Dobra, moja robota skończona- pomyślał Jacek znikając i postanawiając iż to najwyższy czas ulotnić się jak to tylko duchy potrafią.
Teraz jak wiedział iż awanturnicy mogą zostać ukarani. Oczywiście jeśli nie wybiją całego miasteczka. To poleciał z spokojną duszą odbyć duchową pielgrzymkę. Zamierzał udać się trasą tom niby prawidłową o której była mowa.
Chciał się przekonać jak to jest z tymi życzeniami. Mimo wielu zalet brak materialności sprawiały mu pewne problemy. Mianowicie czas na picie, a do tego potrzeba mieć żywe ciało które można by trochę alkoholem podtruć.
Wyruszył więc Dydus dzielnie by odzyskać swe życie i ciało. Myślał jak każdy kanciarz nad kruczkami w umowie. Stwierdził wtedy iż ważne jest by nie zapomnieć aby w umowie życzeniowej zaznaczyć iż ma być tak jak dawniej, a nie że będzie jak z tymi typami z Kataju co odradzają się niby w jakiś zwierzętach. Jacek chce mieć swoje ciało, które zostanie pięknie zreperowane by jego duch znów się mógł z nim połączyć.
Przekombinowane i dziwnie zaplątane myślenie Jacka, ale co zrobić? Z czarami lepiej dmuchać na zimne.