Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 17:53   #261
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację



- Uznałam, że to dlatego, bo zjadłam tę pachnąca miodem rzecz… - zawiesiła głos. - Dlatego się źle poczułam.
- Niee. Kiedy jesz i coś jest niedobre, boli mniej więcej tu - Alice wskazała dłonią żołądek. A gdy boli tu niżej, to znaczy, że albo było zepsute jedzenie, albo po prostu potrzebujemy skorzystać z toalety - Alice zerknęła na Arganę, czy słuchała uważnie.
- To wszystko jest takie skomplikowane, wczoraj na przykład bolały mnie plecy - powiedziała poważnie.
- A co do twojego pytania, to pierwsze, mocz ma nieprzyjemną woń. Po drugie, no nie jest najzdrowszy, bo to coś, co nasze ciało wydala po wydobyciu ze spożytych pokarmów odpowiednich substancji odżywczych, a ten mocz to takie resztki, których nie chce, plus substancje, które nasze ciało z siebie wypłukało. Zrozumiałaś? - zapytała, zerkając na nią i pozwoliła jej wejść do łazienki.
- Czy wiesz co tu do czego służy? - zapytała ją.
- Tak, Bee mi powiedziała - odparła Argana. - Swoją drogą… to rozwiązała się tajemnica biednej Eoithe - powiedziała. - Wczoraj bolał ją bardzo brzuch. Tak mocno, że aż zaczęła z niej wyciekać krew. Ferenis powiedział, że to najprawdopodobniej dlatego, bo od dłuższego czasu nie spożywała szyszek i porannej rosy, ale ja nie byłam pewna. Bo Bee mówiła nam kilka razy, że to nie jest jedzenie dla nas, choć nie wszyscy jej wierzą. To teraz już rozumiem, że musiała przetrzymać mocz - powiedziała.
- Plecy zazwyczaj bolą, kiedy siedzimy na czymś niewygodnym za długo, albo kiedy robimy coś, co nadwyręża siłę naszych ciał… Przetrzymywanie moczu za długo sprawia, że dzieje się to co tobie w kuchni. Po prostu puszczamy. A co do Eoithe, to jeszcze coś innego… Ludzkie kobiety mają taką przypadłość co miesiąc, ze z ich ciała leci krew. To dlatego, że w ten sposób ich organizm na swój sposób znowu się oczyszcza. Ciało ludzkie jest taką ciągle pracującą machiną… M… No powiedzmy że jak wielkie mrowisko. Cześć mrówek jest odpowiedzialna za jedne zadania, cześć za inne. Żeby wszystko było zdrowe, no to musi być w mrowisku porządek, więc ciało się oczyszcza. Krew wzięła się stąd, że ludzkie dzieci powstają w naszych ciałach i nosimy je tam. Jakby ci to wyjaśnić… Hm… O. Wiesz jak rozmnażają się ryby? - zapytała i postanowiła poczekać, aż wróżka się obmyje.
Wnet to zrobiła.
- Wiem, że lepiej jest dotykać swoich ciał płynem do higieny intymnej, niż zwykłym mydłem, bo to przynosi pecha - rzekła i zmrużyła oczy. - Nie, to obniża albo podwyższa pecha, coś takiego powiedziała Bee. Nie do końca zrozumiałam. A co do ryb, to wiem, że składają jaja i samce polewają je swoim mleczkiem. I z ikry wykluwa się narybek.
Rudowłosa kiwnęła głową, ale na słowa o pechu lekko się uśmiechnęła. Wolała na razie nie wyprowadzać wróżki z błędu… Ważne że choć to zapamiętała.
- No dobrze, a wiesz jak rozmnażają się ludzie? - zapytała.
- Tak, poprzez seks. I nie możemy go uprawiać, bo powstanie więcej ludzi. I według Bee każdy, nawet najgłupszy i najsłabszy z nas może wydać potomstwo. To nie do pomyślenia! Nikt jej nie uwierzył. Przecież coś takiego, jak stworzenie nowego życia… to prawdziwy cud. Jeżeli ludzie mogą rozmnażać się tak po prostu… tak szybko i bez żadnych zahamowań… - pokręciła głową. - To wkrótce byłoby was tyle, że - nagle strzeliła rękami wokoło, próbując nakreślić ogrom.
- Obecnie żyje nas na całej Ziemi około… Coś około siedmiu miliardów. Tak myślę… W każdej minucie rodzi się gdzieś dziecko i mniej więcej w tym samym czasie ktoś umiera. No dobrze to teraz wyjaśnię ci, dlaczego tak łatwo jest nam się rozmnażać. Nie potrzebujemy do tego siły witalnej, czy energii. Ciała kobiet, w swoich podbrzuszach, mniej więcej tu - pokazała dłonią.
- Posiadają takie dwa punkty, w których przechowywane są… No powiedzmy na nie jajeczka… No i one w ciągu miesiąca, zazwyczaj pojedynczo raz z jednego, raz z drugiego zbiornika przenoszą się do takiej przestrzeni na środku. I jeśli w czasie, kiedy to jajeczko jest w tym punkcie, jakikolwiek mężczyzna będzie z taką kobietą uprawiał seks i dojdzie w jej ciele, to dojdzie do zapłodnienia tego jajeczka, tak jak u ryb, no i to jajeczko będzie rosło w ciele i to jest rozwijające się dziecko. Z tym że ludzie nie wykluwają się z jajeczek, tylko są ssakami. A jeśli nie dojdzie do takiego zapłodnienia, to to jajeczko, wraz z wyściółka tej przestrzeni, raz w miesiącu zostaje wydalone z organizmu i stąd ten ból brzucha i krew… To bardzo skomplikowane, ale po prostu zapamiętaj, że to kolejna forma zachowania porządku w organizmie, no i naprawdę ludzie mogą zajść z każdym. Nie ma żadnej zasady… - powiedziała tłumacząc jej wszystko.
- Czyli różnica jest taka, że ssaki, jeśli dobrze rozumiem, umieszczają swoje nasienie w samicy, natomiast ryby tego nie robią i nie kopulują, prawda? - zapytała. - W sumie to wiele wyjaśnia, dlaczego większość naszych rytuałów jest oparta na seksie. Bo rzeczywiście wyzwala dużo energii życiowej, tylko w przypadku ludzi objawia się ona narodzinami nowego człowieka, natomiast w przypadku mooinjer veggey pozostaje… pozostawała tylko sama czysta siła życia - rzekła. - To w sumie niepotrzebnie odpowiadywałyśmy z siostrami na przestrzeni tak wielu lat na prośby waszych kobiet… Rzucałyśmy na nie czary płodności, kiedy prosiły o to i przychodziły zapłakane w święte miejsca. Podczas gdy mogły tak po prostu zachodzić w ciążę… - Argana skrzywiła się.
Alice cmoknęła.
- Niekoniecznie… Niektóre kobiety nie mogą zachodzić w ciążę… Bo na przykład ich narządy źle funkcjonują i te jajeczka obumierają zanim zdołają zostać zapłodnione. Albo na przykład to z nasieniem ich partnerów coś jest nie tak i z jakiegoś powodu nie mogą mieć potomstwa. To, że ludzie mogą się rozmnażać tak swobodnie, nie zawsze oznacza, że to się uda, co więcej, podczas całego procesu noszenia dziecka, jest wiele restrykcji dla kobiet, żeby dziecku nic się nie stało. Kobiety wkładają ogromny trud w to, że dają nowe życie. Takie poczęcie to zawsze cud, zwłaszcza, gdy dziecko rodzi się w pełni zdrowe. Bo rzecz jasna coś może się nie udać i maleństwa chorują… Dlatego zapewne przychodziły błagać o płodność. Gdy miały z nią jakieś kłopoty - wytłumaczyła.
Argana zamrugała oczami.
- Procesu noszenia dziecka? - zdziwiła się. - Ja myślałam, że to jest tak, że mężczyzna dochodzi w kobiecie, potem błyszczy zielone światło i krystalizuje się dziecko… i to się dzieje od razu… - zawiesiła głos i zmarszczyła brwi. - To jest takie skomplikowane - westchnęła. - Nie wiem, jak sami dajecie sobie radę, żeby z tym wszystkim żyć.
Bee zerknęła do środka.
- Myślę, że już naprawdę pora zaczynać - rzekła. - Co chwilę podgrzewam różne pizze i nie chce mi się jednej wkładać do pieca co kwadrans i tak nimi żonglować.
- Tak. Zdecydowanie… Argano, zostaniesz z nami na przyjęciu? - zapytała.
- Mamy trochę różnego jedzenia, żebyście mogli zobaczyć co takiego jadają rzeczywiście ludzie - dodała.
- A te miodowe rzeczy, to ciasteczka. Zrobiłam je specjalnie dla was, bo pamiętam, że lubicie miód, bo mieliście go w swej dawnej diecie. Ludzie też go jadają - wyjaśniła.
- Ludzie jedzą dużo ciężkich rzeczy. Dobrze, że przynajmniej przy miodzie i owocach się zgadzamy - odpowiedziała. - To jak długo takie dziecko jest w kobiecie, zanim się urodzi? - była tym zaciekawiona. - Czy to znaczy, że ja też mogę wreszcie stworzyć potomka? - zapytała.
Bee zerknęła na Alice.
- Coś mi mówi, że za dziesięć lat będzie tutaj cała wioska… - rzuciła.
Harper kiwnęła głową.
- Coś mi też tak mówi… Otóż, dziecko w kobiecie dojrzewa przez dziewięć miesięcy. Żeby było w pełni wykształtowane i zdrowe. W tym czasie organizm kobiety się zmienia, trochę wariuje… To mnóstwo uniedogodnień i nieprzyjemnych rzeczy, ale kiedy ma się świadomość, że istnieje w tobie życie, które nie może bronić się samo i całkowicie cię potrzebuje, bo jesteś jego matką, obrończynią… To jesteś w stanie zrobić dla niego dosłownie wszystko i znieść wszelkie bóle i udręki. Matki są niesamowicie przywiązane do swoich dzieci, podobnie jak dzieci do swoich matek. W końcu spędzili dosłownie razem pierwsze dziewięć miesięcy istnienia takiego powstającego człowieka - wyjaśniła, gdy opuściły łazienkę, wracając powoli do kuchni.

Tam już było kolejnych pięć wróżek. Wszyscy mieli na sobie ubrania z lumpeksu, które chyba w międzyczasie nieprzytomności Alice zostały dla nich zakupione. Mimo to zdecydowana większość była naprawdę atrakcyjna. Harper nie wiedziała, jaki to miało sens i dlaczego właśnie tak zostali ukształtowani, jednak każda pojedyncza wróżka - czy to płci męskiej, czy żeńskiej - posiadała harmonijne rysy twarzy, w których każda kolejna część z sobą idealnie współgrała. Ani jedna osoba nie miała zbyt wąskich ust, czy zbyt długiego nosa. Jednak zdecydowana większość posiadała tłuste włosy i ogólny zapach, który z nich bił, był raczej nieprzyjemny.
- Dzień dobry - powiedziała Rhiannon. - Wyszliśmy. Na dole jest jeszcze trochę osób, ale myślę, że na nie też przyjdzie pora. My, mooinjer veggey, jesteśmy bardzo wdzięczni za waszą gościnę i przykro nam, że nie potrafimy się w żaden sposób odwdzięczyć - powiedziała. - Nie posiadam samych przyjemnych wspomnień związanych z tym domem, jednak i tak bardzo mi miło, że mogę tutaj przebywać z braćmi i siostrami, a także wami, ludzie.
Pyrgus stojący obok niej pokiwał głową.
- Cieszę się, że przyszliście. Proszę, proponuję przejść do tamtego większego pomieszczenia. Zaraz przyniesiemy jedzenie. Te miodowe rzeczy to ciastka. Są słodkie, sama je dla was zrobiłam. Mamy też różne inne rzeczy do jedzenia, owoce i coś specjalnego - Alice wskazała odgrzewające się pizze.
- Jesli któreś z was będzie spragnione, to są soki, ale także kilka niespodzianek. Ewnentualnie jeśli ktoś woli wodę, to rzecz jasna jest na przykład w butelkach. Raczej nie pijamy takiej bezpośrednio z kranu - wytłumaczyła. Zachowywała się jak najlepsza opiekunka dla przedszkola na świecie. Zerknęła na Rhiannon i Pyrgusa.
- Nie musicie się odwdzięczać. To po części moja sprawka, że znaleźliście się w tej sytuacji. Postaram się jak mogę, aby wam dopomóc - powiedziała do nich obojga, po czym zabrała się za pomoc w przenoszeniu smakowitości do salonu. Miała nadzieję, że reszta domowników też wkrótce do nich zawita.
Wnet owoce, bagietki, drożdżówki, dżemy zostały przeniesione w odpowiednie miejsce. Następnie Bee i Darleth zaczęły z pomocą Alice przekładać pizze na stół, który tam się znajdował. Jenny w międzyczasie również zeszła na dół.
- To ja pomogę z alkoholem - powiedziała. - Nauczę was pić, wymoczki - mruknęła.
Po chwili Kit również pojawił się z laptopem oraz stertą głośników.
- Znalazłem je w gabinecie - powiedział i zaczął je rozstawiać.
Miał na sobie garnitur w panterkę, a na jego szyi wisiał naprawdę gruby złoty łańcuch z przewieszką w postaci znaku dolara.
Gdy Harper skończyła zajmować się jedzeniem, oceniła, że salon pełen był ludzi i poczuła się z jednej strony miło, a z drugiej nieswojo. Na szczęście mogła oderwać się nieco od ponurych myśli i dać porwać wirowi przyjęcia. Czekali już chyba tylko na Moirę i jej dziadka. Rudowłosa chciała, by wszyscy byli obecni, kiedy podziękuje wszystkim za obecność i poleci im dobrze się bawić i ucztować. Pić i rozmawiać. Ona sama jednak nie mogła pić alkoholu, a po raz kolejny miała okropną na to ochotę. Zamierzała spędzić wieczór na obserwowaniu jak bawią się pozostali, na piciu soków i słuchaniu muzyki. Zawsze była odrobinę samotnikiem na imprezach...
- Posłuchajcie pięknej ludzkiej muzyki! - krzyknął Kit po tym, kiedy wreszcie podłączył sprzęt.
Bez wątpienia nie mógł doczekać się tego momentu. Choć Alice chyba powinna najpierw wznieść toast. Jednak Kaiser nie przejmował się kompletnie takimi rzeczami.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=iEe_eraFWWs[/media]

Wróżki spoglądały po sobie. Ich miny były iście komiczne. Kit zaczął lekko podrygiwać do rytmu. Tak właściwie sam wyglądał, jakby był wyjęty wprost z jakiegoś nieco ekstrawaganckiego teledysku. Posiadał nawet własną, choć niezbyt skomplikowaną choreografię.
- Do cz-czego mnie prowadzisz, Esmeraldo? - rozległ się nieco skrzeczący głos Earcana, którego Moira przywiozła na wózku inwalidzkim. Jej mina wskazywała na to, że nie była zachwycona z tego, że dziadek jej nie rozpoznawał. A może po prostu nie lubiła imprez.
Harper zerknęła na Kaisera… Cieszyło ją, że nie wybrał bardziej męczącego repertuaru, choć akurat nie była fanką zbyt wielu utworów tego zespołu. Tymczasem kiedy pojawiła się Moira i Earcan, odchrząknęła.
- Kit, przycisz na moment - rzuciła do djay’a. Poczekała, aż to uczynił.
- Bardzo dziękuję, że zechcieliście wszyscy przyjść na to spotkanie. Mam nadzieję, że będziecie się dobrze bawić. Z jednej strony to będzie pożegnanie, a z drugiej początek wielu nowych rzeczy. Każde z nas przez ostatni czas nauczyło się wiele, wiele oddało, ale najważniejsze jest to, że zdołaliśmy uporać się z trudnościami, jakie postawił na naszej drodze los. Czy to zdrowotnymi, czy niespodziewanymi i niesamowitymi. Mam nadzieję, że wszyscy odnajdą się w swojej nowej skórze i że nadal wszystkim przyświecać będą te same wartości co dotychczas. Liczę na to, że każdy z nas stanie się lepszą wersją siebie, wyciągając odpowiednie wnioski. Dość już jednak mojego gadania. Zapraszam na jedzenie i do zabawy - przemówiła, a na koniec uśmiechnęła się zachęcająco. Wykrzesała z siebie chyba wszystkie swe pokłady optymizmu, aby odpowiednio przemówić do zebranych w pomieszczeniu osób. Miała nadzieję, że nie przesadziła.

Kit zaczął głośno klaskać. Bee i Moira dołączyły się do niego, kiedy Jennifer podawała Alice szampana do otwarcia. Wróżki nieco niepewnie spoglądały po sobie, ale wnet dołączyły się. Alice spostrzegła, że dwie kolejne pojawiły się w pokoju. Mogły mieć kompletnie inne zwyczaje i nie wiedzieć, dlaczego tak właściwie klaszczą, jednak przyciągało je życie. Nie zmieniło się to, choć one same uległy gwałtownej przemianie. Impreza była czymś, co interesowało je i dlatego chciały w niej uczestniczyć. Kolejne dwie mooinjer veggey pojawiły się na górze.
- Czy mogę teraz podgłośnić? - zapytał Kit.
- Tak, jasne. Jeśli ktoś jest głodny, na stole jest jedzenie. Śmiało próbujcie wszystkiego, na pewno każdemu coś przypasuje - Alice otworzyła szampana. Nalała do kieliszków ustawionych na stole. Sama umoczyła w nim jedynie usta, tak aby uczcić pamięć tych, którzy nie zdołali przeżyć wydarzeń.
Wyjaśniła kilku zainteresowanym wróżkom czym była cola, alkohole i pizza. Wytłumaczyła też zwyczaj toastu i klaskania.

Gdzieś w międzyczasie przyjęcia, chciała zamienić kilka słów z Rhiannon, rozejrzała się za nią.
Wróżka siedziała przy stole obok Pyrgusa. Właśnie próbowała pizzę. Jadła ją ostrożnie, jak gdyby chrupiące kawałki mogły być zatrute.
- Ta jest dobra - powiedziała. - Nawet bardzo - rzekła i postukała pudełko z napisem Mary’s Vegan Pizza. - Te pozostałe są takie ciężkie… i tłuste…
- Bardzo tłuste - mruknął Pyrgus. - Czuję kropelki oleju w ustach. Najbardziej jednak lubię to dziwne jabłko - powiedział, spoglądając na melona. - Jest słodkie i sycące.
Kroił go sobie nożem i jadł.
- Bardzo dziękujemy wam za gościnę - Rhiannon powtórzyła to, co powiedziała wcześniej.
Alice podeszła do tej dwójki.
- Cieszę się, że jecie, bo to da dobry przykład reszcie… Jak się oboje czujecie? Macie już jakieś plany? Chciałam pomóc wam pozostać w tej okolicy i w tym domu, czy takie spokojne aklimatyzowanie się z pomocą Bee wam wystarczy? - zapytała. Wzięła sobie jedno ze swoich ciastek i zjadła obserwując rodzeństwo.
- Te ciastka też są dobre - rzucił Pyrgus. - Choć lepiej pachną, niż smakują.
Rhiannon spiorunowała go wzrokiem i chwyciła jeden z wypieków Alice. Porzuciła pizzę i wgryzła się w niego.
- Bardzo smaczne - powiedziała. - Wybacz proszę mojemu bratu - mruknęła. - Co do tego, jak się czujemy… Jak możemy się czuć? Nie jest źle, bo mamy miejsce, w którym możemy schronić się przed chłodem. I dużo pysznego jedzenia. Nie wiem zupełnie, jak potoczą się nasze losy, lecz najprawdopodobniej przyzwyczaimy się do nowego życia. Przynajmniej większość z nas. Nie mamy żadnych alternatyw. Problem jest taki, że nie mamy za bardzo celu.
- Jakiś by się przydał - Pyrgus skinął głową. - Chcielibyśmy zostać w tej okolicy, to na pewno. Na tych ziemiach zostaliśmy stworzeni. Chyba bardziej podobało nam się jednak tęsknienie za nimi, niż samo przebywanie na nich. Jednak to jest ten typ myślenia, którego powinniśmy unikać. Myślałem o tym, żeby nauczyć mężczyzn fechtunku. To na wypadek, gdyby inni ludzie chcieli najechać naszą posiadłość. Albo gdyby wybuchła wojna. Ludzie toczą z sobą dużo wojen - rzekł niczym ekspert.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 03-07-2019 o 18:31.
Ombrose jest offline