było w porządku. Do tego Fox przygotował niespodziankę.

- To dla mnie… naprawdę? O rany… jesteś taki kochany, dziękuję! - wstała z łóżka, podchodząc szybko do gangera i biorąc do rąk spluwę. Leżała jej w dłoniach koślawo, oboje wiedzieli że nie umie strzelać… więc dostała coś co dawało szansę, że nawet taka lebiega jak ona w coś trafi. Zrobiła głośne “ahhhh” po czym z piskiem radości rzuciła się swojemu mężczyźnie na szyję, całując go i dziękując naprzemiennie. Była na tyle podekscytowana, że w pierwszej chwili zgapiła zaproszenie do stołu, machając bronią i ciesząc się jak dziecko.
- Widzieliście jaką spluwę dostałam? - nawijała, okręcając żelastwo w dłoniach. Raz jeszcze posłała Alexowi spojrzenie wdzięcznej foczki i spojrzała na Johna, puszczając mu oko - Chodź, częstuj się. Świetnie tu gotują, jest w co wbić ząb… i nie tylko.

- No chyba ładna. - Kristi uśmiechnęła się przyjaźnie ciesząc się radością kumpeli ale sądząc po minie na broni znała się pewnie jeszcze mniej niż Vesna. Kaya pokiwała głową uśmiechając się podobnie i tylko pewnie John miał coś więcej orientacji od znajdujących się w pokoju dziewczyn. Podszedł do Vesny i Alexa z talerzykiem na jakim majstrował sobie jakąś kanapkę z kupką sałatki i popatrzył na automat jakim Alex obdarował Vesnę.

- Niezłe cacko. - potwierdził patrząc tak, że w sumie równie dobrze mogło mu chodzić o pukawkę jak i dziewczynę która ją trzymała.

- No pewnie. Niemiecka. Dla mojej foczy wszystko co najlepsze. - Alex co prawda zelżał z tonu dążącego do pełnej konfrontacji ale chyba dalej sondował tego drugiego czy szuka zaczepki czy nie.

- Walther to nie jest zbyt popularna broń. Ale faktycznie, z górnej półki nawet jeśli już swoje lata ma. - Nemesis nie dał się sprowokować i sięgnął po kolejny plasterek pomidora jaki nałożył sobie na kanapkę. Teraz był już gotowy do jedzenia więc wgryzł się w trzymaną kanapkę a potem skorzystał z sałatki dla urozmaicenia.

Panna Holden bez skrępowania sięgnęła do jego talerza, zwijając mu dwa zielone liście i jak gdyby nigdy nic, wpakowała je do ust, robiąc minę jakby nie działo się absolutnie nic niepokojącego.
- Oczywiście, że o mnie dbasz. Wiesz że bez ciebie bym dawno już wylądowała gdzieś w dwa metry pod ziemią - zaszczebiotała do gangera, odkładając automat i zamiast niego wzięła banana. Obierając go ze skórki zwróciła się pośrednio do drugiego mężczyzny.
- Opowiadałam Alexowi jak milady wysłała nas za miasto żeby dopaść Anne i jak ogołociłam ci zapasy. Tym razem jesteśmy przygotowani - tonem żartu wskazała na stół. Wychyliła się tak, aby spojrzeć na blondyneczkę - Hej Kristi to jak, masz coś do pisania? Sosem z burgerów ci nie zrobię autografu. Kay kochanie, pomożesz zdjąć jej ten gorset? Nie wiem czy sama da radę - puściła czarnulce oko, zaczynając jeść banana, a raczej bawić nim się jakby znowu klęczała w wannie, albo siedziała obok Alexa w furze zeszłej nocy.

Obaj panowie wydawali się być usatysfakcjonowani tym co i jak mówi Vesna. Alex uśmiechnął się a John trochę skrzywił brwi gdy jej dłoń świsnęła mu z talerzyka liście sałaty. No ale wszystko to przebił radosny jazgot Kristi która aż prawie się zachłysnęła tym co właśnie przełykała gdy Vesna wspomniała o kolejnym autografie. Przez co zaczęła kasłać aż jej Kay podała pomocną dłoń trzepiąc ją w plecy.

- Dzięki! Tak, już daję! - blondyna wystrzeliła do góry jak korek wypuszczony spod wody. Jednym susem czmychnęła do nocnej szafki przy łóżku i histerycznie wręcz zaczęła czegoś tam szukać. - Zrobisz mi!? Naprawdę!? Już teraz! Woow! Ves jesteś taka kochana! A potem może jeszcze jakiś co? Dałabyś radę? Ja bym się bardzo postarała! - jedna blondynka robiła taki rumor, że właściwie wszyscy odwrócili się aby podziwiać tą komedię. Bo jej gorączkowe trzepanie szafki i szuflady wyglądało naprawdę zabawnie.
- Mam! - zawołała triumfalnie prawie podkakując do góry gdy w geście zwycięzcy trzymała jakieś markery. Teraz już nie tylko Kay ale i obaj panowie roześmiali się szczerze i naturalnie. Blondyna zaś rączo podbiegła do Ves wręczając jej te markery.

- I co teraz, co teraz? Gorset? A gdzie mi zrobisz? Z przodu? Z tyłu? Góra dół? Aauuaa! - rozentuzjazmowana blondynka zalała Vesnę swoją werwą i pytaniami chaotycznie dotykając się po tym swoim białym, koronkowym gorsecie aż do akcji nie wtrąciła się domina. Złapała ją od tyłu za włosy jak za krnąbrne dziecko z miejsca doprowadzając ją do porządku.

- Jak ty się do gości odnosisz? Zachowuj się! Jakiej pozycji zasadniczej cię uczyłam? - syknęła na nią ostro ani na chwilę nie puszczając jej włosów.

- Ojej no tak, przepraszam! To z tych emocji! Już, już będę grzeczna! Proszę nie gniewajcie się! - gwiazda estrady nagle spotulniała i posłusznie uklękła na jedno a potem oba kolanka.

- Lepiej. Nie ruszaj się. - Kay warknęła na nią trochę ułagodzona i stanęła za jej plecami. - Ves? To na jaki kawałek Kristi masz ochotę tym razem? - zapytała dla odmiany całkiem ciepło i przyjacielsko prezentując Ves spotulniałą nagle blondynę jaka klęczała między nimi obiema.

- Hmmm… no nie wiem - technik przybrała zamyśloną minę, przechadzając się przed blondynką i w końcu podeszła do czarnowłosej, obejmując ją czule. Położyła jej głowę na ramieniu, głaszcząc po brzuchu i żebrach, co pomagało podjąć ciężką decyzję. Przygryzła wargę, wodząc po niej końcówką banana.
- Za dużo gada - prychnęła wreszcie, pochylając się i ściskając policzki Kristi dość mocno - Otwieraj dziób - nakazała, a kiedy tak się stało wetknęła jej w usta żółty owoc powoli i do połowy. Równie powoli wyciągnęła go, a potem powtórzyła manewr.
- Hmm… wiesz co Kay? - wyszeptała teatralnie do dominy, trącając jej policzek czubkiem nosa - A może panowie nam pomogą wybrać, co? Przydadzą się na coś, no i poczują się mniej… odstawieni na boczny tor. Chociaż na boku też potrafi być miło - puściła im oko.

Reakcje wszystkich w pomieszczeniu na to co się stało w ciągu paru chwil były całkiem różne. Najbardziej na miejscu i opanowana wydawała się Kay. Traktowała całą scenę jakby właśnie przerabiała jakiś sprawdzony schemat, czuła się pewnie i panowała nad sytuacją. Na klęczącą blondynę która w końcu była gwiazdą estrady rozpoznawalną daleko poza granicami Nice City patrzyła z chłodną rezerwą. Za to dla odmiany Ves traktował jak równą sobie. Przyjmowała chętnie jej dotyk i pocałunki sama też pieściła dłońmi jej plecy albo ramiona.

Kristi wykonywała posłusznie wszystkie polecenia i patrzyła na tą wzajemną zażyłość dwóch kumpel z wyraźną zazdrością. Ale gdy trzeba było otworzyła usta i współpracowała bardzo chętnie chcąc najwidoczniej jakoś naprawić to przykre pierwsze wrażenie jakie wywołała.

Najmniej zorientowani wydawali się obaj panowie. No Alex nadrabiał cwaniacką miną i tym, że już trochę przygód z Kristi zaliczyli z Ves. Ale chyba taki nagły kontrast między roztrzepaną trzpiotką a pokorną, klęczącą służką to chyba jednak zrobił na nim wrażenie. Na Johnie pewnie też tylko on bardziej maskował swoje emocje od impulsywnego gangera.

- Znaczy co mamy wybrać? - Nemesis zapytał nie bardzo wiedząc o co go pytają. Alex oczywiście skorzystał z okazji aby okazać swoją wyższość.

- No gdzie Ves walnie jej nowy autograf. - wskazał palcem i na stojącą i na klęczącą kobietę.

- Chwileczkę. Skoro zaczynamy zabawę to musimy mieć odpowiedni strój. - domina przerwała tą dyskusję znowu przykuwając wzrok pozostałych osób. Podeszła do jakiejś szafki i wróciła z obrożą i smyczą. - Ktoś ma ochotę zapiąć naszą Kristi? - zapytała pokazując oba rekwizyty.

- Ona serio będzie w tym chodzić? - Nemesis zapytał z niedowierzaniem patrząc na te dwa przedmioty trzymane przez Kay i zerkając na potulnie klęczącą blondynę.

- No chyba tak… Ves mówiła, że już raz z nią tak chodziła… - Alex też czuł się trochę nieswojo nieświadomie obydwaj wyglądali obecnie na podobnie zagubionych gdy akcja działa się za szybko i po nieznanym terenie.

Technik patrzyła na nich i z całych sił starała się nie wybuchnąć śmiechem. Dwóch zbirów, typków spod ciemnej gwiazdy a stali jak para uczniaków przed tablicą, próbując przypomnieć sobie o czym była ostatnia lekcja. Tacy niepewni i zagubieni wyglądali przeuroczo, aż chciało się wziąć ich za rączki i pokazać co i jak.
- Myślę… - wymruczała niskim głosem, odbierając od czarnulki rekwizyty i odwracając się do męskiej części zgromadzenia. Z kuszącym uśmiechem podeszła do nich, nie zapominając kręcić biodrami dla lepszego efektu.
- John, kochanie. Jako nasz gość czyń honory - podała Federacie zabawki, a potem przyłożyła dłoń do jego policzka - Zrobisz nam tą przyjemność i zapniesz nasza małą sunię? - objęła gangera w pasie, przytulając go dla uspokojenia - Bez obaw, dziś każdy będzie mógł ją zapiąć - wyszczerzyła się - W ten czy inny sposób.

- Naturalnie. Proszę używać jej śmiało od tego ona tutaj jest. Aby sprawić nam przyjemność. Prawda Kristi? - Kaya poparła to co powiedziała i robiła Vesna zapewniając o gotowości gospodyni do pełnej współpracy. Blondyka z wystającym z buzi bananem energicznie pokiwała twierdząco głową na znak zgody.
- No widzicie? Kristi jest za tym aby z niej korzystać do woli. Może jak wszyscy będziemy zadowoleni to nawet Vesna zrobi jej drugi autograf. - domina sprawnie zdominowała sytuację i na wieść o możliwym kolejnym autografie blond główka popatrzyła z proszącym żarem w oczach na Vesnę kiwając gorliwie głową jeszcze bardziej.

- No dobra. Skoro tak. - John podszedł to klęczącej kobiety i zaczął zakładać jej obrożę. Rzeczywiście współpracowała chętnie bo nawet pochyliła głowę i zgarnęła włosy aby uławić mu to zadanie. I po chwili dziwnej ciszy gospodyni już klęczała z obrożą na szyi i smyczą trzymaną przez Johna.

- Masz ochotę na mały spacer z naszą sunią? - Kay podpowiedziała gościowi następny krok. Cyngiel znów wzruszył ramionami i chyba czuł się trochę nieswojo ale jednak wszystkich chyba zaczynała się ta impreza podobać coraz bardziej. Ruszył więc wokół apartamentu a blondyka wiernie człapała tuż przy jego nodze.

Z pewnością prowadzanie lasek na spacer nie było tym, czym zajmował się na co dzień ktoś taki jak zabójca. Każdy jednak potrzebował czasem odmiany, tak dla higieny psychicznej.
- Świetnie ci idzie, tylko uważaj żeby się wywłoka nie zerwała, bo zaraz w miasto poleci… - panna Holden dorzuciła uwagę, zjadając na szybko dwa niewielkie pomidorki. W końcu też chciała coś z tego mieć, a pełny brzuch plasował się wysoko na jej liście.
- Zajmiesz się dziewczynami, a ja go rozruszam? - wyszeptała Alexowi, obejmując go mocno - Ty wiem że sobie z nimi dwiema poradzisz, skończysz to dołączysz… - popatrzyła mu prosto w oczy i dodała - Masz przecież jeszcze dwoje życzenie.

Alex patrzył na wyprowadzanie gwiazdy estrady na czworonożny spacer jak zahipnotyzowany. Ale gdy Vesna do niego zagadała wyczuła, że się zawahał. Pewnie nie to czy ma się zająć dziewczynami tylko to czy jednak oddać ją w ręce obcego faceta. Ale świadomie czy nie pomogła im Kay.

- Alex? A może ty masz ochotę? - domina wskazała na smycz gdy akurat spacerowa parka przechodziła obok nich. Nemesis zatrzymał się i pytająco podał mu smycz.

- No dobra, to chodź. - mruknął ale zanim odszedł pocałował Ves mocno w usta. Potem przejął pałeczkę w wyprowadzaniu Kristi na spacer a John podszedł do Vesny niejako zamienili się więc miejscami.

- Nie wierzę, że to się dzieje naprawdę. - mruknął John obserwując jak teraz potulna blondyna z bananem w ustach człapie obok nóg Alexa.

Technik okręciła się, nalewając whisky w dwie szklanki. Dorzuciła po kostce lodu i tak zaopatrzona, podała mu jednego drinka.

- Witaj w Krainie Oz, Dorotko - stanęła na palcach aby móc go pocałować i zaraz stuknęła szklaneczką o szklaneczkę. W głowie powoli rodził się jej pomysł jak przygotować ich obu do wspólnej roboty. Złapała spojrzenie Kay, kiwając lekko głową w stronę stołu.

- Na co masz ochotę? Czego dziś pragniesz, hm? - szeptała mu do ucha, wodząc dłonią po policzku, szczęce i krótkich, ciemnych włosach - Właśnie przed chwilą prowadziłeś na smyczy samą Kristin Black… miłe uczucie, no nie? Zapiąć jej obrożę na tej ślicznej szyi. Chcesz, to cała jest do naszej dyspozycji, zrobi cokolwiek się jej rozkaże… i nie tylko ona - przepiła alkohol, dodając sobie animuszu.

- Rzeczywiście wypadła z wprawy - zawyrokowała, posyłając dominie współczujące spojrzenie - Ślamazara… coś okropnego. Może chociaż zaskoczy nas pozytywnie czymś innym. Panowie, będziecie tak mili i sprawdzicie ją? - zwróciła się do samczej części - jeden z przodu, drugi z tyłu. Zobaczymy czy dziś zasłuży na swój autograf.

John poddawał się powoli atmosferze podniecenia jaka stopniowo tężała i rozlewała się po wszystkich głowach i członkach obecnych tu osób. Widok posłusznie człapiącej blondynki hipnotyzował i aż kusiło by sprawdzić na co jeszcze można sobie pozwolić. A jednak było to tak skrajnie odmienne o reputacji i wizerunku wykreowanej gwiazdy estrady, że nawet jak się widziało na własne oczy to trudno było w to uwierzyć. Na słowa Vesny Alex i Kristi zatrzymali się patrząc po kolei na Johna, Ves i blondynę na smyczy.

- Panowie, za bardzo sobie zawracacie głowę Kristi Black. - Kay uśmiechnęła się łagodnie podchodząc do Vesny i Johna. - Nie myślcie o niej jak o tej sławnej gwieździe Kristi Black. To po prostu nasza suczka na tą noc która zrobi co tylko jej każemy. I co najciekawsze będzie z tego sikać po nogach z wrażenia. Już jest pewnie mokra. Sami zobaczcie. - domina która pewnie z całego grona miała najwięcej wprawy w takich tematach mówiła łagodnie głównie do dwójki mężczyzn.

- Alex, mógłbyś puścić jej smycz? - zapytała uprzejmym tonem. Runner wzruszył ramionami i zrobił to o co go prosiła. - Kristi! Do nogi! - warknęła surowo i blondyna natychmiast poczworaczyła po dywanie do jej nóg gdzie przyjęła postawę zasadniczą czyli uklękła przed nią na dwóch kolanach. Kay schyliła się bez pośpiechu jakby chciała ją pocałować ale zamiast tego jej dłoń sięgnęła między uda klęczącej. Po chwili wyprostowała się i uśmiechnęła się z satysfakcją.
- No jak mówiłam, już przecieka a jeszcze nie zaczęliśmy nic poważnego. I tak jak Ves mówi częstujcie się śmiało. Dogadacie się który bierze którą stronę? - ubrana na czarno matrona popatrzyła zachęcająco na obydwu mężczyzn. W końcu okazała odruch litości i wyjęła z ust blondyny wciąż trzymanego banana bo już i owoc i usta i broda Kristi były porządnie obślinione co nie wyglądało zbyt apetycznie. - Kristi a teraz zajmiesz się naszymi gośćmi prawda? - zapytała gospodyni i ta od razu energicznie potwierdziła skinieniem głowy.

- Tak, oczywiście. Zapraszam do mnie. - powiedziała zachęcająco zerkając na obydwu panów i wstała z kolan idąc w kierunku olbrzymiego łoża. John spojrzał na Alexa, ten zrewanżował się mu tym samym i obaj dość zgodnie ruszyli za nią. Już chwilę potem cała trójka próbowała się rozbierać i zajmować właściwe pozycje.

- Genialne z tymi autografami. Nie widziałam aby coś ją tak jarało od dawna jak te autografy od ciebie. Świetny materiał stymulujący chyba zgodziłaby się na wszystko albo bardzo, bardzo, dużo za kolejny. - Kaya stanęła obok Vesny i nalała sobie szklaneczkę obserwując widowisko na łóżku. A było na co popatrzeć gdy cała trójka przejawiała ogromną ilość zaangażowania i serca w tej dziedzinie.

- Genialne z tą suczką. Pierwszy raz robią coś zgodnie i bez gapienia się na siebie wilkiem - panna Holden przepiła do niej, też ciekawie obserwując co działo się w pościeli. Z perspektywy stołu miały świetny widok na cały spektakl, gdzie drobna blondynka wylądowała zgniata z dwóch stron, niczym statek Odysa przez Scyllę i Charybdę - w wersji współczesnej odgrywanych przez Alexa z tyłu i Nemesisa z przodu.
- Też tak chcę - przyznała się drugiej brunetce cicho, wskazując na łóżko - Niby mój się zgodził, ten drugi też… ale i tak mam obawy czy przypadkiem nie zaczną czegoś w trakcie odwalać - pokręciła głową, żaląc się na niepewną sytuację, ale w końcu gadała z ekspertem i to najlepszym w mieście - Myślisz że to realne? Tylko szczerze. To przyjemny wieczór, jeśli mam go spieprzyć, wolę nie zaczynać.

- Ah, o to chodzi. - Kay oparła się tyłkiem o krawędź stołu i upiła łyk ze swojej szklaneczki. Zastanawiała się chwilę zanim odpowiedziała. - Tak na pewno to nigdy do końca nie wiadomo. Trzeba po prostu spróbować. Ale myślę, że jeśli obydwaj tu są, wiedzą po co to chyba liczą się z taką opcją skoro się zgodzili. Nie bój się pomogę ci. Trochę ich z tą naszą sunią zajmiemy to nie będą mieli w głowie czasu na głupoty. Sztuka na tym aby zachować równowagę aby żaden nie czuł się ten drugi i gorszy. Myślę, że warto spróbować. - domina mówiła jak kumpela czyli cicho, dyskretnie, łagodnie i z ciepłym uśmiechem jakiego tak skąpiła blondynie.

- A wiesz, że Kristi jest zazdrosna o ciebie? To, że się tak kumplujemy i ćwierkamy do siebie. Jestem bardzo ciekawa jakby zareagowała gdyby zaczęła całować ci stopy albo piczkę. Bo zwykle ona mi to robi a ja jej prawie nigdy i zawsze z łachą. Chyba by szału dostała jakby to zobaczyła. - Kay wydawało się bawić to spostrzeżenie gdy tak obserwowała obrabianą z dwóch stron blondynę. - No ale tęskni za tobą. Naprawdę cię polubiła. - dodała już bez kpiny w głosie. Tymczasem z ubrania gospodyni pozostało dużo mniej. Majteczki gdzieś znikły gdy pozbył ich się Alex a gorset został poważnie nadwyrężony gdy John próbował dobrać się do piersi.

- Zazdrosna? - technik zdziwiła się szczerze, patrząc na Kay z niedowierzaniem - Przecież to ją wszyscy znają i lubią, każdy w Nice City ją uwielbia. Jest kochana, słodka, urocza i cudownie śpiewa… a jak nikt nie widzi wychodzi z niej rogaty diabełek, co też jest piękne - uśmiechnęła się z czułością, uciekając spojrzeniem do wspomnianej blondynki - Nasze blond słoneczko… też za nią tęskniłam, szczerze to nie chcę wyjeżdżać, ale daliśmy słowo i się zobowiązaliśmy, a trzeba być poważnym. Honor jest najważniejszy, renoma. To, jak widzą nas inni, w tym potencjalni kontrahenci. Wyrabianie marki z czasem… - nabrała powietrza i wypuściła je powoli, kręcąc głową pełnym złości ruchem - Przepraszam, nawyk. Nieważne jakbym się nie starała czasem wychodzi ze mnie… - dopiła drinka, odstawiając szklankę na stół. Dopiero wtedy dokończyła niechętnie - Jestem jak ojciec, krwi nie oszukam. Jednak to nieważne, nie teraz, nie tutaj i nie z wami - machnęła symbolicznie ręką, zbywając temat. Łypnęła za to ciekawie na dominę - Mieć ciebie między nogami… bardziej niż chętnie. Tylko nie chciałabym sprawiać Kristi przykrości. Żadnej. Tobie też nie, ani Alexowi czy Johnowi. Życie jest wystarczająco popierdolone poza tym pokojem, żeby dobijać się jeszcze tutaj. Dziś… po prostu zapomnijmy… na te parę godzin. - odkaszlnęła w zwiniętą pięść - Myślisz, że obrażą się, jeśli dołączymy do nich? Biorę Alexa, Johna zostawiam twoim zdolnym rękom. Skoro mają się czuć zadbani… zajmijmy się nimi.

- Dostanie szału ale w takim pozytywnym sensie. Wystarczy, że potem dasz jej autograf i zajmiesz się nią to będzie najszczęśliwszą blondyneczką na świecie. - Kay uśmiechnęła się łagodnie i wydawała się być przekonana o tym co mówi. - I masz rację, nie czas na smuty. Jest impreza! - powiedziała głośniej, dopiła szklankę i odstawiła ją na stół. Złapała za dłoń Vesny i pociągnęła ją w stronę łóżka. - Chodź bo sama jestem ciekawa co zrobi nasza suczka. Ale na pewno będzie ciekawie. - uśmiechnęła się łobuzersko i po jej spojrzeniu Vesna poznała, że też już ją to wszystko nieźle nakręciło. Gdy stanęły przy krawędzi łoża zabawa pozostałej trójki była już na zaawansowanym stadium. Kristi radziła sobie świetnie mimo przewagi liczebnej brzydszej połowy gości. Pracowała solidnie i uczciwie, zarówno rączką jak i ustami nad przodem Johna a od tyłu Alex pompował ją bezustannie. Cała trójka jednak spojrzała na nowoprzybyłe.

- Oh, Ves, normalnie nie mogę ci się oprzeć. - zamruczała czarna kotka całując czule usta dziewczyny z Detroit długim, gorącym pocałunkiem. - Jesteś niesamowita. - mruczała dalej schodząc z ustami i językiem w dół. Po jej szyi i dekolcie. Stopniowo osuwała się w dół zjeżdżając coraz niżej w dół czarnej sukienki jaką miała na sobie Vesna. Pozostała trójka zapewne nie miała takiej pełni świadomości jak one obie no i nie gadali przed chwilą o tym jak one dwie. Reakcja była więc dwojaka. Panowie zareagowali żwawiej, uśmiechając się czy sapiąc jak to zwykle gdy dwie dziewczyny zajmowały się sobą przy nich. Za to Kristi wydawała się coraz bardziej zajęta obserwacją ich wyczynów zamiast kontynuacją zajmowania się Johnem. W oczach jej rzeczywiście dało się dojrzeć niedowierzanie i chyba zazdrość gdy surowa domina klęczała przed jej kumpelą i zaczynała zabawę której jej zazwyczaj skąpiła.

Numer działam lepiej niż świetnie, panna Holden odchyliła plecy, kładąc dłoń na tak sumiennie pracującej między jej udami głowie. Wzdychała przy tym i pojękiwała sugestywnie, padając plecami na łóżko i wijąc się jakby sam dotyk pościeli ją parzył, ale w tym pozytywnym sensie. Przygryzała pełne usta, przeciągała się i coraz płycej oddychała, dokładając do widowiska dodatkowe atrakcje. Panowie też mieli mieć z tego frajdę, dlatego powoli podwinęła czarny materiał, wsuwając pod niego od dołu dłonie. Głaskała swój brzuch, boki i biodra, aż doszła do piersi i na nich skupiła uwagę dłoni, dysząc już równie ciężko co wcześniej przyparta do ściany. W pewnej chwili spojrzała blondynie w twarz, uśmiechając się uroczo.
- Bądź… bądź dobrą suczką… i zajmij… zajmij się robotą… a dostaniesz ode mnie taką… nagrodę.

- Dobrze! Już, już! - blondyna przez chwilę naprawdę miała problem z koncentracją. Dłońmi coś tak jeszcze pracowała przy Johnie, a spojrzenie umykało jej między ciemnowłosą głową dominy jaka rozgościła się na dobre z palcami i ustami między udami jej kumpeli a właśnie jej twarzą tuż przy swojej. Przygryzła aż wargę z tego widoku ale uwaga Vesny jednak pobudziła ją do działania. Pocałowała ją w usta tak, odmiennie bo były w stosunku do siebie prawie do góry nogami. I zaraz potem wróciła także do obróbki ustnej troszkę przez ten afekt zaniedbywanego Johna.

Sama Kay też nie próżnowała i potrafiła przykuć uwagę. Nawet kotłująca się tuż przy głowie Vesny trójka przez chwilę wydawała się tylko jakimś bujającym łóżko tłem. Domina w końcu zakończyła sukcesem swoje działania relaksująco - pobudzająco nad wnętrzem Vesny i zaczęła sunąć w górę jej ciała. Przez chwilę zabawiała się jeszcze jej piersiami aż wreszcie znalazła się twarzą nad jej twarzą.
- To co? Suczka już zrobiła swoje i przejmujemy pałeczkę czy masz wobec niej jeszcze jakieś inne życzenia? - zapytała cicho z uśmiechem. Ze swojej perspektyw Ves rzeczywiście widziała spazmatycznie oddychający brzuch Kristi na którym wciąż widniały jej autografy w tym ten z rezerwacją dla niej samej.

Ciężka sprawa i równie ciężka decyzja. Panna Holden musiała się wspomóc chwilą oddechu i rzutem oka na pole bitwy. Jej twarz pojaśniała, gdy wpadła na odpowiedni pomysł i szybko zaczęła szeptać Kay do ucha.
- Przyniesiesz jedną z zabawek? Taką na pasie, do zapinania. Będzie ci się cudownie komponować z tym gorsetem - pocałowała ją gorąco w usta i mówiła już normalnie, chociaż dłoń uniosła nad głowę, gdzie bawiła się jasnym kosmykiem leżącym na pościeli - Myślę, że trzeba jej dać porządną szkołę. Alex ci z tym pomoże, ma talent do zabierania się do tematu od dupy strony - puściła gangerowi oko - Z przodu idzie jej nawet nieźle… ale trochę tu zamieszamy - dokończyła, wystawiając język w kierunku Federaty.

- Świetny pomysł. - Kay pocałowała Vesnę jak swoją kochankę i uniosła się na łokciu do pionu. - A ty się doigrałaś! - syknęła ostro w stronę dwustronnie obrabianej gospodyni. Ta pewnie niewiele z tego słyszała i jeszcze mniej rozumiała bo popatrzyła na nią speszonym i mało rozumnym wzrokiem. Ale domnia nie zawracała sobie już nią głowy i wstała z łoża aby podejść do jakiejś szafki. Panowie też chyba mieli w tej chwili nieco wolniejszy tryb kojarzenia bo Alex zmarszczył brwi nie przestając zapinać wypiętej blondyny ale może i coś wyłapał na co się zanosi. John uśmiechnął się czy raczej parsknął ale jednak usta gospodyni zajmowały go całkiem mocno.

Sprawę skomplikował jeszcze powrót Kay z przypiętym do bioder sztuczniakiem. Chyba cała trójka spojrzała na nią dość niepokojąco nie do końca wiedząc czego się spodziewać.
- Przychylam się do pomysłu mojej przyjaciółki. - Kay prawie na pewno celowała tą słodyczą aby wbić szpilę Kristi gdy wyraźnie wskazała na leżącą obok dziewczynę z Detroit.
- Nasza suczka widzę jest bardzo leniwa i przyda jej się dodatkowa porcja szkolenia. - mówiąc to władowała się z powrotem na łoże a zabawa całej trójki prawie zamarła. Nikt nie wiedział na co się zanosi ale na coś na pewno. Zwłaszcza, że gdy Kay, jako jedyna stanęła na poziomie łoża to górowała nad wszystkimi.
- Dlatego musimy tu zrobić małe przemeblowanie. - obwieściła domina patrząc z pogodnym i nieco złośliwym uśmieszkiem na całą grupkę.

- Chodź tutaj. - rzuciła sucho przechodząc krokiem nad blondyną i prawie od niechcenia złapała ją za włosy zmuszając do podążania za sobą. Kristi pisnęła boleśnie ale posłusznie wykonała polecenie. Tuż obok Kaya wygodnie położyła się na wznak więc jej sztuczniak sterczał bojowo do góry.
- Na co czekasz? Zaczynamy rodeo! - syknęła oschle na blondynę i ta wreszcie załapała o co tu chodzi. Blondynka całkiem sprawnie dosiadła tego oręża i gdy się wygodniej usadowła zaczęła tą całkiem przyjemną zabawę.
- Alex. No niestety tobie zostaje tam z tyłu ta druga strona. Ale wierzę, że sobie poradzisz. Kristi cię tam oczywiście bardzo serdecznie zaprasza. Prawda Kristi? - blondynka tak samo jak Alex chyba byli podobnie zaskoczeni tymi wieściami. Ale oboje zareagowali całkiem sprawnie.

- Tak, oczywiście, zapraszam serdecznie! - Kristi gorliwie wypięła się bardziej aby ułatwić zapraszanemu mężczyźnie całe wejście. Alex roześmiał się wesoło i więcej nie trzeba było mu powtarzać. Przez chwilę manipulacji co widać było bardziej na twarzy gospodyni znalazł się wewnątrz tak samo jak przyrząd pomocniczy dominy.

- No wam kochani niestety zostaje tylko ta jej wielka i brzydka gęba. Mam nadzieję, że jakoś się nią podzielicie. - Kaya dorzuciła przepraszającym tonem do ostatniej nie rozdysponowanej dwójki.

- O tak, bardzo chętnie! - Kristi grzecznie pokiwała głową potwierdzając to zaproszenie ale już zaczynała podwójną jazdę od swojego tyłu więc to absorbowało ją coraz bardziej. John popatrzył pytająco na Vesnę.

- No we dwójkę to się chyba będzie u niej ciężko zmieścić. - rzucił wesoło wskazując na ograniczone możliwości eksploatacji blondyny z tego co im zostało.

- Coś na to poradzimy - technik odparowała równie radośnie, podnosząc się na kolana i kładąc mu ręce na ramionach. Naparła na nie, razem z nim powolutku lądując w parterze.
- Nie pozwoliłyśmy ci przerwać, Kristi - rzuciła oschłym tonem, mimo gapienia na twarz Federaty z bardzo bliskiej odległości - Jak ty się gościem zajmujesz? Wracaj do roboty, leniwa latawico - syknęła ostrzej, aby zaraz potem wyprostować się i ciekawie obciąć wzrokiem całe łóżko.
- Czegoś mi tu brakuje - zmrużyła jedno oko, zerkając na Johna z niewinną miną. Wreszcie strzeliła palcami, obracając się o sto osiemdziesiąt stopni. Przerzuciła nogę nad głową mężczyzny i usiadła ostrożnie, aby go nie przydusić.
- Widzę, że sobie nie radzisz - ofukała blondynę, opadając na łokcie - Znaj moje dobre serce, pomogę ci z tym.

- Dzię-kuję i prz-epraszam! - blondyna pokornie podziękowała i przyjęła pomoc. Miała kłopoty z płynnym mówieniem bo Alex i Kaya nadawali jej ciału mocny rytm i wrażenia przez co trzęsło się całe jej ciało. I obie spotkały się na obrabianym kawałku Federaty. Ten, zaś, pod spodem Ves, też rewanżował się podobną przyjemnością. No i była jeszcze głowa Kay która była mniej więcej pod twarzą zapracowanej Kristi. Gdy wszyscy złapali jakiś wspólny rytm akcja rozgrzała się na całego. Wszystko przyśpieszyło i zlało się w jakieś tło. Trudno było rozróżnić co się z kim i kiedy dzieje. Ves czuła pod sobą ciało cyngla z Federacji, gdzieś tam daleko w dole jego palce i język a przed sobą miała z kolei jego dół i czerwoną, spoconą twarz Kristi. Wszystko działo się nie wiadomo jak długo, czas przestał mieć znaczenie. Cała grupka ciał zlała się w jedną gmatwaninę ruchu, jęków, sapnięć, ciężkich oddechów i skrzypnięć łóżka. W końcu jednak musiało to zaowocować wielkim finałem.

Ves rozpoznała w ostatniej chwili moment u Johna. Zdążyła złapać za głowę Kristi i sprawić by ta połknęła całość. Przez chwilę blondyna jakby próbowała się przed tym bronić ale znów uległa i posłusznie wypełniła swoje zadanie. Zmrużyła oczy, zagulgała coś niezrozumiale a ciało Doe wyprężyło się co Ves świetnie czuła pod sobą. Szczyt minął i wreszcie mokre usta blondyny ześliznęły się zabierając ze sobą cały ładunek jaki zdołała przejąć. Popatrzyła pytająco na Vesnę ale po otrzymaniu od niej polecenia przełknęła wszystko i na dowód pokazała już pusty pyszczek. Zaraz go zamknęła bo sądząc z reakcji Alexa teraz on właśnie dochodził do kulminacyjnego momentu. Oboje na chwilę zajęczeli i zastygli w bezruchu po chwili spazmów. Wreszcie mężczyzna z westchnieniem ulgi odpadł od tyłka blondyny i zaległ na łóżku.

- No. Wreszcie na coś się przydałaś. - w podziękowaniu za współpracę Kay trzasnęła wypięty tyłek Kristi. Ta jęknęła cicho a domina uniosła głowę w stronę swojej kumpeli. - No i co o tym wszystkim myślisz moja droga? Na co byś miała ochotę teraz? - zapytała też już nieźle zasapana tym spółkowaniem we trójkę. Ale udało jej się przybrać ciepły i pogodny ton gdy zwracała się do Vesny. Kristi znieruchomiała na przyrządzie jaki wciąż był w jej najwłaściwszej dziurce i czekała na to co się teraz stanie. Panowie chwilowo zostali wyłączeni z akcji więc zostały we trzy.

- Zapaliłabym - wyznała, wracając całkowicie na łóżko. Usiadła po turecku, zrzucając ubranie którego nie potrzebowała - Napijesz się czegoś kochana? - spytała Kay, a czarny materiał rzuciła Federacie na twarz, uśmiechając się krzywo - Przyda się nam zasłużona przerwa… a Alexowi umyć. Kristi, zajmij się tym - popatrzyła na blondynkę z góry - Podaj nam drinki, popielniczkę i fajki, potem pomóż Alexowi się umyć. Tylko porządnie, bez fuszerki, bo sprawdzę - zmarszczyła czoło - Jak będzie w porządku, tooo… - z pościeli wygrzebała marker i pomachała nim Kristi przed nosem - Dostaniesz nagrodę.

Gospodyni o jasno blond włosach słuchała co mówi jej kumpela z uwagą powoli kiwając twierdząco głową. Ale gdy w dłoniach pojawił się marker oczka Kristi rozbłysły dziką radością i prawie zerwała się z łóżka aby spełnić polecenie. Właściwie została w samych, białych pończochach bo gorset zaplątał się jej gdzieś na wysokości talii i zwisał na poły bezwładnie na boki. A do tego jeszcze między piersiami a udami majtała jej się smycz od obroży.
- No wreszcie chwila spokoju. - Kay też się podniosła do pionu ale znacznie bardziej oszczędnym i dumnie wyglądającym ruchem. Obie wróciły do stolika a gospodyni w międzyczasie już naszykowała fajki, popielniczkę i drinki. Stała z trudem kryjąc zniecierpliwienie czekając na jakiś znak od którejś ze swoich gości.

- Możesz odejść. Zajmij się Alexem jak mówiła Ves. - domina z wielkopańskim gestem odesłała ją jak pokojówkę i blondynka wróciła do łóżka gdzie zaczęła zmagać się z błogim bezwładem Alexa aby go zaciągnąć do łazienki. Kaya upiła łyk ze swojej szklanki i obserwowała te zmagania szczupłej blondynki z postawnym gangerem.
- Tak, myślę, że było bardzo interesująco. Pytanie co robimy dalej. Bo od myślenia chyba zostałyśmy teraz we dwie. - czarnowłosa popatrzyła z zaciekawieniem na swoją towarzyszkę. Jako jedynej udało się zachować komplet ubrania przez co nada wyglądała władczo i dominująco otukana w swoje gorsety, szpilki i czernie.

- Chyba mam pomysł - technik odpaliła papierosa i zaciągnęła się, doprawiając haustem ze szklanki. Przełknęła, a na koniec wypuściła dym - Ale to za chwilę, odpocznijmy… napijmy się… - podniosła czarny kawałek materiału, odsłaniając twarz Johna - W porządku? Jest ok, trzymasz się? Może chcesz drinka… bo pamiętam że nie palisz - uśmiechnęła się do niego, łapiąc za rękę i ściskając ją delikatnie.

- Tak, wszystko gra. Drinka chętnie. - cyngiel był w porządku jedynie dopadła go typowa ponumerkowa słabizna. Zapewne niedługo dojdzie to pełni aktywności. Kristi w międzyczasie zdołała zawlec Alexa do łazienki i słychać tam było odgłosy puszczanej wody, pluskania i ich głosy.

- Ostatnie na polu bitwy, co? - Ves mrugnęła do czarnowłosej, biorąc w usta sporą porcję whisky, by pochylić się i podać ją mężczyźnie metodą usta-usta. Jakoś nie wątpiła, że Kristi zajmie się jej gangerem odpowiednio, zostawała Kay no i właśnie ich najnowszy nabytek.
- Mnie też byś mogła tym oporządzić? - wskazała na przypięty do bioder dominy sprzęt.

- Jeśli masz ochotę to czemu nie? A na coś konkretnie masz ochotę? - czarnowłosa kobieta w czarnym gorsecie pogłaskała swoją zabaweczkę uśmiechając się do niej i do rozmówczyni. John przyjął promilowy prezent ale musiał przekręcić się na bok aby go przełknąć.

Dziewczyna dopiła drinka i zaciągnęła się dwa razy, zanim pochyliła się, szepcząc Kay na ucho i ustalając coś przyciszonymi głosami. W trakcie zerkała to na Federatę, to na drzwi łazienki, uśmiechając się trochę nerwowo, a trochę z ekscytacją.
- Tylko nie wiem gdzie dać Kristi - mruknęła głośniej, gasząc peta w popielniczce.

- Ambitne. - Kay oceniła z uznaniem projekt kumpeli. Zastanawiała się chwilę jak to rozegrać. - Będzie nieźle gimnastyki. Ale chyba powinno się udać. - wymruczała powoli z zastanowieniem. - A Kristi się nie przejmuj, na pewno znajdzie się dla niej coś do zwyobracania. - pracownica lokalu rolą Kristi chyba była przejęta najmniej w tym projekcie.

- Jak szaleć to szaleć - wzruszyła beztrosko ramionami i tylko czerwona skóra na twarzy i szyi mówiła coś kompletnie innego. Średnio chciało się mieścić w głowie co tu wyrabiali, akrobacje zwykle widziane w filmach dla dorosłych.
- Ej John - z rozmachem klapnęła na łózko obok cyngla - Mam do ciebie pytanie, pewnie nieczęsto je słyszysz, ale to tak odnośnie roboty, więc słuchaj - pochyliła się nad nim i mruknęła mu prosto w nos - Bawisz się we wchodzenie tylnym wejściem? Z zastrzeżeniem, że muszę jutro jakoś siedzieć - dodała i chciała walnąć coś jeszcze, lecz drzwi od łazienki otworzyły się wypluwając dwie brakujące dusze. Na ich widok Vesna podniosła z namaszczeniem marker, celując nim w blondi.
- Ty. Chodź tu… jak grzeczna sunia - kiwnęła pisakiem zapraszająco.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 31-05-2019, 17:06   #97
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
- Mogę spróbować. - John nie wyglądał na zbyt zaskoczonego pytaniem. No ale może tylko tak wyglądał. Zaczynał chyba dopiero wracać do siebie. Alex też wrócił do pokoju i ciężko usiadł na pufie przy stole. Po chwili nic-nieróbstwa zajął się majstrowaniem sobie drinka. Za to najwięcej werwy okazała blondyna. I jak na grzeczną sunię przystało klapnęła na kolanka a potem poczworaczyła do stojącej Vesny i zatrzymała się przed nią w postawie zasadniczej wyuczonej przez Kay. Patrzyła na Vesnę z mieszaniną ekscytacji i niepokoju czy wreszcie dostanie tą upragnioną nagrodę.

- Byłaś grzeczną dziewczynką. Poprawiłaś się… trochę, ale zawsze progres. Zobaczymy jak bedzie dalej. - nachyliła się nad nią i między piersiami narysowała markerem niewielki znaczek składający się z serduszka i czterech plamek nad nim, układających się w ślad psiej łapki. Nad całością zostawiła napis “Rasowa Suczka”, po czym zamknęła pisak i odłożyła go gdzieś w pościel.
- Możesz wstać i usiąść Kay w nogach - dodała, całując ją w czoło, a sama wstała, zmieniając pozycję na bardziej swojską. Naturalnym ruchem przeszła przez pokój i usiadła Runnerowi na kolanach, obejmując go za szyję i wklejając się w jego tors.
- Jak się bawiłeś kochanie? - spytała, robiąc minę wdzięcznej foczki.

- Oh dziękuję! Ves jesteś cudowna! Jest super! Zobacz Kay! Jestem rasową suczką! - tak jak można było przypuszczać Kristi nie zdołała powstrzymać eksplozji radości i z miejsca rzuciła się Ves na szyję obejmując ją i ściskając mocno. Pocałowała ją jeszcze raz i dopiero wtedy puściła zajmując wskazane miejsce przy nogach dominy.

- Oj, foczko… działo się. - Alex zaśmial się cicho i widać było, że był zmęczony. Ale tym przyjemnym rodzajem zmęczenia typowym dla takich zabaw jakie właśnie skończyli. - Ja cię pieprzę. Zapinałem Kristi Black w kuper! - zawołał ucieszony jakby dopiero teraz zaczęło to do niego przemawiać. Rasowa suczka w nogach swojej pani aż rozpromieniła się słysząc pochwałę.

- A ja się jej spuściłem do dzioba. - John też podniósł głowę aby dorzucić swoje trzy grosze. Kristi znów grzecznie pokiwała głową na znak potwierdzenia uśmiechając się do tego przymilnie.

- Służę uprzejmie. Mnie też było bardzo przyjemnie i zapraszam ponownie. Was wszystkich. - Kristi odezwała się z poziomu podłogi ciesząc się, że jej goście dobrze się bawili.

- Noc jeszcze młoda a chęci są to jeszcze się nie żegnajmy. - Kay dołączyła do rozmowy korygując jej przebieg na bardziej pożądane tory. Wydawało się, że wszyscy z wolna odzyskują siły i przerwa okazała się dobrym pomysłem.

- Właśnie, chęci… przydałyby się jakieś. Jakiekolwiek - technik mruknęła obrażonym tonem, zakładając ręce na piersi w pozie żywego focha. Uniosła brodę do góry, krzywiąc usta w kwaśnej minie - Jak tak dalej pójdzie przeniosę się na stałe do stołu, przynajmniej będę coś z tego całego spotkania miała. Jedynie jedna Kay o mnie nie zapomniała, ale nie ma co się dziwić - prychnęła, ostentacyjnie łapiąc kawałek placka z kukurydzą i pakując go do ust.

- Ojej, Ves, no co ty! Ja o tobie nie zapomniałam! No nie gniewaj się, masz na coś ochotę? Tylko powiedz. - Kristi chyba przejęła się na poważnie z tym fochem kumpeli bo poczworaczyła od nóg Kay do nóg parki z Detroit i tam pocałowała kolano Vesny patrząc w górę wiernopoddańczym psim wzrokiem.

- Nie no daj spokój Ves… - Alex sapnął, otarł nadgarstkiem czoło i upił łyka ze szklanki. - Było ekstra. Teraz troszkę ochłoniemy i możemy jechać dalej. - ganger objął ramiona swojej dziewczyny razem z tą trzymaną szklanką i przytulił do siebie. Rasowa suczka w tym czasie zaczęła regularnie całowanie kolan i okolic trochę nad i pod nimi swojej kumpeli.

- No właśnie panowie. Coś mi świta, że chyba mamy do zrealizowania pewien projekt z tą panią w roli głównej i wami dwoma. - Kaya też poparła kumpele i podeszła do całej trójki skumulowanej wokół pufy na jakiej usiadł ganger, na niego jego dziewczyna, a przy ich nogach jej rasowa suczka na smyczy. Obaj panowie popatrzyli na dominę, na siebie nawzajem, na Vesnę i zamamrotali coś niewyraźnie.

- No właśnie, dajcie nam chwilę to możemy jechać. - John poparł z kolei Alexa. Trzymali w tym samczą sztamę i nawet wydawali się być chętni na drugą turę jazdy, tym razem z Vesną ino ciało było słabe ale chęci były. To jednak dawało nadzieję, że gdy przejdą przez ten kryzys minie to wyjdą z tym odzyskiwaniem sił na prostą.

- No i tego się trzymajmy. Tylko oczywiście Ves zasługuje na najlepszy możliwy numerek a nie jak ta wywłoka. - mówiąc to Kay bez zawahania oparła swoje szpile o nagie ramię gospodyni i popchnęła ją przewalając na dywan. - Dlatego zajmę się tą sprawą osobiście. - oznajmiła ekspert w czarnym gorsecie patrząc z wyższością na obydwu panów gdy wymownym gestem położyła swoją dłoń na swojej przypiętej do bioder zabaweczce. Obydwaj popatrzyli na nią z zaskoczeniem ale też i zaciekawieniem i ożywieniem. Trop wydawał się rokować szanse powodzenia. - Tylko widzę, że jakiś aperitif by się przydał na pobudzenie bo inaczej do rana nam tutaj zejdzie. - Kay pewnie świadomie prowokowała ego obydwu samców okazując im swoje niezadowolenie. Za to z namysłem spoglądała na siedzącą na kolanach gangera Vesnę i zaległą na dywanie Kristi.

Technik kiwała zgodnie głową, pałaszując kolację i wciąż udając samotną, zostawioną, a na dokładkę osamotnioną w cierpieniu oraz depresji. Ożywiła się przy słowach Kay, patrząc na nią jak na ostatnią deskę ratunku.
- Oj Kaya… - westchnęła wdzięcznie, równie wdzięcznie załamując rączki - Co ja bym bez ciebie zrobiła. Ty jedna pamiętasz o mnie i ci zależy - pociągnęła nosem, klepiąc blond głowę poniżej - Wiecie co? Skoro chłopaki się zajechali może poprosimy Silvio i jego ekipę żeby wpadła i nam dotrzymała towarzystwa, póki Alex i John nie odpoczną i sił nie zregenerują? - wodziła wzrokiem od jednej kobiety do drugiej, udając że wcale nie jest to zamierzony złośliwie zabieg. - Ten Silvio całkiem niczego sobie… a jakie ma bary szerokie. Musi nieźle się prezentować bez garniaka. Do tego umie słuchać rozkazów, profesjonalista - dźgała nadal, nawijając wesoło do czarnowłosej.

- Silvio? Tak, wygląda na kawał byczka. Ciekawy okaz. Chętnie bym się nim zajęła. - domina spojrzała w stronę zamkniętych drzwi za którymi stał szef nocnej zmiany ochrony gwiazdy estrady która klęczała u ich stóp.

- Mam go zawołać? - Kristi zapytała tak jakby na poważnie rozważała ten pomysł a w międzyczasie jej usta i język zmiękczały łaskawą dłoń Vesny.

- Ej, no zaraz, zaraz, ten gamoń w garniaku?! No weźcie mnie nie rozśmieszajcie! Nie trzeba nam żadnych garniaków! Sami damy radę! Tylko no dajcie nam chwilę i zaraz was zapniemy jeszcze raz! - Alex tak samo jak Kristi chyba wziął słowa Vesny jeszcze bardziej poważnie. Wyczuwała, że podziałało to na niego jak policzek w jego dumę, ego i testosteron. Złapał i mocniej przycisnął Ves do siebie jakby chciał się upewnić, że mu nie zwieje i nie zacznie robić jakichś głupot z innymi garniakami. John wsparł go podobnymi pomrukami i kiwaniem głową chociaż jak zwykle nie był aż tak impulsywny jak w gorącej wodzie kąpany chłopak z Novi.

- Na pewno? - panna Holden przyjrzała mu się z troską, pocierając nosem o drapiący policzek koło ucha - Wiecie, nie chcemy was za bardzo wykorzystywać i przemęczać. Macie za sobą niezły maraton, tłukliście nas aż wióry leciały. Macie prawo być wypompowani - zerknęła na cyngla, bo zanim wszystko się zaczęło wygrzmocił ją w łazience jak wściekły aż na samo wspomnienie robiło się dziewczynie gorąco. Widziała też ile pasji i siły wkładał w blondynę Fox, a nie byli przecież nie do zajechania - Jeszcze nam tu zasłabniecie i co? Będziemy was miały na sumieniu… - zrobiła smutną minę.

- Nie, no weź przestań Ves, jakie zasłabniemy co? Nie gadaj głupot, ot człowiek coś wrzuci na rusz, popije i zaraz będzie znów jak nowy nie? - Fox wydawał się być udobruchany słowami Vesny zresztą Nemesis też na takiego wyglądał. Skoro groźba odstawienia na boczny tor znikła to obydwu panom jakoś widać ulżyło.

- Cieszę się, że to słyszę. - Kaya rzuciła swoim oschłym i władczym tonem zupełnie jakby pani nauczycielka usłyszała obietnicę poprawy od pary krnąbrnych urwisów. - No widzisz Ves, to myślę, że możemy dać panom jeszcze szansę na odsapnięcie. Niestety sama widzisz, że na ten aperitif zostałyśmy same. No i to beztalencie. - domina zręcznie rozgrywała emocjami rozdzielając czułość i ciepło w spojrzeniu i głosie gdy mówiła do siedzącej na kolanach gangera panny Holden i ledwo warte uwagi i pogardy blond beztalencie u ich stóp. Kristi znów popatrzyła w górę na nie obie z gorliwością aby udowodnić swoją wartość i przydatność.

- Niestety - technik zrobiła znowu zawiedziona minę, łącząc się z Kayą w bólu. Zgięła kark, aby popatrzeć na wspomniane beztalencie i westchnęła - Wszystko trzeba robić samemu… już teraz rozumiem jak ciężką masz pracę. Naprawdę podziwiam, ja bym chyba dawno temu zwątpiła - prychnęła zaciskając włosy palcami i szarpnęła w bok jasną głowę dość mocno.
- Głucha jesteś? - warknęła, wstając z kolan i łapiąc za smycz, którą od razu pociągnęła - Masz u siebie głodnym gości i co, siedzisz na dupsku? Równaj do nogi! Trzeba ci widać pokazać jak być porządną gospodynią! Kay kochanie, na co masz ochotę? - do brunetki za to odezwała się ciepło i równie ciepło się uśmiechnęła.

Kay zrobiła równie zbolałą minę ciesząc się, że wreszcie znajduje z kimś nić porozumienia. Zaraz potem podniesiona za obrożę rasowa suczka jęknęła przy tym nagłym szarpnięciu ale pokiwała głową zgadzając się na polecenia swojej pani.
- O tak, widzę kochana, że masz do niej odpowiednie podejście. Z nią tak trzeba, krótko i ostro, inaczej się robi niezdarna i leniwa. - domina rzekła z aprobatą widząc całą tą scenkę. I jak zwykle mówiła do Vesny jak do swojej partnerki i najlepszej kumpeli zgadzając się, że nie można mieć o blondynie zbyt dobrego zdania ani traktować jej zbyt ulgowo.

- I masz rację, coś bym przekąsiła. Myślę, że kanapka z tym kurczakiem i tamtą sałatką byłaby odpowiednia. - domina stanęła obok kumpeli wodząc spojrzeniem po zastawionym stole. Kristi zaś zdążyła już klęknąć w postawie zasadniczej przed nimi obiema a gdy tylko czarnowłosa kobieta w gorsecie wyjawiła swoje życzenie zaczęła iść na czworakach w stronę stołu prowadzona na smyczy przez Vesnę. Właściwie była już naga jeśli nie liczyć białych, zaciągniętych w paru miejscach pończoch oraz białej obroży i smyczy jakie łączyły ją z dłonią Vesny. Przy stole całkiem sprawnie zaczęła szykować kanapki uwijając się aby zrealizować to polecenie jak najszybciej. Całej tej scenie przyglądali się obydwaj goście i sądząc z ich min to taki apefritif na pobudzenie jaki właśnie we trzy odstawiały działał całkiem nieźle. Obaj obserwowali z wielkim zainteresowaniem to co się dzieje o kilka kroków przed nimi i co jeszcze może się stać. Kristi zaś skończyła przygotowywać pierwsze dwie kanapki dla Kay, położyła je na czysty talerzyk i wróciła do niej aby jej ofiarować ten poczęstunek.

- No nareszcie. Gdyby nie Ves to normalnie chyba bym tu umarła z głodu. - fuknęła domina sięgając łaskawie po pierwszą kanapkę. - No mówię ci Ves ona jest beznadziejna. Tyle człowiek wkłada w nią i okłada, i łaja a do niej ledwo coś dociera. A jak się nawet raz nauczy to zaraz zapomina i cała sprawa od nowa. No zobacz nawet teraz. Tyle razy jej tłumaczyłam, że po sobie trzeba sprzątać. A tu proszę! - domina mówiła tonem zawiedzionej nauczycielki wcale nie przejmując się, że to blond rozczarowanie klęczy przed nimi i wszystko słyszy. Na koniec trzepnęła się we wciąż przypiętego do siebie sztuczniaka.
- No zrobisz takiej z wielkiej łaski dobrze, ta sobie pójdzie i nawet nie posprząta po sobie. I sama powiedz Ves jak to tak teraz podać gdzieś komuś? No aż wstyd za taką leniwą suczkę. - zwierzyła się kumpeli z tych licznych wad jakie miała klęcząca przed nimi blondyna. Ta zaś popatrzyła zaskoczona na twarz Kay, na zabaweczkę o jakiej mówiła, na twarz Vesny i zaczerwieniła się na twarzy wciąż trzymając w dłoniach talerzyk z pozostałymi naszykowanymi kanapkami niezbyt wiedząc co ma teraz zrobić.

- Skaranie boskie… aż nie wiem co powiedzieć, słów brakuje na taką leniwą bździągwę - dziewczyna z Det przewróciła oczami, zabierając talerz jasnowłosemu rozczarowaniu i z troską pocałowała Kayę w policzek - Dobrze, że tu przyszłam, przynajmniej na chwilę cię ktoś odciąży… jedz na spokojnie, ja się tym zajmę - obiecała i ledwo to zrobiła, obróciła rączkę smyczy w dłoniach aby sieknąć służkę po pośladkach aż zaświszczało.
- Jak ci nie wstyd tak zawodzić panią? Spójrz ile rozczarowania jej przynosisz - balansując aby nie wywalić talerzyka, drugą ręką złapała Kristi za włosy, szarpiąc mocno w dół.
- Bezużyteczna cipa, nie zasłużyłaś na obrożę. - syczała jej prosto do ucha, ustawiając głowę tak aby ustami znalazła się tuż obok sztuczniaka. - Pokaż że jednak na coś się przydajesz, do roboty!

- Przepraszam! Nie zabieraj mi obroży ja wszystko naprawię! Dajcie mi szansę! - Kristi pokornie zniosła klapsa ale odgłos jaki przeszedł przez cały apartament był bardzo przyjemny dla ucha. Blondynka zaś chyba naprawdę przestraszyła się opcją utraty obroży i obydwu jej paniom udało się ją zawstydzić przy świadkach niedopełnienia swoich obowiązków. Dlatego z pełną gorliwością rzuciła się na zabaweczkę Kay aby naprawić to niedociągnięcie. Jej głowa, wspomagana dłońmi Vesny, zmieniła się w kotłowaninę blond włosów gdy zaczęła czyścić przyrząd jaki wcześniej był w niej, tylko z innej strony. Odgłosy jakie przy tym wydawała były bardzo charakterystyczne i bardzo podniecające. Cała scena brutalnego obciągania sztuczniaka przypiętego do bioder stojącej dominy wyraźnie podniosła wszystkim poziom endorfin w żyłach. Kaya chociaż nią troszkę ta cała operacja bujała to jednak dzielnie konsumowała kanapkę pozwalając działać swojej kumpeli. Panowie obserwując to pierwszorzędne widowisko wyraźnie się ożywili i wydawało się, że obaj są na bardzo dobrej drodze do odzyskania w pełni formy.

Całe przedstawienie trwało jeszcze dłuższą chwilę potrzebną akurat aby skończyć jeść. Wtedy też równie mało subtelnie technik odłączyła przyjaciółkę od roboty, szarpnięciem rzucając ją w bok aż wylądowała łokciami na podłodze.
- Zobaczmy - schyliła się nad zabawką, oglądając ją z każdej strony. Dla lepszego werdyktu przesunęła parę razy w dół i w górę dłonią, mrucząc coś pod nosem.
- Lepiej chyba nie będzie, nie ma się co łudzić przy takim braku zaangażowania i wprawy - wydała opinię chłodnym tonem, marszcząc czoło. Podniosła wzrok na stojącą kobietę i wskazała zapraszającym ruchem krzesło przy stole.
- Usiądziesz kochana? Szkoda takich nóg nadwyrężać, a już dziś masa pracy za nami. - owinęła ją ramionami, bujając lekko na boki - Tobie też przyda się odpoczynek…

- Masz rację kochanie. Całe dnie i noce na tych szpilach to normalnie mordęga. - Vesna nie była pewna czy domina wyczuła pismo nosem czy po prostu poszła jej na rękę ale zgodziła się i usiadła na jednym z krzeseł. Ładnie wpisywała się w wizerunek jakiejś starej ciotki czy matrony rozczarowanej kolejnymi wybrykami młodego pokolenia. Zwłaszcza tych jego przedstawicieli o jasno blond włosach jacy byli w tym pomieszczeniu. - Normalnie mówię ci Ves, przydałby mi się masaż nóg i stóp. Ale wiadomo kto jak zwykle nie wpadła na pomysł by zadbać o swoją panią. - prychnęła tonem niezaprzeczalnego rozczarowania sięgając po butelkę i nalewając sobie z niej do szklanki. “Rozczarowanie” popatrzyło na nią przepraszająco i zrobiła ruch jakby natychmiast była gotowa znów naprawić to co zepsuła. - Teraz to za późno! Teraz bawię się z Ves. A ty nie słyszałaś co ci Ves kazała zrobić? Zrób gościom drinki i zadbaj o ich potrzeby! - syknęła sucho na podwładną odpychając ją gestem ręki. Kristi zrobiła bardzo zmartwioną minę ale grzecznie pokiwała główką twierdząco.

- Dobrze, już robię! I przepraszam bardzo! Zajmę się tym gdy tylko bedę mogła! Bardzo przepraszam! - blondynce było chyba naprawdę przykro a przynajmniej tak było można sądzić po wyrazie jej twarzy. - To czego się napijecie? - zapytała podchodząc do stołu i sięgając po nowe szklanki.

W tym czasie Vesna i Kay zajęły się sobą. A dokładniej na tak ładnie wreszcie oczyszczony i nawilżony przez pracowitą blondynkę zabaweczkę nasadziła się dziewczyna z Detroit. Zabaweczka weszła w nią całą a ona sama mogła poczuć na plecach gorset i piersi dominy. Zaś na karku, uszach i policzkach jej oddech, język i usta. Dłonie Kay też sprawnie błądziły po jej ciele dowodząc eksperckich umiejętności. Jeszcze chwila i zaczęło się damskie rodeo. Za to obie patrzyły w tym samym kierunku więc miały świetny widok na pozostałą trójkę zaś pozostała trójka na nich. Nakręcali się więc nawzajem swoim podnieceniem i widokiem.

Kristi podeszła do łoża na jakim leżał federacki cyngiel wręczając mu szklankę z zamówionym drinkiem. - Czy mogę zadbać o twoje potrzeby? - zapytała grzecznie nachylając się przy okazji nad jego biodrami. John łaskawie się zgodził aby mogła zadbać o te jego na nowo pobudzone potrzeby i chwilę potem usta blondynki pracowicie obrabiały kolejną zabaweczkę. Tym razem żywą. Ale Vesnie wszystko skakało przed oczami gdy sama podskakiwała nad udami dominy.

Już wiedziała, że jutro bedzie miała zakwasy, nie przywykła do aż takiego aerobiku, lecz przestać się nie dało. Zapierała się o uda w lateksie i raz po raz wyskakiwała do góry i opadała z głośnym jękiem, a klaszczące odgłosy nabierały na sile, tak jak coraz cięższy oddech. Rozgrzewka trwała w najlepsze, a panna Holden łapała spojrzenie Foxa, rozpartego na krześle ze trzy kroki obok. Z drugiej strony blond głowa pracowała pilnie, aż wykonała zadanie i podniosła się celem wykonania jego drugiej połowy. Czula na ciele sprawne dłonie, błądzące po piersiach i między udami.
Rozkojarzona w końcu zdobyła się na tyle, aby powiedzieć jedno słowo pomiędzy sapnięciami:
- Mocniej.

- Czekałam aż to powiesz. - Kay roześmiała się cicho, wesoło ale jednak jakoś złowieszczo. Obie już były nieźle rozgrzane a cały spektakl, w połączeniu z ustną stymulacją Kristi już wyraźnie rozgorączkował obydwu panów. Wyglądali już prawie tak sprawnie jak na początku spotkania. No i Kay nie trzeba było namawiać drugi raz. W końcu znów ujawniła swoje dominujące skłonności nawet gdy chodziło o jej kumpelę. Na moment pompowanie ustało gdy sama domina, nie wychodząc z wnętrza czekoladowłosej podniosła siebie i ją do pionu. I wznowiła mordercze pompowanie na stojaka. Dźgała Ves bez litości i zawahania. W naturalnym rytmie po kawałku wędrowały do przodu aż wreszcie Ves znalazła się tuż przed stołem o jaki znalazła wreszcie punkt oparcia. Przy tej stabilnej podstawie mogła się wygodniej ustawić co domina błyskawicznie wykorzystała. Zapinała ją gorąco i namiętnie jak szalona. - I co?! Lubisz tak?! - syknęła jej do ucha nachylając się do niej i brutalnie łapiąc ją za włosy zmuszając do odchylenia głowy do tyłu aby zbliżyć ją do swojej.

Lubiła, dało się to wyczuć w tym jak wygina ciało i usłyszeć w coraz bardziej chaotycznych jękach przechodzących w zduszone pokrzykiwania przy mocniejszych seriach. Dawała radę ostatkiem sił trzymać blat. Nogi się jej rozjeżdżały, chwyt na kudłach pomagał trzymać pion. Stołem trzęsło, spadło parę talerzy i chyba dzbanek… chyba. Dla technik istniało przede wszystkim ciało z tyłu i to, co robiło z jej własnym. Ostro, bez miejsca na kompromisy i czułostki. Szybko, bez przerw na złapanie oddechu. Było tylko pieprzenie, pchnięcia doprowadzające do białej gorączki i dalej, do delirium całego ciała. Przy samym finale obróciła głowę, aby złapać spojrzeniem Alexa, którego widziała jak przez mgłę.

Mimo pozorów niezniszczalności i mocy to cały ten numerek i wysiłek też wyczerpał Kay. Opadła najpierw na plecy Ves szorując po nich zapięciami gorsetu a w końcu zeszła z niej i znów oparła się tyłkiem o krawędź stołu. Roześmiała się zmęczonym ale zadowolonym głosem. Końcówki czarnych włosów miała mokre od potu i podobnie pot perlił jej się na skroni a tam i tu spływał cienką strużką.
- No. Niezły z ciebie numer Ves. - powiedziała z uznaniem schylając się aby ją pocałować w usta. Też z uznaniem, po partnersku i dla odmiany od tego brutalnego numerku całkiem czule. Sięgnęła po szklankę i stuknęła się z kumpelą w toaście. Pozostała trójka była wyraźnie pod wrażeniem. Byli wyraźnie napaleni i gotowi do działania.

- A ty niedojdo na co czekasz? - domina zerknęła na blondynkę która zaległa przy kolanach Alexa i wskazała na znów obklejoną i zabrudzoną zabaweczkę.

- Tak, oczywiście! - Kristi ruszyła na czworakach w stronę swoich kumpel i znów uklękła przed dominą zabierając się za czyszczenie tego uniwersalnego przyrządu. Nie zapomniała o kontakcie wzrokowym bo gdy tak jej główka pracowała to patrzyła z oddaniem to na jedną to na drugą panią.

- Chwileczkę Ves. - brwi Kay zmarszczyły się jakby sobie o czymś przypomniała. - Czy mi się wydaje, czy ta leniwa wywłoka nie zadbała jeszcze o twoje potrzeby? - zapytała zerkając na stojącą obok dziewczynę o czekoladowych włosach. Główka Kristi zamarła z ustami pełnymi czyszczonej zabawki gdy usłyszała te słowa. - No patrz jaka fałszywa zołza. Nazywa się twoją przyjaciółką a o wszystkich już pamiętała aby zaliczyć tylko nie swojej ponoć przyjaciółki. Co za tupet. - Kaya pokręciła głową z nowymi pokładami rozczarowania nad klęczącą blondyną.

- Ojej Ves! Przepraszam! Nie chciałam! Już się tobą zajmuję! Nie gniewaj się! - Kristi z wrażenia przerwała obrabianie zabaweczki i nieco przesunęła się na kolanach aby spróbować zaległości jakie miała u Ves w tej samej materii. Ale syknęła boleśnie gdy domina znów brutalnie złapała ją za włosy i odciągnęła od upragnionego celu.

- No nie wierzę. - domina sapnęła z rozczarowaniem. - No zobacz Ves jak ją trzeba pilnować. No na każdym kroku. Leniwa sucz, zawsze kombinuje jak tu na skróty pójść. A tyle razy jej tłumaczyłam jakbym do rozumnego człowieka mówiła, że tutaj to jest na sam koniec, w nagrodę za dobrą służbę. A wcześniej to trzeba sobie zapracować. Ja jej zwykle każę zaczynać od dołu albo od tyłu. - czarnowłosa domina znów musiała podzielić się przykrymi wiadomościami o tej niezdarnej i leniwej blondynce.

Vesna słuchała i kiwała głową na tyle, na ile mogła wciąż rozpłaszczona na stole i niemrawa podobnie do męskiej części grupy parę minut temu. Uśmiechała się jednak szeroko, próbując coś mamrotać, tylko sił zabrakło. Oparła policzek o blat i przymknęła oczy, zbierając się do rozpoczęcia ogarniania siebie.

- Niek… niektórzy są… niereformowalni - wymamrotała z naganą, otwierając jedno oko i rzucając szybkim spojrzeniem na widoczny teren aż trafiła na blondi.
- Tył… tył będzie odpowiedni. Może nawet puścimy w niepamięć jej beznadziejny pokaz… tylko ktoś musi mnie przenieść na łóżko. - zaśmiała się zmęczonym, zadowolonym śmiechem - Chyba się przewierciłaś do kręgosłupa - posłała drugiej brunetce wesoły wyszczerz i buziaka w powietrzu.

- Słyszałaś polecenie? No to do roboty! - Kay huknęła na służącą w białych pończochach i Ves poczuła na sobie i w sobie talenty ustne i ręczne blondynki. Pracowała bez wytchnienia gorliwie chcąc nadrobić swoje zaległości zaliczając ustnie i dogłębnie każdy detal po wiele razy. Przyjemne ożywienie od tych manewrów stopniowo zaczynało wypierać błogie rozleniwienie. - Oh wiesz, jak widzę kogoś tak utalentowanego w temacie jak ty to trudno mi się oprzeć. Ale było bosko. Zobacz, cały stół to potwierdza. - domina roześmiała się wesoło zerkając na bałagan na stole jaki spowodowały. Tam się przewróciła butelka czy dwie albo szklanka, coś spadło ze stołu albo z talerzyka no i właściwie już wyglądało trochę jak po jakiejś imprezie. - Myślę, że tworzymy zgrabny duet. Naprawdę przydałaby mi się taka pomoc w obrabianiu tej leniwej zołzy. Sama widzisz jaki to trudny przypadek. A pomyśl, jak byśmy mogły ją tak przewiercać do kręgosłupa we dwie? - domina uśmiechnęła się wymownie unosząc rozbawioną brew do góry.

- O tak! To by było cudownie! - Kristi na chwilę przerwała swoją nawilżającą pracę aby okazać entuzjazm do takiego projektu.

Do rozmowy wtrącił się Alex który wstał z pufy, podszedł do ich trójki i wprawnie zgarnął Vesnę w swoje ramiona i bez trudu przeniósł na łoże. Vesna wylądowała na płask pomiędzy jednym a drugim mężczyzną. Za nią zaś wylądowała Kristi która żarliwie obrabiała wyeksponowane tylne wdzięki Vesny chcąc sprawić jej przyjemność i zadośćuczynić za wcześniejszy brak zainteresowania.

Sam w sobie pomysł brzmiał tak, że z miejsca chciało się wprowadzić go w życie… za trzy głębsze oddechy i moment odpoczynku, podczas którego technik uniosła biodra aby ułatwić blondynie zadanie.

- No nie wiem Kay - mruknęła z namysłem, przekręcając kark tak, aby móc patrzeć na wspomnianą damę - Może gdyby rzeczywiście cokolwiek załapała z poprzednich lekcji i nie okazała się aż tak leniwą piczką, niechlujną na dodatek. Może wtedy... - zawiesiła głos, zezując do dołu, gdzie tors gangera.

- Poza tym… mamy być tak samo niegościnne jak ona? - wskazała na łóżko i dwóch gotowych do boju byczków. Przekręciła się na plecy, odpychając gospodynię od siebie kolanem. Leżąc na wznak błądziła dłońmi po ciała obok siebie, nie pomijając żadnego fragmentu do którego dała radę dosięgnąć. Złapała spojrzenie cyngla, potem Foxa, czując jak znowu robi się jej gorąco. Coś o czym po cichu myślała wreszcie stawało się faktem.
Zaśmiała się wesoło, przetaczając po Johnie i siadając mu na brzuchu okrakiem. Z tej perspektywy jeszcze go nie widziała.

- Chyba… było coś o wgniataniu w materac, tak kojarzę. Popracujemy nad tym - pochyliła się żeby go pocałować, a gdy skończyła, złapała Alexa za rękę, ciągnąc do nich w myśl zasady w kupie raźniej. - Śmiało, dam radę wam obu.

Odepchnięta blondynka stęknęła i sapnęła z zaskoczenia i zawodu gdy okazało się, że nie dostała swojej nagrody. Popatrzyła na Ves zabierającą się za nowy etap zabawy z dwoma gośćmi z wyrazem tęsknoty i żalu na twarzy jakby najlepsza kumpela z Det zabrała jej sprzed nosa ulubionego lizaka. Za to obydwu panom ta zmiana wyszła na dobre i przyjęli ją z aprobatą. Roześmiali się nawet gdy usłyszeli strofujący komentarz lokalnej dominy.

- No widzisz? Ves uznała, że za słabo się starałaś i nie zasłużyłaś na nagrodę. Wcale się nie dziwię bo jak ktoś tak leniwy mógłby spełnić takie wymagania. - czarnowłosa kobieta w czerni skarciła tą która z żałosnym wyrazem twarzy klęczała przy trójce jaka zabierała się za zabawy we wspólnej geometrii przestrzennej.

W tym czasie Vesnie zaczynało się spełniać jej skryte marzenie gdy dwaj panowie właśnie zaczynali się nią dzielić między sobą. Czuła pod sobą tors i biodra Johna któremu mogła usiąść na tym na czym miała ochotę i to usiąść bardzo dogłębnie. Pobawili się chwilę w rodeo ale nie byli zbyt długo sami. Alex też się niecierpliwił. On z kolei zabrał się za sprawę jak to sama mówiła, od dupy strony. I to tak dosłownie. Musiało go wziąć na całego bo szybko nadał całemu zestawowi bardzo szybki rytm. Zupełnie jakby próbował dorównać albo i przebić pod tym względem stołowe pompowanie Vesny przez Kay. A do tego cały czas czuła w sobie Johna. Cała trójka zaczęła pędzić w oszałamiającym rytmie, zwłaszcza, że Fox okazał się tak samo zdecydowany ujeżdżać Vesnę za lejce jak niedawno czyniła to domina. Domina i ich wspólna służka też nie czuły powołania by zbyt długo ograniczyć się do roli widzów.

- Chodź tu brudna łachudro. - podskakująca na wszystkie strony głowa Vesny zarejestrowała jak domina złapała blondynę tak jak zwykle czyli za włosy i zmusiła ją aby przeczworaczyła przed samą twarz Vesny. Ustawiła Kristi tak, że obie z Ves mogły się nawet całować. - Zobaczymy jak się sprawisz. Może jak Ves skończy i będzie miała jeszcze ochotę to może zasłużysz na nagrodę. - warknęła do blondyny a potem weszła w nią jednym, mocnym sztychem i zaczęła pompować tak samo jak niedawno przy stole robiła to z Vesną.

- Ja się postaram! Ves, proszę, daj mi jeszcze jedną szansę! - gospodyni wychrypiała z trudem od tego zapinania i spróbowała pocałować kumpelę w usta. Oba zestawy miały na siebie nawzajem świetny widok i nakręcały się tym widokiem nawzajem. Ves i panowie widzieli zabawiającą się parę dziewczyn tuż przed sobą i w zasięgu ręki a one widziały ich. Na dole, Nemesis miał dodatkowo do dyspozycji skaczące, medalowe piersi Vesny albo jak wysunął ręce to nawet i Kristi mógł dosięgnąć. I korzystał z tej możliwości bardzo chętnie. Alex koncentrował się na solidnym wypompowaniu Ves i pewnie samego siebie też ze wszystkich sił. Łóżko bujało się i skrzypiało pod naporem piątki kotłujących się ciał, oddechy, sapania, jęki roznosiły się po wnętrzu apartamentu coraz bardziej w miarę gdy zabawa rozkręciła się na dobre jakby żadnej przerwy i kryzysu w ogóle nie było.

Dziwne, że obaj faceci chętnie współpracowali i żaden nie podniósł krzyków o pedalstwo, nie zaczęły się rękoczyny - ostatnia logiczna myśl panny Holden szybko wyparowała jej z głowy. Nie dali jej czasu na myślenie, dumanie, ani gadanie. W życiu czegoś podobnego nie przerabiała, więc po pierwszym szoku nastąpiła fala euforii, a potem mogła tylko zachłystywać się powietrzem, bardziej podnoszona przez męskie ręce niż poruszająca się samodzielnie. Szkoda że ojciec jej nie widział, z pewnością byłby dumny.

Eleganckie z początku jęki szybko przeszły w spazmy i krzyki, trwające nie wiadomo ile, aż do chwili gdy nagle zapanował spokój. Nagle, albo po dłuższym zwalnianiu tempa, technik nie ogarnęła. W jednej chwili rozrywali ją we dwóch od środka, podtrzymując między sobą, a w następnej leżała płasko na cynglu, z gangerem przewalonym tuż obok i szczerzącym ten dziób rodem z Novi.

Drugi komplet też skończył swoją zabawę w podobnym czasie. Kay pompowała Kristi jakby szła w konkury z obydwoma samcami na tempo i wytrzymałość. Obie sapały i jęczały podobnie jak i pozostała trójka. No ale wreszcie nastąpiła kulminacja gdy domina złapała za blond włosy i szarpnęła do tyłu. Blondyna zajęczała nie wiadomo czy z bólu czy z ekstazy. Jeszcze seria spazmów targająca obydwoma, kobiecymi ciałami i też już miały chyba dość. Po chwili cała piątka leżała bezwładnie przemieszana ze sobą łapiąc oddech po tym przyjemnym wysiłku a olbrzymie łoże gospodyni wyglądało jak poimprezowe pobojowisko.

- O rany… - pierwsza doszła do głosy gwiazda estrady. Położyła sobie dłoń na czole aby je otrzeć i roześmiała się chrapliwie. Przez tą chrypkę a może z tego wysiłku. Ale jednak wydawała się na błogą i szczęśliwą. - Ale jazda… - westchnęła z rozklejonym ze szczęścia uśmiechem wodząc tym rozmaślonym spojrzeniem po wszystkich swoich gościach.

- No… - John pokiwał głową głaszcząc przy tym ramię Vesny. Też wyglądał na zmordowanego ale w ten przyjemny sposób jak zawsze po takich zabawach.

- Macie na coś ochotę jeszcze? - blondyna, z wciąż przypiętą do białej obroży, białą smyczą popatrzyła z troską na swoich gości.

- Zajarałbym… - mruknął zmachany Alex przyciągając Ves bliżej do siebie.

- To już idę. A wy? chcecie coś? - Kristi zaczęła się niezgrabnie podnosić i przy okazji zapytała resztę o ich potrzeby.

- Ja chcę coś do picia. - zamówiła Kay chyba chwilowo zapominając o swojej ulubionej roli surowej i wymagającej dominy.

- Pić… - technik wychrypiała, szczerząc się uśmiechem czystego szczęścia i błogości. Wciąż się trzęsąc zarówno ze zmęczenia, jak i z niedawnej przyjemności, wylądowała plecami na piersi Foxa, posyłając mu rozanielone spojrzenie.
- Dziękuję - wychyliła się, całując go delikatnie - Było… cudownie. Kocham cię - zaśmiała się, przyciągając Johna aby mógł spokojnie oprzeć głowę o jej piersi. Jego też pocałowała, przytulając do siebie i głaszcząc po głowie - Dziękuję… było cudownie. Ciebie też kocham. Powtórzmy to kiedyś.

- Chętnie. - John przystał na tą propozycję i nawet się uśmiechnął pomimo tego zmęczenia. Kristi zaś jakoś dała wygramolić się z łoża i dotarła do szwedzkiego stołu nieźle już spustoszonego przez wcześniejszą część imprezy a zwłaszcza ostatnią wizytę Vesny i Kay. Blondynka nakładała na małą tacę głównie szklanki i papierosy.

- No się zobaczy. - Alex jak na swój charakter i zwyczaje okazał się całkiem ugodowy. I chyba zmęczony oraz w słodkiej błogości. Co niekoniecznie znaczyło, że z miejsca zapomniał jak niechętny był do pomysłu dzielenia się swoją laską z innym facetem.

- No muszę przyznać, że jestem zaskoczona. - do rozmowy wtrąciła się Kay która położyła się na brzuchu i oparła na rękach głowę. Przez co nawet taka domina jak ona wyglądała trochę jak czarnowłosa dziewczyna na pikniku. A od przodu, jak ją widziała Ves to widać teraz było głównie jej twarz i nagie ramiona więc ten ostry gorset i szpile do samych kolan tak nie rzucały się w oczy ze swoją dominacją i agresywnością.

- Czym? - John zerknął na nią unosząc nieco głowę. Domina uśmiechnęła się filuternie.

- Tym, że się dogadaliście. Muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem Alexa. - dodała z uznaniem. I z miejsca twarz Runnera rozpromieniła się z uznaniem a tego drugiego przybrała nieco cierpki wyraz.

- No ja też się nie opieprzałem. - zauważył federacki cyngiel który chyba poczuł się urażony taką dyskryminacją.

- Oh, naturalnie, i na tym polu świetnie wam obydwu poszło. Z wyprowadzaniem tej leniwej wywłoki na spacer, z zajmowaniem się nią i Ves. No ale nie co dzień sie zdarza aby facet jakiejś laski zgodził się na numerek z innym facetem. No to świadczy o wielkim poświęceniu, dojrzałości i zaufaniu między partnerami. Więc Alex no muszę przyznać, pod tym względem zaimponowałeś mi. - domina wesoło majtała w górze swoimi czarnymi szpilkami ale w oczach i głosie pobrzmiewały jej wesołe iskierki. Słysząc to Federata zbastował i chyba przestał mieć pretensje. Zaś na Detroitczyka podziałały te słowa jak balsam. Rozpromienił się z dumy zupełnie jakby od początku to był jego pomysł a Ves była oporna. No ale wróciła także rozpromieniona Kristi.

- Już jestem. - obwieściła wesoło gramoląc się na kolanach na łóżko. W końcu uklękła stawiając tacę przed sobą i każdemu z gości podała jego szklankę a Foxowi papierosy. - Czy życzycie sobie czegoś jeszcze? - zapytała patrząc ciepło na całą czwórkę.

- Stań na jednej nodze i przyłóż wskazujący palec lewej ręki do nosa, a prawej do prawego ucha - panna Holden wymamrotała znad szklanki soku, nim przechyliła ją pijąc łapczywie aż pociekło jej na brodę i szyję. Sapnęła, odstawiła puste szkło na bok, a potem poczekała aż ganger odpali papierosa.
- Mówiłam że będzie fajnie. Byłeś dzielny i niesamowity, jak zawsze - uśmiechnęła się, zabierając mu fajka żeby samej zapalić. - Powiedz John, często się tak bawisz na wolnym?

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 31-05-2019, 17:08   #98
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację

Vesna nie doczekała się odpowiedzi ani od Johna, ani od Alexa bo Kristi wywaliła się na nich wszystkich jak długa. Oczywiście stawanie na jednej nodze, w takim stanie, na uginającym się materacu łóżka nie było zbyt mądrym ani zbyt dobrze zapowiadającym się pomysłem. Ale gospodyni to nie przeszkadzało i poganiana entuzjazmem zerwała się z łóżka aby wykonać polecenie kumpeli. No ale właśnie przewaliła się na nich wszystkich. Jej goście roześmiali się ubawieni tym improwizowanym skeczem i tylko Kay spoglądała na blondynę jak przyczajony tygrys na figlujące jagnię.

- Ojej, przepraszam… mam spróbować jeszcze raz? - zapytała gramoląc się ze splecionej ze sobą trójki.

- Tyle masz jeszcze entuzjazmu do figlów? - Kay zapytała ze złowieszczo się zapowiadającym pogłosem przy okazji zdzielając dłonią nagie pośladki gospodyni. Ta krzyknęła i zachichotała chwilę później.

- No pewnie, że dzielny i niesamowity. Ty też. Ale co się dziwić, w końcu jesteśmy z Det nie? - Alex pozwolił sobie na własny komentarz jakby bycie z Det było wystarczające to byciem najbardziej zajebistym we wszystkim w czym się chciało.

- Obawiam się, że nie mam zbyt wiele czasu wolnego. Nieregularne godziny pracy i takie tam. Ale dzisiaj mi się podobało. Było lepiej niż się spodziewałem jak mnie znalazłaś. - John okazał się jak zwykle dużo bardziej stonowany od impulsywnego Runnera.

- Jak tak dalej będziesz fikać i przeszkadzać gościom w rozmowie to będzie kara. - Kay nadal nie odpuszczała blondynie i wydawało się, że jej nagi tyłek w zasięgu ręki prowokuje ją coraz bardziej.

- Tak? A jaka? - gwiazda estrady bynajmniej nie zakryła swojego kuperka za to z zaciekawieniem odwróciła głowę w stronę dominy czekając na to co zaproponuje.

- Ale pamiętasz, że jestem z Downtown, a ty z Novi? - technik nie podarowała i dorzuciła do stwierdzenia Foxa własne spostrzeżenie. W końcu nie od dziś wmawiał jej, że u niej na dzielni są same sztywniaki, a jedyna i najlepsza okolica oczywiście byłą tam gdzie on się wychował. Zachichotała, obracając głowę do Federaty.

- Zobacz jak przypadkowo się dobrze składa… coś słyszałam, że na razie mamy wspólnego pracodawcę, więc i okolica ta sama. Dobrze, że dałeś się namówić. Obaj się spisaliście na medal - wzięła oddech żeby powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy padły pytania Kristi.
- Jak to jaka kara? - popatrzyła na blondynę surowo - Nie będzie klapsa.

- Nie? - Kristi popatrzyła mrużąc brwi aby jakoś odgadnąć co jej czekoladowłosa kumpela miała na myśli. Wydawała się rozgryzać tą zagadkę z rosnącym zaciekawieniem.

- E tam, z Downtown. - Alex skorzystał z wahania gospodyni i obojętnie machnął ręką. Położył się na plecy zaciągając się fajkiem i wydmuchując dym w stronę sufitu. - Twoi starzy jak cię robili pewnie myśleli o kimś z Novi. Mówię ci. I to wezwało duchy z Novi które przeszły na ciebie. Dlatego nie jesteś taka jak reszta tych sztywniaków z Downtown tylko taka jak my. I to jest w tobie najzajebistsze. - cwaniak z Novi jak zwykle znalazł naprędce sklecone wyjaśnienie takiego stanu rzeczy.

- No tak. Teraz pracujecie dla nas. - Nemesis zgodził się z tym niezaprzeczalnym faktem i upił ze szklanki to co zdołał w niej ocalić po upadku blondyny.

- A to jak nie klapsy to co? - blondynka wydawała się być pobudzona tym zagadnieniem jaka jej podrzuciła kumpela. Popatrzyła na Vesnę wyczekująco jakby ta zaraz miała jej wręczyć jakiś cudowny prezent.

Gładka bajera wymyślona na poczekaniu od razu rozmiękczyła schultzównę, ledwo Runner skończył nawijać. Westchnęła, wzrok zrobił się jej maślany i z miną wdzięcznej foczki wkleiła się w niego, spoglądając mu w twarz z czystym uwielbieniem.
- I nie przeszkadza ci to, że nie umiem walczyć na noże, ani się bić, ani strzelać… no i furami zwykłymi nie jeżdżę? Oooooo… - objęła go za szyję, całując w policzek - Co ja bym bez ciebie zrobiła… na pewno zginęła marnie… albo siedziała teraz w Ambasadorze i umierała z nudów - pokiwała główką, przekręcając się tak aby móc zerkać na drugiego mężczyznę - Rzeczywiście… pracujemy razem. Jesteśmy pod tobą, nad tobą, albo obok, zależy od sytuacji… też jesteś świetny, chociaż mruk. Ale kiedy trzeba umiesz się bawić, daleko ci do sztywniaka, jak na kogoś z Federacji - pogłaskała go po głowie, a na koniec zwróciła się z namysłem do blondyny.
- No nie wiem… może zwiążemy cię i wrzucimy do wanny na resztę nocy. Co sądzisz Kay?

- Oj, daj spokój, od mordobicia masz mnie. - Alex nonszalancko machnął ręką na to wszystko co mówiła Vesna i widocznie był w świetnym humorze a i już chyba zaczynały oczy mu się kleić od tej słodkiej błogości skoro przełknął gładko te poważne wady u każdego kto byłby Runnerem z Novi.

- No widzę, że wy też jesteście rozrywkowi. - John uśmiechnął się wskazując szklanką na całe towarzystwo. Też zaczynał coraz częściej mrugać powiekami i przecierać oczy ze zmęczenia.

- Tak samą? Na resztę nocy? - Kristi nie wytrzymała i zrobiła naprawdę smutną i rozczarowaną minkę. Tak okrutna kara najwidoczniej nie mieściła jej się pod jasnoblond czuprynką.

- Czy to było pytanie do ciebie? - Kay błyskawicznie złapała i ścisnęła mocno obydwa policzki gospodyni zmuszając jednocześnie ją i do zamilknięcia i do spojrzenia prosto na siebie. Skruszona blondyna zaprzeczyła ruchem głowy po krótkiej chwili wahania jakby chciała jednak coś powiedzieć. - To co się odzywasz? Nikt cię nie pytał o zdanie. Nikogo twoje zdanie nie obchodzi. Jesteś tutaj dla naszej zabawy i będziemy się tobą bawić jak nam przyjdzie na to ochota! Zrozumiano!? - Kay cięła słowa jak stalowy nóż ciął lód na mniejsze bryłki. Patrzyła surowo na już całkiem spacyfikowaną blondynę która w końcu grzecznie pokiwała główką na znak zgody.

- No nie wiem Ves. Jak ją wrzucimy do wanny na resztę nocy to nie będziemy mieć już z niej żadnej zabawy ani pożytku. A czy mi się wydaje czy ta leniwa powsinoga jeszcze nie wykonała swoich zobowiązań wobec ciebie? - Kay nawet jak mówiła do Vesny to nie spuszczała świdrującego wzroku z trzymanej mocno twarzy gospodyni. Tej zaś znów oczka zrobiły się szerokie z obawy i z tą obawą pozezowała na leżącą obok kumpelę.

- Oczywiście że nie wykonała, czego ty sie kochana spodziewasz po takim beztalenciu i leniwcu? - technik podjęła grę, krzywiąc się teatralnie i bardzo niechętnie - Tyle szans miała, tyle okazji jej dałyśmy… no żadnej nie wykorzystała. Jak palcem nie pokażesz, nic od siebie nie da ani nie wymyśli - prychnęła, zabierając gangerowi jego fajka, bo swojego zdążyła wypalić - Alex masz propozycje co możemy z nią zrobić?

- He? - Alex mruknął i otworzył oczy. Miał spojrzenie jakby balansował już na granicy zaśnięcia i teraz z trudem koncentrował wzrok i uwagę na tym o co go pytała jego dziewczyna.

- Ves pytała jak można by jeszcze użyć tej wywłoki. - Kay usłużnie podpowiedziała sennemu gangerowi wskazując na kumpele w odpowiedniej kolejności co i jak.

- No to ten, no… no zróbcie jej coś… - Runner zamrugał oczami zwalczając senność i spoglądając przez chwilę na wszystkie trzy kobiety w różnych stadiach roznegliżowania.

- No na razie rozmawiałyśmy o tym aby ją zapiąć z dwóch stron, albo żeby posprzątała u Ves, no przyznam, że mnie też by się przydało, no albo zadbała o nasze stopy. Chyba jakoś tak to leciało co Ves? - Kay zerknęła na swoją kumpelę o czekoladowych włosach ignorując kompletnie tą o jasno blond włosach chociaż leżała prawie dokładnie między nimi.

- Ojej, no to niech wam zrobi całe to kombo a jak mało to najwyżej coś się wymyśli później. - zmachany Fox machnął w końcu ręką najwidoczniej w ogóle nie widząc problemu nad czym się tu zastanawiać. John zaś chyba też coraz wyraźniej odlatywał w objęcia Morfeusza.

O ile duet w blondynie miałby się odbyć przy braku konieczności zmiany pozycji z horyzontalnej na jakąkolwiek inną, wtedy pewnie jeszcze technik by dała radę.
- Myślę, że przede wszystkim powinna podziękować Kay za jej katorżniczą, skazaną na porażkę pracę… bo niektórzy są po prostu niereformowalni, ale wiadomo. Dobre serce, nadzieja w drugiego człowieka, ciągle zawodzona… tak, przede wszystkim powinnaś podziękować Kay - łypnęła sennie na blondynę.

- Ależ oczywiście. - blondynka pokiwała ochoczo głową i podczołgała się do czarnowłosej z pytającym spojrzeniem na twarzy. Ta gestem wskazała jej za siebie i posłuszna służąca ruszyła na jej gotowy do eksploracji tył aby o niego należycie zadbać. Ale Ves też już zaczynały się kleić powieki. Wszystko zaczynało się mieszać na widok pracującej nad dominą kumpeli. Potem jeszcze coś przegibali się na tym wielgachnym łożu, ktoś się przesunął, ktoś położył, nakrył aż ostatecznie przestała rejestrować cokolwiek zapadając w błogi i spokojny sen. Ostatnią myślą która przewinęła się jej przez łepetynę było, że gdyby ojciec teraz ich zobaczył, padłby na zawał. Jak to od początku mówił, że gangerzyna ściągnie ją na złą drogę? Biedak się nie pomylił... prócz kwestii kto kogo pchał w dziwne sytuacje i układy.
 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
Stary 02-06-2019, 16:22   #99
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 27 - IX.02; późny ranek

IX.02; późny ranek; Nice City; hotel “Hamilton”




Marcus i Vesna



Poranek okazał się bardzo skwarny i duszny. Spiekota panowała od samego świtu. Na niebie co prawda cieszył oko czysty błękit no ale to też oznaczało brak jakiejkolwiek chmurki do łagodzenia tej spiekoty. Wszystkim zainteresowanym udało się jakoś dotrzeć na wyznaczone miejsce spotkania mniej więcej na czas. Na tyle na ile dało się zorientować w świecie bez zegarków o której jest 9 rano. W każdym razie gdy były dzwony pobliskiego kościoła dziewięć razy to Federaci i ich wynajęci pracownicy byli już w hotelowej reastauracji gdzie było wyznaczone miejsce spotkania.

- Dobrze, że już jesteście. Milady zaprasza do stołu. - przywitał ich jak zwykle niezawodny i nienagannie ubrany kamerdyner szlachcianki. Zaprowadził ich do właściwego stołu gdzie już siedziała szefowa całej imprezy. Na szczęście siedziała przy stole nakrytym także dla gości jacy właśnie do niego podchodzili a talerze i półmiski kusiły swoją obfitością. W oczy wpadała patera z ładnie ułożonymi owocami które dalej na północy uchodziły za egzotyczne a tutaj mogły rosnąć w każdym sadzie albo nawet na dziko.

- Dzień dobry. Cieszę się, że już jesteście. Proszę, siadajcie. - Federatka zaprosiła gestem po drugiej stronie stołu swoich gości. Z jednej strony miała tego samego młodego mężczyznę jaki towarzyszył jej wczorajszego popołudnia a drugą zajął Ralf. Przeciwna strona została więc wolna dla gości. No i przy stole jak zwykle stało ze dwóch ochroniarzy Federatki. Milczący i dyskretni a jednak dobitnie wskazywali, że nie dosiadają do przypadkowej osoby. Na razie jednak można było nasycić żołądek, przepłukać gardło, nacieszyć się owocami, ciastem czy pyszną miejscową kawą.

Stawili się całą czwórką jaka wczoraj przyjechała z Espanioli. Marcus, parka z Detroit i miejscowy patykowaty George. Marcus nocował całkiem niedaleko. I musiał przyznać, że nocleg w czystym i wygodnym łóżku pozwolił mu odpocząć i zregenerować siły. Obolałe po nocnych walkach ciało było zdecydowanie mniej obolałe chociaż nadal musiał oszczędzać zranioną nogę i bieganie czy skakanie mogło być jeszcze dość kłopotliwe.

Vesna i Alex mieli problemy całkiem innego rodzaju. Po pierwsze to chyba nie zaspali tylko dlatego, że Alex zerwał się jak poparzony na wspólnym łożu Kristi drąc się, że zaspali do Hamiltona. Pobudka była więc dość nerwowa i gwałtowna. I mocno skacowana. Na szczęście w nieszczęściu okazało się, że Runnerowi coś się uwidziało i gdy z piskiem opon zatrzymali się przed najdroższym i najlepszym hotelem w mieście to jakoś wszyscy dopiero się schodzili. No ale pewnie tylko dzięki temu nie spóźnili się na to spotkanie. Nawet nie wyszło tak źle bo Federatka zaprosiła ich do śniadania i to takiego fest a u Kristi nic właściwie nie zdążyli wrzucić na ruszt.

Federaci traktowali śniadanie jak śniadanie i chyba nie mieli zwyczaju poruszać przy nim poważnych tematów. W każdym razie lady Amari nie poruszała. Raczej takie luźne i swobodne jak minęła noc, czy wypoczęli, czy wszystko było w porządku no i czy czegoś im potrzeba.

W końcu gdy pozostały na talerzach i półmiskach smętne resztki a żołądki zostały przyjemnie wypełnione kelnerki przyszły sprzątnąć ze stołu no i mogli przystąpić do właściwej części spotkania czyli rozmowy o interesach przy porannej kawie lub herbacie.

Milady zapytała o rany Marcusa i Georga. Ralf był wykwalifikowanym paramedykiem i mógł im zmienić opatrunki. George z chęcią skorzystał z tej możliwości. On też zaczął z przepraszającym tonem, że chciałby jednak wypisać się z tej imprezy. Wyprawa w głąb dżungli jednak go przerosła i nie spodziewał się aż takich “atrakcji”. Powrót w głąb zielonego piekła ze świeżą raną mu się nie uśmiechał dlatego chciał zakończyć tą przygodę już teraz.

- Oczywiście młody człowieku. Skoro taka jest twoja wola to to uszanujemy. Ralf wypłaci ci dniówkę i może jeszcze skrzyżują się nasze drogi. Gdybyś zmienił zdanie nie krępuj się wrócić do nas aby dać o tym znak. - milady przyjęła rezygnację podwładnego z iście szlacheckim spokojem co wyraźnie ulżyło chudzielcowi bo mówił z wyczuwalną obawą. Po chwili odszedł gdzieś razem z kamerdynerem który miał mu wypłacić dniówkę i założyć świeże opatrunki. W porównaniu do obiecanej nagrody za przywiezienie czołgu dniówka i to za kilka dni, prezentowała się dość mizernie.

- Czy znacie kogoś kto mógłby go zastąpić? Macie kogoś kto mógłby się pisać na taką wyprawę? - szefowa poczekała aż obaj mężczyźni zniknął za jakimiś drzwiami nim zapytała trójkę swoich gości zapijając pytanie łykiem aromatycznej kawy.

Rozmowy przebiegały jeszcze jakiś czas przy kawie i herbacie. Szefowa miała zadanie dla błękitnego vana. Trzeba było pojechać przed wyjazdem w parę miejsc aby skompletować sprzęt z listy jaką zostawili wczorajszego wieczoru. W nocy kiepsko szło jej skompletowanie skoro całe miasto było w swoich łóżkach. Ralf miał również pojechać w te parę miejsc aby zrealizować te zamówienie.

Vesna zaś zorientowała się, że rano wzięła ostatnią tabletkę przeciwko amnezji. Co prawda powinna działać całą dobę czyli do jutrzejszego poranka. Ale co potem? A chyba byli w najlepszym miejscu w większej i dalszej okolicy aby zdobyć potrzebne leki. Wcześniej, rano, u Kristi chyba właśnie z nią wstała ostatnia. Cała piątka wyglądała rano jak z dnia wczorajszego. Ale mimo, że ciała wydawały się jak przepuszczone przez magiel to gdzieś z tyłu czaszki drapało poczucie dobrze spełnionego, kosmatego obowiązku. No i tak ciężko było wstawać a jeszcze trudniej się rozstać. Gospodyni, wciąż ubrana właściwie w same zaciągnięte białe pończochy i obrożę ze zwisającą smyczą prawie się rozpłakała gdy musieli się pożegnać. Kay też nie było wesoło. John był oszczędny w mimice jak zazwyczaj ale, że po drodze mu było do Hamiltona to zabrał się z nimi ale przy śniadaniu i naradzie udziału już nie brał. Pożegnał się z parą z Detroit gdy Ralf przywitał się z nimi i zapraszał do stołu szefowej. No a teraz zostali przy stole we trójkę z Marcusem i mieli jeszcze służbowo załatwić z pomocą Ralfa parę spraw na mieście zanim wyjadą z miasta. W międzyczasie tego śniadania i narady bezchmurne dotąd niebo zachmurzyło się a z nieba zaczęła kropić mżawka. Ale nadal było bardzo gorąco.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 06-06-2019, 19:23   #100
 
Amduat's Avatar
 
Reputacja: 1 Amduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputacjęAmduat ma wspaniałą reputację
Dhagar, Amu i MG

Stół jak zawsze suto zastawiony z czego oczywiście “Buźka nie omieszkał skorzystać. Skoro już tak gościli, jak na szlachtę przystało… Żołądek zwiadowcy wnet się napełnił, co nawet poprawiło mu humor i teraz oparł się wygodniej na krześle.

- Jest lepiej niż wczoraj, choć jeszcze jakiś czas nie pobiegam. Ale z chęcią skorzystam z pomocy fachowego medyka, by obejrzał moje rany. Lepiej nie ryzykować powikłań, zwłaszcza w dżungli. - spojrzał w kierunku Vesny, która wyglądała prawie jak wyciągnięta z brzucha aligatora i raczej niezbyt wypoczęta czy wyspana. Szczęśliwie wyglądało też na to, że jeszcze nie ma planowanej rozwałki tego dnia, zwłaszcza że stracili kolejnego z ekipy, który odchodził nie wytrzymawszy ciśnienia. Cóż, nie wszyscy się nadawali do takiej roboty.

- Dziki Pazur może by dołączył i chyba jest jeszcze w mieście. Ale jego trudno przekonać do takich eskapad. Ma dość dziwne podejście i filozofię, jak to czerwonoskóry. - odezwał się w odpowiedzi na pytanie dotyczące poszukiwań chętnych do wyprawy.

Po drugiej stronie stołu panna Holden milczała, praktycznie od początku śniadania, zbyt zajęta słuchaniem i pakowaniem na talerz kolejnych porcji owoców, wędlin i chleba. W przerwach od żucia z chęcią sięgała po kawę, albo soki, aż wyczyściła najbliższe półmiski praktycznie do gołego. Dopiero po piętnastej kanapce, szóstym kiwi, drugim omlecie, kiści winogron, połowie blachy placka z owocami i czterech bananach, zwolniła odrobinę tempo, ograniczając się do leniwego skubania daktyli z cynowej miseczki.

- Dobrze, rzucę na ciebie okiem potem - rzuciła Buźce wesołe spojrzenie znad krawędzi kubka kawy. Mimo widocznego niewyspania i zmęczenia, wzrok miała pogodny, a minę wyjątkowo zadowoloną, jakby była grzejącym się przy kominku kotem. Często patrzyła na gangera obok, lampiąc się na niego jak w obrazek. Wreszcie przełknęła ostatni owoc i zwróciła się do Federatki.

- Marcus mi o czymś przypomniał. Zanim wyjedziemy będzie trzeba wstąpić do kliniki i zrobić dodatkowe zapasy medykamentów. Skoro czeka nas potyczka w terenie musimy mieć przygotowane zaplecze medyczne. Druga sprawa to… ktoś godny polecenia. - skrzywiła się w zadumie - Kobieta która brała udział w walkach na arenie, Arya. Co prawda nie znam jej osobiście, lecz widziała, jak się rusza i myślę, że warto spróbować z nią porozmawiać, tak jak z Dzikim Pazurem. Zobaczymy czy zgodzą się zaciągnąć.

- Brzmi sensownie. W sprawie medykamentów myślę, że da się to załatwić razem z zakupem reszty ekwipunku. Rolf, proszę cię, miej to na uwadze.
- Federatka po przeciwnej stronie stołu skinęła głową. Nawet zwykły kubek kawy potrafiła trzymać jakoś tak elegancko i dystyngowanie. - A jeśli macie jakieś osoby godne polecenia to proszę abyście porozmawiali z nimi. Warunki takie same jak dla was. Jeśli będą zainteresowane to zapraszam na sfinalizowanie umowy tutaj. Niemniej nie chciałabym aby przez to wszystko wasz powrót do Espanioli się opóźnił. Chciałabym abyście tam wrócili jeszcze dzisiaj przed zmierzchem. Gdy skończycie załatwiać to wszystko zajrzyjcie proszę jeszcze raz tutaj. Dam wam list do kawalera van Urka. - szefowa gładko podjęła decyzję i przekazała pracownikom swoją wolę. Kamerdyner pokiwał głową na znak, że wszystko przyjął i zrozumiał. Federata z drugiej strony szlachcianki swoim zwyczajem się nie odzywał.

Pannę Holden zaczęło zastanawiać kim jest milczący typek obecny praktycznie zawsze i wszędzie, gdzie pojawiała się szlachciura. Obserwował, słuchał, nie wtrącał się - facet idealny. Pozornie.
- Jeśli mogę coś zasugerować - zwróciła się do drugiej kobiety, myśląc czy nie zaopatrzyć się na drogę po mieście w coś ze stołu… kanapkę, albo parę daktyli - Warto pomyśleć o naborze miejscowych, tam w dżungli - przepiła myśl łykiem kawy - Znają teren, niebezpieczeństwa. Łowią tam… osada znajduje się w głuszy, potrzebują broni, leków. Za podobne dobra będą bardziej skorzy do zastanowienia się nad ofertą.

- Interesująca sugestia. Po to właśnie teraz Rolf jedzie z wami. A na miejscu zajmie się tym Timje. -
szlachcianka upiła łyk ze swojej filiżanki zgadzając się z pomysłem Vesny i chociaż nie wydawała się nim zaskoczona to jednak powitała tą inicjatywę pracownicy z ciepłym uśmiechem.

- Przydałoby się zatem by zaczęli współpracować a nie jedynie stawiać żądania do spełnienia. - burknął Marcus, który najwidoczniej nie był zbyt przychylnie nastawiony do tubylców z wioski w lesie. - Jeśli to wszystko to myślę że ruszę poszukać Dzikiego Pazura. Dodatkowy myśliwy któremu można ufać jest zawsze przydatny.
Tak, znalezienie czerwonoskórego w mieście to nie był duży problem. Trudniej by było go namówić na udział w wyprawie, ale przynętę w postaci polowania i zdobyczy skór już “zarzucił”. Pora zatem była sprawdzić czy to go zachęciło.

- Traktuj to jak szachy - panna Holden uśmiechnęła się do niego, odstawiając filiżankę na spodeczek. Zwróciła głowę do Federatki - Milady, pozwolisz że się oddalimy. Spróbujemy zwerbować owego Indianina, potem poszukamy dziewczyny z turnieju. Dziękujemy za śniadanie, było przepyszne. - otarła usta serwetką. Jeśli dobrze zagospodarują czas zdąży jeszcze przed odjazdem zajrzeć sama do kliniki. Wypadało uzupełnić zapasy.

 
__________________
Coca-Cola, sometimes WAR
Amduat jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172