Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-06-2019, 13:43   #372
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Laura ostatnie dnie spędzała na pomaganiu swoim wiedźmom, a właściwie wiedźmie i wiedźmarzowi. Z uwagi że czekała ich być może długa kampania partyzancka ich trójka wraz z innymi o wiedzy zielarskiej organizowali wędrówki po lesie. Szukali wtedy głównie ziół zarówno tych które mogli by przerobić na medykamenty. Choć znajdowali też takie które przydawały się w tworzeniu mikstur ułatwiającym przechodzenie w świat duchów.
Wiedźma z jednej strony była zapracowana z drugiej nadąsana, że podczas ostatniej celebracji Jace zostawił ją ze swoja siostrą.
Co zaowocowało w nowa wiedzę na temat mięty jaką czuła Klara do brata wiedźmy. Laura chętnie odpowiadała na pytania łowczyni, przy okazji widząc polę do podręczenia brata tymi zakusami młodej Beleren. Choć była to zabawa na później, mieli teraz dużo pracy.

Dopiero wieczór po ustaleniu taktyki ataku przyniósł dziewczynie ten moment nudy i nic nie robienia. Znaczy gdyby nie była przygotowana do drogi pewnie właśnie szykując się jak niektórzy.
- No no...jeszcze nie gotowy? - Skomentowała widok pakującego się psionika.
- Nie, muszę opróżnić swój plecak i zrobić miejsce na ekwipunek dla więźniów. - odpowiedział. Odwrócił się do dziewczyny -- Pomysł twojego brata. - Wzruszył ramionami uśmiechając się. - A Ty już gotowa?
Laura uśmiechnęła się jak chochlik. - Myślisz, że chodziłam bym przeszkadzać innym gdybym sama nie była gotowa? - Jej palec podążył drogą wzdłuż jego kręgosłupa. - Iiii pomysł z rzeczami dla uratowanych to dobry pomysł.
Jace uśmiechnął się poddając dotykowi. - Domyśliłem się i wiem. - odpowiedział kolejno na pytanie i stwierdzenie wiedźmy. Odłożył swoje rzeczy na kupkę obok swojego śpiwora chowając kilka pakunków do zwyczajnego plecaka podróżnego.
- Tak ładnie wszystko poukładałeś szkoda by było …- jej dłoń przeniosła się na leżące obok rzeczy chłopaka - gdybyś musiał zaczynać od początku ...ale pewnie byłaby to zasłużona kara…- W głosie Laury dało się słyszeć groźbę, zabarwioną co prawda nutą “chęci psoty’ ale z wiedźmą nigdy nic nie wiadomo. Chłopak uśmiechnął się, wpierw nieznacznie, wpatrując się w oczy dziewczyny, po czym szczerze i głęboko kręcąc przy okazji głową. Jego wzrok błądził przez chwilę po grocie, w tej chwili jeszcze pustej, ale w każdej chwili ktoś mógł wejść.
- Kara? - spytał, gdy ich spojrzenia ponownie się spotkały.
- Za to jak mnie bezczelnie zostawiłeś w towarzystwie Klary! - Rzuciła z przesadną ekspresją. - Lubię twoją siostrę ale miałam inne plany niż spekulować jej jak powinna zwrócić na siebie uwagę Mikela. - Powiedziała nadal sumpatyzując z dawną towarzyszka zabaw. - No i jeszcze nie doczekałam się jak pewien abstynent zaprosi mnie do tańca, albo wymknie się ze mną na “spacer”. - No tak, Jace raczej nie folgował sobie radośnie jak reszta bawiących się w jaskiniach. Był poważny i trochę nie w sosie, tak przynajmniej myślała Laura, ale postanowiła się nad nim popastwić. Rzuciła mu kłodę nazwana ‘insynuacja’ i czekała aż chłopak się speszy i zacznie się denerwować..- No chyba że już byłeś z kimś umówiony…
Wyraz twarzy chłopaka zmieniał się w miarę słuchania. Wpierw chciał się wciąć, potem uśmiech zbladł, a na koniec spojrzał na dziewczynę z całkowitym niezrozumieniem.
Natłok przekazanych informacji oraz forma ich przekazania otrzeźwiły Jace’a momentalnie. Odsunął się poważniejąc.
- Cóż, poruszyłaś wiele tematów, nie chce żeby nam cokolwiek umknęło w niedopowiedzeniu. - położył akcent na ostatnie słowo.
- Jeśli chodzi o moją siostrę, to mam nadzieję, że wybiłaś jej z głowy szczeniackie próby zaimponowania Mikelowi? - zaczął od najważniejszej dla niego sprawy, która była też pierwszą poruszoną przez Laurę.
- Jej lekkomyślne zachowanie doprowadzi do tego, że będzie ryzykować własnym życiem żeby tylko zaimponować twojemu bratu, a to doprowadzi do wielkiego nieszczęścia. - ponownie ten akcent postawiony na ostatnie dwa słowa i poważne spojrzenie błękitnych oczu sprawiły, że wiedźma wiedziała, że psionik traktował tę sprawę śmiertelnie poważnie.
- Mhmmmm… - Zastanowiła się Laura, zdecydowanie coś rozważała. - Jaką to ‘tragedie’ dokładnie masz na myśli? - Od wiedźmy bila nuta rozbawienia. Zastanawiała się co też strasznego może wyniknąć w ewentualnym zauroczeniu siostry Jace’a w Mikelu.
Beleren spojrzał zaskoczony - Serio pytasz? Powiedziałem przecież, że będzie ryzykować własnym życiem. Rzuci się na coś, co ją przerasta jak Yastra i zginie próbując udowodnić coś, czego nikt od niej nie oczekuje. A na pewno nie twój brat. -
- Naprawdę postrzegasz swoją siostrę w ten sposób? - Zwróciła się Laura już spokojniej, bez szyderstw bez śmieszków z psionika. - Jako niemądrą młokoskę która zaryzykuje własne życie by komuś zaimponować?
- Tak. - odpowiedział śmiertelnie poważnie.
- Pewnie będziesz miał w nosie moje zdanie ale i tak je usłyszysz Jaca’e Balerenie. - Powiedziała stanowczo Laura, ale nie było w tym gniewu. - Nie powinieneś się wtrącać w życie uczuciowe swojej siostry. Jeśli ona się dowie, że choćby próbowałeś, to uczucie zdrady jakie spowodujesz odsunie ją od ciebie. Nie ustrzeżesz jej przed światem zawody miłosne są ich częścią. Co do tej tragedii której się obowiasz…- Wzięła głęboki oddech i kontynuowała z kamienna twarzą ale w w środku była smutna. -...Mamy wojnę Jace. Polują na nas Żelazne Kły, każdy z nas może być postawiony w sytuacji kiedy będzie musiał wybrać swoje życie lub innych. To niesprawiedliwe, ale tak jest. Jeśli taka sytuacja spotkała by Klarę naprawdę chcesz spłycić jej wybór, odwagę i być może poświęcenie do trywialnego zauroczenia?
Jace prychnął mimowolnie. - I kto tu spłyca? - zapytał retorycznie. - Ja nie będę ryzykować życiem swoim i reszty tylko po to, żeby się tobie przypodobać - odpowiedział całkiem poważnie.
- Owszem, jesteśmy na wojnie, nie musisz mi tego przypominać. Byłem tam, gdzie to się zaczęło. Widziałem jak płonął mój dom i ginęła moja rodzina! - powiedział z wyraźnym wyrzutem. Jak śmiała go pouczać o wojnie? Nie było jej gdy wszystko legło w gruzach… odetchnął głęboko i zaczął łagodniej.
- Każdy może zginąć, część zginie ratując innych, ale chcę uniknąć śmierci spowodowanej niepotrzebną brawurą. I mam gdzieś zawody miłosne i to z kim się chce spotykać. To jej życie i jej decyzje. Mnie zależy, żeby było jak najdłuższe. Jeśli Mikel nie odwzajemnia uczucia, to lepiej żeby wyleczyła się z tego, zanim ktoś przez to uczucie straci życie. odpowiedział chłodno. Jace przyglądał się dziewczynie jakby jej w ogóle nie znał. Powinna rozumieć troskę o rodzeństwo, szczególnie ona, mająca znacznie bliższy kontakt z bratem niż on miał z siostrą.
- A więc mimo, że poprosiłeś Klarę na szczerą rozmowę w której powiedziałeś jej, że się o nią martwisz. I nie chcesz widzieć jak traci życie przez jej ‘brawurę’ i ze względu na to prosisz by nie ryzykowała niepotrzebnie to najwyraźniej Ona powiedziała w żołnierskich słowach że zrobi co zechce. Dlatego ty teraz mówisz każdemy by nie zachęcał jej do ewentualnego podążania za swoim aktualnym zauroczeniem. Ale mimo tej jawnej nie odpowiedzialności z jej strony nadal pozwalasz jej na wyprawę z nami…- Rozrysowana przez Laure scena miała dużo przerysowanych elementów. No i Laura nie miała oczywiście wiedzy że Jace i Klara taką ‘teoretyczną rozmowę’ odbyli czy też jaki był jej prawdziwy koniec. Dla wiedźmy było oczywiste, że jeśli ona martwi się o zachowanie brata to mu o tym mówi. Szczerze i bez zbędnego słodzenia. -Albo jak w tym przypadku idzie z nim by w miarę możliwości pilnować jego pleców. Reakcja Jace była dla niej średnio zrozumiała, może ‘starsze’ rodzeństwo tak miało? Może tak ma od ataku na miasto? Laura nie wiedziała, w sumie jeśli chodzi o poznawanie się nawzajem to zaczęli dopiero niedawno. Wcześniej aż tak nie przejmowali się swoimi uczuciami czy motywacjami.- ... o ile obawę o siostrę rozumiem to zachowanie i metodę prewencji ...tak nie do końca.
- Robisz zbyt dużo asumpcji... - uciął krótko. - Zaraz będziemy ruszać na hobgobliny, potrzebujemy w pełni skupić się na tym co jest istotne, więc... o co ci w ogóle chodzi? Tak w prostych żołnierskich słowach? - spytał odwracając kartę.
- Co mi chodzi? - Powiedziała już gniewnie na bycie zbytą Laura. - Może o to, że jak przyszłam do ciebie podczas święta to najpierw nie mogłam cię znaleźć a potem zostałam zdegradowana najwidoczniej do roli opiekunki twojej siostry. A ty nawet potem nie zabrałeś mnie choćby na głupia rozmowę o niczym! A teraz jak przyszłam do ciebie spędzić z tobą odrobinę czasu bo jak wyruszymy to nie będzie czasu ni okazji. To ty mi suszysz głowę żebym ci pomogła trzymać Klarę z daleka od Mikela, bo w twoich oczach to nadal głupia dziołcha co nie wie co robi. - Głos był już podniesiony i dobrze słyszalny w najbliższym otoczeniu. - Pójdę już żeby ci nie przeszkadzać w końcu musisz skończyć się pakować! - powiedziała gniewnie i odwróciwszy się na pięcie ruszyła do innej części jaskiń. Za nią wyleciał Gackowsław, który solidaryzując się w gniewie wiedźmy, zostawił dla obiektu ich irytacji “prezent” na torbie chłopaka.
- W moich oczach to ty nie wiesz co robisz! - syknął cicho łapiąc dziewczynę za rękę. - I nie próbuj więcej manipulować mną, ani moją rodziną. Jeśli do Klary dojdą brednie jakie tu wykrzykujesz… - puścił dziewczynę kiwając głową z niesmakiem. Odetchnął głębiej. - Lepiej już idź. Mam sporo roboty. - powiedział ze smutkiem.
Laura przeklinając go pod nosem i wyszła z pomieszczenia zła na niego a jeszcze bardziej na siebie, że pozwoliła sobie by jej na nim zależało. ~Głupiec~ Rozbrzmiało w jej głowie. --
Jace stał przez chwile pośród swoich rzeczy po czym ze złością machnął ręką przywołując moc. Resztki śladów Gackosława rozbryzgały się na scianie.


~*~

Rozmowa z Jace’m nie przebiegła jak oczekiwała Laura. Ba, ona poszła w bardzo nieprzewidywalnym kierunku i dziewczyna nadal była wielce zła, zdziwiona i zszokowana. I smutna, gdyby wiedziała że samym wspomnieniem o rozmowie z Klara na temat jej brata wywoła taką burzę, pewnie zachowałaby to dla siebie.
Jej nogi same powiodły ją do osoby która mogła przynieść jej odrobinę równowagi.
- Ty też się jeszcze pakujesz? Pomóc ci? - Zapytała swojego bliźniaka zza jego pleców.
Mikel wzdrygnął się lekko, zaskoczony pojawieniem się siostry.
- Przestaniesz kiedyś próbować dorpowadzić mnie do zawału? - Chłopak uśmiechnął się szeroko. Wcale nie oczekiwał odpowiedzi na swoje pytanie. --Co tam młoda?
Laura w rzadkiej sobie wylewności przytuliła się do brata. - Jestem zła i przyszłam tutaj żeby kogoś nie zamienić w ropuchę. - Powiedziała gniewnie co z uwagi że przytulała się teraz do starszego, o minutę, brata musiało wyglądać śmiesznie. - A jak już jestem mogę doprowadzić cię do zawału...albo pomóc w pakowaniu. - Mikel poczuł jak nietoperz siostry wylądował mu na głowie i też się przytulał ...do bujnej czupryny wojownika, który był wyraźnie zaskoczony tym, co właśnie się działo.
-Ciebie również dobrze widzieć o przepotężny Gackosławie! - wojownik już od jakiegoś czasu odnosił wrażenie, że nietoperz jest z charakteru jak kot i to on uważa się za Pana ich wszystkich.
- Potężny! - Poprawiła intonacje brata w konkretnym słowie Laura.
- A nie PRZE potężny? - zapytał zdziwiony i niepewny gdzie popełnił błąd.
- Intonacja…- Wyjaśniła, szepcząc, Laura.
-Postaram się zapamiętać. - nadal nie był pewny, co było nie tak w jego intonacji, ale uznał, że bezpieczniej się zgodzić.- Kto ci tak dopiekł? - zapytał po kilku sekundach.
- Beleren. - Powiedziała krótko, nie uważała że mądrym byłoby to ukrywać. Mikel i tak by się domyślił.
- Musi być grubo, skoro już nie Jace.. - spojrzał, czekając na dalsze wyjaśnienia.
- Okazał się jednak głupcem...ale poradzę sobie z nim. - Powiedziała już pewniej siebie ale nadal skutecznie przeszkadzała bratu w pakowaniu przez uścisk. - A jak nie to poproszę żebyś go stłukł.
-Z największą przyjemnością! - mimo swoich słów wydawał się bardziej zaniepokojony niż radosny - Powiesz mi co zrobił?
- Nie. Nie mam ochoty marnować na niego czasu i oddechu. Przynajmniej nie więcej niż to potrzebne….Mikel... wiesz że uważam iż jesteś bardziej niż kompetentnym wojownikiem, tak? - Zapytała zmieniając temat.
-Nooo… wiem… - odpowiedział niepewnie, zaskoczony i lekko przestraszony nagłą zmianą tematu.
- A mimo wszystko się boje...że zginiesz, dlatego idę pilnować twoich pleców...ale się boje, że mimo tego że ty jesteś świetnym wojakiem a ja Potężną Wiedźmą to to nie wystarczy… - Jej głos jakby zadrżał a uścisk obu istot nabrał na sile. -...więc proszę cię, uważaj tam na siebie.
Chłopak w odpowiedzi uścisnął mocno bliźniaczkę. Laura niezwykle rzadko była tak wylewna i nie chciał zniszczyć tej chwili.
-Ja też się boję. Od walki z tym zwiadowcą boję się, że sobie nie poradzimy. Dlatego nie chciałem atakować. Tak było bezpieczniej.
Tylko wiesz co?
- przerwał szukając odpowiednich słów - Z tobą za plecami nie boję się już niczego. - pocałował siostrę w czoło - W ostateczności uciekniemy i zostawimy im Jace'a. Wyliczy ich zamiast nas. - niepewnie zażartował.
Laura za to nie pewnie czknęła zapewnie tłumiąc śmiech. Po czym wróciła do swojej stoickiej wiedźmiej JA. - Spakowałeś amulet? Pewnie zapomniałeś, zawsze zapominasz o małych rzeczach.
-Spakowałem. - wskazał na wisiorek na szyi - W sumie to zastanawiam się tylko nad eliksirami leczącymi. Nie wiem ile przekazać Jace'owi, żeby spakował do torby, a ile rozdać reszcie atakujących. Sobie zostawiam dwie na wszelki wypadek. - krótko wyjaśnił.
- Rozdaj po tyle samo innym a reszta do torby, zawsze mamy jeszcze nasze czary i różdżkę. - Poradziła Laura, podobnie jak brat wolała by ich ludzie byli dobrze zabezpieczeni na wypadek obrażeń.
-Sęk w tym, że nawet jak sobie zostawię jedną to braknie dla wszystkich walczących, a już na pewno nic nie trafi do torby. Zastanawiam się, czy łucznicy naprawdę będą ich potrzebować? Jak myślisz? - zapytał.
- Nie. Są daleko i w teorii poza zasięgiem zagrożenia. Można dać im dwie na całą grupę, na wszelki wypadek...czuje ze do tej rozmowy powinnam wiedzieć jaką ilością tych flaszek dysponujesz.- Odpowiedziała i jednocześnie zapytała wiedźma.
- Dziesięć. Tyle mam łącznie. Jedna zostaje ze mną i reszta do rozdysponowania. - chłopak skrzywił się lekko. Wydawało mu się, że miał ich trochę więcej. Zdobywanie jaskiń okazało się jednak bardziej kosztowne niż mu się wcześniej zdawało.
- Spytaj się czy mają własne. Jeśli nie, daj im dwie, a resztę na pierwsza linie. Ja też tam będę więc w razie potrzeby będę używać na was magi. - Powiedziała logicznie Laura. Porozmawiali jeszcze chwilę i Laura zwrócili sobie uwagę na parę szczegółów podczas pakowania. Potem Wiedźma udała się po swoje spakowane już rzeczy i wyszla na miejsce zbiórki.


***
Droga do obozu***

Ostatnie pożegnania i wskazówki. Ostatnie słowa czy pocałunki na szczęście. Laura stała i obiecywała rodzicom że oboje z Mikelem wrócą cali. Potem podeszła do wiedźmiarza na ostatnie wskazanie zadań pod jej nieobecność. Miała na sobie nowy pomysł na strój stworzony przez swoją wyobraźnie i magiczną branzoletę. W drodze trzymała się z Mikelem i jego grupą od czasu do czasu wspomagała zwiadowców mała sztuczka magiczną. Ot mały łut szczęścia czy lepsza koncentracja. Droga była długa ale Laura nie narzekała. Nie pierwszy raz ona i jej brat mieli daleką drogę do przejścia.
 
Obca jest offline