Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2019, 13:44   #380
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Emi była zaskoczona widokiem druida I DODATKOWO Mikela. Trochę ryzykując przybrała swoją naturalną formę i kiwnęła do obojga aby podeszli bliżej. Razem z nimi patrzyła na to co się działo na dole. Przynajmniej do czasu. Nawet jej sumienie było podatne na takie okrucieństwo. Widziała jak go wyciągają, widziała jak wiążą, ale nie spodziewała się tego co będzie dalej. W połowie "przedstawienia" zasłoniła uszy i zamknęła oczy. Spodziewała się bicia, spodziewała się nawet biczowania… Ale to? Darcie skóry? Sypanie solą? Zadrżała. Kiedy wszystko się skończyło spojrzała na wojownika z wyrzutem.
- Nigdy… Nigdy więcej mnie do nich nie porównuj - wyszeptała.
Mikel popatrzył na dopplerkę zdziwiony, nie mając pojęcia o co jej chodzi. Dopiero po chwili przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę i zamiast odpowiadać, po prostu skinął głową.
-Zbierajmy się stąd. Mamy plan do przegadania i dużo zależy od Ciebie. - w drodze powrotnej chłopak wtajemniczył Emi we wszystko, co do tej pory ustalili.
- Myślę, że najlepiej będzie wejść przez te zarośla, a nie po schodach. Nawet, jeśli będę musiał je później posadzić od nowa… - dodał na końcu.
Dopplerka gdzieś po drodze znów stała się Kharrickiem. Musiała mimo wszystko zachować jeszcze pozory.

Złodziej wrócił wraz z Mikelem do pozostałych. Był bledszy niż normalnie. Kiwał głową słuchając co przekazywał mu wojownik.
- Stworzyłem przejście, póki co jest niewidoczne dla tych na dole. Rozluźniłem jeńcom więzy. Myślę, że dam radę wywabić jednego ze strażników i go podmienić. Drugiego… cóż czeka śmierć. Jak ich wszystkich z resztą - nawet jego głos był cichszy i bardziej zachrypnięty.
- Dodam tylko, że obóz nie jest zupełnie opustoszały. W nocy większość śpi, ale i tak z pięciu, sześciu jest na chodzie. Wartują w obozie.
-Może, dzisiaj będzie ich mniej… Trudno. Nie mam za bardzo innej opcji. - po ostatnim starciu, Mikel był nieco bardziej optymistycznie nastawiony. - Zabiliśmy kilku po drodze, jednego załatwili przed chwilą sami, wartownik też już może być uznany za martwego, a jak zamkniesz wilki to ich przewaga praktycznie stopniała. Damy radę!
- Ci, których zabiliście to był dodatkowy zwiad. Nie było ich wcześniej. Jedyne co jest wybitnie na nasza korzyść, to to, że się pochorowały i nie mają chyba jak się podleczyć. Póki co. - złodziej kiwnął do Vane’a w uznaniu. Wziął cięższy i głębszy oddech. - Jeśli mogę zaproponować zmianę w planie, to jedna osoba wyprowadzi jeńców i dopiero reszta się zwala do obozu. Nie przekradniecie się pod namioty, nie ma na to szans. Mogę wam spokojnie wraz z łucznikami stworzyć dywersję. W namiocie alchemika będzie teraz spać więcej osób. Można… można… rozleję olej wewnątrz aby… się lepiej zajęło. Mam ciąglę ogień alchemiczny przy sobie. Jeśli macie dodatkowe… będzie cieplej - nawet mało spostrzegawcze osoby mogły zobaczyć, że złodziejowi ciężko było mówić o w istocie spaleniu innych żywcem.
-Brzmi sensownie, jeśli nikt nie ma nic przeciwko to jestem za. Chyba do końca nie wierzyłem, że nikt się nie kręci tam po nocy. - wojownik, mimo wszystko nadal wyglądał na pełnego optymizmu. W dalszym ciągu miał przed oczami to, co zostało z przeciwnika drwala po pierwszej wymianie ciosów.
- Spalenie żywcem nie wchodzi w grę. - jasno postawił sprawę Jace. Mogli być na wojnie i zabijać wroga, ale nie w taki sposób. Nikt nie zasługuje na śmierć w męczarniach.
- Trzeba wymyślić coś innego.
- Jak będą spać mogę ich po prostu zabić - burknął złodziej. W przeciwieństwie do wielu innych jego morale było słabe. - Albo jeśli bardzo chcemy sobie utrudnić, to wywabię ich na zewnątrz zanim spłoną… jako jeden z żołnierzy.
- Zabijanie to nie moja działka - mruknął zdegustowany Jace - ale spalenie żywcem… to nie są chyba nasze standardy? - spytał z autentyczną nutką wątpliwości.
- Raczej nie. - Kharrick niespecjalnie chciał dalej kontynuować tych spekulacji. - Zrobię tak aby było dobrze. Dobrze?
Psionik skinął głową nie chcąc wiedzieć co znaczy „aby było dobrze”.
Złodziej zanim odszedł poczynić co ustalili powiedział reszcie aby zerknęli do torby jaką zostawił w kryjówce przygotowanej przez Sulima. Trucizny jakie miała alchemiczka powinny być przydatne.

Obserwując księżyc Emi wyczekała okolic północy. Zmieniła się w jakiegoś śpiącego hobosa i zeszła na dół. Zaczepiła jednego z dwójki wartowników wchodzących właśnie na wartę.
- Hej! Fasdrek, mam ciebie zamienić. Wracaj spać. - hobos-Emi zaczęła od zwykłego polecenia. Sformułowała te słowa pewnie, po wojskowemu. Liczyła, że nie będzie musiała się tłumaczyć. Ludzie miewali problemy aby podważać zdanie kogoś kto jest bardzo pewny. Ciekawe czy z hobosami było tak samo. Fasdrek spojrzał na nią zdziwiony. Był dość blady, widać jemu również zaszkodziło podtrute jedzenie.
- Jak to? Przecież dzisiaj rano były inne przydziały - zapytał niepewnie. Towarzysząca mu Breda chrząknęła ponaglająco.
- Wyglądasz jak gówno. Nie nadajesz się nawet na wartowanie rzygaczu. Takie dostałem wytyczne na koniec dnia. Wypad i nie przeciągaj zmiany warty. - Emi odpowiedziała twardo, ale nie za głośno aby nie pobudzić innych hobosów.
Hobgoblin wzruszył ramionami - Niech będzie, nie będę się bronił. Najwyżej Tobie się oberwie, racja, Breda? - spojrzał w stronę towarzyszki, a ta kiwnęła głową - Tak tak, ruszcie dupy -
Emi ruszyła za Bredą w górę schodów. Póki co zachowywała się tak jak normalny hobos. Musiała zachować czujność. Hobgoblinka nie była specjalnie rozmowna, cały czas miała skwaszoną minę - może jej także dawały się we znaki problemy żołądkowe?
Emi nie wnikała, co może borykać hoboskę. Od czasu do czasu tylko na nią zerkała. Utrzymując pozory obejrzała sobie jak wygląda dokładnie legowisko na wieży. Na czym wisi dzwon (lina czy łańcuch), ile jest miejsca, jak wysokie są barierki (czy łatwo da się wyrzucić kogoś za krawędź) i jak dobrze widać z dołu co się dzieje na górze.
Wieża znajdowała się na wysokości dziewięciu metrów, upadek z niej zdecydowanie pogruchotałby kości, ale niekoniecznie doprowadzić do natychmiastowej śmierci. Wypchnięcie kogoś nie powinno być problemem, barierki miał zaledwie cztery stopy wysokości. “Unieszkodliwienie” dzwonu także było błachostką, wystarczyłoby zdjęcie serca i wyrzucenie go w las.
Kiedy już uznała, że należy przejść do akcji aktywowała totem od Laury, aby nie mieć problemów z widzeniem w ciemności.
- Te, ty weź spójrz - mruknęła stojąc przy krawędzi przeciwnej do tej co wisiał dzwon wskazując gdzieś na krawędź lasu. - Chyba coś widziałem.
- Co, zająca zobaczyłeś? - mruknęła Breda, siadając na podłodze i opierając się o ściankę z zamkniętymi oczami - Nie pierdol, co nas tu może zaatakować? Te wieśniaki? Założę się, że znajdziemy tylko ich resztki, zeżarte przez niedźwiedzie czy inne wilki… - mamrotała, wyraźnie układając się do snu. Spojrzała tylko spod oka na Emi - Co się tak gapisz? Pamiętasz umowę - co się dzieje na wieży, zostaje na wieży -
Emi prychnęła wzruszając ramionami. Obrzuciła hoboskę zdegustowanym spojrzeniem i pozwoliła jej zasnąć.
~ To nie może być takie proste. ~ pomyślała. Z drugiej strony była dopplerem. Mogła przybierać czyjąkolwiek formę i bez wyraźnego powodu i magii ciężko było komukolwiek to zauważyć. Pomimo rozluźnienia pozostała czujna. Dała sobie czas aż totem przestanie działać i poczekała jeszcze chwilę aby dać szansę hobosce odpłynąć w ramiona snu. Dopiero wtedy zabrała się do dzieła. Chwilę się zastanawiając od czego zacząć wybrała wartowniczkę. Zerkając w jej stronę upewniła się, że na pewno śpi i przygotowała ostrze. Hobgoblinka spała w najlepsze, zupełnie nie spodziewając się tego, co za chwilę miało się wydarzyć.
Rzucając ostatnie spojrzenie w stronę schodów i obozu Emi-Hobos równocześnie zasłoniła usta i poderżnęła gardło Bredzie. Ta przed śmiercią zdążyła jedynie otworzyć oczy i spojrzeć jej w twarz z mieszaniną bólu i zdziwienia.
~ Nie staje się wcale lepsza ~ pomyślała przypominając sobie własne naiwne myśli sprzed miesiąca. Mina hobgoblinki będzie kolejnym widokiem jaki będzie ją prześladować. Podniosła się nie patrząc już na martwe ciało. Rozmontowała dzwon i ukradkiem zeszła z wieży aby w obozie nie zauważyli nieobecności wartowników. Zagłębiła się w las aby zawiadomić partyzantkę. Wracając weszła z powrotem na wieżę, aby ludzie mieli czas się ustawić. Dopiero po tym ponownie opuściła stanowisko wartownicze.
 

Ostatnio edytowane przez Asderuki : 16-06-2019 o 14:01.
Asderuki jest offline