Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2019, 22:42   #60
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Biblioteka klasztorna nie zachwycała swoją objętością ani zawartością. Mnisi w Maisontaal raczej nie skupiali się na kopiowaniu ksiąg czy na zgłębianiu wiedzy. Caspar spędziwszy dłuższy czas w bibliotece nie uzyskał żadnych dodatkowych wiadomości, poza to co przekazał im przełożony klasztoru i co usłyszeli od brata Anzelma. Ten ostatni, jak się okazało pochodził z tych stron i zobowiązał się do sporządzenia dla awanturników szkicu doliny rzeki Vaseau. Ową mapę miał im przekazać rankiem, przy śniadaniu.

*

Bladym świtem zostali obudzeni przez brata Anzelma, który zaprosił ich na wspólny posiłek w refektarzu. Śniadanie składało się z chleba, twarogu i jaj. Po posiłku jeszcze przez chwilę rozmawiali z opatem, który życzył im powodzenia, potem dostali prowiant i mapę, a na koniec zaprowadzono ich w okolice bramy, gdzie czekał muł. Mogli ruszać na szlak.

*

Zimne górskie powietrze szybko wygnało resztki ospałości. Pogoda sprzyjała. Słońce świeciło spomiędzy białych, puchatych obłoczków i nic nie zapowiadało zmiany aury. Szli dziarsko w górę doliny korzystając z wydeptanej, usianej otoczakami dróżki. Im bardziej oddalali się od klasztoru, tym mniej widać było śladów działalności mnichów i mieszkańców doliny. W końcu weszli w pradawny las i owionęła ich majestatyczna cisza. Wedle mapy Anzelma, po przejściu przez las powinni trafić na wodospad...

I tak się stało. Las ustąpił miejsca iglastym zaroślom, które kończyły się u stóp skalnej, ostro wznoszącej się skalnej ściany. Wysoko z góry, połyskując na kamieniach i mieniąc się kolorami tęczy spadała z hukiem woda. U podnóża ściany, w skalnej misce utworzyło się jeziorko, z którego Vaseau wypływała dalej w dół. Obok wodospadu, wykorzystując naturalne półki skalne, zakosami w górę wiła się niczym wąż ścieżka. Patrząc z dołu wydawała się niemożliwa do sforsowania nawet dla obeznanego w terenie górala. Nie mówiąc o nieprzywykłych do terenu awanturnikach i ich objuczonym bagażem mule...


Ale poza kilkoma obsuniętymi spod stóp kamieniami na ścieżce nic się nie stało i po mozolnej, trwającej dobrze ponad godzinę wspinaczce, awanturnicy stanęli u szczytu wodospadu. Tutaj dolina była dziksza, skały bardziej poszarpane, a turnie bardziej strome. Vaseau klekocząc na kamieniach, pieniąc się i falując pokonywała bystrza, aby tuż obok bohaterów runąć w kilkudziesięciometrową przepaść. Ścieżka wiodła dalej, nieco odsuwając się od strumienia i trawersując zbocze.

*

Jako że pora była już dość późna, należało rozejrzeć się za noclegiem. Do wsi pozostawał jeszcze szmat drogi, a chodzenie po górskich ścieżkach w ciemnościach było bardzo ryzykowne. I kiedy już udało się znaleźć miejsce na popas w pobliżu stosu ściętych, ogromnych pni, z wieczornej szarugi dobiegł odgłos kroków i stukot podkutych kopyt. Ktoś się zbliżał.

- My przyjaciele! – rozległ się okrzyk od strony nadchodzących. Ktoś, kto to mówił miał dziwaczny, aż śmieszny akcent: połączenie bretońskiego zaśpiewu z twardym, gardłowym sposobem mówienia charakterystycznym dla krasnoludów. – Możemy podejść?
 
xeper jest offline