- Tak, opacie, z samego rana. Po śniadaniu, jeśli pozwolicie - Caspar był zadowolony. Może i dziwne jedzenie w tej Bretonii mają, ale lepsze niż to co co jadł w domu na przednówku, a ludzie sympatyczni i mili. Nikt też nie zażądał spalenia go na stosie. Po wieczerzy udał się do łaźni, a póżniej za pozwoleniem mnichów skorzystał z biblioteki dowiedzieć się czegoś o ich celu. Co prawda nie znał bretońskiego, ale klasyczny i owszem, a ten zdarzał się czasem w religijnych i naukowych tekstach.