- Miałbym pomóc mu uciekać?! - zapytał, a jego twarz wyrażała zaskoczenie i oburzenie.
- Przykładowo, żeby wewnętrzni go nie przesłuchali - zasugerowała i wbiła widelec w kawałek mięsa, po czym je skosztowała.
- Znacznie gorzej mu życzę, a gdybym podjął jakieś kroki to na pewno dopiął bym swego -
wyjaśnił.
Uwierzyła mu, ale zanim kontynuowała temat wpierw podjadła trochę swojego makaronu z warzywami i mięsem.
- No to komuś innemu zależało, żeby go sprzątnąć zanim dotrze do centrali - wyjaśniła. - Jako że jego zeznania pokrywały się ze śladami pozostawionymi w dokach to pojawiły się okoliczności łagodzące. Mianowicie przychylono się to tego, że działał w samoobronie.
- Jakimi śladami? - zainteresował się. - Były jakieś mocne dowody na to?
- Tak. Plus znaleźli się świadkowie potwierdzający konkretną wersję wydarzeń - dodała po przełknięciu kolejnego kęsa.
- Świadkowie? W tamtej okolicy? - zakpił Morgan. - Wygląda na to, że komuś bardzo zależało na tym, żeby Anderson został na wolności. Ciekawe czy White kogoś przekupił.
- To nie koniec - wtrąciła się w jego domysły. - Tych świadków zaczęto mordować.
- O! W końcu zaczyna mi się ta historia podobać - widocznie się ożywił.
- Nie ciesz się tak - ucięła jego entuzjazm. - Jak dostałam cynk że coś się dzieje u drugiego świadka to natrafiłam na dwóch heretyków. Podszywali się pod wewnętrznych, a później próbowali pod świadka.
- Skąd wiadomo, że byli heretykami? - zaciekawił się.
- Wyczułam ich - powiedziała z lekkim uśmiechem.
- No tak… - przyznał Morgan. - A coś więcej zauważyłaś? Jakich konkretnie mocy używali?
- Zmiana wyglądu i to coś co miał Hill, że oberwał a i tak stał - wymieniła.
- To coś, że oberwał i stał to akurat jest dosyć popularne, ale zmiana wyglądu już nie. Musiałbym to skonsultować z Pandoriną - zasępił się Morgan.
- Jeden z tamtych zginął na miejscu, ale drugi jest wciąż poszukiwany - dodała. - Jak za dużo zaczniesz jej zadawać pytań to zrobi się za bardzo zainteresowana. A to i tak nie jest moja sprawa - wzruszyła na koniec ramionami.
- Czyli zaangażowanie Pandoriny ci i tak bardzo nie zaszkodzi. Mam pewne podejrzenia, które i tak chcę sprawdzić.
- Co to za podejrzenia? - spytała skupiona na wygrzebywaniu makarony z dna kartoniku.
- Masz świadomość, że im więcej wiesz tym dłużej i skuteczniej Bractwo będzie z ciebie wyciągać informacje? - zapytał z rozbawieniem.
- To jest takie słodkie jak okazujesz troskę o mnie - uśmiechnęła się do niego uroczo. - Moja ciekawość jest większa niż groza jaką roztacza Bractwo, więc mów wszystko.
- Moja troska o ciebie jest bardzo powiązana z troską o samego siebie - powiedział pół żartem. - Wygląda na to, że w tą sprawę zamieszane są siły Illian, a moja ciekawość wcale nie ustępuje twojej.
- Ha ha, cóż za altruizm z twojej strony - zaśmiała się, bo faktem było, że dla każdego z nich osobna byłoby dużo łatwiej gdyby zamiast być ze sobą, zdecydowali się zlikwidować tą drugą osobę. - Może ktoś z Crimeshield jest heretykiem i wykorzystuje swoje siły do pozbycia się Andersona. On przecież może znać jakieś niewygodne fakty na temat firmy - zasugerowała.
- Nie - zaprzeczył. - Nie ma nikogo poza mną. Ludzie Parkera mogliby próbować się go pozbyć, ale innymi sposobami. Stawiałbym raczej, że ktoś robi mi niedźwiedzią przysługę.
- To może Szefowa po tym jak bardzo nie udało ci się mnie zabić, zdecydowała się dla ciebie sprzątnąć Andersona? - zasugerowała. - Ale cynk o świadkach musiała dostać od strony wewnętrznych. Za nich też podszywali się heretycy i zabili co najmniej czterech ludzi Mitchella.
- Czterech? - zaciekawił się Morgan.
- Szef wewnętrznych jest dobrej myśli, że to nie jego ludzie byli heretykami tylko zostali przez nich zamordowani i podstawili się na ich miejsce - powiedziała głosem mocno ociekającym sarkazmem. - Ale burzy tą wizje fakt że ci którzy wzięli z posterunku Andersona nie mieli w sobie mrocznej harmonii.
- Tego nie możesz być pewna - powiedział Charles. - Z tego co mówiłaś, byłem pierwszym heretykiem jakiego świadomie wyczułaś. Nie znaczy to, że nigdy z nimi nie miałaś do czynienia. Twoja zdolność przecież nie obudziła się ot tak - pstryknął przy tym palcami. - Swoją drogą obie hipotezy są realne. Albo agenci zostali wyeliminowani i zastąpieni heretykami w czasie akcji jakiej byłaś świadkiem, albo byli nimi od początku. - Przerwał na chwilę. - Pamiętaj też, że Wewnętrzni będą chcieli zadbać o swój wizerunek. Niezależnie od prawdy wygodniej im twierdzić, że nie ma wśród nich heretyków.
Irya pokręciła lekko głową.
- Nie mówiłam, że byłeś pierwszym jakiego wyczułam tylko byłeś pierwszym, który zainteresował mnie co tak naprawdę wyczuwam - poprawiła go. - Od czasu jak ciebie poznałam to zrobiłam się przeczulona na tym punkcie i prawie odruchowo każdego ze swojego otoczenia sprawdzam, więc gdyby agenci byli heretykami to bym zauważyła - wyjaśniła. - Wiem jak to działa w wydziałach, że każdy woli udawać, że problemu nie ma niż przyznać się, że cokolwiek jest źle - westchnęła. - Chyba powinnam powiedzieć ojcu o tym, że jestem Cleanerem - dodała i wstała kierując się do kuchni. - Podać ci coś jeszcze do jedzenia? - zapytała po drodze
- Nie, dzięki - odparł odkładając pudełko po makaronie, po czym kontynuował temat. - Heretyków jednak wyczuwasz na różnym poziomie. Nawet mnie w różnych sytuacjach inaczej odczuwałaś. To, że nie wyczułaś nic od agentów nie znaczy, że nimi wtedy nie byli. Mimo wszystko Pandorina będzie w stanie rozwiać najwięcej wątpliwości.
- Ty się z tym nie kryłeś przy naszym pierwszym spotkaniu choć było to na posterunku to czemu oni mieliby się kryć? - powiedziała próbując zdecydować się co jeszcze chciałaby zjeść. Małe słonowodne robaczki wydawały się w tej chwili najciekawszą opcją więc wzięła pudełko wraz z sosem. Wyciągnęła jeszcze z lodówki butelkę piwa i wróciła do stołu.
- Jak dla mnie pierwszych dwóch po prostu wzięło w łapę, a kolejni dwaj to już heretycy i jedynie pytaniem jest czy podmienili się na miejsce agentów czy byli nimi w ramach infiltrowania wydziału wewnętrznego. To znowu budzi pytanie komu tak bardzo zależało na tym, żeby sprzątnąć świadków niewinności Andersona, że był gotów poświęcić dwie swoje wtyki - zakończyła wypowiedź siadając na powrót do stołu.
- Poświęcenie swoich wtyk chyba nie było ich planem. Gdyby nie działania twoje i wewnętrznych to by im się udało. Co do twojego pytania to postaram się znaleźć na nie odpowiedź. W końcu mamy swego rodzaju sojusz - dodał z nikczemnym uśmiechem.
__________________ Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start. |