Przez moment Peter zastanawiał się, czy nie wyprzeć się swego bohaterstwa, lecz po sekundzie namysłu postanowił okazać nieco szczerości. Poza tym... stale jeszcze można było dostać jakieś profity z racji bycia bohaterem.
- Zdaje się, że jestem tym, o którym myślisz - przyznał, równocześnie sięgając do plecaka i wyciągając manierkę z wodą. - Siadaj, napij się, a potem pomogę opatrzeć ci rany - powiedział.
- Co tu robisz sama - mówił dalej, wyciągając apteczkę (w ostatniej chwili ugryzł się w język i nie powiedział "goła i bosa") - z rozbitą głową? Niedaleko co prawda jest Świątynia, a zakonnicy przyjmują każdego, ale po klęsce wyprawy wiele osób tam trafiło - dodał. |