Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2019, 14:09   #107
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Magini była lekko zaskoczona tym z jaką łatwością mężczyźni zgodzili się, aby znów połączyć swoje jaźnie nieznaną im osobą. No prawie nieznaną. Pojedyncze spojrzenie na Esmonda sugerowało, że wiedział wiele. Zgodnie z obietnicą Dizi pomógł przygotować miejsce do rytuału. Mevel zaczął się wiercić, ale wystarczył jeden cios z pięści, aby zaprzestał swoich starań.

Tym razem ułożenie było inne niż poprzednio. Izabela kazała usiąść tak aby stanowili wraz z jeńcem czubki kwadratu. Mieli mieć skrzyżowane nogi i być lekko pochyleni do przodu tuż przed rozpoczęciem. Jak się dowiedzieli to po to aby nie wyrżnęli głową o kamień jak zasną. Gdzieś po drodze Izabela wytłumaczyła czemu tak robi, dając za powód mało miejsca. Rzeczywiście byli ciaśniej usadzeni, okrąg był mniejszy, świece były bliżej. Ogarnęło ich nagłe i niewytłumaczalne uczucie dyskomfortu spowodowanego bliskością. Spotęgowało się to jeszcze bardziej kiedy magini stanęła pomiędzy nimi, na środku, tak jak wcześniej Ristoff.

Normalnie odprawiać rytuał w stajni pełnej zwierzęcych gówien i siana... – mruknęła z niezadowoleniem i zaczęła mruczeć słowa w nieznanym dla pozostałych języków. W jednej ręce trzymała księgę, w drugiej kostur. Uderzała nim rytmicznie. Dźwięk zakotwiczył się w umysłach mężczyzn mącąc ich myśli. Tracili poczucie ciała i świadomości.

Zasnęli.

Nie obudzili się tak jak poprzednio. Odzyskali świadomość, ale nie byli pewni, gdzie są ich ciała, gdzie są oni sami. Przed nimi rozpościerał się chaos barw. W ciemnościach kotłowały się smugi koloru.

– “Co za bałagan” – dobiegł do wszystkich głos Izabeli. Był oddalony, a jednocześnie był wszędzie.

– “ Ech... tak wyglądają nietrenowane umysły. Poczekajcie chwilę, pomogę wam.” – na moment kolory zafalowały tworząc coś na kształt przestrzeni. Niestety zaraz wszystko się rozproszyło ponownie. Głębokie westchnięcie przebiegło przez ich umysły.

–” Nie, nic z tego nie będzie. Musicie tak tego poszukać. Wskaże wam kierunki.

Ruszyli przed siebie. Prowadzeni i upominani co powinni robić, a czego nie, zaczęli odnajdywać potrzebne im informacje. Najsprawniej szło Gveirowi, który miał najmniej poszanowania dla Mevela, przeglądając jego wspomnienia i myśli jakby liczył stosik monet. Ważna była tylko informacja. Już po chwili wiedział, że pokój z łupami jakich szukali był na najwyższym piętrze karczmy. Tam, gdzie z okolicznego budynku sięgała kładka. Wiedział też, że znak żółtego miecza na czerwonej tarczy należy do grupy łowców zwanych “Żółte ostrza”.

Esmond z większym trudem odnalazł potrzebne informacje. Przeglądanie wspomnień prowokowało jego samego do zatapiania się w myślach. Bolesnych i przykrych. Dowiedział się jednak, gdzie są pozostali. Ku swojemu przerażeniu poznał, że jeden z banitów jakoby “odnalazł” nową drogę życia i dołączył do tajemniczej grupy wędrującej po królestwie. Tej samej, w której był brat łowcy.

Hektor zaś był najbardziej zagubiony. Nie czuł się w żaden sposób połączony z tą sytuacją. Motywy pozostałych były dla niego obce. Sprawdzał wspomnienia Mevela z rezerwą aż trafił na takie, których nie chciałby widzieć. Rzeź. Zwykła wioska spalona, a jej mieszkańcy zgwałceni i zabici, bo Mevel i jego dowódca byli znudzeni. Przykładowy pokaz powojennego zatracenia moralności. Pośród mieszkańców rycerzowi mignął znany mu łowca. Ten o jasnozielonych oczach. Esmond.

Pobudka była znacznie szybsza i łagodniejsza. Wszyscy ocknęli się siedząc ze skrzyżowanymi nogami, tak jak poszli spać. Tylko, że bolały ich tyłki od twardego podłoża. Mieli nową wiedzę i wyglądało na to, że niczego nie zapomnieli... Raczej. Byli pewni, że są tacy sami jak przed przybyciem. Izabela stojąca pomiędzy nimi jęknęła. Zginając ostrożnie nogi, wyszła poza krąg. Musieli dłużej trwać w tych samych pozach, bo każdy był zastały i nieco obolały. Mevel również się obudził i jego spojrzenie nie wydawało się ani trochę mniej bystre niż wcześniej.

Muszę chwilę odpocząć... ale... ale zajmę się nim. Możecie... huf... możecie zrobić co tam... macie. – wydyszała magini wyraźnie zmęczona od używania magii.
 
Asderuki jest offline