2 dzień piątego miesiąca roku
Upierdliwy dzwonek znienawidzonego budzika obudził Iryę i zaspana sięgnęła ręką w kierunku szafki nocnej, żeby go wyłączyć. Tak bardzo nie chciało jej się wstawać z łóżka. Musiała zmierzyć się z wielką ochotą pozostania w nim, szczególnie, że tą potrzebę potęgowało przyjemne uczucie jakie dawały obejmujące ją ramiona Charlesa. Żałowała, że poprzedniego dnia zadzwoniła do Mitchella, bo gdyby tego nie zrobiła, to teraz mogłaby lenić się w tej skotłowanej pościeli ile by tylko chciała.
Bezgłośnie westchnęła i zaczęła się ostrożnie wyplątywać z objęć śpiącego kochanka. Nie chciała go budzić, bo nie było potrzeby eksmitowania go przed wyjściem do pracy. W końcu wstała i omijając rozrzucone ubrania oraz ręczniki poszła do łazienki szykować się do wyjścia.
Wychodząc z łazienki zobaczyła, że zawinięty w ręcznik, Morgan stoi przy oknie. Mężczyzna odwrócił się powoli i obdarzył Iryę swoim czarującym uśmiechem.
- No i sytuacja się odwróciła - rzucił tajemniczym tonem.
- Czyli teraz ja mam tobie przynieść torbę z ubraniami? - zapytała ze śmiechem Irya i podeszła do szafki. Wyciągnęła szelki do uprzęży i założyła na podkoszulek, a następnie wzięła do ręki pistolet i po sprawdzeniu czy jest zabezpieczony, schowała go do kabury.
Morgan otworzył usta, żeby coś na to odpowiedzieć, ale rozmyślił się. Potrząsnął głową
z lekkim uśmiechem, po czym pozbierał swoje ubrania i ruszył w kierunku łazienki.
- Jak rozumiem mam dać ci znać jak przeżyję poranne spotkanie ze Stevem? - zapytał trzymając dłoń na klamce.
Blondynka podeszła do niego i pocałowała go w policzek.
- Najważniejsze to nie zgubić karty, bo Steve jest strasznym służbistą - pouczyła go żartobliwym tonem, zapinając w tym czasie guziki koszuli. - Niestety ja już muszę wychodzić, bo szef wewnętrznych mi głowę odgryzie jak się spóźnię - dodała. - W lodówce na pewno znajdziesz coś do jedzenia.
- Jestem dużym chłopcem. Dam sobie radę - zapewnił Charles starając się zachować powagę. - A ty dopilnuj, żeby wrócić w jednym kawałku.
- Zrobię co w mojej mocy - odparła Irya z uśmiechem i podeszła do łóżka. Podnosząc kolejno poduszki i kołdrę w końcu znalazła kajdanki. Podniosła je i zaśmiała się jak wspomniało jej się jak ich użyli. Zdecydowanie każdy kto umawiał się z policjantem miał w którymś momencie fantazję z tym związaną.
- Do zobaczenia wieczorem - powiedziała i wyszła z sypialni. Schodząc po schodach usłyszała jeszcze strumień wody prysznica, a potem wyszła z mieszkania.
***
Do Pinnacle jechała jak na złamanie karku. Zaparkowała jak zwykle na miejscu dla uprzywilejowanych i wyciągnęła kopertę spod siedzenia. Wkrótce znalazła się w windzie jadącej dziesiątki pięter w górę, a czas oczekiwania na dotarcie na to właściwe, umilała sobie rozpamiętywaniem tego wszystkiego co robili z Charlesem przed snem.
Mitchell siedział w swoim przeszkolonym gabinecie. Sekretarka nie była przygotowana przez szefa na przybycie inspektor więc Corday musiała przebrnąć przez całą procedurę udzielania informacji. Mimo wszystko brunetka sprawnie ogarnęła sytuację i po chwili drzwi do gabinetu szefa wewnętrznych stanęły otworem.
Skoro miała zgodę to Corday bez ociągania weszła do środka.
- Witam - przywitała się od wejścia.
- Pani inspektor. Dobrze panią widzieć - powiedział powściągliwie Mitchell. Corday nie wyczytała w jego słowach nieszczerości.
Blondynka nieśpiesznie podeszła do jego biurka i sięgnęła za pazuchę. Wyciągnęła kopertę, a z niej zdjęcie, które położyła przed nim na blacie.
- No i pięknie - powiedział Mitchell z zadowoleniem. - Teraz jedynie musimy go znaleźć - dodał z lekkim przekąsem.
- Nie rozpoznaje go pan? - zapytała dla potwierdzenia.
Mężczyzna zmierzył spojrzeniem swoją rozmówczynię.
- Tak, to nasz agent, który zniknął tego samego dnia - powiedział po chwili zastanowienia. - Teraz mamy pewność, że ta sprawa miała z nim jakiś związek, ale nadal nie wiemy co się z nim stało. Jak już mówiłem, równie dobrze mógł współpracować z martwym agentem lub zostać wyeliminowany przez niego lub osoby trzecie.
- No to ma pan aż cztery punkty zaczepienia - stwierdziła Inspektor mając na myśli poza facetami ze zdjęcia, jeszcze dwóch agentów zastrzelonych przez Andersona. - Życzę powodzenia z dochodzeniem - dodała szczerze. - Coś jeszcze pan ode mnie chce?
- Nie. To by było na tyle - powiedział spoglądając na zdjęcie.
Irya skinęła głową, schowała ręce do kieszeni płaszcza i odwróciła się, kierując do wyjścia.
- Pani pomoc jest nieoceniona - jeszcze rzucił bardziej kurtuazyjnie niż szczerze w plecy oddalającej się inspektor.
"I będzie zupełną stratą mojego czasu jeśli znowu nic się w tym temacie nie wydarzy" pomyślała wychodząc z jego gabinetu. Niespiesznie udała się w kierunku windy.