Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 17:58   #265
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
- To Alice - Brody od razu spełnił polecenie rudowłosej.
- Kim kurwa jest Alice? - Cody nie miał pojęcia… aż zaczerpnął głośno powietrza. - Ta Alice?
Brody nic nie odpowiedział. Chyba nie mógł się zdecydować, czy zacząć ją przepraszać, czy też się roześmiać.
Tymczasem Moira weszła do środka z ciastkami i sokiem. Spojrzała pytająco na Alice, ale ta nadal pracowała.
- To jak? Mogę na was liczyć? - zapytała.
- Nie będę owijać w bawełnę, liczę po prostu na to, że wyciągnięcie ich stamtąd całych. Przez niedogodności ostatnich dwóch tygodni, zginęły tam cztery osoby. Nie chcę więcej strat… - wyjaśniła. Mówiła spokojnym tonem. Miała nadzieję, że obaj bracia ochłoną wreszcie na tyle, by doszło do nich co mówiła.
- Wszystko, czego zapragniesz, Dubhe - rzekł Brody. - Możesz tylko przekazać nam jej numer telefonu? Albo jakiś kontakt? Bo chcielibyśmy z nią porozmawiać. Myślę, że będzie lepiej, jeśli skontaktujemy się z nią bezpośrednio, niż poprzez ciebie. Po co nam pośrednik.
- Jest na mnie zła? Możesz ją za mnie przeprosić.
- Sam ją przeproś, ja nie zrobiłem nic złego - Brody żachnął się.
- Dobrze, w takim razie po zakończeniu rozmowy, wyślę do ciebie jej numer telefonu. Możesz przekazać słuchawkę swojemu bratu? - poprosiła uprzejmie.
- Masz przejebane, przyjacielu.
- Przyjacielu? Jestem twoim bratem.
Brody przekazał urządzenie Codiemu.
- Przepraszam… nie chciałem cię urazić, Dubhe… Nie wiem, co mam więcej powiedzieć. Nie skojarzyłem, że to ty, bo nigdy nas nie zaszczyciłaś telefonem. I…
Brody roześmiał się w tle. Na pewno cieszył się z nieszczęścia brata.
Harper westchnęła i mruknęła.
- Spokojnie Cody. Nie gniewam się. Oczywiście, że nie mogłeś wiedzieć, że ja, to ja, więc nie przejmuj się tym. Chciałam cię poprosić, byś pomógł swojemu bratu. Przekazałam mu jaką mam do was prośbę, zapewne za chwilę powie o tym i tobie. Miejcie na siebie oko, dobrze? - powiedziała spokojnym tonem.
- W porządku… Bardzo nam przykro z powodu odejścia pana de Trafforda - Cody zawiesił głos. - Był wspaniałym człowiekiem. Dla Kościoła Konsumentów czymś w rodzaju filara. Nie ma już takich jak on pośród nas… - zawiesił głos.
Moira usiadła obok Alice i wpatrywała się w nią, chrupiąc miodowe ciasteczko.
Harper minimalnie wyprostowała się.
- Tak… Mi też jest przykro, niestety, tak to już bywa, że ludzie odchodzą. Musimy sobie z tym poradzić i poradzimy - słyszalnie jej wcześniejszy spokój stał się nieco bardziej sztywny.
- Cieszę się, że mogę na was liczyć. W razie czego, kontaktujcie się ze mną na ten numer, mogę posłać wam dodatkowe wsparcie… Będę już kończyć, mam tu coś do zrobienia. Dobrego wieczoru dla was obu - pożegnała w ten sposób obu braci.
- Przepraszam… to pewnie z mojej strony bezczelne, ale… mogę zadać jedno pytanie…? - Cody jeszcze wtrącił się.
- Jasne, pytaj - odpowiedziała Alice. Sięgnęła po ciastko i zaczęła je jeść.
- Czy to prawda, co mówią Konsumenci? Bo pocztą pantoflową idzie plotka… i szczerze mówiąc, chyba wszyscy w nią wierzą… że Joakim Dahl nie żyje i nie zostało to jeszcze oficjalnie ogłoszone, bo boicie się reakcji Konsumentów… - Cody zawiesił głos. - To jest taka wieść, że sam o tym nie pomyślisz, ale jak ktoś ci to przekaże, to pokazuje ci się w głowie taka zapalona lampka… i napis neonowy… “to ma sens!”
Rudowłosa uniosła brwi.
- Nie. Skądże znowu taki pomysł. Joakim jak najbardziej żyje. Robi teraz coś, co ma pomóc Kościołowi, ale to specjalna misja, dlatego nikomu nic nie zdradził. To, że niby nie żyje to tylko plotki, więc nie martw się o to - powiedziała zaskoczona takimi pogłoskami. Zastanawiało ją od kogo wyszły. Rozumiała, że mogły, zwłaszcza po stracie Terrence’a.
- Podobno po tym, jak wkręciłaś w niego korkociąg nigdy tak naprawdę się nie obudził… tak mówią jedni. Ale inni twierdzą, że widzieli go na własne oczy i to kompletnie nieprawda… Więc mamy mnóstwo sprzecznych informacji… - Cody zawiesił głos.
- Tak, w ogóle… może… - Alice słyszała, że Brody coś mówił w tle, ale jego głos nie do końca wyłapywał mikrofon.
- Brody mówi, że fajnie byłoby, gdybyśmy mieli jakąś internetową platformę… Jakieś głupie forum, albo nawet grupę na facebooku… choć to brzmi żałośnie. Ale coś, na czym moglibyśmy się w łatwy sposób komunikować.
To było tak bardzo rozwiązanie XXI wieku. Nic dziwnego, że Abascal, Terry lub Joakim nie wpadli na to wcześniej.
Harper zastanowiła się nad tym.
- To nie jest całkiem zły pomysł. Skonsultuję to z kim trzeba i znajdziemy dobry sposób do bezpiecznej komunikacji, w końcu nie chcielibyśmy, żeby ktoś niepotrzebnie zdobywał wiedzę o naszych planach, czyż nie? To jednak nienajgorsza myśl. Super… Że też wcześniej o tym nie pomyślałam - uśmiechnęła się, chrupiąc ciastko.
- W SMSie otrzymamy ten numer, tak? - Brody krzyknął do słuchawki, choć Cody trzymał ją w dłoni.
- Dokładnie tak - powiedziała Alice.
- Czy masz jeszcze jakieś pytania? Czy możemy kończyć? - zapytała.
Tymczasem Moira przewróciła oczami. Bez wątpienia okropnie niecierpliwiła się i nudziła się. AHISP-CC zastygła w bezruchu. Wyglądała tak, jakby miała egzystencjonalny kryzys, choć chyba raczej po prostu nie miała żadnej konkretnej miny do pokazania.
Harper zerknęła na Moirę i uśmiechnęła się do niej blado. Ustami powiedziała, że ‘zaraz kończy’.
- Możemy kończyć - powiedział Cody. - To wielki zaszczyt. Dziękujemy za to, że dostaliśmy to zadanie od ciebie. Czy mamy po prostu porzucić naszą robotę w Cordobie? A jak tak, to po zakończeniu tej dodatkowej misji rozumiem, że powrócić do Cordoby?
- Tak. Dokładnie. Dziękuję, że odebraliście. Do ponownego usłyszenia Cody. Pożegnaj ode mnie też brata - powiedziała Alice. Następnie zakończyła połączenie. Zerknęła na telefon, czy nie było wiadomości. Po czym napisała wiadomość z telefonem do Melody.
- AHISP-CC. Podaj mi numery. Zapiszę je sobie. Zostaw wiadomość dla Conrada, że pokierowałyśmy Codiego i Brodiego do Melody i Jacka. I na razie to będzie wszystko o co chciałabym prosić. Dziękuję ci za pomoc - powiedziała do AI.
- Zaraz ci opowiem, tylko najpierw położymy się do łóżka - poleciła dziewczynce spoglądając na nią.
- Już podaję - AHISP-CC następnie wyrecetowała zestaw trzech numerów telefonów. - To Camilla Fernandez, Ethan Wedge i Claire Anderson. W tej kolejności. Jeśli poprosisz ich o pojawienie się w Santiago, to czy nie powinnam również o tym wspomnieć Egelmanowi? - zapytała.
Alice zerknęła na ekran komputera.
- Na razie po prostu zapisuję ich numery w razie potrzeby. Póki co niech zajmą się tym Gustafssonowie. Możesz tymczasem zakończyć działanie - poprosiła, po tym jak zapisała sobie numery do pozostałych Konsumentów.
Harper odłożyła telefon na stolik, po czym napiła się soku.
- Przebierz się w piżamę, ja też to zrobię i zaraz ci opowiem tę niesamowitą opowieść - powiedziała Alice do Moiry, wstając z krzesła i idąc do pozostawionych przy walizce rzeczy. Wraz z piżamą ruszyła do łazienki, żeby przebrać się i umyć zęby.
- Alice, nie…! - w głosie Moiry brzmiała panika. - Mogłaś mi to wcześniej powiedzieć - roześmiała się. - Przedłużasz to! No weź…! - brzmiała na coraz bardziej oburzoną, ale w taki sposób, który skojarzył się Alice z dziewczęcymi wieczorami z Maxinne. Kiedy oglądały filmy, jadły lody i rozmawiały na różne tematy.
Moira westchnęła i wyszła na korytarz prosto do swojego pokoju.
- W sumie równie dobrze ty mi możesz dać piżamę na zmianę… bo nie mam swojej własnej. Jeszcze nie mam własnego kompletu ubrań. Chodzę w połączonej garderobie Jennifer i Bee - mruknęła. - A śpię nago.
- To zaraz poszukamy czegoś w mojej torbie. Mam jeszcze jedną koszulę do spania - powiedziała Alice tuż przed zniknięciem w łazience. Nie trwało to długo… Przebrała się i umyła zęby. Jej uwagę przykuł bandaż na prawej dłoni. Zamyśliła się na moment, po czym… rozwinęła go. Chciała obejrzeć dłoń.
Wyglądała kiepsko. Rana była tyle co zaleczona. Różowa tkanka blizny zdawała się bardzo delikatna. Alice odniosła wrażenie, że mogłaby dotknąć jej i już pokazałyby się kropelki krwi. Jak tragicznie musiało to wyglądać, zanim Thomas użył swojej mocy? Nawet teraz czuła niedowład, dziwne mrowienia oraz ból, kiedy poruszała tymi ścięgnami i mięśniami. Zmyła resztę kremu, która pozostała na jej skórze.
- Czy mogę w takim razie poszukać czegoś u ciebie? - zapytała Moira. - Czy niedługo wyjdziesz. Nie żebym cię poganiała!!!
Była naprawdę spragniona opowieści.
- Jasne! Poszukaj! Powinna być w lewym rogu walizki, zwinięta w rulonik. Taka granatowa z logiem serca ze skrzydłami, owiniętego łańcuchem i napisem Max-Max! - odpowiedziała Harper. Lubiła logo Maxinne, zwłaszcza, że to ona przyczyniła się do powstania nazwy. Zawinęła rękę w nowy bandaż, po czym rozczesała jeszcze włosy. Sama sypiała w jasnozielonej koszuli ze śpiącym, zwiniętym w kulkę królikiem. Tym razem jednak postanowiła założyć jakieś majtki, bo w końcu nie wypadało spać bez nich w czyimś towarzystwie. Pozbierała rzeczy i ruszyła do swojej sypialni.
- Zajmie mi to pięć minut - powiedziała Moira, wchodząc do toalety, kiedy Alice ją opuściła. Znalazła tę koszulkę błyskawicznie.
Alice usłyszała, że na dole wciąż grała muzyka, jednak nie słyszała aż tylu rozmów. Zapewne właśnie teraz w piwnicy miała miejsce orgia wróżek. Nie było innej możliwości, aby zajmowały się czymkolwiek innym. I tak dobrze, że nie zaczęły spontanicznie uprawiać seksu, kiedy w pomieszczeniu byli Konsumenci, Moira oraz jej dziadek.
- Co słychać? - mruknął Kit, przechodząc korytarzem w stronę swojego pokoju. Miał na sobie wciąż garnitur.
Alice zerknęła na niego.
- Wszystko w porządku. Jestem trochę zmęczona. A u ciebie? Nie imprezujesz już? - zapytała go. Zatrzymała się przy wejściu do swojej sypialni.
- Nie mam za bardzo z kim. Jennifer złapała doła… myślę, że ona może być bipolarna. Bee poszła do siebie dawno temu. Moira zniknęła, ale nigdy się nie przyjaźniliśmy. Earcan też poszedł spać. Tak, zauważyłem, że istnieje. A wróżki najadły się i poszły się ze sobą kochać - potwierdził przypuszczenia Alice. - Co to za impreza, na której nikt nie chce tańczyć - wydął wargi.
- Domówka. Na takich mało kto chce tańczyć, chyba że to czasy college’u i jesteśmy w Ameryce - powiedziała Alice i uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
- To na dole już nikogo nie ma? - zapytała. Jaki był więc sens zostawiania muzyki?
- Ktoś się przewija raz na jakiś czas - powiedział Kit. - Z trzy osoby są tam stale, ale większości nie znam. Trzy osoby plus ja to nie jest impreza, więc… - zawiesił głos i wzruszył ramionami. - Pewnie pójdę coś obejrzeć do siebie. Widziałem kasety Klubu Winx w pokoju Moiry, z chęcią odświeżyłbym sobie pierwszy sezon - rzekł. - Tak właściwie już się czuje podekscytowany - uśmiechnął się. - Szkoda, że przejadłem się, bo inaczej zrobiłbym sobie popcorn do tego.
- Moi bracia zostają na noc, czy pojechali? - zapytała. Mówiła im, że potrzebuje już iść odpocząć, ciekawiło ją co robili od tamtej pory.
- Szczerze mówiąc nie wiem. Byłem przy tym, jak dyskutowali na ten temat, który z nich może pić, a który będzie prowadził. Thomas mówił, że boli go dłoń, dlatego nie może prowadzić i musi pić. A Arthur na to, że Thomas brał leki przeciwbólowe i przez to nie może pić. Ale chyba sam też nie chciał pić. Wydaje mi się, że jest alkoholikiem. Takie mam poczucie. Bo niby nie chciał, ale bardzo chciał. A nie tknął niczego. Potem poszedłem na bok, bo Darleth chciała mi pokazać swoje zdjęcia ze Stevem, które zrobili nad morzem. Trochę się podpiła. Nie wiem, co się z nimi stało dalej.
Moira wyszła z łazienki.
- Gotowa! - prawie krzyknęła. - Teraz czas na opowieść!
- Jaką opowieść? - zainteresował się Kit.
Alice zbladła nieco.
- Obiecałam Moirze miłosną opowieść… O osobach które kocham - powiedziała Harper i miała nadzieję, że za moment Kit nie podskoczy i nie zacznie prosić, żeby mógł też posłuchać…
- Ja mam dość miłości jak na te dwa tygodnie. Powrócę do mojej strefy komfortu, pozwolicie - powiedział i ruszył w stronę pokoju Moiry.
- Mój pokój to twoja strefa komfortu? - zapytała nastolatka, marszcząc brwi.
- Nie, twoje kasety - odpowiedział i zniknął w środku.
- Trochę creepy - mruknęła Moira.
- Niech sobie poogląda… dobrej nocy Kit - rzuciła Alice, która poczuła ulgę. Zerknęła na Moirę.
- No to chodźmy… - powiedziała, po czym ruszyła do wnętrza swojej sypialni. Zgasiła duże światło i zostawiła małą lampkę na szafce koło łóżka. Weszła pod kołdrę i usiadła. Czekała, aż Moira do niej dołączy.
Dziewczyna wskoczyła na łóżko i wnet znalazła się pod kołdrą obok Alice. Zaśmiała się i przytuliła do niej lekko, po czym nieco odsunęła.
- Ciekawi mnie, czy to jedna z tych rzeczy, że oczekiwanie na nie jest lepsze od nich samych - mruknęła. - Mam nadzieję, że nie uważasz, że jesteś wścibska… nawet jeśli jestem… Ale ciekawi mnie to! Jak wyglądają miłości nadzwyczajnych, paranormalnych ludzi? Pełne smutku, radości, szybkich samochodów, przystojniaków… - zawiesiła głos.
Harper zastanawiała się chwilę. Po czym uśmiechnęła, w taki inny, pełen wielu różnych emocji sposób. Milczała chwilę, myśląc. Po czym zerknęła w stronę drzwi, czy były zamknięte, a następnie ponownie spojrzała na Moirę.
- Posłuchaj. Świat jest skomplikowany. To wiesz. A jeszcze bardziej skomplikowane są emocje. Opowiem ci teraz swoją historię, ale pewna jej część nie jest… Jakby to ująć, moralnie zgodna i jeśli chcesz ją usłyszeć, musisz mi obiecać, że zostanie to tylko między tobą i mną. Nasz mały sekret. Tak jak poprzednio. Obiecasz mi to, nieważne co usłyszysz? - zapytała rudowłosa i popatrzyła uważnie na dziewczynkę.
- Tak! Pewnie. Smutna część mojej błyskawicznej zgody leży w tym, że nie miałabym komu zdradzić sekretu - powiedziała i uśmiech na jej twarzy lekko zwiądł. - To znaczy miałam… mam… miałam koleżanki w szkole, ale teraz nasz kontakt przecież musi się urwać - westchnęła. - Poza tym nie byłabym w stanie zdradzić sekretu. Zawsze w każdym filmie było podkreślane, że przyjaciółki powinny dotrzymywać słowa. Nie martw się, nikomu nie powiem. Chyba że powiedziałabyś coś w stylu, że zamierzasz zrobić krzywdę komuś… nie wiem… Ale wiesz, co mam na myśli?
 
Ombrose jest offline