Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2019, 20:31   #92
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
elaios odpoczywał. Nie był w stanie pomóc w rytuale... nawet gdyby chciał. Po prawdzie liczył na efekty, ale pozwalał sobie na dozę sceptycznego nastawienia. Religijne ceremoniały innych bóstw niezbyt go przekonywały. Lubił uczestniczyć w festiwalach organizowanych z okazji różnych świąt. Nigdy jednak dla samej pobożności. Dlatego tak dobrze wierzyło mu się w Waukeen. On i jego bogini mieli coś wspólnego... zamiłowanie do pieniędzy.

Gdy tylko się ułożył w kącie zmęczenie opadło na niego jak sokół na bezbronną mysz w trawie. Nie nawykł do spania w świątyniach. Nigdy, nawet w głębokim upojeniu alkoholowym, nie wylegiwał się na podłodze, zawsze doczołgując się do krzesła lub łóżka. Teraz było inaczej. Był ranny i obolały. Mgła zaś odbierała chęci do czegokolwiek. Momentalnie stracił przytomność odpływając w niespokojny sen.

***

Uciekał przez pola przed goniącymi go krwiożerczymi potworami. Astine była przewodnikiem. Łany zbóż w których utknął falowały wokół, oplatały jego nogi i nie pozwalały się wydostać. Gdy tylko tracił równowagę i upadał, zapadał się pod taflę pomarańczowej wody, która nieprzerwanie skapywała z przewróconej manierki. Tytanicznym wysiłkiem wynurzał się ponad powierzchnię zbóż, by na nowo uciekać przed potworami. To był tłum. Gonił go tłum, a każda twarz w tym tłumie przypominała twarz Arna. Wiedział że nie może się zatrzymywać, więc poprosił Neffa o pomoc. Dzięki niemu w końcu nauczył się mówić. Gdy już miał otworzyć usta, by rozkazać dyniowym drwalom postój, zawahał się. Nie potrafił... nie chciał ich zmusić do posłuszeństwa. Nie chciał tego. Nie chciał rozkazywać.

Gdzieś w powietrzu zakrakał kruk. Wołał "Prosimy wesprzyj nas w walce z cieniem oraz mrokiem zagrażającym tej ziemi". Kraczenie jednak szybko zmieniło się w skrzek gdy potężny orzeł przesłonił na moment słońce. Valfara nagle wpadła pomiędzy Arnów i zaczęła ich rozszarpywać swoim wilczym pyskiem. Jej wściekłe spojrzenie było petryfikujące. Wiedział że gdy tylko skończy z jego towarzyszami będzie następny. Nawet głos ojca zadziobującego kruka nie był w stanie go zmotywować. Mógł się ukryć jedynie pod ziemią. Tam gdzie żyją ludzie Mutampa, drowy i Cely. Zapadnięcie się pod ziemię było takie kuszące. Mógłby z nią żyć w iluzji, kryjąc się pod łanami zbóż.

Raz jeszcze usłyszał upominający go głos ojca. Wiedział że nie ma wyboru. Tłum krzyczał "Pozwól nam trwać przy Tobie". Wyciągnął pergamin i rozwinął go w przed sobą. Już zbierał się do krzyku, gdy ujrzał zstępującą z czarnego nieba Hanah. Jej oczy świeciły oślepiającym blaskiem. Niemal nie mógł na nią patrzeć, a jednak nie mógł odwrócić spojrzenia...

***

Obudził się. Oczy Hanah świeciły złotym blaskiem! Stała z sierpem nad ołtarzem. Wszystko wokół było wilgotne i... czyste. Był świadkiem dziejącej się na jego oczach kapłańskiej magii. To było zdumiewające i zapierające dech w piersi doświadczenie. Nie wiedział czy jeszcze śni, czy to jednak prawda. Po raz pierwszy od dłuższego czasu miał w głowie pustkę. Nie myślał, nie analizował, nie pojmował... był w pełni skupiony na przyjmowaniu...

Gdy rytuał się skończył jeszcze przez dłuższą chwilę trudno mu było dojść do siebie.


Pelaios czuł się źle i dobrze zarazem. Atmosfera wszechobecnej mgły, ścisk w żołądku związany ze śmiercią Arna i Herda mieszały się z poczuciem bezpieczeństwa w tym miejscu oraz otuchą płynącą ze świadomości, że rytuał zakończył się sukcesem. Wciąż nie mógł w pełni uwierzyć w to co zobaczył, gdy obudził się na sam koniec. Podejrzewał że zmęczenie i dziwny sen, z którego w pamięci zostały mu jedynie strzępy, zafałszowały obraz rzeczywistości. Efekty pracy Hanah i Sile były jednak wyraźne gołym okiem. To wzmacniało nadzieję, że uda im się zwalczyć mrok, który opadł na to miejsce...

Zwalczyć?

Pelaios miał nadzieję, że to się uda. Sam jednak miał wątpliwości czy to właśnie im przypadnie to w udziale. Był coraz bliżej rozwiązania zagadki... gdyż właśnie tym była dla mieszkańców Waterdeep i ziem okolicznych katastrofa jaka dotknęła Złoty Łan. Ludzie robiący zakłady kiedy znowu będzie można ruszyć traktem. Śmiałkowie postrzegający to miejsce jako sprawdzian ich wiary lub odwagi. Magowie zachodzący w głowę, jakież to siły lub zaklęcia sprowadziły na ziemię mgłę o takiej gęstości i nieprzejrzystości. Tymczasem to wszystko było katastrofą. Diabelstwo zaś nie widziało się w roli bohatera, który ratuje to miejsce... po prawdzie, poza garstką ludzi nie było tu zbyt wiele do ratowania. Pozostawała jeszcze sprawa jego zadania. Nawet teraz... wciąż nie polegało na używaniu rapiera i zwalczaniu abominacji lokalnej flory. Gdyby nie fakt, że mgła nie pozwalała stąd wyjść...

Perła!

Siedząc pod ścianą wysupłał perłę z sakiewki i raz jeszcze się jej przyjrzał. Przypomniał sobie słowa Neffa oraz jego własne wątpliwości. Przeklęty elf nie wiedział kogo prosi o przechowanie tego przedmiotu. Teleportacja... to była odpowiedź na niepokój który Pelaios czuł w związku z tym miejscem. Mogliby wykorzystać tą perłę...

Nie.

Schował perłę. Nigdy nie zawalił zadania, a te (nawet jeśli już mało atrakcyjne), wciąż nie zostało wykonane. Później będzie czas na skorzystanie z teleportacji. Razem z innymi bądź samemu. Pozbywając się mgły... lub nie. Aby to jednak zrobić musieli przeżyć. Wszyscy. Musieli współpracować... jeszcze lepiej niż dotychczas. Stracili już dwójkę. Nie znał ich zbyt dobrze ale... Zawahał się.

Nie znał?

Ile w zasadzie czasu minęło odkąd weszli do mgły? Nie pamiętał kiedy spał. Jeden dzień? Przeliczył zapasy. Trzy dni. Zdawało się jakby dłużej. Ostatnie potyczki i rozmowy chcąc nie chcąc zbliżyły ich do siebie. Nie chciałby tracić kogokolwiek więcej. Na szczęście byli mądrzejsi od tych potworów... jakkolwiek dużo głów by nie miały, uważał się za lepszego. Dlatego z zamkniętymi oczyma zaczął analizować wszystkie dotychczasowe spotkania i potyczki. Miał dobrą pamięć i był świetny w wyciąganiu wniosków. Nowa wiedza czaiła się we wspomnieniach.
 
Jaracz jest offline