Trochę odpoczynku dobrze zrobiło wszystkim - nawet tym co spędzili ten czas na ćwiczeniach i machaniu bronią. Morn też był zadowolony, bo po tych paru godzinach znów dysponował swoimi czarami. Czy wystarczą one na druida i jego popleczników, tego Morn nie wiedział, ale i tak wielkiego wyboru nie miał.
* * *
Przejście obok cienia i przebycie pułapki odbyło się bez strat własnych, ale ciąg dalszy wędrówki, chociaż i tu obyło się bez walki, nie nastrajał optymizmem.
Wszak ktoś, kto lubił zmutowane, niedożywione krzaczki i wolał blask rzucany przez grzyby zamiast światła słonecznego nie mógł być normalny. A z szaleńcem nigdy nie było wiadomo, jak postępować.
Dlatego też Morn przed rozmową z Belakiem 'założył' zbroję maga i przygotował się do rzucania zaklęć).
Gdyby doszło do walki (a zaklinacz był pewien, że na tym się skończy) miał zamiar rzucić najpierw glitterdust i spróbować oślepić przeciwników, a potem rzucić na Zazę zaklęcie przyspieszenia.
I zapewne zacząłby spotkanie od potraktowanie Belaka i jego towarzyszy oślepiającym pyłem, gdyby Zoren nie popisał się niezdrową ciekawością.