Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2019, 10:56   #645
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Każdy kolejny krok, który stawiała Venora przybliżał ją do odzyskania pełni sprawności i władzy nad swoim odmienionym ciałem. Mimo iż trudno było jej zachować równowagę, czuła jak dziwna energia rozpierała ją od środka. Było to dziwne uczucie, całkiem nienaturalne i zupełnie obce rycerce. Panna Oakenfold tłumaczyła to sobie obecnością boskiej cząstki w swojej duszy.
Wszystko wokół wydawało jej się teraz inne, jakby jej postrzeganie świata całkowicie się zmieniło. Barwy były wyraźne, nawet skały ukryte daleko w półmroku jamy sprawiały odznaczały się indywidualnymi odcieniami szarości. Smród stęchlizny, który otaczał orczego bożka przestał już Venorze przeszkadzać, a rycerka łaknęła tylko zatopić ostrze lodowego miecza w piersi Yurthusa. Czarci pomiot był zajęty potyczką z Xorem i nawet nie zauważył jak służka Helma zbliża się od tyłu. Szponiastą łapą uderzył Xora w pierś odtrącając go na kilka kroków i właśnie wtedy dostrzegł kątem oka rycerkę.

-Jak odzyskałaś tak szybko siły?!- warknął i doskoczył do kobiety nacierając pazurami.
Paladynka odruchowo zasłoniła się Bastionem Rycerza przed łapą orczego bożka, bo dość dużo bolesnych razów już od niego przyjęła.
- Cuda się zdarzają… - syknęła panna Oakenfold i pchnęła swoim mieczem, celując w podbrzusze oszpeconego orka.
Potężne ciosy spadały na tarczę, raz po raz serwując Venorze dawki bólu w barku i ramieniu. Na szczęście rycerka dodatkowo pokrzepiona nieziemskim spotkaniem z swym boskim patronem, trzymała fason i nie odsłaniała się. Cierpliwie czekała na szansę, aż Yurthus w końcu podniósł obie łapy do góry, by uderzyć w Venorę jak z młota. Wtedy rycerka dostrzegła okazję i błyskawicznym ciosem trafiła w odsłonięty bok orka. Juha trysnęła na twarz panny Oakenfold, a na paskudnym, owrzodzonym pysku bożka pojawił się grymas bólu.

- Xor, przydałaby się pomoc! - krzyknęła Venora, przekręcając ostrze swojego miecza w trzewiach oponenta by poczynić w nich jak największe szkody. Odepchnęła się od wroga przy użyciu tarczy i wyrwała z niego miecz. Tchnęła w niego moc karcącą zło i zamachnęła się poziomym cięciem w Yurthusa.
Orczy bożek i rycerka wymieniali cios za ciosem, przez krótką chwilę do póki masywny golem nie natarł na zielonoskórego. Potężnie uderzył barkiem, odtrącając przeciwnika na dwa kroki do tyłu. Yurthus uderzył kolanem w brzuch golema, ale kamienne ciało nie ucierpiało zbytnio. Golem złapał czarta i dosłownie przerzucił go przez siebie powalając go dosłownie pod nogi Venory.
To było więcej niż mogła sobie wymarzyć. Nie zamierzała przepuścić takiej okazji i uniosła wysoko swoją broń i z całych sił spuściła klingę w dół, chcąc urżnąć orkowi ten jego szpetny łeb.
Pomysł był dobry, ale Venora najzwyczajniej nie doceniła przeciwnika i jego nadludzkich zdolności. Ork błyskawicznie zareagował i złapał szponiastą łapą lodowe ostrze Venory. Paladynka zawahała się nie do końca wiedząc jak teraz powinna się zachować.

Yurthus uniósł wolną łapę do góry, wykonując gest jakby coś łapał. Sekundę później w jego dłoni zmaterializował się młot z zielonej energii. Bóg uderzył błyskawicznie kompletnie zaskakując Venorę. Lecz i ona nie była już byle śmiertelnym człowiekiem. Teraz przez jej ciało przemawiała boska cząstka. Kobieta zasłoniła się tarczą, ale tym razem cios był znacznie silniejszy. Ból rozszedł się aż do głowy, na ułamek sekundy paraliżując ją. Orczy bożek wyprowadził kolejny cios uderzając paladynkę w odsłonięty bark powalając ją na plecy. Yurthus stanął na nogi i uderzył zbliżającego się golema. Kiedy głowica energetycznej broni uderzyła w bok Xora, jego gruba skóra niespodziewanie popękała, a stwór zawył z bólu. Yurthus złapał broń oburącz i korzystając z okazji uderzył jeszcze kilka razy na ślepo kiereszując ciało Xora. Golem pierwszy raz upadł na kolano i runął pod nogi zielonoskórego. Potwór odwrócił się w stronę Venory i ruszył w jej kierunku, ciężko przy tym stąpając.
Venora próbowała się podnieść, ale ork był już za blisko i uderzył ją zielonym młotem, zadając kolejny raz potworny ból. Jej ciało bezwładnie ślizgnęło po kamiennym podłożu dobre dwa metry i tylko jej wyjątkowy pancerz zdołał uchronić żebra od połamania.

Venora podniosła zamglony wzrok, obserwując z trudem, jak Yurthus powoli zbliża się w jej kierunku. Wokół panował przeklęty półmrok, a wokół nie było nikogo na siłach by jej pomóc. Nagle kątem oka dostrzegła ruch cienia i nagle z brzucha bóstwa chorób wyłoniło się ostrze dwuręcznego miecza. Agresor wyciągnął broń z ciała orka, doskakując do jego boku. Venora od razu odzyskała pełnię władzy nad swym ciałem, gdy dotarło do niej że z odsieczą przyszedł nikt inny jak Balthazaar.
Ork zamachnął się energetycznym młotem podejmując wyzwanie smoczydła.
~ Ja muszę śnić ~ przeszło paladynce przez myśl, gdy energicznie mrugała, myśląc że ma omamy. Tak bardzo ucieszyła się na jego widok, że wstąpiły w nią nowe pokłady sił. Odwróciła się na brzuch i zaczęła się podnosić, kurczowo trzymając w dłoni miecz.
Jaszczur zawył donośnie i wymienił kilka ciosów z Yurthusem. Atakował odważnie, ale również mądrze. Balthazaar doskonale wiedział, że ma do czynienia z czymś więcej niż zwykły orczy siepacz. Smoczydło unikało zamaszystych ciosów młota, który kruszył skały, na które trafiał.

Venora miała dość czasu by wstać i zaatakować. Czym prędzej zebrała się z ziemi i ruszyła. Zamierzała zajść bożka od tyłu i flankując go, wbić mu miecz w plecy, gdy ten pozostawał skupiony na miedzianołuskim. Potężny cios lodowego ostrza ranił Yurthusa idealnie pomiędzy dwa żebra. Z rany trysnęła krew, która zdążyła zmienić się w małe lodowe bryłki, nim spadła na ziemię. Ork zawył głośno i odwrócił się w kierunku rycerki. A to dało Balthazaarowi miejsce do zadania ciosu w zgięcie kolana. Bóg choroby i zgnilizny zrobił skwaszoną minę, ale nie powstrzymało go to od zaatakowania Venory.
Dwuręczny młot spadł na rycerkę od góry, ale na szczęście zdążyła uskoczyć w bok. Wtedy ork odwrócił się i niespodziewanie zaatakował smoczydło. Jaszczur sparował cios w ostatniej chwili, ale aż zgiął się z bólu w ramionach.
Było ciężko, ale przynajmniej z pomocą Balthazaara na ciele bożka w szybkim tempie przybywało głębokich ran. Paladynka uważała jak tylko mogła by nie oberwać młotem orka. Wyprowadziła pchnięcie mieczem w miednicę Yurthusa, gdy jaszczurowi ledwo ledwo udało się obronić przed druzgocącym ciosem.

Balthazaar, wraz z Venorą zasypali zielonoskórego boga gradem ciosów, sprawnie unikając coraz wolniejszych i słabszych ciosów Yurthusa. Jego emanujące złą aurą ciało krwawiło z coraz liczniejszych ran. W końcu smoczydło skoczyło w bok i raniło przeciwnika w odsłonięte żebra, dokładnie tam gdzie Venora trafiła kilka chwil wcześniej. Orczy bożek zawył z bólu i przyklęknął na jedno kolano, a Venora miała go jak na tacy.
Rycerka zamachnęła się potężnie, celując w szyję, ale stwór zasłonił się ręką. Venora wykorzystała to i poprawiła dźgnięciem w pierś. Napęczniałe wrzody pękły od lodowego ostrza, a Yurthus zdrętwiał i krótką chwilę patrzył Venorze głęboko w oczy. Ork uśmiechnął się parszywie i zsunął się z ostrza dogorywając w kałuży własnej krwi.
-Venoro…- syknął z nostalgią w głosie Balthazaar.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline