Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2019, 18:50   #94
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
elaios po tym co widział miał lekkie opory przed rozmową z kapłanką. Unikał kontaktu wzrokowego, a jednocześnie był zaintrygowany. W końcu dla spokoju ducha postanowił ją zagadnąć. I tak nie mógł już zasnąć – czy to z uwagi na ból, czy też krzątających się po świątyni towarzyszy.
Często tak masz? – zapytał gdy znalazła się okazja by porozmawiać na osobności – z tym… oczyma.
Oczywiście sam trik ze świecącymi oczyma był dla diabelstwa kuglarstwem, które z resztą sam umiał wykonać. Nie lubił jednak zaczynać rozmowy od środka.
Hmm? – kobieta podniosła spojrzenie znad księgi czarów maga.
Ale, że co mam z oczami? – zapytała z pełnym niezrozumieniem.
Pytanie zbiło diabelstwo z tropu.
Świecą się jak wiedźma na amnijskim stosie – odpowiedział – tylko nie ogniem… a złotem. Gdyby był tu jakiś gnomi lichwiarz mielibyśmy ślepą kapłankę.
Tym razem druga strona została zbita z tropu. Hanah ściągnęła brwi.
Ale mówisz o tym jak szukam magii? To tak, wtedy tęczówki mi się świecą złotem, czy tam bursztynem, jak mi brat opisywał.
Pelaios podniósł jedną brew do góry. Miał wrażenie że w powietrzu wisi głębokie nieporozumienie.
Taak… Nie… – poprawił się. – To nie był poblask. Twoje oczy świeciły się bardzo jasnym, złotym światłem. Nie sposób było nic dojrzeć zza tego światła… pamiętasz?
Nie wiem czy mogę pamiętać czy mi się oczy świeciły. A kiedy się to stało?
Podczas rytuału – odparł natychmiast. – Twoje oczy… khm… no nieważne. Dobrze że nie pamiętasz też rozbierania się i tańczenia ku chwale Chantuei.
Sceptyczne spojrzenie kapłanki sugerowało, że niespecjalnie ją rozbawił ten żart. Po chwili jednak się uśmiechnęła.
A, no wiesz nagie tańce są całkiem fajne jeśli ma się właściwe towarzystwo.
Pelaios zmrużył oczy i uśmiechnął się.
Jak rozumiem doświadczenie przemawia?
Nie powiem. Zostawię ci to jako słodką niewiadomą. Zagadkę do rozwiązania. Czy ona mi tu kit wciska, czy prawdę rzecze? – Hanah oparła skroń na dłoni i posłała tieflingowi tajemniczy uśmiech.
Mhmmm – mruknęło diabelstwo. – Nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć “sprawdzam”... gdy będzie już po wszystkim – odwzajemnił uśmiech. – Do tego czasu, uznam że po prostu potrzebujesz się zastanowić co wypada kapłance Ilmatera, a co nie.
Apropo kapłanki… muszę powiedzieć że po raz pierwszy widziałem rytuał na własne oczy.
I jak wrażenia? Poza oczywiście tym, że mi się oczy świeciły.
Większość przespałem – przyznał Pelaios. – Ale nie ukrywam, że ten ostatni fragment był intrygujący. Jak to się odbywa? Ilmater do ciebie przemówił? Czy to może Chauntea? Tak to z waszymi cudami wygląda prawda? Modlicie się, a bóstwo mówi tak lub nie…
Chyba tak – Hanah wyszczerzyła się w szczerym uśmiechu. – A może i nie. W sumie to nie do końca wiem. Z żadnym bogiem ostatecznie nie rozmawiałam.
Eee… khm… słucham?
Hanah westchnęła ciężko.
Ilmater nigdy do mnie nie przemówił. Tytuł mi został, oficjalnie wolno mi odprawiać ceremoniały, ale to tyle.
Czyli jesteś kapłanką… ale… – diabelstwo zawahało się. – Widziałem na własne oczy jak używasz magii.
Używam, bo niebiosa się nade mną zlitowały. Ja… – kobieta urwała na moment wahając się czy mówić dalej. W końcu uznała, że nie było potrzeby kłamać, albo trzymać tajemnic.
Mam umowę z aniołem.
Nastała chwila milczenia. Tiefling patrzył na Hanah zastanawiając się, czy mówi prawdę, czy nieświadomie został właśnie zrobiony w przysłowiowego konia.
Umowę z aniołem? – powtórzył. – Na piśmie?
Hanah parsknęła krótkim śmiechem.
Nie, głuptasku. Patrz. – Zaczęła odwijać z prawej ręki czerwone sznurki. Kiedy już je usunęła dało się zobaczyć znamię, które wygląda jakby dłoń uścisnął ogień. Ewentualnie tak potężna istota, że pozostawiła po sobie trwały znak.
Pelaios zignorował “głuptaska”. Był nazywany gorzej. Skupił uwagę na znamieniu.
Czyli jednak na piśmie… – rzekł. – Więc anioł obdarza cię swoją mocą. To… interesujące.
Dla niektórych niepokojące, więc wolę o tym nie rozpowiadać na lewo i prawo. Szczególnie jak wymsknie mi się słowo “pokuta”. Zastanawiam się czasem… a nieważne.
Diabelstwo uśmiechnęło się.
Na szczęście jestem odporny na tego typu prowokacje. Jak nie chcesz mówić, to nie mów.
Hanah już miała zaprzeczyć, powiedzieć, że to wcale nie prowokacja i wytłumaczyć się. Potem zrozumiała. Uniosła brew do góry, a w oczach błysnęły iskry rozbawienia.
Sprytnie. Dobre, muszę zapamiętać. Ale chyba pozwolę się sprowokować… o ile opowiesz mi co szlachcic z Waterdeep robi w tak zapomnianym miejscu.
Wycieczka krajoznawcza oczywiście – odpowiedział. – Ale nie powinienem się dziwić… szlachta Waterdeep ma swoich najemników do rozwiązywania problemów, więc moja obecność w Złotym Łanie, w istocie jest zaskoczeniem nawet dla mnie samego.
Na pewno? Może przez stan w jakim przyjechałeś do obozu nie byłeś do końca świadom z czym ci się przyjdzie zmierzyć…
Zapewniam cię słońce… jakakolwiek ilość alkoholu nie jest wstanie przygotować na to co tu się dzieje. Popatrz na Delrana – zauważył. – Może jestem szlachcicem, ale mniej lub bardziej uczciwie pracuję. Chociaż rzadko kiedy wiąże się to z walką o własne życie.
Hanah pokiwała głową w zrozumieniu.
No, moja “praca” leży często w geście anioła. Zazwyczaj kończy się to walką o własne życie. – Uśmiechnęła się sentymentalnie do wspomnień. – Czasem się zastanawiam, czy Ilmater nie uznał, że więcej dobra poczynię mając pomoc od anioła aniżeli utrzymując tę wątłą nić z nim samym… Chyba nigdy nie nadawałam się na kapłana. Mam za duży tupet.
Zdecydowanie– przytaknął tiefling. – Ale to dobrze. Masz charakter. Postrzegam to jako zaletę, aniżeli wadę. Jeśli jednak stoi to przeszkodą w życiu świątynnym, cieszę się że zawarłaś ten pakt z aniołem.
A co jest złego w życiu świątynnym? – Hanah była szczerze zdziwiona. – Bo wybacz, ale mnie dobrze było w klasztorze. A mój mentor umiał prawdziwie przekazać ścieżki wiary. Plus był niesamowity. Zainspirował mnie do włożenia siły w coś innego niż rozrabianie na ulicach Waterdeep. Rodzice musieli odetchnąć z ulgą, jak w końcu nie musieli się o mnie martwić.
Rozrabianie na ulicach? – zdziwił się. – Byłaś problematyczna? Ty?
Ja. Tata był zwykłym cieślą. Większość ich pieniędzy szła wtedy na naukę Jadena. Ja chcąc pomóc robiłam więcej szkody. Gdzieś tam były dobre intencje, ale nie można tego tak tłumaczyć. Zdarzało mi się podkradać jabłka ze straganów... albo kosztowności. Nie byłam w tym dobra.
Nie dziwię się że twoi rodzice chcieli się ciebie pozbyć – pokiwał głową. – Złodziej w rodzinie… nawet jeśli drobny to duże ryzyko dla interesu.
Za duże ryzyko? Pelaiosie, żadni kochający rodzice nie powiedzą tak swojemu dziecku. A moi nie pozbyli się mnie bo psułam im interes – kapłanka od dawna nie czuła się tak wzburzona. To było najgorsze co można było zrobić dorastającej osobie. odrzucić ją bo ma problemy. Ani jej rodzice tak nie uważali, ani ona nie potrafiła się z tym zgodzić. Szczególnie, że nauki Ilmatera ją w tym utrwalały.
Mhm… – pokiwał głową ale uśmiech zszedł z twarzy. – Pewnie masz rację. Odtrącenie rodzica to raczej powód by żyć na ulicy, niż w do… świątyni. – Zaraz jednak zmienił temat. – Zapytałaś co złego jest w życiu świątynnym. Na przykład to, że pewnie byś tu nie była, gdybyś podlewała róże w klasztorze, albo pomagała żebrakom… albo tańczyła nago, jak już wspomniałaś.
Te słowa sprawiły, że Hanah na nowo się uśmiechnęła. Zamknęła księgę która była ciągle otwarta przez całą rozmowę. Ziewnęła.
Pewnie tak. Ja jednak jeszcze się muszę się zdrzemnąć. Proponuję spróbuj sam dalej się kimnąć. Jutro czeka nas ciężki dzień.
 
Asderuki jest offline