Morwena wzięła dłoń Oswalda i z gracją kota dźwignęła się na grzbiet konia. - Tak jedźmy. - Tylko że głośne miauknięcie przypomniało jej że nie zabrała kogoś.
- A nie, moment. - Powiedziała. Jej dłonie wyciągnęły się w dół by złapać swojego futrzastego towarzysza. Ten z dosłowną zwinnością prawdziwego kota wskoczył w objęcia swojej czarodziejki.
- Teraz możemy jechać. - Powiedziała głaszcząc Dara po uszach, który przez chwile mościł się na jej nogach a potem potulnie dał się schować w torbie. Wyglądał na świat swoimi kocimi oczyma, wystawiając z niej tylko łepek.