- Mhmmm- Powinniśmy zabrać wszystko. - Umiem gotować. Warzywa są smaczne. A jak spotkamy kogoś zawsze możemy się podzielić jest tego dużo, podobnie jak potrzebujących. Można też oddać cześć jakiejś gospodzie za nocleg. - Powiedziała z nieukrywanym optymizmem. Dar w tym czasie obwąchiwał warzywa szukając najwyraźniej czegoś co podpasuje mu bardziej pod jego wybredny koci smak.- W ten sposób nic się nie zmarnuje.
Po jakimś czasie wrócił wojownik, Morwena siedziała na jednej skórze oglądając wytrychy zastanawiając się po co komuś pokrzywione kawałki metalu.
- No witaj. - Powiedziała wesoło, wstając i kierując się do zmęczonego konia przyprowadzonego przez Bosha. Choć na początku było trudno to rozpoznać do kogo się zwróciła, szybko jej czuły głos skierował się już bezpośrednio do zwierzęcia.
- Nie martw się postawimy cię na nogi. - Dodała dając zwierzęciu marchewkę z jednej skrzyń i głaszcząc go uspokajająco. Zapoznawała się ze zwierzęciem, przynajmniej do póki miauczenie, zazdrosnego (?), kocura nie zwróciło uwagi dziewczyny na futrzaka. - Och nie zachowuj się tak. Nie było tam niczego dla ciebie. - Powiedziała sięgając po Dara. - Choć reszcie też damy marchewki. - Powiedziała i pogłaskała kota. Dokarmiając chrupką marchwią i resztę koni Morwena zwróciła się do towarzyszy.
- Nie umiem jeździć konno. Umiem je leczyć i się nimi zajmować ale nie jeździć. Do tego trzeba by było mieć własnego a nas nigdy nie było stać...no i nie miałybyśmy z niego użytku. -
Kiedy Oswald zwrócił uwagę ze Frost nie ściął drzewa dziewczyna weszła w obronę drugiego mężczyzny. - Pan Frost pokazywał mi jak się strzela z kuszy...bo tego tez nie umiem...i chyba nie jestem najlepszym strzelce, - Spojrzała w stronę jednego drzewa gdzie parę bełtów wbitych było ...w chaotycznym wzorze.