"Znowu żyje" -pomyślał Jacek. W życzeniu zapomniał jednak o tym by nowe ciało miało jakieś ciuchy. Trochę wypiękniał, ale dalej świeci golizną. Z drugiej strony wrócił z zmarłych to znaczy, że jest "Święty". Idąc dalej w rozumowanie Jacka to ciało świętego to swoista relikwia, a relikwie wystawia się na pokaz szaraczkom aby się cieszyły, więc niech się cieszą póki mogą. Dydus problemów nie będzie robił.
-Pani oto oni nasi wrogowie. No oprócz tej związanej Ona jest od nas.- gadał Jacek kierując słowa w przestrzeń, a placem wskazując na ekipę PP.
Jako, że szlachetka i jego banda od razu ogłosili swoje zamiary zniszczenia kultystów. Jacek postanowił zagrać na czasu wykorzystać Belkę, który budził się gdzieś tam przy wejściu, a więc niedaleko awanturników. Pamiętając domniemaną śmierć Jagody, oraz mroczną wizje śmierci Gie, Timiego i egzorcyzmy Jacka. Liczył iż Belka dalej na wspomnienia o Marylce wpadnie w szał i może wpierdzieli któremuś.
-Belka to te typu bałamuciły Maryle! Wal ich w mordę!- krzyczał Jacek szczując Belke, a samemu cofał się pod ołtarz by skryć się przed możliwymi czarami, strzałami, czy czym tam mogli w niego rzucić, uderzyć etc.