Mandragora wyszarpnął miecz z zwłok goblina i machnął nim w bok, tworząc w ten sposób linię z gobliniej krwi na ścianie. Przykucnął i wytarł miecz o ubrania trupa, by w końcu czyste i zadbane ostrze wsunąć do pochwy. Musiał się odwdzięczyć kowalowi, jego cacko ponownie mu pomogło.
Następnie alchemik wyjął z bandoliera miksturę, odkorkował ją i dwoma szybkimi haustami połknął zawartość. Jego rany momentalnie zaczęły się zarastać, ale wiedział że nie może już więcej dzisiaj ryzykować. Jego zasoby magii leczącej skurczyły się do niemal zera, a nie miał zamiaru szukać Walkirii i jej akolitki by zajęły się jego ranami z powodów... Osobistych.
W końcu Bartholomeus zaczął przeszukiwać pomieszczenie, jak i gobliny które zabił w poszukiwaniu czegoś użytecznego, by na końcu skierować swoje kroki do drzwi na północ. Akcja/ruch: łykam napój leczenia lekkich ran, potem przeszukuję gobliny i pomieszczenie w którym były, na końcu staram się wejść do pomieszczenia na północ korytarza |