Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2019, 15:21   #145
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
- Trudno. Albo tutaj, albo czeka nas dłuższa droga na piechotę w tych uroczych okolicach - powiedział zanim jeszcze zgasił silnik.
- Bywało się w gorszych miejscach - skomentowała Irya i obmacała się dla pewności czy na pewno ma ze sobą broń.
- W porządku - podsumował Charles, zgasił silnik, po czym otworzył drzwi i wysiadł.


- Jakieś pomysły? - zapytał. - Poza szukaniem tej dziewczynki nie mam innych propozycji.
- Po prostu się przejdźmy. Może ją wyczuję z daleka - odparła Irya poprawiajac sobie czarne skórzane rękawiczki na dłoniach. - A przy okazji może napotkamy jakiegoś bezdomnego. Oni najlepiej wiedzą co się w okolicy dzieje - na koniec schowała ręce w obszerne kieszenie swojego płaszcza.
Morgan skinął głową i ruszyli chodnikiem. Gdy doszli do głównej ulicy z zamiarem skręcenia w kierunku parkingu Diaoyutai, Irya odwróciłą głowę w prawo. Uderzyło ją coś w rodzaju Deja Vu. W odległości kilkunastu metrów, przed drzwiami budynku, stał mężczyzna przypominający Andersona ze zdjęcia w aktach, które dostała od Sinclaira do swojej pierwszej sprawy. Nie był to Eric, ale ktoś podobnie ubrany i z podobną torbą w ręce.
Drzwi otworzył człowiek, który według Corday należał do Mishimy.

Mężczyzna z torbą rozejrzał się na boki z zamiarem wejścia do środka i jego spojrzenie padło na Iryę i jej towarzysza. Zamarł na chwile i jego oczy otworzyły się w zaskoczeniu.
Corday spięła się, gotując się na atak ze strony mężczyzny, jednocześnie skupiła się na wyczuciu mrocznej harmonii, jednak bezskutecznie.
Ku jej zaskoczeniu, mężczyzna ostrożnie skinął im głową, jakby na powitanie. Ten drugi wychylił się przez próg i również skupił na nich wzrok, ale nie zauważając nic interesującego zaraz się schował. Jedynym szczegółem jaki Irya zdążyła wyłapać to czarny kwiat wytatuowany na boku szyi, przypominający czarny mak. Mężczyzna z torbą chwilę potem zniknął wewnątrz budynku.
- Poznajesz tego typa? - zapytała Charlesa.
- Którego? - odpowiedział pytaniem grając na czas. - Nie wiem jak się nazywa - dodał po chwili widząc natarczywe spojrzenie Iryi.
- Ale to gość z Crimeshield - stwierdziła blondynka, tak naprawdę nie potrzebując jego potwierdzenia. Przynajmniej miała okazję zobaczyć na własne oczy, że powiązania o jakich mówił jej Nakano są prawdziwe. Nie miała jednak podstaw, żeby jakkolwiek zareagować. Niby miała możliwość wylegitymowania capitholczyka, ale niczego by tym nie osiągnęła. - Nie ociągajmy się - dodała, dla pospieszenia prawnika.

***

Mieli szczęście. Znajomo wyglądająca dziewczynka kręciła w rejonie parkingu Diaoyutai. Jeśli jej zadaniem było wyciąganie pieniędzy od bogato wyglądających ludzi to zapewne był to jej rewir.
- No i proszę, znalazłam ci ją - zażartowała sobie Irya. - Jak zamierzasz wyciągać od niej informacje? - zapytała ze szczerym zainteresowaniem.
- Ja?! - zapytał Charles z udawanym zaskoczeniem. - A kto tu jest gliną i do tego kobietą? Na start masz większe szanse niż ja. Zresztą, biorąc pod uwagę twoje plany w stosunku do mnie, możesz teraz udowodnić, że masz dobre podejście do dzieci - wbił spojrzenie w Iryę próbując nie parsknąć śmiechem.
- Oj grabisz sobie - Corday przewróciła oczami. - Uważaj, bo następnym razem mogę zgubić kluczyk od kajdanek - zagroziła mu z rozbawieniem w głosie. - Idź. Zaproponuj jej, że ją adoptujesz - dodała siląc się na poważny ton.
- Przecież jej nie uwiodę ani nie zbajeruję - żachnął się Morgan. - Wyglądasz dużo młodziej i sympatyczniej niż ja. Przed tobą może od razu nie ucieknie z krzykiem.
- No niech będzie... - westchnęła z niezadowoleniem, bo niestety miał rację. - Przynajmniej dziś nie wyciągnie ode mnie żadnej kasy, bo nie brałam portfela - dodała i ruszyła przodem. Liczyła, że dzieciak jej nie pozna, bo poprzednim razem wyglądała zupełnie inaczej.

Podeszli do dziewczynki, ale Morgan zatrzymał się kilka kroków w tyle starając się nie wpływać na przebieg rozmowy. Irya z miejsca ją zagadnęła.
- Cześć mała, co tu robisz sama? Gdzie są twoi rodzice? - zapytała przyjaznym tonem i z miłym uśmiechem.
Dziewczynka wyglądała na spłoszoną. Najwidoczniej nie nawykła do tego, że to ktoś ją zaczepiał. Była na granicy ucieczki, ale mimo wszystko nie ruszyła się z miejsca.
- Mieszkam niedaleko - odpowiedziała z lekkim zająknieniem. - Zaraz muszę wracać - dodała zaraz potem, ale zabrzmiało to jak wyuczona formułka.
- Jak masz na imię? - zapytała Corday powoli obchodząc małą, żeby utrudnić jej ucieczkę. - Rodzice wiedzą, że sama tak chodzisz po ulicy? Nie mówili, że to niebezpieczne?
- Mówili - potwierdziła dziewczynka. - Mówili mi też, żeby uważać na obcych zadających dużo pytań - dodała nie mogąc powstrzymać zaczepnego tonu.

Blondynka pozostała niewzruszona, choć nastawienie dzieciaka nawet jej się spodobało.
- Czyli jesteś tu mimo, że mówili, żebyś tak nie robiła - Irya wykorzystała przeciw niej jej własne słowa i pokręciła głową z przerysowaną dezaprobatą. - Co więc tutaj robisz?
- Nie powiedzieli żebym tak nie robiła tylko żebym uważała - doprecyzowała. - Zbieram to co mi rzucą te sknerusy - dodała wodząc wzrokiem za parą wychodzącą z Diaoyutai.
- Zaprowadź mnie do osoby, do której później zanosisz to co uzbierasz - powiedziała Corday.
- A jak się on nazywa? - zapytała dziewczynka jakby Irya zaczęła jakąś grę.
- Tak, bardzo zabawne - sarknęła Irya. - Masz dwa wyjścia mała. Albo zaprowadzisz mnie do gościa, który każe ci żebrać albo ja wykażę się dobrocią serca i zawiozę cię na policję skąd, jeśli nie znajdą się twoi rodzice, zostaniesz skierowana do sierocińca Bractwa - na spokojnie wyjaśniła reguły tej "zabawy".
Dziewczynka wyraźnie przestraszyła się na słowa Corday jednak nie na tyle na ile powinna. Strach musiał być spowodowany wspomnieniem o sierocińcu, bo zdawała się nie być świadoma ryzyka śmierci z rąk Bractwa.
- Powiedział, że można do niego przyprowadzić tylko kogoś kto zna jego imię - zmarszczyła nos próbując sobie poradzić z nowym problemem. - Będzie na mnie bardzo zły.

- Nie będzie zły - zapewniła ją blondynka z dużym przekonaniem. - Na pewno ucieszy się jak już porozmawiamy, a ciebie za to pochwali.
- No dobra - stwierdziła nieco podniesiona na duchu. Irya zastanawiała się czy dziewczynka w to wierzy czy raczej chce wierzyć. - Chodź za mną - poleciła i ruszyła chodnikiem.
Corday bez zawahania ruszyła za dziewczynka, trzymając się na tyle blisko niej, żeby w razie gdyby próbowała rzucić się do ucieczki to zdąży ją złapać.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline