Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2019, 03:03   #107
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Nie minęło wiele czasu od opuszczenia przez czarownika wozu, czerwień nawet nie zdążyła zejść z lica kuglarki, gdy przez okno wpadła do środka rozemocjonowana Trixie.

-Napadli nas! Co za przygoda! Te trolle robiły tyle hałasu i uderzały kogo popadnie wyrzucając rycerzy w powietrze niczym szmaciane laleczki. Tak się bardzo bałam! Myślałam że zginiesz! A potem ten gryf i te krzyki potwora i wrzaski bestii! Ocalił cię? Myślałam że cię zje na kolację! Tak się bałam! Bo wszędzie słychać było odgłosy walki i magia fruwała w powietrzu i dzikie elfy kryły się w krzakach. Na szczęście nie tam, gdzie się ukryłam! Szukałam cię, by zaśpiewać pieśń żałobną nad twoim ciałem. Ułożyłam już nawet pierwsze strofy i melodię. Chcesz posłuchać…- wróżka gadała chaotycznie i latała nerwowo w środku wozu i rozsypując swój miłosny pyłek na prawo i lewo, co powodowało, że elfka mimowolnie wracała wspomnieniami, do klęczącego przed nią Ruchacza i tego co jej wtedy zwykł robić.

Zakręciło elfkę w nosie, aż kichnęła potężnie prawie rozsadzając swój domek na kołach.
Chyba.. chyba była uczulona na pyłek wróżek. Tyle, że zamiast nadymać się jak niektórzy po użądleniu pszczoły, ona zaczynała kichać i mieć urojenia związane z czarownikiem. Nagle zapragnęła wybiec z wozu i odnaleźć Thaaneeekryyyysta. Bo jeśli siedział znudzony na tym spotkaniu i za nią tęsknił? Toż ona, jego śliczna żonka, musiała go uwolnić i przytulić do swojej piersi!
Jednak zamiast w radosnych podskokach rzucić się ku wyjściu, Eshte tylko pociągnęła smętnie nosem. Bzdurne to były myśli, znowu się odzywała ta Słodka Idiotka.

-Trixie! -krzyczała starają przebić przez ten monolog ciągle latającej i ciągle sypiącej pyłkiem wróżki. A kiedy to się nie powiodło, to jeszcze zaczęła podskakiwać wysoko w próbach złapania tego roztrzepanego motyla wirującego ponad jej głową -Trixietrixietrixietrixietrixiexiexiexie..! Co Ci mówiłam o sypaniu tym swoim pyłkiem?!

- A tak… zapomniałam.
- pisnęła przestraszona wróżka i od razu grzecznie usiadła na łóżku, przez co romantyczno-lubieżnie pragnienia zaczęły słabnąć w umyśle elfki.- To była niesamowita bitwa, prawda? Tyle się działo i krew się lała i wrzaski i wszyscy się lali. Myślisz że wkrótce znowu nas napadną?
Jak na osóbkę, która pierwsza dawała dyla w krzaki gdy pojawiały się oznaki zagrożenia, skrzydlata wirtuozka wydawała się bardzo podekscytowana możliwością kolejnej zasadzki.

-Ja to bym wolała spędzić cały ten czas na opijaniu naszego występu i liczeniu zebranych świecidełek, zamiast na uciekaniu między nogami tych zielonych śmierdzieli
- zamarudziła kuglarka machnięciami dłoni przeganiając ostatnie drobinki pyłku unoszącego się przed jej twarzą - I naprawdę sądziłaś, że dam się zjeść jednemu z tych brzydali? -prychnęła głośno, a gdyby tylko jej włosy nie stroszyły się we wszystkie strony w nieładzie, gdyby falującymi puklami spływały jej po ramionach, to zarzuciłaby nimi w geście właściwym oburzonej kobiecie. A przynajmniej co poniektórym. Niekoniecznie samej kuglarce, ona pewnie ten ruch podejrzała u jakiejś zdziwaczałej panieneczki.
-Nie dość, że mi nawet włosek nie spadł z głowy, to jeszcze całkiem sama uratowałam Czarusia przed wyjątkowo obrzydliwym potworem - znając charakterek Eshte można było się spodziewać, że tym razem nie mówiła o trollu.

Ale naiwna Trixie nie potrafiła wyczuć podtekstów i dosłownie wierzyła w każde słowo kuglarki. Do-sło-wnie.
- Pokonałaś trolla?! Sama?! No ale broniłaś swego ukochanego. Pewnie serce biło ci mocno w piersi w obawie jego życie. I wtedy twoja straszliwa magia.. znów spopieliła ci strój zmieniając w ognistą władczynię zemsty. Tak jak ostatnio.- zaczęła szczebiotać wróżka nawiązując do konfrontacji z Pierworodnym, którego była świadkiem w grauburskim zamku. - A potem on objął cię i pocałował i szeptał, że już bezpiecznie…
Wyobraźnia skrzydlatej bardki zdecydowanie zaczęła zbaczać na niewłaściwe tory. Co przypomniało elfce, o tym, by wspomniała Trixie o milczeniu na temat ich jakichkolwiek powiązań z jakimkolwiek Pierworodnym.

-Nooo... -zawahała się nieco Eshte. Fantazyjna opowiastka wróżki mocno się różniła od rzeczywistości, choć akurat trafiła z tymi objęciami i pocałunkami, ale tak właściwie to jakoś nie miała ochoty uciszać tych zachwytów. Poświęciła się i odważnie przyjęła je na pełną klatę.
-Tak. Tak właśnie było - pokiwała ochoczo głową, ale zaraz dodała -Tylko nikomu o tym nie rozpowiadaj, co? Ani o tym jak wtedy pogoniłam pięknisia w zamku. A już na pewno nie pisz o tym piosenek.
Te ostatnie słowa z wyraźną trudnością przeszły przez gardło elfki. Pomimo bycia znaną na całym świecie artystką, to jakoś jeszcze nikt nigdy nie stworzył o niej piosenki. A już na pewno nie jednej z tych wychwalającej jej dokonania, niezwykły talent i urodę przyćmiewającą wszystkie boginie. I właśnie pierwsze takie twórcze chęci musiała ukrócić.

-Dlaczego nie? Wyobrażasz to sobie? Olśniewająca Eshtelëa Meryel Nellithiel del Taltauré, Pogromczyni Ogrów, Pani Płomieni i Gryfów, Niszczycielka Pierworodnych, Uwodzicielka Arystokratów, dziś łaskawie daje występ zachwycając swoją gracją, talentem, dobrym gustem… w towarzystwie pieśni swojej nadwornej bardki i kronikarki jej wielkich czynów… mistrzyni pióra i lutni, Trixie.- pomijając… drobne nieścisłości ( z których to pomylenie ogrów z trollami było najmniejszym błędem), wypowiedź wróżki dawała duże pole do wyobraźni. Pieśniarka z pewnością znała się na poetyce słów i żonglerce określeniami na tyle, by uwypuklić wspaniałe dokonania swej pracodawczyni, acz… nawet kuglarka wiedziała, że Niszczycielka Pierworodnych z pewnością przyciągnęła uwagę owego Pierworodnego lub wampira… który sprawdziłby z pewnością, ile prawdy było w tych tytułach.

Rozkoszną wizję roztaczała przed sztukmistrzynią, aż tej się rozmarzony uśmieszek wymalował na wargach. Brakowało tylko, aby jeszcze z kącika zaczęła jej lecieć strużka śliny. Na szczęście opamiętała się nim to nastąpiło.
-Nie, nie, nie, nie, nienienienie. Nie - mówiła kręcąc głową w próbie wyrzucenia z niej tych słodkich myśli. Wróżka nie tylko ten swój pyłek miała niebezpieczny - Nie możemy nikomu wspominać o Pierworodnym, bo... boo... - rozejrzała się po wozie w poszukiwaniu inspiracji, po czym zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu, jak gdyby dzieliła się z wróżką wyjątkowo niebezpiecznym sekretem - Boooo możliwe, że wśród zebranych tutaj szlachciurków są jakieś jego sługusy. Wiesz, zapatrzeni w niego paniczykowie, albo panieneczki chcące nosić w sobie jego dzieciaczki. I jeśli będziesz opowiadać jak go pokonałam, to oni mi przecież nie dadzą spokoju! A ja przede wszystkim jestem artystką, dopiero później pogromczynią czegokolwiek - nagle tupnęła mocno nogą dla podkreślenia wagi swych kolejnych słów -I na pewno nie jestem uwodzicielką arystokratów!

- Aleee herosi i heroiny… zawsze kładą u swoich stóp nie tylko pokłosie pokonanych wrogów, lecz także wielbicieli ich talentu i urody.
- dla Trixie dramaturgia wydarzeń była chyba ważniejsza niż ich prawdziwość. - No i Tancrist tak wielbił twoje ciało, całował cię po piersiach i niżej…- na szczęście wróżka oszczędziła szczegółowego opisu i dalszego przypominania tej równie przyjemnej co kłopotliwej chwili zapomnienia Eshtelëi.
Oszczędziła, bo… podekscytowała się insynuacją w wypowiedzi samej kuglarki.- Szpieg? Tajny agent Pierworodnego? Naprawdę? I będziemy go tropić, szukać wskazówek, a może przepytywać ich? Kiedy zaczynamy poszukiwanie tego zdrajcy? Myślisz, że to on zaaranżował te trolle? Kogo podejrzewasz? Zakradniemy mu się w nocy do namiotu? By znaleźć dowody jego sprzysiężenia się z złem oczywiście.
Wróżka popadła w kolejną ekscytację, co zaowocowało gwałtownym furkotem skrzydełek i kolejnym rozpyleniem pyłku. Na szczęście krótkim i nie wpływającym przez to na umysł elfiej artystki, a Eshte uznała, że jutro jej domkowi przyda się porządne wietrzenie, jeśli nie ma się stać domem rozpusty.

Głośne i ciężkie westchnienie wydobyło się z ust elfki, kiedy trochę zrezygnowana przykucnęła pośród całego tego bałaganu zaścielającego podłogę wozu. Tu popatrzyła, tam palcami przesunęła kawałek potłuczonej porcelany.
-Thaneeekryyyyst poszedł się dowiedzieć co o tym ataku myślą szlachciurki. My na razie nic nie robimy. A Ty już z pewnością musisz szczególnie na siebie uważać - mówiąc pochwyciła w dłonie mocno powykrzywiany kapelusz. Dmuchnęła na pstrokaty materiał i okazałe ozdoby, a potem jeszcze otrzepała je palcami z pyłku i kurzu - Kręcą się tutaj takie rozpuszczone panieneczki, co to z chęcią wykorzystałyby Twój pyłek do oczarowania Czarusia i.. no, odebrania go. Mi. Odebrania go mi -chyba już mówienie w jakimś całkiem obcym języku byłoby dla kuglarki bardziej naturalne niż wypowiadanie takich słów -Nie ufaj tym paniuniom. W ogóle nie szanują cudzych małżeństw.

- Paniuniom?
- zadumała się Trixie “trawiąc” enigmatyczną wypowiedź kuglarki, aż wreszcie ją olśniło, co zaowocowało enrgicznym trzepotem skrzydełek i bezpieczną emisją kolejnej porcji pyłku.
-Ty masz rywalkę? Jak cudownie! Ta cała dramaturgia… te emocje… te knucia. Jak ja ci zazdroszczę! - pisnęła rozentuzjazmowana wróżka opacznie rozumiejąc słowa bardki.- Te trójkąty miłosne są najcudowniejsze. On kocha ją, ona jego, ona też kocha jego, ale nienawidzi jej, a potem się zakochują i cała sytuacja się drastycznie zmienia!

Tymczasem spomiędzy ubrań wyłonił się Skel’kel trzymając w zębach fajeczkę elfki i aportując ją niczym piesek, gdy wił się wężowo między ubraniami. Dobrze, że przynajmniej na niego mogła liczyć.
W jednej chwili Eshte ciut ogłuchła i zachwycony szczebiot wróżki stał się tylko hałasem gdzieś tam w tle. Jakieś miłosne trójkąty i rywalka, też coś.

Włożyła rękę do kapelusza i uderzyła, może trochę zbyt mocno niż się spodziewała. Ale konstrukcja odskoczyła, wklęśnięcia się wyprostowały i już kapelusz był jak nowy. Niestraszny był mu byle troll. Elfka odłożyła go na bok i dopiero wtedy zwróciła spojrzenie na liska.
-Heeeej, maleństwo. Co tym razem dla mnie masz? -zagruchała do niego słodko i przyjęła w dłoń znalezisko. Właśnie tego potrzebowała -Toż to skarb cenniejszy od tamtego sztyletu. Dziękuję bardzo -w nagrodę najpierw koniuszkiem wskazującego palca pogłaskała Skel'kela po główce, a potem podrapała go za uchem -A widziałeś gdzieś woreczek z zielem? Chyba się do niego nie dobrałeś, co?

Lis fuknął gniewnie urażony taką insynuacją i zanurkował pomiędzy ubraniami kuglarki, by odnaleźć jej fajkowe zioło. A uwaga Trixie przeskoczyła na następny temat -Sztylet? Jaki sztylet? Jaki skarb?

-Taki skarb, o! -jak w zwycięskim geście Eshte uniosła wysoko dłoń trzymającą smukłą fajeczkę -Ale jeśli wolisz coś świecącego, to udało mi się pozbierać te wszystkie błyskotki, co to szlachciurki nam rzucały do stóp na zakończenie występu -zręcznie pominęła kwestię zbierania ich w trakcie swej ucieczki oraz tego, że większość z nich pospadała z panikującego jaśniepaństwa. Nie była to kradzieeeeeeż, elfka po prostu miała szczęście znaleźć je na ziemi i jako osóbka z dobrym serduszkiem przygarnęła je, żeby nie zostały zdeptane przez trolle. Uratowała je, tylko.. teraz jakoś niekoniecznie miała ochotę oddawać świecidełka ich właścicielom. Milutka wróżka mogłaby mieć inne zdanie.

Wsadziła wolną dłoń do kieszeni spodenek, trochę pogrzebała, aż wyciągnęła garść pełną najróżniejszych elementów biżuterii. Niektórych delikatniejszych, ale większość stanowiły ciężkie i wielkie szkaradzieństwa pasujące szlachciurkom mierzącym swą wartość w ilości i wielkości noszonych szkiełek.
-Możesz sobie wybrać jakiś łańcuszek czy lśniący kamyczek.. chociaż raczej będą dla Ciebie za duże, nie? Możemy spróbować jakoś je przerobić - sama kuglarka wsunęła na palec jeden ze złotych sygnetów. Na następny włożyła pierścień z czerwonym kamieniem. Dołożyła jeszcze zdobną obrączkę. W pewnym momencie miała ich tak wiele, że postukiwały o siebie przy poruszaniu palcami.

- Są śliczne… ale powinnaś je schować. Jeszcze mogą… się znaleźć prawowici właściciele. Po pijaku mogli rzucić, ale na trzeźwo mogą już zatęsknić. Łaska pańska na pstrym koniu jeździ. - na szczęście jeśli chodzi o zagospodarowywanie rzeczy znalezionych Trixie zgadzała się z elfką.- Lepiej poczekać do miasta i znaleźć jubilera, który je przerobi.
Po tych mądrościach spytała. - Myślisz, że jutro ruszymy z rana, czy pozwolą nam trochę dłużej pospać?

-Wątpię, aby po tym ataku zamierzali tutaj zostać dłużej niż potrzeba. Pewnie już z samego rana będą chcieli stąd uciekać
-stwierdziła kuglarka nie odrywając spojrzenia od lśniących klejnocików na swych palcach -A my musimy najpierw posprzątać, żeby w ogóle mieć miejsce do spania.

Eshte była porządną Panią Domu, więc od razu wzięła się do sprzątania. No, do sprzątania swoich kieszeni z cudzej biżuterii. Ale zamiast grzecznie posłuchać rady wróżki i odłożyć błyskotki do jakiegoś kuferka lub szuflady, ona pozakładała bransoletki na nadgarstki, co przypominało jej spotkania ze strażnikami uzbrojonymi w kajdanki. Przynajmniej te tutaj wyglądały trochę lepiej z tymi swoimi zawijasami i szkiełkami.
I przecież to nie tak, że ktokolwiek będzie podejrzewał akurat JĄ o przygarnięcie sobie tych świecidełek. A już z całą pewnością żaden szlachciurek nie pofatyguje się nocą do jej wozu! Dlatego zachowywała się jak dziecko zostawione samo ze szkatułką biżuterii swojej matki, bądź ojca w przypadku strojnych arystokratów. Obwiesiła się plątaniną długich naszyjników, a samą szyję objęła masywną kolią, aż ciężką od zielonymi kamieni.
Sztukmistrzyni Meryel nie do końca znała określenie umiaru.

A Trixie zupełnie zapomniała o tej kwestii. W końcu wróżka nigdy nie pakowała się w kłopoty. Tymczasem Skel’kel powrócił z ziołami do palenia. Problem jednak polegał na tym, że fajkowy lis wygrzebał ziele którego Eshte nie posiadała i… w zasadzie nie znała. Nie miało też znaku na mieszku, żadnego znanego elfce producenta tytoniu.
-Cóż tam mnie przyniosłeś, mości lisku? -odezwała się wysokim głosem o mocno fałszywej nucie, jak zwykle z olbrzymią dokładnością naśladując sposób mówienia tych bogatych matron oraz ich rozpieszczonych córek.

Ujęła w palce mieszek, żeby z bliska przyjrzeć mu się bardzo, bardzo podejrzliwie. Od ostatniego znaleziska Skel'kela wyrosła jej smocza łapa, więc teraz z ostrożnym dystansem podchodziła do kolejnych jego podarunków. Rozwiązała sznureczki i ostrożnie powąchała zawartość woreczka. Nie.. nie znała tego zapachu. Było oczywiście możliwym, że zakupiła to ziele po.. po ciężkiej nocy spędzonej w karczmie i dlatego nie mogła go skojarzyć. Nie byłby to przecież jej pierwszy zakup zrobiony pod wpływem.. zmęczenia.
A może.. może Skel'kel dobrał się do dobytku czarownika? Właściwie to ten zawalił swoimi rzeczami jej wóz, a co za tym szło – wszystko co jego należało teraz do niej. Proste. Tyle, że.. nie przypominała sobie, by chociaż raz widziała Ruchacza popalającego cokolwiek. Również gadał o wiele zbyt dużo, by miał jeszcze czas na żucie ziela.

Wysypała na otwartą dłoń kilka poszatkowanych listków. Zaskwierczało cicho, zasyczało. Podsunęła dymiącą kupkę w stronę czarnego noska wykwalifikowanego znawcy fajkowego ziela i zapytała -Co myślisz?
Skel’kel był wniebowzięty… nie dosłownie co prawda. Niemniej radośnie, chciwie i łapczywie wciągał, lekko słodkawy ciężki dymek, który nie truł smrodkiem, jak tani tytoń wykorzystywany przez kuglarkę. Niewątpliwie było to ziółko z wyższej półki, tyle że elfka całą wyższą półkę znała. Ziele Dwargi Knurdssona, Niebiańska Chmurka, Ognista trawa Hallarasy - Eshte znała je wszystkie, co prawda tylko z nazwy i emblematów. Bowiem zakupienie tytoniu tych plantatorów wymagało wydania zbyt wielu ciężko zarobionych monet. Może to były zioła któregoś z nich? Ale czemu brakowało znaku?

-Takie dobre, co? -zapytała elfka i przez dłuższą chwilę bacznie przyglądała się swojemu pieszczoszkowi. Nie wyrosła mu żadna dodatkowa kończyna, nie wypadło mu futerko i nie pokrył się łuskami. Nie sprawiał też wrażenia chorego, jedynie był przesadnie radosny.. ale to przecież nie była oznaka żadnego przekleństwa, nie? A Eshte na pewno nie pogardziłaby dodatkową motywacją do posprzątania wozu!

Zabrzęczały, zadzwoniły i zagruchotały przystrajające ją świecidełka, kiedy tyłkiem opadła na podłogę. Wygodnie skrzyżowała nogi i wzięła się za nabijanie fajeczki odrobiną nieznanego ziela, tak na spróbowanie. No, może więcej niż odrobiną. I jeszcze trochę. Tak ciut ciut. Palcem ubiła w fajeczce czubatą górkę tytoniu.
Nieraz jeszcze nocami przerażona budziła się z koszmaru, w którym znów traciła swą magię i była zmuszona korzystać z.. z.. z zapałek! Okropność! Na szczęście był to już tylko wytwór jej przebogatej i dokuczliwej wyobraźni. Nic ponadto. Teraz wystarczyła jej zaledwie przelotna myśl, a niewielki płomyczek zaczynał tańczyć na koniuszku palca. Już po chwili zapach palonego ziela wypełnił wóz sztukmistrzyni.

Zapaliła, zaciągnęła się, wypuściła dymka uśmiechając się błogo. To był pierwszorzędny towar. Żadne tam świństwo po którym trzeba było splunąć śliną. Żadnego drażnienia w gardle, zapach bardzo przyjemny i smak też. I czuła się radośnie i wesoło, a ciało się rozluźniło, zaś troski uciekały. Co prawda, żadna chęć sprzątania u Eshte się nie pojawiła, ale za to świat zrobił się kolorowy. I to dosłownie. Wszystkie kolorowy wydawały się takie bardziej wyraziste i soczyste. Takie mocniejsze… zamazywały kontury przedmiotów stając się kolorowymi plamami, które wirować zaczęły przed elfką tworząc tęczowy wir.




Ten zaś pochłonął uradowaną elfkę chwytającą się jednego z barwnych pasm i podążając wraz z nią. A kolorem który wybrała był…

Fiolet!

Eshte była spiczastouchą papugą bez skrzydeł ( co za szkoda! ) i przybierała się w piórka we wszystkich kolorach tęczy, ale to właśnie fioletową burzę włosów nosiła dumnie na głowie, zaś jaśniejszy odcień okalał jej źrenice. Było więc naturalnym, że to słodki zew fioletu usłyszała najwyraźniej. I wcale nie wydawało jej się dziwnym, że słyszy otaczające siebie kolory.
Uznała to za fascynujące doświadczenie!
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem