Harper kiwnęła głową.
- To jest coś, co mogłabyś powiedzieć komuś, kogo poznasz, a to mogłoby go zranić. A ja bardzo szanuję tę osobę i nie chcę, by czuła się źle… Dlatego ta historia musi pozostać między nami. Gotowa? Dobrze… Więc tak… - Alice wzięła głęboki wdech. Jej mina nieco się zmieniła.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=L4eljjBtlRw[/media]
- Nie wierzę w to, że wszystko rozpoczęło się… W czerwcu tego roku. Widzisz, już wcześniej miałam zdolności paranormalne, jednak całe zawirowanie i rozwój nastąpiły dopiero wtedy. Wcześniej… Byłam miła, niewinna… Dość ciepła i opiekuńcza, jak nadal jestem, ale zapewne osoby, które znają mnie z wtedy, teraz mogłyby mnie nie rozpoznać, a na pewno pękłyby im serca, bo dużo więcej we mnie smutku. A wszystko za sprawą dwóch mężczyzn. Gdybym miała ich porównać… Nie da się. Są… Byli… - Alice uśmiechnęła się znów do swoich myśli.
- Niemalże dokładnymi przeciwieństwami? Chociaż nie. Tak naprawdę opisanie ich jako woda i ogień dobrze pasuje do ich charakterów, ale to nie tak, że nie potrafili się zamieniać. Jeden jest jak ogień. Ma mnóstwo charyzmy. Jest nieprzewidywalny i nie do zatrzymania. Jest uważany za potężnego i niezwykle groźnego… Jednak w jego duszy jest wiele smutku i sądzę, że na swój sposób jest bardzo samotny… To on stworzył organizację, której teraz przewodzę. To on pierwszy rozpoczął tworzenie siły, która ma uratować świat… Na swój sposób jest odrobinę szalony, ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Jest jak… jakbym miała go umieścić w opowieści rodem z fantasy, byłby mrocznym królem, mieszkał we wspaniałej twierdzy i otaczał najpiękniejszymi kochankami, ale nadal żadne z nich nie byłoby w stanie dotrzeć do jego wnętrza - oparła dłoń na sercu, mówiąc to ostatnie.
- Szukał mnie i znalazł. Nie okłamywał mnie. Powiedział mi wprost kim jestem i kim jest on. Powiedział, że razem zdołamy ocalić świat, a ja mu uwierzyłam, i nadal wierzę… Wtedy, gdy go poznałam, byłam zafascynowana i wdzięczna. Potem, wiele się wydarzyło. Uwolniłam go z więzienia, w którym był przetrzymywany… Nie takiego jakie znasz, to było specjalne, blokowało jego moce… Ale za sprawą bóstw śmierci, tak właściwie… zginął później. Zresztą ja też i tylko dzięki temu, że zdołałam zawrzeć znajomość z innymi bogami, wróciliśmy do życia… w międzyczasie miałam wyrzuty sumienia i pragnęłam go ocalić. To wybudowało we mnie pasję. On wiele wycierpiał przeze mnie. To na swój sposób splotło nasze losy jeszcze bardziej, niż już były splecione. W międzyczasie, los postawił na mojej drodze drugiego mężczyznę… I tak jak mówiłam, jego charakter był jak woda. A przynajmniej wtedy. Stonowany, spokojny, elegancki. Dobrze wychowany. Również posiadał ogromne moce… I był przyjacielem tego pierwszego. Podczas prób uratowania przyjaciela, był gotowy zrobić wszystko i w ten sposób zbliżyliśmy się do siebie. Nigdy nie przypuszczałam, że coś z tego będzie… Widzisz, w tamtym czasie, był gejem - zmarszczyła brwi i parsknęła.
- Jak to potem ujął, że to pewnie dlatego, że nigdy dotychczas nie spotkał odpowiedniej kobiety, póki na jego drodze nie stanęłam ja… - westchnęła.
- Musieliśmy odbyć rytuał, oparty na stosunku. To jak u wróżek… Cóż… No i później. Zdaje mi się, że to on pierwszy zapałał do mnie intensywną pasją, a z czasem i ja ją odwzajemniłam. Tyle że nasze uczucia opierały się głownie na tej pasji, którą do siebie pałaliśmy. Po wszystkim, gdy ja i Joakim… - zawiesiła głos, uświadamiając sobie, że użyła jego imienia.
- … odzyskaliśmy życia, Joakim dostrzegł łączącą mnie z nim więź… Jak zapewne możesz się domyślić… Zrobiło mu się przykro. Bez wątpienia stał się zazdrosny i wyjechał. Początkowo sądziłam, że na wakacje, by odetchnąć, po tym co się działo… Był torturowany i udręczony i umarł, z częściowo mojego powodu… a gdy wrócił, zastał to… Było i jest mi z tego przykro, ale jak mówiłam… Nie da się zapanować nad emocjami, można je oszukiwać, ale to był szalony czas, a ja sama byłam w depresji… - westchnęła, cała spięta. Oparła się wygodniej na poduszkach.
- Więc wyjechał… Zostałam wraz z tym drugim. Jednak również wiedziałam, że nasza relacja nie ma przyszłości… Widzisz, on był żonaty. Jego żona jednak od wielu, wielu lat leżała w ciężkiej chorobie, niemal bez życia… Wzięli ślub, który był zaaranżowany i żadne z nich nie czuło wtedy nic do drugiego. A potem ona zachorowała i dwadzieścia lat spędziła w łóżku… - Harper zerknęła na Moirę, ciekawa, czy dziewczynka już wiedziała, o kim była mowa.
Nic na to nie wskazywało. Milczała, kompletnie zasłuchana. Alice odniosła wrażenie, że kompletnie zahipnotyzowała ją swoim głosem. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby Moira w pewnym momencie ocknęła się, wzięła zeszyt i zaczęła robić notatki. Chyba nie chciała, aby umknęło jej choćby jedno słowo.
- Nic więc dziwnego, że czuł się samotny. Jak mówiłam, wolał mężczyzn… A potem poznał mnie i jego świat zwariował. Jednak musieliśmy rzecz jasna wszystko ukrywać… To było przyjemne, ale czasem bolesne i męczące… Zaproponował mi więc, że zostanę muzykoterapeutką. Wcześniej byłam śpiewaczką operową, więc to pasowało… Kurs nie był też tragicznie drogi i męczący… Więc zajęłam się muzykoterapią jego chorej żony… To może paskudne z naszej strony, ale bardzo chciałam jej jakoś zadośćuczynić za to, że po prostu kocham jej męża… I świat chciał, że zaczęła po dwudziestu latach cudownie zdrowieć. Oboje wiedzieliśmy, że wkrótce wróci do pełni zdrowia i nasz związek raczej nie będzie mieć przyjemnej przyszłości. Wahałam się w tamtym czasie… I świat znów przyszedł z pomocą… - głos jej się tu załamał, a jej spojrzenie od twarzy Moiry powędrowało w kąt pokoju.
- Wyjechałam z rodziną na wyjazd… I znów natknęłam się na paranormalne wydarzenia. Zmagałam się z nimi i nagle… Znikąd… Pojawił się człowiek, którego miałam za towarzysza podczas wydarzeń w czerwcu. Tylko, że tym razem już nim nie był. Przybył porwać mnie. skądś wiedział o mojej relacji z Terrencem… Więc polecił wyprowadzić go do lasu… I zastrzelić - w oczach Alice zabłyszczały łzy. Przypominanie sobie tej sceny, zawsze nią szarpało.
Moira pisnęła. Otworzyła szeroko usta i oczy i spojrzała z wyczekiwaniem na Alice.
- Ale… ale… tego nie zrobił, prawda? Ktoś go uratował… - zawiesiła pytająco głos. Podniosła dłonie do ust, zakrywając je.
Alice poczuła, jak usta jej zadrżały, kiedy wymusiła na nich uśmiech. Był całkowicie i tragicznie smutny. Słowa Moiry tylko pogorszyły sprawę, po jej lewym policzku potoczyła się samotna łza… A ona zaczęła kontynuować.
- Nigdy nie mówiliśmy sobie… - zawiesiła głos, bo jej się załamał.
- Widzisz, każde dbało o to drugie. Wspieraliśmy się, spędzaliśmy cudowny czas… Ale żadne nigdy nie powiedziało temu drugiemu, po prostu… ‘kocham cię’. Aż do tamtej chwili. Kiedy miał już iść, gdy celowano do niego z tyłu karabinów… Podszedł do mnie. I powiedział to… A potem odwrócił się… I poszedł… I… I czasem go widuję… w snach, lub w wizjach… I brakuje mi go - Harper zamrugała kilka razy i otarła oczy dłonią.
- Widzisz, bo żadne z nas nie wiedziało w tamtym czasie… Tego poranka, zanim to wszystko się stało, trochę się kłóciliśmy, pierwszy raz… I powiedział mi, w przypływie wielu słów, że chciałby być ze mną i żebym miała jego dziecko… żadne nie wiedziało, że zaszłam noc wcześniej. Zapomniałam wziąć leków i piłam alkohol… To zniwelowało ich działanie i… Za parę miesięcy urodzi się nasze dziecko - zawiesiła głos. Zamknęła na moment oczy. wzięła powolny, głęboki wdech, by uspokoić.
- Nawet nie wiedziałam, że jesteś w ciąży - Moira spojrzała na jej brzuch błyskawicznie.
- Bo to dopiero pierwszy miesiąc… Poza nimi dwoma, jest jeszcze jedna, ważna dla mnie osoba. I był taki moment, że sądziłam, że jeśli cały świat stanie w ogniu, to pójdę z nim. Widziałam, że pokochał mnie, albo może po prostu chciał mnie uratować i miał wyrzuty sumienia? Tak jak mówiłam, to był szalony czas… Podjęłam jednak pewne decyzje, sprzeczne z jego moralnością… Poza tym, on i Joakim są wrogami. Rzecz jasna jeśli pałałam takimi uczuciami do tego pierwszego, nie mogłam nic na to poradzić. Przyjaźnimy się, wiem, że mogę na nim polegać i mam nadzieję, że on myśli o mnie tak samo… I tak to już jest… - Alice wzięła telefon i wpisała w wyszukiwarkę imię i nazwisko Joakima, ciekawa czy jest w stanie go znaleźć…
- To
on? - zapytała Moira na pierwsze, co wyskoczyło w wyszukiwarce.
Alice parsknęła.
- Nie, skądże! - pokręciła głową, szukając dalej.
- Twoja opowieść jest niesamowita… Pełna miłości, pragnienia, ale też smutku i tęsknoty… Mimo to chciałabym przeżyć to samo, co ty. Spotkać tyle interesujących mężczyzn, którzy by mnie pokochali… Bo widzisz… nigdy nie miałam chłopaka - to zabrzmiało jak wyjawienie wielkiego sekretu, ale Moira do niedawna była prawie przedszkolakiem. - Ten mroczny król… Joakim… brzmi niesamowicie. I też sprawić, by mężczyzna, który wolał mężczyzn, zakochał się w kobiecie? Chyba tylko ktoś taki ładny jak ty mógłby coś takiego osiągnąć. Zazdroszczę ci okropnie… - zawiesiła głos. - Moje życie nigdy nie będzie takie interesujące. Nie w ten sposób. Przykro mi z powodu tego dżentelmena… że umarł. To jest takie tragiczne, ale też piękne, że nosisz w sobie jego dziecko… Czy jego żona wie o tym? O waszym romansie? I że urodzisz jego syna lub córkę?
Alice nie mogła znaleźć w internecie twarzy Joakima. Nie, wpisując jego imię i nazwisko.
Doszła do wniosku, że musiał mieć jakiś pseudonim sceniczny.
- Cóż, niestety nie zdołam ci go pokazać… ale może jeśli będziesz spędzać ze mną dużo czasu, to kiedyś wróci i go poznasz - powiedziała Alice. Odłożyła telefon i spojrzała na Moirę.
- Myślę, że nie wie i nie powinna wiedzieć… Bo gdyby tak było, wyrzuciłaby mnie ze swojego domu, albo co gorsza, znów rozchorowała… Terrence, to mąż Esmeraldy Moiro… - Alice powiedziała szeptem, tak by cały świat nic nie usłyszał, poza samą młodą Hastings.
Moira zamrugała oczami.
- Której Esmeral…
Tryby w jej głowie zaczęły się obracać. Alice ujrzała w jej oczach kompletną… pustkę. Zmrużyła je po chwili.
- Wow… - szepnęła cichutko. - Wow…
Wyglądała jak ktoś, komu nie należy przeszkadzać.
- To zupełnie wywraca twoją opowieść… Daj mi chwilkę, proszę… - rzuciła.
Alice kiwnęła głową. Przechyliła się i zgasiła światło.
- Mm… dlatego to tajemnica Moiro… - powiedziała smutnym głosem. Położyła się na poduszkach po swojej stronie łóżka i czekała co za chwilę powie Moira.
Tymczasem Alice przypomniała sobie, że Joakim wysłał jej kiedyś jakiegoś maila ze swojego bardzo starego adresu. I chyba jego konto posiadało w tym serwisie nieco stare, ale w sumie wciąż aktualne zdjęcie. Mogłaby je odnaleźć. Alice zaczęła grzebać znów w telefonie, szukając tej wiadomości w mailach.
- Wujek de Trafford był… jest… był… gejem? - zapytała. - Nigdy nie miał chłopaka. Znaczy nigdy go nie widziałam z nikim… Zawsze sam. A ciocia Esmeralda… nigdy jej nie widziałam na oczy, choć wiem, kim jest. Ale wujek jest stary! A ty jesteś młoda… Uprawiałaś z nim seks…? - zapytała.
- Może i nie był młody, ale nadal był przystojnym mężczyzną. A w pewnym wieku, wiek partnera trochę przestaje grać rolę… - powiedziała, grzebiąc dalej w mailach. Przypomniała sobie, że oznaczyła go flagą, bo to była jedna z tak niewielu wiadomości od Joakima. Przeszła więc do odpowiedniego folderu i tam sprawdziła, czy nadal ma to zdjecie…
- Nigdy nie myślałam o wujku, jak o kimś, w kim można się zakochać… - powiedziała Moira, co w sumie nie było zaskakujące. Ile miała lat jeszcze dwa tygodnie temu? Osiem? Sześć?
Wnet zdjęcie pojawiło się na ekranie telefonu.
- Kto… to… jest…? - zapytała Moira. - Prawdziwy człowiek w ten sposób nie wygląda… - zawiesiła głos i otworzyła lekko usta.
Alice uśmiechnęła się i zerknęła na Moirę.
- To… Moja droga… Jest Joakim. Zgadnij ile ma lat… - poleciła jej, zagadkowym tonem.
Rudowłosa widziała, jak dziewczyna zaczęła się zakochiwać.
- Uhm… wygląda młodo… Czy on ma tu lekko podkreślone oczy? Jak tak, to może być w rzeczywistości młodszy, niż się wydaje… Może dwadzieścia? - zapytała. - Dwadzieścia… e… dwa?
- Tak właściwie, nie wiem ile miał lat, gdy robił sobie to zdjęcie, ale on zawsze tak wygląda. Napił się w tym wieku ze studni, czy źródła wiecznej młodości… I… Po prostu cały czas tak wygląda… A ma już prawie pięćdziesiąt pięć lat - powiedziała Harper i westchnęła. Wyłączyła zdjęcie.
- Nie! - krzyknęła Moira. Dopiero po chwili opanowała się. - Przepraszam - mruknęła.
Jednak zdawało się, że Alice brutalnie przerwała jej wpatrywanie się w swoją nową wielką miłość.
- Nic nie szkodzi… On tak działa na wszystkich. Przypomnij sobie co o nim mówiłam i pomyśl o tym jak wygląda. To też stanie się dla ciebie dużo bardziej jasne - powiedziała spokojnym tonem.
- Rozumiem, co miałaś na myśli z tą dużą charyzmą. Czy masz jakieś inne zdjęcie…? - zapytała. - I czy ty… i on…? - zerknęła na Alice.
Była cała zarumieniona i pełna emocji oraz energii. Chyba nawet nie zauważyła, że zaczęła gryźć całkiem mocno górną wargę.
Rudowłosa zerknęła znów na dziewczynkę.
- Tak, widziałam go nago. W pewnym sensie miałam możliwość uprawiania z nim stosunku i tak właściwie to można to było tym nazwać, ale takiego w pełni świadomego, z całą paleta emocji, którymi do siebie pałamy… To jeszcze nie… Jeszcze nie wrócił ze swego wyjazdu - wyjaśniła Alice. Podniosła dłoń i pogłaskała ją po głowie.
- Jakby wujek żył, to mogłabyś być z wujkiem, a ja… hmm… nieważne. Przepraszam. Mów dalej - Moira złapała się za kolana. Już obmyśliła plan, jak zdobyć Joakima, jednak niestety Terry jej zbyt szybko umarł.
- Nie znam osoby, która poznając Joakima nie pragnęłaby z nim być… No poza kilkoma, ale te tylko i wyłącznie go nienawidzą… Tylko pamiętaj, że to nie jest taka dobra osoba, to mroczny król… - tłumaczyła.