Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2019, 09:34   #96
BloodyMarry
 
BloodyMarry's Avatar
 
Reputacja: 1 BloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputacjęBloodyMarry ma wspaniałą reputację
anah miała spokojne sny kiedy w końcu zasnęła. Po obudzeniu się była rześka i pełna werwy do dalszego działania. Przejrzała swoje zapasy cmokając na ich ilość. Kto wie? Może dotrą do celu i rozprawią się z nim w ciągu dwóch dni? Wtedy resztę mogłaby poświęcić na przygotowanie posiłku dla wygłodniałych. Na pewno nie można ich było zostawić zupełnie bez jedzenia.

oczekała aż pozostali się obudzą, aby poruszyć ten temat, oraz ich drogi do posiadłości barona.
Astine, ty wiesz jak daleko jest do tej posiadłości tak? Co możesz nam powiedzieć o drodze jaka nas może czekać?
Hmmm… około mili? Może trochę więcej. Co do drogi to zależy od tego, jak postanowimy pójść. Możemy spróbować głównym traktem albo lasem. Do tego można rozważyć początkową trasę obok młyna.
Cely, która zmęczona rzucaniem silniejszych niż do tej pory zaklęć, spała tej nocy tak mocno, jak jeszcze chyba nigdy w życiu jej się nie zdarzyło. Nawet twarda posadzka i ściana o którą wsparła swe plecy nie sprawiały jej żadnego dyskomfortu. Kiedy się przebudziła przeciągnęła się i spojrzała zaspanymi wciąż oczami na rozmawiające Astine i Hanah.
Podróż traktem chyba będzie bezpieczniejsza? – spytała wstając z podłogi.
Łowczyni zastanowiła się. Przetarła podkrążone oczy.
Trudno powiedzieć. Dalej chyba tak, ale w okolicach wioski może być niebezpiecznie. Po obu stronach głównego traktu rozciągają się pola, co oznacza, że mogą otoczyć nas dynie. Ale tak czy tak musimy zaryzykować, Łan jest otoczony polami. Jak tak myślę, to traktem powinno być najszybciej, ale przejście lasem wydaje się bezpieczniejsze. Zaczęłam rozważać drogę obok młyna dlatego, że w razie czego moglibyśmy się w nim skryć, ale nie wiem czy to taki dobry pomysł. Co myślicie?
Pelaios lekko się podniósł z pozycji leżącej, tak by oprzeć się plecami o jedną z ław. Skrzywił się czując ból w dłoni.
Młyn nie jest świątynią – zauważył. – Nie dość że nie jest poświęcony, to jeśli dobrze widziałem drewniany. Jak zrobi się gorąco… – skinął na Cely – Nie będziemy mogli wykorzystać ich słabości do ognia.Wolałbym ruszyć lasem. Nie dlatego że jakoś przepadam za ponurymi drzewami w gęstej mgle… po prostu droga przez pola szybko się skończy, jak jeden z tych humanoidalnych pojawi się na trakcie. Nawet jeśli było ich tylko trzech w całej wiosce… jeden uciekł.
Też jestem za tym aby pójść lasem. – Hanah przypomniała sobie o zaatakowanej karocy. Po ostatnich wydarzeniach nie dawała im dużo szans, ale nadziei nie porzucała. – Ale zanim ruszymy jest druga kwestia. – Wskazała na odnalezionych. Ich stan jasno wskazywał, że mają tutaj zostać.
Nie chciałabym zostawiać ich bez jedzenia, ale nie wiem ile nam zajmie podróż. Czy bylibyście skłonni poświęcić rację z jednego dnia aby mogli sobie przygotować chociaż skromne posiłki?
Z chęcią, ale sama straciłam wszystkie racje, kiedy dynie porwały mojego konia. – stwierdziła Cely.
Diabelstwo spojrzało w kierunku ocaleńców. Z jednej strony niezbyt zasługiwali by ich jeszcze wspierać, po tym co tu odkryli. Z drugiej strony, jeśli mieliby teraz umrzeć z głodu, to na co by to wszystko było? W najgorszym wypadku wróciliby zaś na złą ścieżkę…
Oczywiście – odpowiedział. – Droga do posiadłości nie będzie długa, a nie ukrywam że jeśli się tam to wszystko zaczęło, mam nadzieję tam to wszystko zakończyć.
Sięgnął po plecak i wyciągnął z niego zawinięty w płócienną szmatkę pakunek. Podzielił znajdujące się w środku suchary i suszone mięso na dwie części. Jedną ponownie zawinął w szmatkę i schował z powrotem do plecaka. Większą część odstawił na ławę, o którą się opierał.
– [i]Również mam odrobinę jedzenia, którym mógłbym się podzielić.[i] – dodał Neff, po czym uczynił podobnie jak diablę.
Jeśli chodzi o ten młyn, to czy jest w nim coś, o czym myślisz, że powinniśmy jeszcze wiedzieć Astine?
Dziewczyna zastanowiła się, lecz ostatecznie pokręciła głową.
Nie… chyba nie ma tam nic co by nam pomogło.
- Ściółka dodatkowo może wytłumić kroki niektórych – wtrącił się Zaszir, który do tej pory niemrawo bawił się sztyletem stojąc pod ścianą. Ruchem głowy wskazał na zakutego od stóp do głów w stal rycerza.

ukale siedział w pewnym oddaleniu, milcząc. Wyglądał na zmęczonego mimo wypoczynku i w istocie nie spał wiele. Przysłuchiwał się jednak uważnie rozmowom współplemieńców, cały czas od opuszczenia chaty wszetecznicy. Po słowach Zaszira, sam wtrącił krótko:
Człowiek-pancernik będzie nam zawadą na wypalenisku. Dżungla otuli nas swemi ramionami i da cichość naszym krokom, byśmy byli bezszelestni jak oddech Przodków pośród wielkiej pustki – skłonił aprobatywnie głowę ku Wielkiemu Bawołowi.
No to chyba mamy jasność. Zdecydowana większość chce pójść lasem… Od siebie dodam, że Delran nie wygląda aby mógł z nami pójść. Sile – kapłanka spojrzała na akolitę – Powiedz mi, wolisz zostać, czy pójdziesz z nami?
Od czasu rytuału i odpoczynku Hanah zdawała się być jeszcze pewniejsza siebie. Słowa wypływające z jej ust, wczesniej coby nieco niezdarne, teraz układały się w spójną całość.
Sila popatrzyła po ocalałych oraz Delranie.
Ja… chyba będzie lepiej jak zostanę. Ktoś musi być przy nich… a Delran… on nie wydaje się być… sama rozumiesz.
Rozumiem. Poradzisz sobie. Czy ktoś jeszcze ma do poruszenia jakąś sprawę? Po wszystkim będzie można ruszać myślę – kapłanka po raz ostatni spojrzała na swoich nowych towarzyszy.
Ja mam, ale nie do was – odpowiedziała jej Troa, które jednak od razu skierowała się ku akolitce. – Porozmawiajmy na chwilę na osobności dziecko. Miałabym dla ciebie małe zadanie.
Zachowanie wiedźmy początkowo zaskoczyło Silę, lecz ta ostatecznie przytaknęła, po czym wspólnie oddaliły się w kierunku barykady. Wzrokiem odprowadził je Zaszir, który po chwili zwrócił się do Hanah i reszty.
Nie… chyba nie… – rzekł, po czym popatrzył na rozmyślającą niedaleko Valfarę. Odpoczynek nie był dla niej najspokojniejszy, bowiem co jakiś czas pojawiały się te dziwne drgawki i poty.
Valfara? Valfara? – głos diablęcia stał się lekko zaniepokojony. Chciał już ruszyć w jej stronę, lecz ta uprzedziła jego zamiary.
Może i jestem stara, ale słucham mam dobry. – wstała ciężko, po czym zbliżyła się.
Najwyraźniej konfrontacja ze źródłem tego co się tutaj zalęgło będzie już wkrótce. Macie jakieś pierwsze pomysły jak sobie z tym czymś, cokolwiek to jest, poradzić? Nie jestem magiem, ale spotkałam podczas mego żywota niejednego potwora. W tym takie z innych światów. Zwykłą bronią można sobie było dupy podcierać, a wedle proroctw naszej wiedźmy to właśnie coś takiego ma tam siedzieć.
Hannah spojrzała na elfa.
Neff twierdził, że jest tutaj jakaś siła działająca na umysł. Jak żeśmy weszli do mgły Sile miała chwilowe halucynacje. Potem on sam został czymś zaatakowany. Możliwe, że to może być coś takiego. Gdyby jednak było jakkolwiek podobne do reszty dyń, to ogień i pozytywna energia dobrze na nie działają. No i lepiej uderzyć je czymś tępym lub ostrym niż dźgać. Coś jeszcze? – zwróciłą się do pozostałych.
- Jeśli to coś kontroluje dynie za pomocą myśli… a podejrzewam że nie ogranicza się tylko do dyni… - zaczął mówić Pelaios przypominając sobie co mówił Despar, po czym spojrzał na Neffa. - Istnieje jakiś sposób abyś nas ochronił, gdyby próbował na nas wpłynąć właśnie w ten sposób?
Niestety nie posiadam takich mocy. Trzeba też pamiętać, że większość działających tu potworności jest związana z negatywną mocą. Powinniśmy rozważyć możliwość, że najbardziej efektywna w walce z tym, co tam na nas czeka, będzie święta energia – dodał Neff, zgadzając się z obserwacją Dzierlatki.
Czyli będziesz miała pewnie wiele okazji, żeby się wykazać. – Cely uśmiechnęła się w stronę kapłanki. – Powinniśmy też ustalić w jakiej kolejności pójdziemy. – zauważyła przenosząc wzrok na diablęcie.
- Z przodu i z tyłu potrzebujemy dobrych oczu - odpowiedział Pelaios.
Czyli ty i Astine? U mnie tylko widzenie magii jest cokolwiek ratujące… moje roztargnienie. Ktoś jeszcze dobrze się czuje na dobry w dostrzeganiu nieuchwytnego? – zapytała Hanah.
Mam dobry słuch, jak może zauważyliście – odpowiedziała jej Valfara. – A Zaszir ma dobre oko. Bez niego byłby nic nie wart.
Na te słowa twarz rzeczonego diablęcia wykrzywił krótki uśmiech w akompaniamencie wzruszających ramion.
Astine z Zashirem niech idą z przodu. Ktoś nas musi prowadzić. Pelaios i Valfana z tyłu. Mukale kolejny z przodu, a Tarcza przed końcem. Reszta pomiędzy. Od czasu do czasu będę wyszukiwać aury magiczne. – Hanah rozejrzała się po pozostałych szukając jakichkolwiek oznak dezaprobaty.
Może być – przytaknął Pelaios, choć nie lubił zamykać pochodu. – Troa może nas wspomóc swoim krukiem, prawda? – spojrzał na wiedźmę Kelemvora i uśmiechnął się pod nosem. – Ptactwo, wilki, kozy… można pomyśleć że to zwykła wycieczka pasterska.
Również się zgadzam z takim rozmieszczeniem sił – powiedział Neff. Był już skupiony na dyscyplinie telepatii i nawiązał połączenie między towarzyszami, gdyby chcieli coś między sobą przekazać.


 
BloodyMarry jest offline