Zgodnie z prośbą Detlefa Galeb przekazał pozostałym wiadomość o tym że przeprowadzą jednak atak na karawanę. Niestety wariant wymyślony przez kaprala nie miał jak się spełnić przez wyczarowane loftusowe widziadło. Bardzo przekonujące z resztą. Może bestia nie wyglądała jak jakieś chaosyckie czy skaveńskie widziadło od którego robiło się w portki, ale jej dzikość powodowała uczucie zbliżającej się szybko śmierci.
Niestety ich oponenci okazali się twardsi niż przypuszczali. Na szczęście nie wszyscy.
Powalony przez ich panikujące zwierzęta Galeb zgramolił się z ziemi i czym prędzej chwycił za tarczę i młot. To była okazja, nawet dużo lepsza niż to co zaplanował Detlef. Musieli tylko to dobrze rozegrać.
- Co tak stoicie? Do broni! - rzucił do reszty Ostatnich.
Miał zamiar pobiec naprzód i pomóc temu zawszonemu gaar pokonać trzech strażników na czele. Nadzorca karawany zwiewał w ich stronę, ale Oleg, Bert i Leo powinni sobie z nim spokojnie poradzić. Gustav tymczasem dobył tarczy, wychlał jedną z mikstur leczniczych, po czym jeszcze chwycił za miecz.
Tyle dobrze, że nie przywalił na dzień dobry żadnemu, to może zdoła zaatakować kiedy już będzie miał wsparcie. |