Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2019, 17:35   #85
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
puszczając chatę, która jawiła się jako ostoja bezpieczeństwa, Pelaios ponownie spochmurniał i przyjął zmęczoną postawę. Atmosfera okolicy dawała się we znaki. Sączyła przez ciało aż do kości i myśli. Te pojedyncze wybuchy śmiechu jakie mu przyszło doświadczyć w domostwie wiedźmy zbladły. Nawet rozmowa z Cely zdawała się teraz błaha i nieważna... wręcz niewyraźna. Tak jakby mgła oddzielała go od przeszłości... nie pozwalała dostrzec przyszłości. Był zawieszony w "tu i teraz". To wrażenie testowało jego trzeźwość myśli i zdrowe zmysły. Dotkliwie.

Jeszcze jedna myśl nie dawała mu spokoju. Już zdążył sobie odpowiedzieć na pytanie, czemu wszyscy za nim podążają. Odpowiadało to naturalnemu porządkowi rzeczy. Wciąż nie mógł się jednak z tą świadomością oswoić (oraz z tym, czemu się na to zgodził). Brzemię odpowiedzialności było ciężkie i nie potrafiła go zmyć wymówka, że w razie tarapatów "oni sami się o to prosili". Wiedział że to tylko wymówka. Był też świadom, że jeśli im wszystkim coś się stanie, to najprawdopodobniej on nie będzie w lepszej sytuacji. Dlatego nie pozwalał sobie na opuszczenie gardy. Pozostawał czujny podczas wędrówki przez las, a później w trakcie przemykania pomiędzy chatami.


rzypuszczam, że nie chcecie tego tak zostawić i ruszyć bezpośrednio w stronę posiadłości? – Valfara przesunęła wzrokiem po grupce awanturników zatrzymując się na Hanah.
Pelaios również powiódł wzrokiem po towarzyszach i również zatrzymał się przy Hanah. To nie powinno być pytanie o to “czy” zamierzają się tym zająć, a raczej “jak”.
Potrzebujemy planu – oznajmił. – I to szybko… ale atak frontalny na taką hordę odpada.
Nie zostawię Sile oraz pozostałych na pastwę dyń. Szczególnie, że poświęciliśmy też czas na znalezienie składników do rytuału… A i zanim komuś wpadnie do głowy, że może dałoby się wspomóc tymże rytuałem teraz… od pół godziny do godziny będzie trwać. – kapłanka podała Troi sadzonki. – Raczej nie będziesz brała udziału w walce. Nie mylę się?
Jeżeli nie chcecie to mogę się nie włączać, ale mam parę sztuczek – rzekła, a na szyi zakołysał się symbol Kelemvora wykonany z kości.
Frontalne natarcie to jak sam zauważyłeś głupota – Valfara zgodziła się z Pelaiosem. – Wspominaliście, że macie jakąś oliwę czy coś tego rodzaju jak dobrze pamiętam. A coś jeszcze by się u was znalazło?
Tymczasem wiedźma chwyciłą się pewniej kostura i zamknęła oczy. Kruk zaś wzbił się w powietrze i odleciał.
A w czym nam pomoże oliwa, przeciwko krwiożerczym warzywom? – spytała Cely.
Będziemy je nimi polewać?
Jeśli dobrze pamiętam, to oliwa jest łatwopalna – kapłanka spojrzała wymownie na Cely mając w pamięci jej ognistą naturę.
Nie wiem czy to dobry pomysł… W chacie o wymknęło się to spod kontroli bez oliwy.– Zaklinaczka zauważyła, wspominając niedawną sytuację. Nadal czuła pulsującą w jej żyłach energię, którą nie do końca rozumiała i trochę się jej obawiała.
To jeden z tych momentów, w których taki wybuch byłby pożądany – zauważył Pelaios. – Nie wiem czy mamy wystarczająco dużo oliwy… ale można by podpalić plac tuż przed wejściem do kościoła. To może nam kupić trochę czasu. Witraże są poprzebijane, więc można się zakraść do środka… Pytanie, czy ten rytuał przepędzi te dynie?
Nie wiem ile czasu potrzeba aby świątynia wróciła do pełni mocy. Nie polegałabym na tym za bardzo. - mruknęła sceptycznie Hanah. Zabrała na nowo sadzonki i westchnęła. – Ja mam dwie butelki oleju.
– “Moglibyśmy podzielić się na dwie grupy” – zaproponował bezgłośnie Neff – ”Jedna odwróciłaby uwagę dyń. Druga wraz z sadzonkami wykorzystałaby zamieszanie i udałaby się do świątyni”*
Nie jest to zły pomysł, tylko jak wtedy się dzielimy? – spytała Cely.
Zaszir wymienił spojrzenie z łucznikiem, a Valfara zmróżyła lekko oczy.
Jakie podziały? Nie mówiliśmy o żadnych podziałach – rzekła przyglądając się kolorowej grupie, którą miała przed sobą.
Neff? – pół-drowka spojrzała na elfa, by ten objaśnił swój plan wojowniczce i jej towarzyszom.
Przepraszam. Wypowiedziałem pewnie moją propozycję zbyt cicho – skłamał elf –[i] Zastanawiałem się, czy dobrym pomysłem nie byłoby się rozdzielić na dwie grupy. Jedna stworzyłaby dywersję gdzieś dalej, np. płomienie i huku, tym samym odciągając uwagę dyń. Druga mogłaby w tym czasie przedostać się, niezauważona do świątyni.
Wojowniczka zmierzyła go wzrokiem.
Taak… Tylko co chcecie tym osiągnąć? Odprawić rytuał? I co z grupą od dywersji? Mają dać się zabić? Te cholery od tak ich nie zostawią.
A to co proponuje nasza doświadczona życiem wojowniczka? – rzuciła Cely.
Stać i narzekać każdy potrafi.
Pelaios odchrząknął głośniej zwracając na siebie uwagę i wyciągnął sztylet.
Oczy tutaj – rzucił do wszystkich.
Szybkimi ruchami naciął w ziemi kształt świątyni oraz okoliczne budynki otaczające plac.
– [i]Skoro nie jesteśmy pewni tego, czy rytuał zadziała, tak jak tego oczekujemy, musimy wybrać cięższą drogę. Mówiliście, że dynie przyciąga ich własna posoka? To oznacza, że to te trzy człekokształtne przywiodły hordę pod świątynię.
Tak – potwierdził Zaszir.
Neff wspomnniał, że przejawiają jakąś zdolność do kontrolowania pozostałych istot – kontynuował Pelaios – Ja to widzę tak… trzeba się pozbyć tych trzech i skierować pozostałe w inną stronę wioski. Wysmarować jakiś dom szczątkami dyń, zostawić ich okruszki na drodze… nie wiem jak, ale to będzie na pewno łatwiejsze niż pozbycie się tamtej trójki.
Diabelstwo nakreśliło jeszcze kierunki podpisując je jedną literą. Las, Młyn, Posiadłość.
To już coś. A nie myślałeś o tym, by spróbować je zwabić w jakieś miejsce, stłoczyć tam i spalić za jednym razem?
Pelaios uśmiechnął się szeroko.
Teraz już myślę – odpowiedział. – Ale widzieliśmy jak ten kolos przebija się przez ścianę budynku. Ciężko będzie coś takiego uwięzić i spalić.
Przede wszystkim myślałam o reszcie tej zgrai. A co ty na to by spróbować go powalić? Na chwilę powinno go to przygwoździć do ziemi i dać nam szansę.
Astine. Czy w tej wiosce są jakieś doły lub rowy, w których to coś mogłoby chociaż na chwilę utknąć? – zapytał Neff, po czym przypomniał sobie jej dom, z wyważoną ścianą – A może tam moglibyśmy je zapędzić. Znaczy się do twojego domu. Sporo tam pewnie strzechy z zawalonego dachu.
Astine zrobiła niepewną minę.
No nie wiem… ale tam też kręciła sią masa tych dyń. – zauważyła, po czym zastanowiła się nad słowami Pelaiosa. – O rowy trudno, nie mamy tutaj rzeki, a co do dołów… to chyba jedynie takie na kompost. Z tego co pamiętam największy w wiosce był całkiem spory, ale raczej nie za głęboki.
Kompost? Zdecydowanie trzeba tam je zaciągnąć. W klasztorze też mieliśmy kompostownik. Jak raz się iskra jednemu akolicie zaprószyła, to brwi mu potem trzeba rysować. – Hanah uśmiechnęła się pomimo sytuacji. – Dobra, to bierzmy się do roboty, bo te drzwi długo nie wytrzymają
Pelaios pokiwał głową. Spojrzał na Astine i wyciągnął ku niej nóż rękojeścią do przodu. Ona zaś wzięła i nachyliła się nad prowizoryczną mapą.
Gdzie jest ten kompostownik? – zapytał, po czym dodał – Możemy spróbować ich zwabić od razu, samym atakiem… albo zabić te człekokształtne i powieść resztę podstępem.
Tutaj – Astine wskazała na miejsce położone na północnym zachodzie względem świątyni. Niedaleko ich aktualnej pozycji. – Mniej więcej.
Widząc niezdecydowanie wśród towarzyszy diabelstwo zaklęło zrezygnowane pod nosem.
No dobrze… zatem to będzie wyglądało tak…
Rysując nożem po ziemi zaczął tłumaczyć, jak to podejdą z trzech stron do placu i zaatakują skupiając się na człekoształtnych potworach. Po ich zabiciu lub jeśli nie uda się tego uczynić w krótkim czasie, należało się wycofać w kierunku kompostownika. Walka oraz ucieczka z placu miała być skoordynowana (aczkolwiek po użyciu tego słowa Pelaios od razu się poprawił korzystając z powszechniej zrozumianego “uporządkowana”). To oznaczało kontakt telepatyczny pomiędzy trzema grupami, który mógł zapewnić Neff. Astine miała prowadzić ucieczkę pomiędzy chatami, by uniemożliwić dyniom otoczenie ich. Hanah przygotuje docelowe miejsce oblewając je oliwą. Po wprowadzeniu pogoni w kompostownik, zadaniem Cely było rzucenie iskry.
Neff zaproponował jeszcze jedno usprawnienie do finalnej części planu. Chciał aby potwory jak najdłużej pozostały w kompostowniku. Jego pomysł zakładał, że po sprowadzeniu dyń do miejsca, w którym rozlana została oliwa ustawić się tak by między nimi a poczwarami w jednej linii znajdowała się pułapka. W tym momencie, aby zablokować wszystkie ich zmysły Neff stworzyłby kulę ciemności, Iskierka wytworzyła imitację zapachu mazi dyni, a Lis wyczarował niewielkie wstrząsy ziemi, by wyeliminować ryzyko wykrywania przez nie wibracji. Tak uziemione mogłyby być łatwiejszym celem do podpalenia.
Valfara, weźmiesz swoich ludzi i uderzysz od północy. Ja, Troa, Astine i Hanah uderzymy od zachodu. Neff, Cely i Mukale od południa. Delran – diabelstwo spojrzało na człowieka nie wiedząc co ma w zasadzie z nim począć.
Schowa się w domostwie, co? Schowasz się nie? – Kapłanka poklepała Delrana po boku aby zrozumiał, że do niego są kierowane słowa. – Potem do świątyni pójdziesz. Tak? Jak już odciągniemy dynie.
Tak będzie chyba dla niego najbezpieczniej… i dla nas. – Celaena zgodziła się z kapłanką. – To kiedy zaczynamy?
Teraz – odpowiedział Pelaios podnosząc się z kucek i wyciągając rapier.

 
Jaracz jest offline