Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-06-2019, 19:01   #229
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- Musisz mówić trochę bardziej wprost - mruknęła Bee. - Potrafię sprawić, że dana osoba… może dane osoby zapomną o moim istnieniu. Jak w ten sposób wyciągnę was? - zapytała. - Mogłabym na pewno sama uciec.
- Na przykład wymknąć się i być w stanie aktywować nam przejście… Zobaczymy. Po prostu miej to na uwadze, że cię o to mogę poprosić w pewnym momencie - wytłumaczyła Harper.
Kit milczał przez chwilę.
- Yep, będę zawsze i wszędzie, przy twoim boku, Alice - mruknął. - Tak, jak prosisz.
- A co ja mam robić? Coś chyba mam robić? - zapytał Kieran.
- Kieran… Pomogłeś nam, ale mieliśmy cię tu zabrać, bo chciałeś dołączyć do klubu… To nie znaczy, że teraz dołączasz na stałe do naszej drużyny - wyjaśniła mu jego sytuację.
- Auć… - syknął Highly.
Harper spojrzała na Filipinkę, kiedy ta wreszcie wysiadła, po czym odprowadziła ją nieco na bok. Zaczęła mówić w jej języku.
- Tam na dole może być niebezpiecznie i nie chcę ryzykować, że coś mogłoby ci się stać. Bee może zdołać wyciągnąć nas z dołu, ale musimy mieć też kogoś na górze… To jest budynek przeznaczony w pełni kulturze tego ich Manannana. Czy mogę cię poprosić, abyś zebrała informacje na jego temat? Pójdziesz z nami do punktu, gdzie może być zejście do kryjówki klubu, a w razie czego pomożesz nam uciec. Gdybyśmy nie wychodzili ponad godzinę, wezwiesz służby i wskażesz im miejsce. Dobrze? - wytłumaczyła jej.
- Liczę na ciebie bardzo, będziesz naszym asem w rękawie, w razie gdyby coś poszło nie tak - rudowłosa popatrzyła uważnie na Darleth i uśmiechnęła się do niej lekko.
- Hmm… czyli mam zwiedzać muzeum jak gdyby nigdy nic i mieć oczy i uszy szeroko otwarte, tak? - zapytała Santos, po czym sama pokiwała głową. Uśmiechnęła się. - Zrobię, co w mojej mocy! Może w takim razie to ja powinnam mieć kluczyki do samochodu? - zaproponowała. - Wtedy będę mogła wyprowadzić ocaleńców jak najsprawniej… - zawiesiła głos. - Ocaleńców… to złe słowo. Miałam na myśli was wszystkich… ech… - niepewnie poskrobała się po głowie.
Tymczasem Kit i Kieran rozmawiali cicho z sobą szeptem na boku. Natomiast Bee odeszła nieco dalej i sprawdzała coś w komórce. Albo rzeczywiście była ciekawa jakichś informacji, albo po prostu kompletnie nie miała co robić.
Harper podniosła dłoń i poklepała Filipinkę dłonią po ramieniu. Podała jej kluczyki do auta. Następnie ruszyła w stronę Kierana i Kita.
- No to nie ma co tak stać. Idziemy - zarządziła spokojnym tonem.
- Bee - rzuciła do czarnowłosej, by dołączyła i teraz skupiła się. Musieli być wszyscy bardzo uważni.
Ruszyli do muzeum…

Muzeum było jak każde muzeum. Drzwi otworzyły się bez najmniejszego trudu i wnet ujrzeli bramkę z miłym, uśmiechniętym panem. Czekał na pieniądze za bilety wstępu.
- Czyli, jak rozumiem, wchodzimy tu osobno - mruknął Kieran. - Spoko. Wydupczę cię, a potem porzucę i udam, że nie istniejesz. Classy.
Recepcjonista nawet nie mrugnął. Wydał wszystkim po jednym bilecie i wskazał dłonią przejście obok.
- Zapraszam - rzekł. - Znajdziecie przedsionek, w którym znajduje się szafa pełna pantofli. Proszę o założenie ich. Muzeum Mannanana to stary budynek, a poza tym… nie oszukujmy się, szef chcę zaoszczędzić na sprzątaczkach - zaśmiał się.
Alice uśmiechnęła się lekko, po czym ruszyła przodem do wyznaczonego punktu. Zostawiła tam te irytujące buty, które dostała na komisariacie i założyła pantofle oferowane przez muzeum. Poczekała na resztę.
- To teraz musimy poszukać triskalionu… I to takiego właściwego - powiedziała i zaczęła się rozglądać.
Muzeum sprawiało wrażenie tylko nieco wspanialszego i większego od tego zlokalizowanego w Douglas. Jednak znajdowało się tutaj nieco więcej ludzi. Spoglądali na różne eksponaty przedstawiające historię wyspy. Alice również na nie zerkała. Wróżki bardzo długo przebywały w tej okolicy, jak wnet uznała. A ich kult trwał równie długo. Tak naprawdę to był tylko ułamek folkloru wyspy. Jak wiele z tego istniało naprawdę? A jaka liczba mitów została całkowicie zmyślona? Alice doszła do wniosku, że nawet ona nie potrafiłaby poznać odpowiedź na to pytanie… zapewne nawet gdyby zamieszkała na Isle of Man na stałe.

Wnet weszła do kolejnego pomieszczenia i spostrzegła płytki umieszczona na podłodze w konkretnym wzorze… który bardzo szybko rozpoznała. Triskelion. Czy to mogło być to właśnie miejsce? Szła przodem, a reszta Konsumentów, Kieran i Darleth szli za nią zgodnie i po cichu.
Rudowłosa podeszła do symbolu i przyjrzała mu się uważnie. Szukała, czy był na nim jakiś ślad, że tak jak w muzeum w Douglas, symbol skrywał mechanizm otwierający. Zerknęła na Kita.
- No co? - Kaiser wzruszył ramionami. - Jestem tak samo zagubiony, jak ty… - mruknął pod nosem.
Wokoło znajdował się dużo różnych obrazów. Jeden z nich przedstawiał postać wysokiego mężczyzny na koniu, który podniósł ręce w górę. Spod niego wyrastał słup mgły, przed którą paskudny demon krzywił się i cofnął. Przypominał nieco wampira, który nagle ujrzał światło słoneczne albo znak krzyża. Kolejny obraz przedstawiał duże jezioro, nad którym śpiewał chór zielonowłosych postaci. Były ubrane w szaty z liści. Z ich ust wylewały się nuty… i to dosłownie. Ulatywały do góry i uderzały w twarz diabła spoglądającego zza chmury. Trzeci obraz przedstawiał natomiast zakapturzonego mężczyznę. To był najnudniejszy i najzwyczajniejszy widok… Staruszek jedynie siedział z zamkniętymi oczami i chyba koncentrował się na czymś. Rudowłosa obserwowała obrazy, zastanawiał ją mimo wszystko najbardziej ten ostatni. Przy poprzednich dwóch, nie miał kompletnie sensu.
- Chyba nie podważymy tych płytek - mruknęła Bee, wzdychając.
Harper podeszła do samego centrum triskalionu i przesunęła po nim palcami, sprawdzając jaką miał strukturę.
- Mam kilka pomysłów… Potrzebuję jednak sprawdzić, które rozwiązanie będzie właściwe. Jeśli Kit i jego zdolność nam nie pomoże, musimy pomyśleć sami… Rozejrzyjcie się, czy ktoś widzi gdzieś jakiś kij? - zapytała.
- Na korytarzu przed wejściem do tej sali chyba były uchylone drzwi do składzika dla sprzątaczek - Bee zawiesiła głos, przypominając sobie. - Na pewno będą tam jakieś miotły. Pójść poszukać? - zapytała.
- Tak, poproszę… Wystarczy cokolwiek - powiedziała Harper.
Barnett skinęła głową i poszła.

Kit tymczasem obchodził dookoła pomieszczenie. Samo było zbudowane na planie koła. Bez wątpienia główną atrakcją był triskalion na podłodze, choć sam w sobie raczej nie miał zbyt dużej wartości historycznej. Nie mógł być zabytkiem, o ile sam budynek muzeum nim nie był… a na ten temat Alice nie miała żadnych informacji. Z drugiej strony koniec końców nie wydawało się to szczególnie istotne. W sali znajdowały się tylko trzy obrazy, odgrodzone od zwiedzających barierkami ze szkarłatnych sznurów. Każda aksamitna przeszkoda była wsparta na dwóch drążkach i łączyła się ze ścianą, tworząc prostokątne więzienie dla każdego obrazu. Nie wydawało się jednak, że zamierzały gdzieś uciekać.
Podeszła ponownie do obrazu mędrca. Przyjrzała mu się. Czy miał jakikolwiek opis? Tylko nazwisko autora, rok i tytuł. Jason Sandt, 1884, Czuwanie. Zastanawiało ją, czy to on mógł być kluczem, czy też tak naprawdę przyjechali tu na marne?
- Darleth, możesz się przejść po pozostałych salach? Rozejrzeć, czy gdzieś jeszcze nie ma triskalionu? - poprosiła kobietę.
Santos uczyniła to. Bez słowa wyszła.
- Nudno - mruknął Highly. Oparł się o ścianę i wyciągnął komórkę. Zaczął coś na niej przeglądać.
Tymczasem Kit nie przestawał krążyć. Było to nieco irytujące. Jednak Alice nie myślała akurat o tym. Przykucnęła przed barierą ze szkarłatnego aksamitu. Coś zwróciło jej uwagę. Sznur kończył się w metalowej skuwce, do której był przyczepiony hak. Był zawieszony na okręgu przyspawanym do jednego z dwóch metalowych drążków. Jednak lina była nieco wyszarpnięta z tej skuwki. Jak gdyby ktoś kiedyś pociągnął za nią zbyt mocno… lub też miało to miejsce bardzo często. Harper mogła się mylić, ale wyglądało na to, że owa bariera przed Czuwaniem była często naruszana.
Śpiewaczka wyprostowała się, po czym spróbowała pociągnąć za linę, by sprawdzić, czy mogła ją wysunąć. Miała nadzieję, że to było to. Złapała linę dość mocno i szarpnęła, a jeśli to nic nie dało, to spróbowała poobracać nią nieco.
Wnet zrozumiała, że nie musiała wyciągać sznura ze skuwki, skoro mogła po prostu wyjąć hak z okręgu. Zapewne w ten sposób otwierano szlaban. Lina była lekko wyszarpnięta, ale to dlatego, bo tak często obchodzono się z nią dość brutalnie. A nie dlatego, gdyż ludzie celowo wydzierali ją ze skuwki.
- Już jestem - powiedziała Bee, podchodząc z mopem. Był suchy i wyglądał na nieużywanego.
Alice zdjęła więc sznur. Podniosła by odhaczyć hak z okręgu, który go utrzymywał. Dalej obserwowała obraz, a także podłogę i całe otoczenie. Opuściła linę i patrzyła, czy coś się stało.
Kompletnie nic. Harper zmarszczyła brwi.
- To co mam z tym zrobić? - zapytała Bee. - Z tym mopem? Chyba nie chcesz, żebym zmywała podłogę - mruknęła pod nosem.
- Mogę zrobić wam zdjęcie i wrzucić na insta? - zapytał Kieran. - “Moja nowa ekipa” - wymyślał podpis. - Albo… “seks w muzeum”. Albo…
Zamilkł. Chyba ostatnia propozycja tak przykuła jego uwagę, że nie chciał szukać już żadnej następnej.
- Postaw go na razie przy ścianie, poproszę - powiedziała do Barnett. Zerknęła na Kierana.
- Ani mi się waż - powiedziała.
- Bo cię podam do sądu, za upublicznianie moich zdjęć bez zezwolenia - rzuciła, ale tak właściwie na odczepnego. Tymczasem przeszła przez granicę barierek i podeszła do obrazu. Dotknęła go, przyjrzała się ramię, a także ścianie i nawet podłodze na której stała. Nie dostrzegła nic szczególnie odbiegającego od normy. Obraz miał wymiary sto dwadzieścia centymetrów na osiemdziesiąt. Był po prostu powieszony na kołku bez żadnych gablot.
- Teraz chcę to zrobić jeszcze bardziej - powiedział Kieran. - Ale tylko dlatego, żeby zobaczyć tytuły gazet. “Pozwany przez Wampirzycę z Injebreck za wstawianie jej zdjęć na Instagrama. Niestety jej ofiary nikogo już nigdy nie pozwą.”
Zaśmiał się i schował telefon, po czym założył ręce o siebie.
Alice obróciła się i rozejrzała po całej sali z miejsca, w którym teraz stała. Nawet postukała piętą w podłogę, jakby spodziewała się, że jest tam jakaś zapadnia. Następnie znów się obróciła i spróbowała zajrzeć co znajdowało się za obrazem. Bardzo ostrożnie.
Przechyliła obraz. Znajdował się za nim panel. Drobny ekran oraz keypad. Bingo.
- To będzie hit… Wampirzyca z Injebreck okrada lokalne muzea… - Kieran gwizdnął. Chyba myślał, że chciała go zdjąć i może nawet zabrać z sobą. Z miejsca, w którym stał, nie spostrzegł odkrycia śpiewaczki.
- Kit, chodź, pomóż mi, musimy zdjąć ten obraz - poprosiła Kaisera i poczekała aż jej z tym pomoże.

Kiedy ściana była wreszcie odsłonięta, przyjrzała się panelowi, na ile był do wbicia cyfr. Obstawiała, że to może być to samo hasło co w poprzednim muzeum, ewentualnie mogła to być data otwarcia tego, albo może ta, która podana jest na obrazie. Spróbowała wszystkich numerów…
Okazało się że hasło muzealne było tym odpowiednim.
- Wow - Kit odskoczył w stronę ściany. Zerknął na sam środek sali. - Rozgryzłaś to.
Cała mozaika składająca się na triskelion zaczęła się powoli obniżać. Mechanizm musiał być nieco nowszy, a w każdym razie bardzo dobrze naoliwiony, bo nie wydawał ani jednego dźwięku.
- Chyba na serio powinienem robić zdjęcia - mruknął Kieran.
Ktoś wchodził do pomieszczenia.
- ...Alice, nie, to jest jedyny triske… Och - szepnęła Darleth, patrząc na opadający symbol. - A zresztą… nieważne.
- Wskakujemy? - Barnett zapytała, patrząc na Alice.
Rudowłosa zerknęła na resztą.
- No to wchodzimy… Darleth… Liczę na ciebie… Weź coś do pisania najlepiej, notatnik w telefonie chociaż - poleciła jej i uśmiechnęła się do Filipinki, po czym ruszyła w stronę centrum triskalionu, by dostać się na dół. Zacisnęła dłonie w pięści. Miała nadzieję, że to było właściwe miejsce i że na dole nie czeka jej niemiła niespodzianka.
Pokrywa opadała dużo wolniej, niż ta, która znajdowała się w poprzednim muzeum. Jednak na tyle szybko, żeby Alice nie musiała obawiać się, iż mechanizm był wadliwy. Zdawało się, że pompa miała dużo większy ciężar do udźwignięcia i choć radziła sobie z tym dobrze, to wciąż niechcący wytwarzała dość duży suspens. Cała czwórka stanęła i czekała, aż wreszcie znajdą się poziom niżej. Koniec końców miało to miejsce.
- To jest okropnie niepraktyczne - mruknęła Bee. - Tajne przejście w samym środku muzeum, kiedy przechodzenie nim trwa tak długo? Koszmar.
- Myślę, że oni nie korzystają z niego tak po prostu, kiedy tylko chcą. Nie przychodzą, jak my na krzywy ryj w środku dnia, tylko pewnie już po zmroku, kiedy samo muzeum jest zamknięte… - rzucił Kit.
Alice rozejrzała się po otoczeniu. Kompletnie nie przypominało tego pod Museum Manx. To była… zwykła jaskinia. Prosty tunel. Co jakiś czas znajdowały się deski podporowe, które miały zapobiec zawaleniu się przejścia. Jak daleko ciągnęło się? Ciężko było stwierdzić. Jednak jedno było faktem - tonęło w kompletnym mroku. Jeżeli triskelion pofrunie z powrotem na górę, nie będą w stanie nic zobaczyć. Już teraz niewiele widzieli.
- Patrzcie - mruknął Kit. - Skrzynia - zawiesił głos.
Tak właściwie Alice dostrzegła aż trzy sztuki. To były ogromne, drewniane i zdobione pojemniki. Żelazne okucia wyglądały elegancko. Bez wątpienia same w sobie były cenne już nawet bez względu na zawartość.
Harper wzięła telefon Bee i włączyła latarkę. Dzięki temu mogła rozejrzeć się po okolicy punktu, gdzie była ‘winda’. Następnie, podeszła do pierwszej skrzyni i sprawdziła, czy może ją otworzyć. Miała nadzieję, że były tu jakieś latarki, albo chociaż pochodnie.
Spostrzegła cały zestaw wypranych oraz schludnie złożonych szat. Członkowie bractwa przywdziewali długie, białe tuniki, na co nakładali ciemnozielone peleryny z kapturami. Może wyglądaliby śmiesznie, gdyby tkanina nie była tak rewelacyjnej jakości. Na dodatek ręcznie dekorowano je złotymi nićmi, które przedstawiały elfy, drzewa, sarny… Ciężko było odciągnąć od tego wzrok. W drugiej skrzyni znajdowały się pochodnie. Wraz z krzesiwem. W trzeciej natomiast umieszczono dużo bardziej przyziemne i roztropne rzeczy. Zestaw pierwszej pomocy, defibrylator AED, trochę jedzenia, które miało bardzo długi termin ważności oraz butelki wody mineralnej. Na samym dnie znajdowała się butelka whiskey, na której ktoś napisał markerem permanentnym: “na nagły wypadek”.
Alice obserwowała szaty, ale pokręciła głową.
- Nie należymy do klubu i jesteśmy tu tylko w jednej sprawie, więc może darujmy sobie te sukienki i zielone kapturki… Kieran oczywiście możesz się ubrać, o ile takie macie zasady… - rzuciła, a tymczasem skupiła się na pochodniach. Rozpaliła pierwszą, wytwarzając iskry za pomocą krzesiwa. Wtedy wyłączyła latarkę w telefonie, by się nie rozładował. Sprawdziła natomiast czy ma tutaj zasięg.
Wciąż był. Przynajmniej w tym punkcie.
- Też nie będę się przebierał - powiedział Kieran. - Ale wezmę z sobą jeden komplet. Może potem mi się przyda. Tata mi mówił, że przed comiesięcznymi rytuałami przechodzą na miejsce kultu podziemnymi korytarzami. I przejście samo w sobie jest modlitwą. Pewnie dlatego już tutaj się przebierają. Jednak… gdziekolwiek zmierza ten tunel… myślę, że można tam udać się również w tradycyjny sposób, górą - mruknął. - O tej godzinie nikt w szatach nie siedzi, to bardziej nocna rzecz - uśmiechnął się lekko.
Highly zabrał komplet, po czym opuścił wieko.
- Może pójdę sam z Kitem? - zaproponował. - Jeżeli wprowadzę kolegę, to pewnie trochę się pozłoszczą na outsidera, ale przyjmą go i nic się nie stanie. Natomiast jak zobaczą, że przyprowadziłem dwie laski, to się na mnie wkurwią - mruknął.
- Najwyżej powiesz, że wzięłam cię na zakładnika… Bo właściwie, no jednak zostałeś wykorzystany Kieran… - wytłumaczyła mu.
Chłopak zaśmiał się.
- Nie z mojego punktu widzenia… - mruknął i uśmiechnął się do Kaisera. Który z kolei udał, że tego nie zauważył.
 
Ombrose jest offline