Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2019, 20:32   #172
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Powrót do obozu przebiegł bez żadnych zakłóceń, i jakieś 45 minut później, “grupki ratunkowe” dotarły na miejsce, gdzie można było w końcu odpocząć po męczącym dniu, zjeść coś, wykąpać się, zająć badaniami i dyskusjami odnośnie Ufo, oraz podzielić nowinami z tymi z ekspedycji, którzy w owym obozie przebywali.

- Poza wyspą minęły dwa lata?? - Wydarł się na całe obozowisko Honzo… a po chwili zarechotał, jak to miał w zwyczaju, tak dosyć wrednie, tak idiotycznie jak tylko on potrafił. Nie u wszystkich jednak takie wieści wywołały uśmiechy, Kimberlee na przykład, zaczęły się nieco trząść rączki…
- No i co z tego?- odparł stoicko Doug zerkając na lekarkę, bo ta cała gadka była po to by dziewczyna nie zaczęła panikować. -Najwyżej doczekamy latających samochodów. W końcu za parę dni zmyjemy się z tej wyspy. A te parę lat odbije się…. odsetkami na naszych kontach osobistych w banku.
- Zbudujemy coś, co pływa i pożegnamy wyspę. - Peter poparł Sosnę. - Co prawda nasz powrót wywoła nieco zamieszania, ale poza tym będziemy na plusie, i to dużym.


Hana złapała butelkę wody i udała się gdzie siedzieli Collins i Miyazaki. Nadal pracowali nad znakami ze statku. Spytała czy chcą pomocy a po krótkiej relacji jak było na akcji dosiadła się nad notatkami.
-Czy… nieobecność przez dwa lata bardzo komplikuje wam życie?- zapytała obu naukowców. Sama zaczęła już powoli godzić się z myślą że pominięte lata już do niej nie wrócą. Pewnie będzie miała strasznie trudno dowiedzieć się co ze swoją rodziną. Oczywiście o ile w ogóle się wydostaną z wyspy.
- No cóż, żona nie będzie zachwycona... - Odezwał się jako pierwszy Collins - Oby z moją firmą było wszystko w porządku! - Nagle się zreflektował - Kurcze, oby z firmą było naprawdę wszystko w porządku! - Starszy pan podrapał się po nosie.
- Co robi twoja firma? - Zapytała ciekawa pilotka.
- Budowlana… dosyć duża - Inżynier uśmiechnął się pod nosem.
Hana odwróciła się do drugiego naukowca. - [/i]A ty? Też zostawiłeś tam królestwo bez nadzoru?[/i]
- A gdzie tam... - Ryo machnął niedbale ręką - Aż takiego rozmachu jak pan Collins nie ma, no ale nie narzekam.
- Czyli pojawienie się po dwóch latach raczej nie zmieni zbytnio twojej sytuacji życiowej? - Hana zapytała próbując rozumieć tą odpowiedź.
- To będą minimalne zmiany, ale nie bój nic, żony nie mam - Mrugnął do Azjatki, a po chwili obaj mężczyźni, cicho i sympatycznie się roześmiali.
- Ja nie…, nie o to…- Zaczęła speszona Heo czerwieniejąc na twarzy jak dojrzała wiśnia. - Wróćmy do zapisków. - Powiedziała zawstydzona i wróciła do czytania notatek i zaznaczania tych samych znaków ze zdjęć.
Pracowali przez dwie godziny. Chwilowo żadnych wielkich postępów nie osiągnęli. Od parę spekulacji dotyczących niektórych znaków. Hana w końcu ziewnęła i przeciągnęła się próbując się rozbudzić.
- Przepraszam, ale już te ikonki wyglądają tak samo dla mnie. Skorzystam z okazji, że jest jeszcze widno i pójdę się ogarnąć. Do zobaczenia później. - Hana ukłoniła się obu naukowcom i poszła do swojego namiotu po rzeczy higieniczne. I czyste ubranie.
Później skierowała się nad rzekę jak niby nigdy nic. W końcu nadal miała przepustkę od sierżanta Sosnowskiego. Miała na myśli pistolet jakiego jeszcze nie odebrał po ‘misji ratunkowej’... ledwie w sumie jednak skierowała swoje kroki w kierunku rzeczki, będąc jeszcze na terenie obozu, gdy zaczepił ją jeden z najemników.
- Samej nie wolno, rozkaz Majora - Powiedział Larry.
- Nie jestem sama. Mam przepustkę od Sierżanta Sosnowskiego. - Powiedziała jakby nic wyciągając i prezentując pistolet. - No i mam dłuższy staż na wyspie. - Dodała mijając Larrego kierując się nadal nad rzekę.
- No ale… - Zająknął się Roberts. W tym momencie zjawiła się "T", lekko kręcąc przecząco głową.
- Hej Hana, mogę iść z Tobą jak chcesz - Powiedziała za pilotką.
- Żadnej prywatności. - Odwróciła się do najemniczki i najspokojniej jak potrafiła powiedziała. - Nie potrzebuje Niani. Idę tylko pół kilometra się umyć i przebrać. Góra trzydzieści minut i jestem z powrotem.-
- Ja to wszystko rozumiem, i jak chcesz, to będę tam siedziała jak kołek odwrócona do ciebie plecami, ale rozkaz Majora to rozkaz. Wcześniej byłaś sama, teraz jesteś z nami. Nikt nie idzie nad rzeczkę sam, i serio, nie masz się czym przejmować, w końcu będziemy między sobą, kobietami? - Odpowiedziała równie spokojnym tonem Cooke - No i to chyba praktyczniejsze, umyć się w spokoju, bez stresu na otoczenie i nie na szybko, i bez rozglądania się non stop na boki, co mało głowa nie odpadnie? - Zaśmiała się Cooke.
Hana nie podzielała żartu najemniczki. Nie zaśmiała się, tylko zastanawiała się jak w miarę kulturalny sposób przekazać co ona n aten temat myśli. - Już raz byłam przez jednego z was eskortowana. Nie interesuje mnie Wasze Pilnowanie. Idę sama. - Postanowiła być stanowcza, jeśli nic to nie da..no cóż coś wymyśli.
- Proszę nie utrudniać nam pracy? Jesteś z nami w grupie, więc mamy obowiązek i dbać o twoje bezpieczeństwo. Inaczej będą cyrki z Majorem… - "T" spojrzała na nią nieco zmęczonym, a zarazem i pełnym nadziei wzrokiem. Chyba liczyła, iż Hana da się w końcu przekonać…
Hana jakby chciała znowu się zaprzeć ale mimika jej twarzy pokazywała zawahanie, zamyślenie a potem zrozumienie. Najwidoczniej odniesienie się do “to nasza praca” było łatwiejsze dla pracoholistycznych azjatów niż inne argumenty - W porządku, jeśli aktualna pora nie stanowi problemu to proszę o eskortę nad rzekę. - Ton był uprzejmy i trochę stracił z stanowczości w głosie.
- Dzięki - Odparła Cooke, a na jej twarzy pojawiła się wyraźna ulga - Poczekaj sekundkę, wezmę tylko ręcznik i już idziemy…
Hana przytaknęła i w ciszy czekała na powrót najemniczki. Kiedy ta się pojawiła obie kobiety ruszyły nad rzekę. Pilotka milczała nie wiedząc o czym może porozmawiać z “T”. Owszem kobieta dała jej nowe buty i do tej pory była … może miła to za duże słowo ale nie była niemiła to chwilowo Hanie wystarczało.
Nad rzeką pilotka zdjęła ubranie i weszła do wody zanurzając się cała pod wodą. Kiedy po dłuższej chwili się wyłoniła wróciła na brzeg po kosmetyki. Tęskniła za krajowymi kosmetykami. Całym czasem jaki można było poświęcić na nakładanie olejku zmywanie go, nakładanie pianki, wmasowywaniu peelingu, płukanie toikiem i nakładanie kremu, serum i kremu przed słońcem.
Choć tani peeling piaskiem z rzeki był w miare wystarczający, choć morski piasek był lepszy.

W tym czasie "T" siedziała na środku rzeczki na sporym kamieniu, mocząc dla ochłody stopy w wodzie. Obserwowała okolicę, pilnując kąpiącej się pilotki, i nie przeszkadzała jej nawet rozmową. Dopiero gdzieś chyba po kwadransie, w końcu się odezwała.
- Trzy miesiące samej na wyspie… od tego można nieźle dostać na głowę? - Powiedziała, wzrokiem przeczesując pobliską im zieleń dżungli.
Hana zaskoczona nagłą rozmową popatrzyła się na kamień ale wróciła do mycia włosów. - Owszem nie było łatwo nie mieć nikogo by porozmawiać...ale potem było łatwiej.- Po tym zanurzyła się pod wodę spłukując pianę z włosów i wróciła na brzeg po odżywkę.
- A dlaczego było łatwiej? - Tym razem najemniczka zerknęła na pilotkę.
- Zaczęłam mówić na głos do siebie i zajęłam się bardziej utrzymaniu się przy życiu niż przejmowaniem się moim położeniem. - Hana rozprowadzała odżywkę po włosach rozczesując je palcami. Miała długie włosy, za łopatki pewnie trzy miesiące nie ścinania ich zrobiło swoje. - A teraz jest odwrotnie...nie mam za bardzo o czym z wami rozmawiać...pan Collins i Miyazaki jeszcze tłumaczą mi co mnie ominęło. Tylko wtedy głównie oni mówią.
- Wbrew pozorom gadanie do siebie jest normalne. Tak słyszałam - Stwierdziła "T", minimalnie się uśmiechając - A świat w sumie wiele się nie zmienił. Jak zawsze gdzieś jest jakaś wojna, gdzieś ludzie głodują, nowinki techniczne, nowa moda… w sumie pierdoły - Wyjaśniła wielce genialnie, po czym zaczęła dla ochłody obmywać swoje ramiona i kark wodą.
- Niektóre nowinki technologiczne są imponujące. - Przyznała z nieukrywanym podziwem Hoe. Dodała potem z polityczną poprawnością. - Co do mody nie mnie oceniać choć jest …. Mocno odkrywająca.
- Czasy się zmieniają… co kiedyś było… hmmm… wulgarne? Dziś jest normalką - Cooke wzruszyła ramionami - Ale kiedyś tam, gdy nikt nie patrzył, też się pewnie robiło to i owo… a teraz, nawet jak patrzą, to w sumie na nikim to nie robi już wrażenia. No ale każdy ma swoją godność, i czy ją zachowa czy nie, jego sprawa - Roześmiała się krótko.
Hana stwierdziła że najwyraźniej musi być bardzo…’staromodna’ dla ‘nowoczesnych-ludzi’ choć czy tak naprawdę było to złe. W sumie warunki a wyspie często zmuszały ją do chodzenia w samej bieliźnie albo i bez pokrytą warstwą błota i szlamu. To zdecydowanie było...wulgarne? Nie to nie było wulgarne to była forma przetrwania...i osłony przed komarami na bagnach.
- Pewnie masz racje...ciekawe jak to będzie jeśli kiedyś się wydostaniemy… - Zadumała się Hana i usiadła w wodzie czekając aż odżywka trochę się wchłonie. I zaczęła myć noszone wcześniej rzeczy, głównie bieliznę. Odzież na zmianę leżała na brzegu. Hana zastanawiała się czy powinna zapytać czy może zabrać trochę bielizny i ubrań po zaginionej najemniczce. Choć postanowiła poczekać, w końcu podobno była dobrze wyszkolona i zapewne może kiedyś wróci.
- Na pewno - Stwierdziła krótko "T", po czym z wyraźną ulgą ściągnęła z siebie wojskowe szelki ze sprzętem, następnie kamizelkę, i w końcu i koszulkę, pozostając w sportowym biustonoszu. Zaczęła coraz bardziej obmywać swój tułów wodą, szukając chyba ochłody.
- Mam córeczkę. Sofia. Ma 6… nie, teraz już 8 lat. Jest u dziadków. Na pewno wrócimy. Musimy - Dodała z zaciętą miną, i wysiliła się na niby sympatyczny uśmiech.
- Myślałam, że jak mnie ktoś uratuje to uda mi się zobaczyć rodzinę...mój ojciec był chory...po takim czasie jestem pewna że go już niema...chciałabym się dowiedzieć co z moją młodszą siostrą teraz miałaby …. 44 lata. - Zaczęła Heo, trochę gorzko skończyła, najwidoczniej wizja że jej młodsza siostra, o ile jeszcze żyje, może mieć już własną rodzinę.
- Ty tu nie pękaj! - Powiedziała nagle wesołym tonem najemniczka -
Będziesz miała mniej lat niż własna siostra, a pomyśl ile odsetek urosło przez ten czas. Będziesz bogata, a bogatym ze wszystkim łatwiej! A w dzisiejszych czasach, medycy mogą niemal sprawić cuda! Młoda, bogata, czego chcieć więcej?
- "T" zaśmiała się głośno, po czym zaczęła ściągać spodnie. Najwyraźniej miała również ochotę się popluskać.
- Jeśli uznana zostałam za zmarłą tooo wszystko odziedziczyła rodzina...żadnych odsetek… może przynajmniej nie wydali na głupoty. - Powiedziała z nutą lekkiej irytacji...chyba nie wierzyła ze siostra była najbardziej ogarnietą osoba. - ...jeszcze wczoraj rano nie mogłam się doczekać powrotu...teraz trochę się jej boje. - Było to mało powiedziane, azjatkę przerażał powrót do nieznanego czasu. Zanurzyła się znowu na dłużej, spłukała odżywkę i wyszła osuszyć się ręcznikiem. Ubrała się w czystsze rzeczy i zaplotła sobie warkocza z wilgotnych włosów. Powoli składała swoje rzeczy i przygotowywała się powrotu. W tym czasie najemniczka pozbyła się spodni… a po chwili wahania ściągnęła w końcu biustonosz wśród niemego wzruszenia ramionami, i zanurzyła się w wodzie po szyję, kucając. Wydała z siebie cichutkie westchnienie ulgi…
- W dzisiejszych czasach możesz każdego pozwać o cokolwiek, więc tak serio Hana… jak się postawisz, to możesz mieć i miliony - Mrugnęła do niej, zanurzona po szyję.
- Dlaczego miałabym kogokolwiek pozywać...i chyba wątpię by Japoński system prawny aż tak się zmienił przez te dwadzieścia osiem lat. - Powiedziała, choć musi się o to spytać Ryo. Może rzeczywiście niektóre systemy zarządzania państwem się poprawiły.
- Zabierzemy cię do USA, a tam najlepsi prawnicy korporacji zaskarżą kogo trzeba o… nie wiem co, nie szukali cię wystarczająco dobrze? I za te wszystkie lata na wyspie dostaniesz grubą kasę. Mogę liczyć na 10% za pomysł? - Najemniczka roześmiała się głośno, po czym uniosła w kierunku Hany kciuk w górę.
- Jasne…- Hana nie wiedziała czy to na pewno tak działa, ale postanowiła socjalizować się z najemniczką. Była gotowa by wracać ale nie poganiała “T” było gorąco, rozumiała potrzebę nawilżania się.
- A zmieniając temat… Ty i Ryo chyba się polubiliście…? - Na jej ustach czaił się uśmieszek.
-Jest miłym człowiekiem. Bardzo mi pomógł przez ostatnie trzy dni. Jest też bardzo mądry. Tak polubiłam go, dobrze się mi z nim rozmawia. - Przyznała rację kobiecie.
- No tak.. ten… jest inteligentny, owszem. Ale nie w moim typie - “T” mrugnęła do Hany, po czym się uśmiechnęła - Wy jednak znaleźliście wspólny język?
- No tak, oboje mówimy po japońsku. To miłe jak możesz z kimś porozmawiać w swoim ojczystym języku. - Powiedziała Hana starając się zignorować uczucie jakie zakuło jej myśli na wspomnienie o ‘typie’.
- Samotność na wyspie daje popalić... - Pokiwała głową Cooke, po czym zanurzyła się w wodzie po nos, chyba w ten sposób ukrywając śmiech?
Hana przekrzywiła głowę w zadumie - Owszem, żyć sama na wyspie pełnej drapieżników jest trudne. Każdy dzień który mija a ty nadal czekasz na możliwość powrotu do domu jest jak tortura, zwłaszcza kiedy zaczyna do ciebie docierać że nikt po ciebie nie przyjedzie. Jak orientujesz się że przyjdzie ci umrzeć w jakimś rowie albo jako lunch raptora, też nie jest miłe...no i kiedy w końcu znajdujesz innych okazuje, że minęło 28 lat i osoby które zostawiłaś w domu mogą już nie żyć. A ci co mogą jeszcze żyć zapewne już o tobie zapomnieli. - Powiedziała poważniej Hana dla niej nie był to temat do śmiechu. Raczej do dumania nad kruchością życia i innych moralnych tematów. - Więc owszem być może bardziej doceniam teraz okazaną mi życzliwość przez niektórych. Jak i nie mam ochoty spędzać czasu z tymi którzy okazują mi … nieprzychylność czy wrogość.
- Hmmm - Wielce się najemniczka zamyśliła - Czasem nic na to nie poradzisz. Nie masz wpływu na swoje życie, mimo że ono właśnie twoje. Los zdecydował, przypadek, zbieg okoliczności, tak to już jest. A nam nie pozostaje nic innego, jak się z tym pogodzić i przyjąć jak leci, bo co innego możemy zrobić? - Wzruszyła ramionami, po czym uśmiechnęła się - A z Ryotaro to wam życzę powodzenia, serio.
Odpowiedź trochę zaskoczyła Hane miała wrażenie że mimo jednej rozmowy obie kobiety rozmawiają o czymś kompletnie innym. Choć ostatni komentarz wywołał rumieniec na jej policzkach. A gorąca na twarzy przypomniało Hanie o nałożeniu kremu z filtrem. Do tej pory po prostu ukrywała się w cieniu przed słońcem, ale skoro nowoczesna kosmetologia do niej trafiła zamierzała odzyskać swoją w miarę alabastrową cerę.
- Myślisz że będziemy się przenosić? - zapytala Hana najemniczkę, wstając i przeciągając się, powtarzając pytanie zadane wcześniej Sosnowskiemu.
- Zadecyduje Major, może po naradzie z sierżantami. Ale wątpię, by chciał obóz przenosić do ufo, czy pod ufo, tamte tereny nie są całkowicie bezpieczne - Stwierdziła najemniczka - Może tam założymy jakiś posterunek czy coś… - Cooke przez chwilę jakoś tak dziwnie "gmerała" pod wodą, po czym w jej dłoni pojawiły się majtki, które położyła na kamieniu obok siebie.
Hana poczuła że teraz ona została mianowana ‘stójką’ i powinna pilnować okolicy. Nie broniła najemniczce, chwili dla siebie, każdy tego potrzebował. Chociaż Heo kłócił się nakaz chodzenia z ‘obstawą’ a to że ta obstawa jakoś nie zachowywała się jako obstawa. Z drugiej strony Hana wcześniej nie współpracowała z takimi osobami … przynajmniej na wyspie no i trochę czasu minęło, toteż i standardy mogły się zmienić.
Pilotka zaczęła rozglądać się po okolicy czekając aż ‘T’ skończy swoją toaletę i będa mogły iść do obozu.
- Chcesz już wracać? - "T" wstała w wodzie, która teraz jej sięgała do pępka… najemniczka była umięśniona, i posiadała nawet mały "kaloryferek".
- Nie przeczę że ja już skończyłam, ale jeśli ty potrzebujesz się umyć to mogę ...powypatrywać zagrożeń. - Przytaknęła Hana do najemniczki.
- Przepłukałam się, to wystarczy - Odparła Cooke, po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy, by zapewne ubrać się dopiero na brzegu, przy Hanie.
Pilotka odczekała aż T skończy, zajęta obserwowaniem okolicy. Kiedy ta w końcu wyszła i ubrała się ruszyły do obozu. Hana podziękowała najemniczce. Właściwie nie wiedziała jak powinna się zachować więc wybrała grzeczna formalna opcje.
 
__________________
I WILL SWALLOW YOUR SOUL! It matters not how you try to sustain your flashy bodies with the fruit of the trees or the animals of the land. You only serve to hasten the time when I shall break your very mind, enslave your will, and feast upon the entrails of your existence. I will lay ruin upon your livestock and your home!
Obca jest offline