Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2019, 20:24   #89
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
Domek z Delranem

eff prędko dogonił Hanah i wspólnie ruszyli do domostwa, w którym zostawili Delrana. Była to jedna z chat położonych przy głównej drodze. Dotarcie pod skromny, pokryty strzechą budynek zajęło im zaledwie chwilę. W okolicy nie znaleźli żadnych śladów nie licząc swoich własnych, kiedy przyprowadzili tutaj swego kompana będącego w niemocy. Ciągnące się po ziemi bruzdy były dość jasną przesłanką, że mężczyzna nie trzymał się wówczas na nogach zbyt pewnie. W tym samym momencie elf spojrzał na kapłankę pod innym kątem, wszakże przez taki kawał drogi od chaty wiedźmy sama doniosła Delrana i to w jednym kawałki. Kiedy tak się nad tym dłużej zastanowić był to godny pochwały wyczyn. Tak czy inaczej owego kłopotliwego towarzysza trzeba było zabrać stąd czym prędzej. Pchnęli więc drzwi do wnętrza izby, gdzie znaleźli leżącego na środku podłogi Delrana, spod którego wypływała kałuża świeżej posoki. W powietrzu unosił się towarzyszący mu od jakiegoś czasu zapach alkoholu.
Serce Hanah stanęło na moment. Momentalnie znalazła się przy mężczyźnie. Odwróciła go na plecy szukając rany. W chwili kiedy to uczyniła uderzył ją jeszcze silniejsza woń alkoholu. Rozległ się również zgrzyt obijający się o siebie kawałków szkła odklejających się do mokrej piersi i spadających na ziemię. W miejscu, w którym leżał dostrzegli resztki małej rozbitej buteleczki. Mężczyzna bez wątpienia żył, świadczył o tym stały, aczkolwiek odrobinę nierówny oddech, by nie rzec, że dech wiadomego rodzaju. Tak czy inaczej Hanah dostrzegła również kilka niewielkich ranek od wbitych w ciało kawałków szkła. Zaciskając usta odetchnęła z ulgi. Przez moment bała się, że popełnił samobójstwo. Albo, że coś innego go dopadło. Oglądając rany skrzywiła się i sięgnęła do swojego plecaka.
Opatrzę go. Żyje na szczęście. – poinformowała Neffa zabierając się do czyszczenia ran.
Powiedz jeśli będę mógł jakoś pomóc – odpowiedział elf, po czym skupił się na jednej ze swych dyscyplin, by zdobyć podstawową wiedzę z zakresu leczenia ran.
Dziękuję, ale bardziej mi się przyda pomoc w niesieniu. Jest w takim stanie, że teraz nie dam rady jeszcze targać ze sobą roślin. Zajmiesz się nimi? – kapłanka wskazała na dwie sadzonki ciasno wciśnięte do garnka z ziemią.
– [i]Jesteś pewna, że można mi powierzyć opiekę nad roślinami? Może lepiej ja poniosę naszego przyjaciela?
Hanah spojrzała na elfa mierząc go wzrokiem od stóp do głowy.
A co ty chcesz robić aby jedna mała sadzonka miała być dla ciebie takim trudem? Nie przesadzaj Neff. Oczywiście, że możesz i dasz radę to zrobić. Wierz mi, noszenie luźnego ciała jest bardziej problematyczniejsze. Nie wyglądasz na to abyś miał tyle krzepy.
Neff już chciał wtrącić, że nie czułby się komfortowo, patrząc jak kobieta taszczy za sobą półprzytomnego mężczyznę, podczas gdy on zajmuje się lekkimi roślinkami, lecz byłoby to chyba równie złe, jak poglądy Golasa, więc skinął jedynie głową.


oddali spomiędzy domów w końcu wyłoniła się dwójka postaci. Neff szedł z rośliną w rękach i jednym dodatkowym plecakiem, a Hanah miała kogoś przerzuconego przez ramię. Najpewniej Delrana. Chwilę im zajęło aż zbliżyli się do pozostałych. Hanah niosąc mężczyznę nie mogła biegać.
Pelaios skierował się w ich kierunku, ale zaraz tego pożałował i przystanął.
Hanah… – zawołał – Powiedz proszę, że zostało ci jeszcze trochę błogosławieństw w zanadrzu…
Kapłanka spojrzała po diabelstwu. Cmoknęła z niezadowoleniem.
Neff? Mówiłeś o pomaganiu z Delranem, ale chyba tutaj będę potrzebować pomocy. Wypstrykałam się ze wszystkiego póki co. – Mówiąc to zdjęła Delrana z ramienia i położyła na ziemi.
Pokaż, co się stało i cię opatrzymy – mówiąc to zabrała od elfa roślinę aby ostrożnie postawić na ziemi, ze swojego plecaka wyjęła zestaw medyczny i zaklęła cicho. Kończyły jej się medykamenty.
Neff ostrożnie odłożył rośliny, uważając by w pobliżu nie było żadnego źródła ognia, który mógłby je uszkodzić. Dla pewności po obu ich stronach położył plecaki, by tworzyły barierę przed zabłąkanymi, niesionymi przez wiatr iskrami.
Przyklęknął przy Lisie i z pomocą magicznej sztuczki ostrożnie zaczął oczyszczać jego skórę i ubranie z brudu.
Kiedy elf skończył, Hanah oceniła czego będzie potrzebować dalej do kuracji. Z niezadowoleniem uznała, że część trzeba będzie zaszyć. Korzystając z odpowiednich maści uśmierzających ból kapłanka powoli zabrała się do dzieła. Mruczała coś pod nosem o tym, że szczęściem uważała na tych zajęciach. “Chwalić mamę, że przymusiła do nauki kilku ściegów” - też się pojawiło. Po wszystkim zabandażowała bok i dłoń pacjenta.
Dziękuję – rzekł Pelaios gdy było już po wszystkim. Wciąż się czuł źle, ale przynajmniej nie krwawił. – Teraz… zakończmy to.
Kapłanka zgodziła się widząc, że podczas jej nieobecności pojawiła się ściana wody odgradzająca ogień od reszty budynków. Kiedy zbierali się do studni spojrzała na tieflinga przyglądając mu się uważnie.
Do twarzy ci w rozpuszczonych.
Diabelstwo spojrzało zaskoczone na kobietę. Mruknął coś niezrozumiale pod nosem.
Z życiem też mi do twarzy – dodał – Zróbmy tak… ty podtrzymaj ten stan, a ja nie zwiążę włosów dopóki nie znajdę rzemienia.
Po tych słowach zwrócił swoją uwagę na Delrana, a potem na tych co gasili resztę pożaru, podczas gdy on był opatrywany. Czas upływał, a on wolałby odpocząć dopiero w świątyni. Trzeba było ruszać.
 
Asderuki jest offline