Morwena podczas swojej warty czytała o lustrze. Według notatek był to magiczny artefakt, który pozwalał kontrolować moc...choć był nieprzewidywalny. Nie wiedziała czy da się go bezpiecznie użyć, było jej też smutno z powodu świątyni. Czuła żal, że miejsce naznaczone dobrocią zrobiło się puste. Agata wspominała że świat jest pełen magii chaosu ale zdecydowanie za mało w nim dobre czystej mocy, która pomaga ludziom.
Morwena w pewnym momencie wstała i zeszła na dół. Podeszła do kielicha i napełniła do wodą z bukłaku. Spojrzała na zniszczony witraż kiedyś przedstawiający kobietę.
- Przykro mi, że twoje miejsce zostało zbezczeszczone, gdybym mogła otworzyłabym to. - Powiedziała do miejsca po wizerunku kolorowych szkiełek. Dar otarł się o jej nogę i miauknął. - Tak wiem, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem co? - Powiedziała do futrzaka biorąc go na ręce. Pogładziła jego mięciutkie futerko i przytuliła zwierzę, tylko na chwilę. Dar nie lubił wylewnych czułości, ale lubił być głaskany.
Razem wrócili na piętro do pomieszczenia.
Rano przy posiłku Morwena zapytała co powinni zrobić z ciałem.
- Pochować go tutaj czy zabrać go ze sobą? - spytała się mężczyzn zawijając lustro w kawałek materiału i chowając je do swej torby wraz z księgą. - Nigdy nie byłam...w takiej sytuacji. Nie wiem jak powinniśmy postąpić.