- Racja. Nie ma co czekać, aż nas tu śmierć zastanie. - Bosch otrzepał ręce i poszedł przygotować konia do drogi. - Wracając na szlak rozejrzymy się za porzuconym ładunkiem naszego już niezbyt żywego kupca? Głupio żeby się tak marnował. Ładunek, ma się rozumieć. - Zaproponował wsiadając na konia. Podjechał bliżej Morweny i wyciągnął w jej stronę ręke. Może i ciągle wyglądał jak pospolity zbój w znoszonej i poplamionej pelerynie, ale dla kontrastu w siodle siedział prosto i pewnie prowadził wierzchowca. - Jedziesz?
__________________ Our sugar is Yours, friend. |