Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2019, 16:12   #100
Micas
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post konsultowany z MG.

Zawada była zadowolona. Wręcz odetchnęła z ulgą. Sprawa tox-magii w Puszczy Lubuskiej była... załatwiona. Efekty rozbicia Czerwonych Druidów, rozproszenia ich rytuałów, zaniechania ich procederów i unicestwienia ich bazy widać było od razu. Nie minęło parę dni, a w całym Lesie czuć było... ulgę. Z pewnością teraz Lubusz i jego poddani odzyskają balans... i będą mogli w pełni wesprzeć Armię Wyzwoleńczą i zemścić się na kacapach i rybokratach. Ona odczuwała też swoją własną ulgę - zniszczenie dzieła tych popaprańców dawało jej pewność, że nikt inny nie powtórzy tej chorej działalności (a przynajmniej nie w ten sam sposób), szczególnie co bardziej szemrane persony z AW czy AK.

Dobrze wiedziała, że nawet po ich sprawiedliwej stronie tego konfliktu zdarzali się zwyrodnialcy bądź ludzie, którzy mogli się przemienić w zwyroli jeśli dać im szansę i narzędzia. Ludzie i metaludzie mieli tą niebywałą cechę, że potrafili usprawiedliwić każdy syf i zbrodnię przed samymi sobą, jeśli cel byłby tego "godny".

Puszcza i okolica były w rękach sojuszu AW/AK/Leśnych. Mimo to, doradziła Kuklickiemu, by Leśni zdwoili patrole w miejscach, gdzie Czekiści i inne mendy mogły operować. Teraz Las był zdrowszy i być może łatwiej będzie zlokalizować wrażych zwiadowców... i pokazać nieprzyjacielowi, że Puszcza była już dla nich zamknięta. W międzyczasie prowadziła wywiady i zbierała dane z Matrixa. Interesował ją ich przyszły cel. Gorzów Wielkopolski. Druga ze stolic województwa lubuskiego i najważniejszy cel w tym rejonie. Jego zdobycie praktycznie równało się zajęciu "prowincji" oraz cholernie ważnego splotu dróg do Niemiec, Szczecina, Zielonej Góry i Poznania. Było tym ważniejsze teraz, po ataku gazowym na Pomoryę. Matrix i media wrzały. Niemcy, szczególnie Pomorya, Brandenburgia i dawna Meklemburgia, chciały zemsty. Już słychać było o mobilizacji Bundeswehry i MET 2000. Z drugiej strony WOP było w pełnej gotowości. Aktywizowało się też AK w Zachodniopomorskiem i Lubuskiem, pragnące pomsty za pomordowanych polskich uchodźców. Były już strzały na granicach. Na razie nic poważnego, ale Martyna strzygła elfimi uszami. Słyszała bębny wojny, rychle zbliżającą się interwencję.

Interwencję, która była mile widziana... do pewnego stopnia. Odepchnięcie WOPu od granic i zmuszenie garnizonu szczecińskiego do kapitulacji, na przykład, było "fajną opcją". Ale już zajście Niemców do "Kolberga" czy zajęcie całości Ziem Odzyskanych rodziło poważne niebezpieczeństwo dla Wolnej Polski. Tym bardziej, że w tej interwencji nie będą brać udziału jej towarzysze z Berlina, tylko rządowi i korporacyjni - a tym na pochybel.

Stąd też uruchomiła swoje kontakty pośród AK, ostatnimi czasy skupione głównie w Lubuskiem. Przedstawiła im swoje obawy i poprosiła o szereg akcji zaczepnych przeciwko siłom WOP w pozostałej części województwa. Miało to służyć dwóm celom (oprócz oczywistego uszczuplania wrażych sił): organizowało AK w siłę mogącą potem oprzeć się "zabezpieczaniu" terenów przez Niemców oraz uniemożliwiało WOPowcom wycofanie się do Gorzowa i wzmocnienie sił Pawulickiego.

Skontaktowała się też z komunami anarchistycznymi (i innymi z lewej strony polityki) "rządzącymi" sporymi połaciami Gorzowa. Powiadomiła ich o zbliżającej się ofensywie AW na miasto i zachęciła do powstania przeciwko kacapom i rybokratom, powołując się na swój niemały autorytet i osiągnięcia. Niech widzą, że byli po tej samej stronie, a w AW służyli tacy sami jak oni. Wszelkie formy oporu były mile widziane - od demonstracji, protestów, wandalizmu, biernego oporu i małego sabotażu aż po opór czynny, zamachy bombowe, snajperstwo czy strzelaniny. Wiedziała, że wielu ziomków może w takich akcjach zginąć albo wylądować w obozach... ale to było wpisane w rejestr.

Rewolucja wymaga ofiar.

Co ją wkurwiło, to zdobycie Skwierzyny przez AW - a tym samym ścisłego przedpola Gorzowa. Nie tyle może samo zajęcie tego terenu i wyparcie nieprzyjaciela, ale fakt, kto to zrobił. Stanisław Lubomirski. Znała tego skurwysyna. Monarchista, tfu! Miała z nim już do czynienia we Wrocławiu, odkąd przeszła z AK do AW. Spierała się z nim w zasadzie o wszystko i nienawidziła z pasją. Był jej antytezą.

Ale nie mogła mu odmówić, że był dobrym dowódcą. Co tylko zwiększało jej poziomy gniewu. Kiepski lider dawno wyleciałby z roboty albo zarobiłby kulkę. A ten frajer się trzymał i podkopywał rewolucję swoją działalnością. Zamiast egalitarnego, anarcho-syndykalistycznego społeczeństwa optował za "restauracją Korony Polskiej". Pewnie z tą koroną na swoim łbie.

Jak się chce restaurować, to niech idzie do knajpy, menda.

Klnęła jak z nut, kiedy nie tylko dowiedziała się o jego obecności i sukcesach ale o tych "rozkazach" i zarekwirowaniu sił Tworka i Zawadzkiego - *jej sił*. Zaraz porwała za słuchawkę i spróbowała odkręcić temat. Z wynikłej kłótni dostała jedynie opierdol od pułkownika i wytargowała tylko (lub aż) Grupę Zenit. Trzy sztuki artylerii samobieżnej - Kraba, Kryla i Raka. Bez łachy. Bez artylerii w dupie miałaby, że kazaliby jej i jej ludziom szturmować Gorzów. Nawet z pomocą lokalsów to byłaby masakra. Skoro chuj Lubomirski zgarnął resztę jej ludzi i sprzętu, to przynajmniej ona podbierze mu artylerię.

Zresztą, i tak był skazany na jej sukces. Jego siły miały atakować od Skwierzyny oraz puścić dywersję ze wschodu na osi Santoka. To było ważne podejście, w zasadzie jedyne by z pozycji AW wprowadzić siły pancerne do miasta. Ale było też dość trudne i niewygodne, a wróg - znając Pawulickiego - miał każdy decymetr obliczony dla swojej artylerii.

Patrzyła na zdjęcia i mapy, słuchała wypowiedzi Gorzowiaków.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=lTHmAA-FQx8[/MEDIA]

Przedyskutowała temat z Kuklickim, zapewniając całkiem sporo Leśnych dla jej planów oraz przekonała go, by zrobił ze swoimi "elitarniakami" dywersję z zachodu od strony Warty. Dobrze wkomponuje się to w tą santocką, rozproszy wraże siły i da im czas by przełamać obronę i wedrzeć się do miasta nim wróg poprawnie zidentyfikuje prawdziwe kierunki natarcia. A przynajmniej da im szansę...

Lekkie siły majora Lubomirskiego miały walić z Santoka przez Gralewo, Janczewo, Wawrów i wgłąb miasta do dzielnicy "Manhattan". Te dwa ostatnie były pod kontrolą anarchistów. Zgrzytając zębami, poleciła im wzniecić powstanie i wspierać te natarcie AW. Tym bardziej, że była pewna, że w tym natarciu będzie uczestniczył Zawadzki i reszta towarzyszy z ich grupy bojowej. Reszta "Cedru" i "Wierzby". Nie chciała, by zdechli w jakiejś dywersji, co by ułatwić monarchiście-srakorchiście zgarnąć "bitewną chwałę". Szczególnie chodziło o to, by anarchiści z Wawrowa przywalili w tamtejszy warowny posterunek rybokratów. Straty byłyby duże, ale blitzkrieg grupy Zawadzkiego + blokada wawrowskich sił mogłyby doprowadzić do kapitulacji tego posterunku. Oby. Jak nie, to można by ich ominąć, skoro lokalsi będą ich blokować. Podobne silne posterunki były w Ciecierzycach, Czechowie i Różankach-Szklarni, ale te można byłoby spokojnie ominąć nawet bez wsparcia tubylców. Garnizony mogły się jedynie wycofać do centrum miasta, siedzieć na dupie i skapitulować bądź zdechnąć po zdobyciu Gorzowa, albo spróbować brawurowego ataku na flanki AW. W czterdziestu chłopa, bez ciężkich pojazdów (czy nawet lekkich, to były formacje defensywne). Mogliby co najwyżej napsuć krwi i spowolnić pochód.

Natarcie od południowego wschodu z rejonu Skwierzyny, m.in. dzięki drodze S3, było głównym punktem programu Lubomirskiego. I jak bardzo nie chciałaby, żeby fagasowi się nie udało i by zdechł na tamtejszych bagnach, to jego siły były zbyt liczne, zbyt ciężkie, zbyt kluczowe i zbyt potrzebne do zajęcia Gorzowa. Trzeba było odciążyć je, eliminując artylerię obrońców. Niestety, rejon był kontrolowany twardą ręką przez rybokratów. Wiedzieli, że nie mogli sobie pozwolić na anarchię na tej osi. Nie było jak bezpośrednio wesprzeć natarcia ze Skwierzyny. Mogła liczyć tylko na sabotaż artylerii (jak się do niej dostaną...) i na to, że Lubomirski rzeczywiście "nie był w ciemno bity". Pchając się przez Deszczno w Karnin natknęliby się na fortyfikację "Karnin-S3", ale jeśli nie będą zgnojeni przez armaty Pawulickiego, to rozniosą ją w jednym szturmie.

Miasto było otoczone lichym murem, za to z gęstą siecią wieżyczek obronnych ze sprzężonymi cekaemami, w którą wkomponowane były te czterdziestoosobowe fortyfikacje. Oprócz tych, które przeanalizowała pod kątem natarć z Santoka i Skwierzyny, była też garść innych. Chwalęcice, Kłodawa i będące blisko siebie KSSSE-S3 i Baczyna nie dotyczyły ich natarć, były ze strony północno-zachodniej. Może Kuklicki nadzieje się na Baczynę (dobrze by nawet było, jakby ją nadkruszył), ale jedyne zagrożenie jakie stwarzały, to możliwość wycofania się garnizonów do centrum albo ataki flankowe. Kolejne dwa forty były punktem zainteresowania jej grupy taktycznej - Wieprzyce-S3 i Zakanale-S3. Obydwa były położone obok estakad/skrzyżowań z miejską obwodnicą. To były de facto wrota do miasta. Zakanale musiałoby być zajęte przez Lubomirskiego, jeśli chciałby skorzystać z drogi numer 22 do wepchnięcia się w centrum - inaczej musiałby użyć miejskich ulic. Wieprzycki fort był blisko torów kolejowych i tamtejszego dworca, wprost prowadzącego do silnie umocnionego i obsadzonego stuosobową grupą Dworca Głównego.

Przy Dworcu Głównym stacjonował też pociąg pancerny z bronią ciężką i artyleryjską, był także podziemny tunel łączący Dworzec z Garnizonem Gorzów.

Garnizon Gorzów był potężną fortyfikacją na gorzowskim wzgórzu w centrum miasta, w miejscu dawnego sądu rejonowego i przyległości. Okolica była wyburzona aby obrońcy mieli nad nią kontrolę ogniową a nacierający byli pozbawieni osłon. W środku mogło być nawet pół tysiąca obsady, ciężkie pojazdy, sporo artylerii (w tym ciężkiej) i różne inne sprzęty. Tam siedział Pawulicki, menda. Stamtąd prowadzono ostrzał zbuntowanych dzielnic... i stamtąd (oraz z pociągu) prowadzono by bombardowania natarcia ze strony Skwierzyny.

W uderzeniach na Zakanale-S3 wesprzeć ich mogli tamtejsi anarchiści oraz ich koledzy z Małyszyna, Ustronia. Ci z Osiedli Staszica i Słonecznego oraz dzielnic Piaski, Górczyn i Zacisze mogli odwrócić uwagę Garnizonu - straty byłyby koszmarne, ale taka dywersja w kluczowym momencie mogłaby zminimalizować straty ataku na Karnin i Zakanale. Opanowanie części miasta i przyległości na północy przez anarchistów powodowało także, że każda próba wycofania się rybokratów i kacapów w tamtą stronę byłaby albo niemożliwa, albo wiązałaby się z kolejnymi stratami. Łatwiej też byłoby go okrążyć, jeśli siły z Santoka i Skwierzyny wedrą się do miasta. W takim przypadku coraz bardziej paląca dla Zawady wyglądała kwestia linii kolejowej, dworców i pociągów oraz dzielnicy Wieprzyce.

Na jej oko mieli dwie opcje, atakując z południa - albo poprzez drogę 22 na Zakanale, zajęcie skrzyżowania z S3 i zdobycie tamtejszej fortyfikacji i późniejsze parcie na północ lub na zachód... albo zostawienie Zakanala Lubomirskiemu i zamiana miejsc z grupą dywersyjną Kuklickiego. Jego grupa przywaliłaby wtedy w Zakanale-S3 z pomocą anarcholi, a główne siły Zawady w Wieprzyce z kierunku (lub kierunków) Warta-Jeże-Łupowo. Całymi dostępnymi siłami i wsparciem "Zenitu" przebiliby Kordon Miejski, wysprzątaliby posterunek Wieprzyce-S3 i wspólnie z anarchistami uderzyliby na Dworzec Główny. Tamtejszy garnizon był zbyt silny, a pociąg pancerny zbyt dobrze uzbrojony, by olać temat. Ponadto tunel dawał szansę na szybkie przedostanie się do Garnizonu, uciszenie artylerii, ocalenie żyć AWowców... i zwycięstwo. Zgarnięcie wygranej sprzed nosa monarchisty.

Były też dwa ugrupowania kacapów. Łagr w miejscu przemysłowego kompleksu będącego fragmentem KSSSE (Kostrzyńsko-Słubickiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej), niedaleko Baczyna. Trzystuosobowa załoga Ruskich, którzy trzymali tam wielu Gorzowiaków celem pracy przymusowej. Wyzwolenie tego miejsca nie było kluczowe dla operacji i mogło znacznie ją opóźnić... ale oznaczało też dostęp do sprzętu, zapasów i ludzi, eliminowało pokaźne siły nieprzyjaciela gotowe wesprzeć obronę Garnizonu lub Dworca, oraz byłoby potężnym zwycięstwem propagandowym, zjednującym sobie Gorzowiaków. Podpytała anarcholi, czy daliby radę coś zrobić choćby w kwestii dywersji / wzniecenia buntu w tym miejscu. Obóz był jednak obstawiony przez dwa posterunki i był blisko kordonu, więc ilość i siła obrońców rosła. W tym miejscu można się było poważnie wykrwawić... ale jego wyzwolenie byłoby kamieniem milowym. Ciężki wybór.

Był też ruchomy konwój Czarnej Kompanii, przezwany przez tubylców "Czarną Wołgą". Sporo pojazdów ciężarowych, patrolowych i terenowych, które poruszały się głównymi drogami Gorzowa (i pewnie okolic), przeprowadzając łapanki. Zgarniali ludzi z ulic i zawozili ich do "ośrodków szkoleniowych" CzK, gdzie przerabiali ich na niewolników-żołnierzy za pomocą narkotyków, prania mózgu, tortur, cybernetyki, tox-magii i innego syfu. Była to siła dość liczna i mobilna, by wesprzeć obronę. Należało ją znaleźć i zlikwidować, najlepiej w zasadzce. Jak da radę, to w realiach walk o Wieprzyce i Dworzec (i/lub KSSSE). Jak nie da rady, to siły z Santoka i/lub Skwierzyny muszą dorwać ten konwój. Nie można było mu pozwolić uciec albo wesprzeć Garnizon, a trzeba było go wybić. Do ostatniego CzeKisty. W imię zasad.

Tak, ten plan wydawał się najlepszy. Niemniej jednak zawezwała pozostałych od siebie i Leśnych, aby go skonsultować i wysłuchać ich pomysłów.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 26-06-2019 o 12:37. Powód: Wzmianka o dzielnicy Manhattan.
Micas jest offline