Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-06-2019, 22:06   #396
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Siemens jakby w zwolnionym tempie widział jak Gottfried i Rudolf właśnie stracili życie, a głowę Cathelyn zalała krew. Był zdumiony, że tak mało go to obeszło. Być może fakt, że jego towarzysz chwilę temu okazał się zdrajcą, którego on sam uśmiercił, wywołał u niego taką znieczulicę. Ciężko ranny w tej chwili nie bał się śmierci. Po prostu ogarnęła go bezsensowność otaczającej go sytuacji. Nadal uważał, że negocjacje nie mają sensu, a ciało Rudolfa, osoby która jako jedyna do nich namawiała, tylko go w tym utwierdzało.

Cathelyn krzyknęła z bólu. Przyłożyła lewą dłoń do ucha i popatrzyła na jasnoczerwoną krew, która ją obficie pokrywała.
- Pożałujesz tego! - wyartykułowała przez zaciśnięte zęby i ze wściekłością ponowiła atak. Tamten próbując uniknąć uderzenia, stanął bokiem, wskutek czego cios dosięgł jego pleców. W momencie padał na ziemię nieżywy.

Siemens szczerze liczył, że Cathelyn zacznie uciekać w kierunku linii drzew na południu. Wtedy zrobiłby to samo.
- Predator! Bierz ich! - spróbował nakłonić psa Rudolfa do pomocy. Sam w tym czasie schylił się po tarczę, należącą do jednego z pokonanych wrogów, a następnie zaatakował zranionego już przez siebie przeciwnika.

Grot bełtu wystrzelonego przez Borysa wwiercił się w podudzie przeciwnika, łamiąc mu kość. Mężczyzna zawył z bólu próbując złapać równowagę, a sytuację tą wykorzystał Predator rzucając się mu do gardła. Drugi z mężczyzn próbując ratować kompana uderzył z całej siły psa bokiem miecza w głowę. Zbój padł nieżywy, a pies ogłuszony.

Do grupy dobiegł jeden z mężczyzn, którzy uśmiercili Gottfrieda. Siemens nie zdołał zareagować w porę, by odeprzeć jego szarżę. Ostrze miecza werżnęło się głęboko w jego miednicę. Na ziemię upadły już tylko zwłoki ochroniarza.

Robin musiała limit trafień wykorzystać na początku walki. Dała wtedy nadzieję całej drużynie na podjęcie pojedynku, nieznaczne wyrównanie szans. Teraz jednak już kolejny raz nie była w stanie trafić. A i jej zmyłką nikt się szczególnie nie przejął.

- Atakować!!! - krzyknął mężczyzna trzymający Drago.

Inni ryzykowali życie na polu, na którym to Wolfgang powinien górować. Żołnierz nie był jednak sobą. Był osłabiony i jakby lekko otumaniony. Baderhoff starał się wzrokiem ogarnąć pole bitwy, ale nie było to łatwe z jego leżącej pozycji. Postanowił działać. Wykorzystał to, że gość szukał sztyletu obracając jego ciało z jednej strony na drugą. Jego wzrok przyciągnął miecz, którym nie walczył od dawna. Wiedział, że pochwa nie sprawi oporu i dobędzie ostrza błyskawicznie. Facet nadal myślał, że Wolfgang jest nieprzytomny. To był jego błąd. Żołnierz zaatakował nagle, szybko, z zaskoczenia. Liczył na druzgoczący efekt, ale wiedział, że wiele ryzykuje. Zaryzykował jednak. Inni już poświęcili życie tej sprawie więc czemu on, żołnierz, miałby tego nie zrobić? Ryzyko było wpisane w jego zawód bardziej niż rzemieślnika, który zapłacił za swoje bohaterstwo najwyższą cenę… Jego ruchy jednak były wolniejsze niż sądził, że będą. Ciało ciągle odmawiało posłuszeństwa. Atak był nieskuteczny. Jego szczęściem Magnus również nie był pełni sił. Widząc szamotaninę, która się rozpoczęła, zbój odrzucił Drago i rzucił się na żołnierza. Ostrze broni rozcięło bok tułowia, ześlizgując się Baderhoffowi po żebrze. Wolfgang panicznie próbował złapać haust powietrza. Jedyne, co był w stanie, to próbować się bronić. O ataku nie było mowy. Szczególnie, że dobiegł do niego drugi z mężczyzn, który uczestniczył w zabójstwie Bohnena.

A Fay w tym czasie okrążyła muły i gdy dostała się za nie rozpoczęła realizację swego planu. Krzyki, wrzaski, dziabnięcie jednego zwierząt, a potem kolejnego w zad, spowodowało, że muły zaczęły się rozbiegać. Większość zaczęła biec w przeciwną stronę niż była Fay, pojedyncze ruszyły w kierunku drogi, czy lasu. Nie był to jednak pęd, który mógł zagrozić walczącym. Ci bez problemu mogli ich uniknąć, zresztą same zwierzęta w kierunku hałasu spowodowanemu walką raczej nie biegły. Co innego jednak leżący nieprzytomnie, których same zwierzęta mogły nie zauważyć.

- Stać! Potrzebujemy je! Walczyć! Zabić ich jak najszybciej i łapać zwierzęta! Powstrzymać tą wariatkę - zaczął krzyczeć mężczyzna, który jeszcze niedawno trzymał Drago. Jego komendy z pewnością mogły być mylące, ale jeden z mężczyzn, który stał przy nim, ruszył w kierunku Fay. Pozostali potrzebowali chwili na rozeznanie w sytuacji.
 
AJT jest offline