Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 17:58   #266
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Harper kiwnęła głową.
- To jest coś, co mogłabyś powiedzieć komuś, kogo poznasz, a to mogłoby go zranić. A ja bardzo szanuję tę osobę i nie chcę, by czuła się źle… Dlatego ta historia musi pozostać między nami. Gotowa? Dobrze… Więc tak… - Alice wzięła głęboki wdech. Jej mina nieco się zmieniła.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=L4eljjBtlRw[/media]

- Nie wierzę w to, że wszystko rozpoczęło się… W czerwcu tego roku. Widzisz, już wcześniej miałam zdolności paranormalne, jednak całe zawirowanie i rozwój nastąpiły dopiero wtedy. Wcześniej… Byłam miła, niewinna… Dość ciepła i opiekuńcza, jak nadal jestem, ale zapewne osoby, które znają mnie z wtedy, teraz mogłyby mnie nie rozpoznać, a na pewno pękłyby im serca, bo dużo więcej we mnie smutku. A wszystko za sprawą dwóch mężczyzn. Gdybym miała ich porównać… Nie da się. Są… Byli… - Alice uśmiechnęła się znów do swoich myśli.
- Niemalże dokładnymi przeciwieństwami? Chociaż nie. Tak naprawdę opisanie ich jako woda i ogień dobrze pasuje do ich charakterów, ale to nie tak, że nie potrafili się zamieniać. Jeden jest jak ogień. Ma mnóstwo charyzmy. Jest nieprzewidywalny i nie do zatrzymania. Jest uważany za potężnego i niezwykle groźnego… Jednak w jego duszy jest wiele smutku i sądzę, że na swój sposób jest bardzo samotny… To on stworzył organizację, której teraz przewodzę. To on pierwszy rozpoczął tworzenie siły, która ma uratować świat… Na swój sposób jest odrobinę szalony, ale nie w złym tego słowa znaczeniu. Jest jak… jakbym miała go umieścić w opowieści rodem z fantasy, byłby mrocznym królem, mieszkał we wspaniałej twierdzy i otaczał najpiękniejszymi kochankami, ale nadal żadne z nich nie byłoby w stanie dotrzeć do jego wnętrza - oparła dłoń na sercu, mówiąc to ostatnie.
- Szukał mnie i znalazł. Nie okłamywał mnie. Powiedział mi wprost kim jestem i kim jest on. Powiedział, że razem zdołamy ocalić świat, a ja mu uwierzyłam, i nadal wierzę… Wtedy, gdy go poznałam, byłam zafascynowana i wdzięczna. Potem, wiele się wydarzyło. Uwolniłam go z więzienia, w którym był przetrzymywany… Nie takiego jakie znasz, to było specjalne, blokowało jego moce… Ale za sprawą bóstw śmierci, tak właściwie… zginął później. Zresztą ja też i tylko dzięki temu, że zdołałam zawrzeć znajomość z innymi bogami, wróciliśmy do życia… w międzyczasie miałam wyrzuty sumienia i pragnęłam go ocalić. To wybudowało we mnie pasję. On wiele wycierpiał przeze mnie. To na swój sposób splotło nasze losy jeszcze bardziej, niż już były splecione. W międzyczasie, los postawił na mojej drodze drugiego mężczyznę… I tak jak mówiłam, jego charakter był jak woda. A przynajmniej wtedy. Stonowany, spokojny, elegancki. Dobrze wychowany. Również posiadał ogromne moce… I był przyjacielem tego pierwszego. Podczas prób uratowania przyjaciela, był gotowy zrobić wszystko i w ten sposób zbliżyliśmy się do siebie. Nigdy nie przypuszczałam, że coś z tego będzie… Widzisz, w tamtym czasie, był gejem - zmarszczyła brwi i parsknęła.
- Jak to potem ujął, że to pewnie dlatego, że nigdy dotychczas nie spotkał odpowiedniej kobiety, póki na jego drodze nie stanęłam ja… - westchnęła.
- Musieliśmy odbyć rytuał, oparty na stosunku. To jak u wróżek… Cóż… No i później. Zdaje mi się, że to on pierwszy zapałał do mnie intensywną pasją, a z czasem i ja ją odwzajemniłam. Tyle że nasze uczucia opierały się głownie na tej pasji, którą do siebie pałaliśmy. Po wszystkim, gdy ja i Joakim… - zawiesiła głos, uświadamiając sobie, że użyła jego imienia.
- … odzyskaliśmy życia, Joakim dostrzegł łączącą mnie z nim więź… Jak zapewne możesz się domyślić… Zrobiło mu się przykro. Bez wątpienia stał się zazdrosny i wyjechał. Początkowo sądziłam, że na wakacje, by odetchnąć, po tym co się działo… Był torturowany i udręczony i umarł, z częściowo mojego powodu… a gdy wrócił, zastał to… Było i jest mi z tego przykro, ale jak mówiłam… Nie da się zapanować nad emocjami, można je oszukiwać, ale to był szalony czas, a ja sama byłam w depresji… - westchnęła, cała spięta. Oparła się wygodniej na poduszkach.
- Więc wyjechał… Zostałam wraz z tym drugim. Jednak również wiedziałam, że nasza relacja nie ma przyszłości… Widzisz, on był żonaty. Jego żona jednak od wielu, wielu lat leżała w ciężkiej chorobie, niemal bez życia… Wzięli ślub, który był zaaranżowany i żadne z nich nie czuło wtedy nic do drugiego. A potem ona zachorowała i dwadzieścia lat spędziła w łóżku… - Harper zerknęła na Moirę, ciekawa, czy dziewczynka już wiedziała, o kim była mowa.
Nic na to nie wskazywało. Milczała, kompletnie zasłuchana. Alice odniosła wrażenie, że kompletnie zahipnotyzowała ją swoim głosem. Nie zdziwiłaby się nawet, gdyby Moira w pewnym momencie ocknęła się, wzięła zeszyt i zaczęła robić notatki. Chyba nie chciała, aby umknęło jej choćby jedno słowo.
- Nic więc dziwnego, że czuł się samotny. Jak mówiłam, wolał mężczyzn… A potem poznał mnie i jego świat zwariował. Jednak musieliśmy rzecz jasna wszystko ukrywać… To było przyjemne, ale czasem bolesne i męczące… Zaproponował mi więc, że zostanę muzykoterapeutką. Wcześniej byłam śpiewaczką operową, więc to pasowało… Kurs nie był też tragicznie drogi i męczący… Więc zajęłam się muzykoterapią jego chorej żony… To może paskudne z naszej strony, ale bardzo chciałam jej jakoś zadośćuczynić za to, że po prostu kocham jej męża… I świat chciał, że zaczęła po dwudziestu latach cudownie zdrowieć. Oboje wiedzieliśmy, że wkrótce wróci do pełni zdrowia i nasz związek raczej nie będzie mieć przyjemnej przyszłości. Wahałam się w tamtym czasie… I świat znów przyszedł z pomocą… - głos jej się tu załamał, a jej spojrzenie od twarzy Moiry powędrowało w kąt pokoju.
- Wyjechałam z rodziną na wyjazd… I znów natknęłam się na paranormalne wydarzenia. Zmagałam się z nimi i nagle… Znikąd… Pojawił się człowiek, którego miałam za towarzysza podczas wydarzeń w czerwcu. Tylko, że tym razem już nim nie był. Przybył porwać mnie. skądś wiedział o mojej relacji z Terrencem… Więc polecił wyprowadzić go do lasu… I zastrzelić - w oczach Alice zabłyszczały łzy. Przypominanie sobie tej sceny, zawsze nią szarpało.
Moira pisnęła. Otworzyła szeroko usta i oczy i spojrzała z wyczekiwaniem na Alice.
- Ale… ale… tego nie zrobił, prawda? Ktoś go uratował… - zawiesiła pytająco głos. Podniosła dłonie do ust, zakrywając je.
Alice poczuła, jak usta jej zadrżały, kiedy wymusiła na nich uśmiech. Był całkowicie i tragicznie smutny. Słowa Moiry tylko pogorszyły sprawę, po jej lewym policzku potoczyła się samotna łza… A ona zaczęła kontynuować.
- Nigdy nie mówiliśmy sobie… - zawiesiła głos, bo jej się załamał.
- Widzisz, każde dbało o to drugie. Wspieraliśmy się, spędzaliśmy cudowny czas… Ale żadne nigdy nie powiedziało temu drugiemu, po prostu… ‘kocham cię’. Aż do tamtej chwili. Kiedy miał już iść, gdy celowano do niego z tyłu karabinów… Podszedł do mnie. I powiedział to… A potem odwrócił się… I poszedł… I… I czasem go widuję… w snach, lub w wizjach… I brakuje mi go - Harper zamrugała kilka razy i otarła oczy dłonią.
- Widzisz, bo żadne z nas nie wiedziało w tamtym czasie… Tego poranka, zanim to wszystko się stało, trochę się kłóciliśmy, pierwszy raz… I powiedział mi, w przypływie wielu słów, że chciałby być ze mną i żebym miała jego dziecko… żadne nie wiedziało, że zaszłam noc wcześniej. Zapomniałam wziąć leków i piłam alkohol… To zniwelowało ich działanie i… Za parę miesięcy urodzi się nasze dziecko - zawiesiła głos. Zamknęła na moment oczy. wzięła powolny, głęboki wdech, by uspokoić.
- Nawet nie wiedziałam, że jesteś w ciąży - Moira spojrzała na jej brzuch błyskawicznie.
- Bo to dopiero pierwszy miesiąc… Poza nimi dwoma, jest jeszcze jedna, ważna dla mnie osoba. I był taki moment, że sądziłam, że jeśli cały świat stanie w ogniu, to pójdę z nim. Widziałam, że pokochał mnie, albo może po prostu chciał mnie uratować i miał wyrzuty sumienia? Tak jak mówiłam, to był szalony czas… Podjęłam jednak pewne decyzje, sprzeczne z jego moralnością… Poza tym, on i Joakim są wrogami. Rzecz jasna jeśli pałałam takimi uczuciami do tego pierwszego, nie mogłam nic na to poradzić. Przyjaźnimy się, wiem, że mogę na nim polegać i mam nadzieję, że on myśli o mnie tak samo… I tak to już jest… - Alice wzięła telefon i wpisała w wyszukiwarkę imię i nazwisko Joakima, ciekawa czy jest w stanie go znaleźć…

- To on? - zapytała Moira na pierwsze, co wyskoczyło w wyszukiwarce.
Alice parsknęła.
- Nie, skądże! - pokręciła głową, szukając dalej.
- Twoja opowieść jest niesamowita… Pełna miłości, pragnienia, ale też smutku i tęsknoty… Mimo to chciałabym przeżyć to samo, co ty. Spotkać tyle interesujących mężczyzn, którzy by mnie pokochali… Bo widzisz… nigdy nie miałam chłopaka - to zabrzmiało jak wyjawienie wielkiego sekretu, ale Moira do niedawna była prawie przedszkolakiem. - Ten mroczny król… Joakim… brzmi niesamowicie. I też sprawić, by mężczyzna, który wolał mężczyzn, zakochał się w kobiecie? Chyba tylko ktoś taki ładny jak ty mógłby coś takiego osiągnąć. Zazdroszczę ci okropnie… - zawiesiła głos. - Moje życie nigdy nie będzie takie interesujące. Nie w ten sposób. Przykro mi z powodu tego dżentelmena… że umarł. To jest takie tragiczne, ale też piękne, że nosisz w sobie jego dziecko… Czy jego żona wie o tym? O waszym romansie? I że urodzisz jego syna lub córkę?
Alice nie mogła znaleźć w internecie twarzy Joakima. Nie, wpisując jego imię i nazwisko.
Doszła do wniosku, że musiał mieć jakiś pseudonim sceniczny.
- Cóż, niestety nie zdołam ci go pokazać… ale może jeśli będziesz spędzać ze mną dużo czasu, to kiedyś wróci i go poznasz - powiedziała Alice. Odłożyła telefon i spojrzała na Moirę.
- Myślę, że nie wie i nie powinna wiedzieć… Bo gdyby tak było, wyrzuciłaby mnie ze swojego domu, albo co gorsza, znów rozchorowała… Terrence, to mąż Esmeraldy Moiro… - Alice powiedziała szeptem, tak by cały świat nic nie usłyszał, poza samą młodą Hastings.
Moira zamrugała oczami.
- Której Esmeral…
Tryby w jej głowie zaczęły się obracać. Alice ujrzała w jej oczach kompletną… pustkę. Zmrużyła je po chwili.
- Wow… - szepnęła cichutko. - Wow…
Wyglądała jak ktoś, komu nie należy przeszkadzać.
- To zupełnie wywraca twoją opowieść… Daj mi chwilkę, proszę… - rzuciła.
Alice kiwnęła głową. Przechyliła się i zgasiła światło.
- Mm… dlatego to tajemnica Moiro… - powiedziała smutnym głosem. Położyła się na poduszkach po swojej stronie łóżka i czekała co za chwilę powie Moira.
Tymczasem Alice przypomniała sobie, że Joakim wysłał jej kiedyś jakiegoś maila ze swojego bardzo starego adresu. I chyba jego konto posiadało w tym serwisie nieco stare, ale w sumie wciąż aktualne zdjęcie. Mogłaby je odnaleźć. Alice zaczęła grzebać znów w telefonie, szukając tej wiadomości w mailach.
- Wujek de Trafford był… jest… był… gejem? - zapytała. - Nigdy nie miał chłopaka. Znaczy nigdy go nie widziałam z nikim… Zawsze sam. A ciocia Esmeralda… nigdy jej nie widziałam na oczy, choć wiem, kim jest. Ale wujek jest stary! A ty jesteś młoda… Uprawiałaś z nim seks…? - zapytała.
- Może i nie był młody, ale nadal był przystojnym mężczyzną. A w pewnym wieku, wiek partnera trochę przestaje grać rolę… - powiedziała, grzebiąc dalej w mailach. Przypomniała sobie, że oznaczyła go flagą, bo to była jedna z tak niewielu wiadomości od Joakima. Przeszła więc do odpowiedniego folderu i tam sprawdziła, czy nadal ma to zdjecie…
- Nigdy nie myślałam o wujku, jak o kimś, w kim można się zakochać… - powiedziała Moira, co w sumie nie było zaskakujące. Ile miała lat jeszcze dwa tygodnie temu? Osiem? Sześć?
Wnet zdjęcie pojawiło się na ekranie telefonu.


- Kto… to… jest…? - zapytała Moira. - Prawdziwy człowiek w ten sposób nie wygląda… - zawiesiła głos i otworzyła lekko usta.
Alice uśmiechnęła się i zerknęła na Moirę.
- To… Moja droga… Jest Joakim. Zgadnij ile ma lat… - poleciła jej, zagadkowym tonem.
Rudowłosa widziała, jak dziewczyna zaczęła się zakochiwać.
- Uhm… wygląda młodo… Czy on ma tu lekko podkreślone oczy? Jak tak, to może być w rzeczywistości młodszy, niż się wydaje… Może dwadzieścia? - zapytała. - Dwadzieścia… e… dwa?
- Tak właściwie, nie wiem ile miał lat, gdy robił sobie to zdjęcie, ale on zawsze tak wygląda. Napił się w tym wieku ze studni, czy źródła wiecznej młodości… I… Po prostu cały czas tak wygląda… A ma już prawie pięćdziesiąt pięć lat - powiedziała Harper i westchnęła. Wyłączyła zdjęcie.
- Nie! - krzyknęła Moira. Dopiero po chwili opanowała się. - Przepraszam - mruknęła.
Jednak zdawało się, że Alice brutalnie przerwała jej wpatrywanie się w swoją nową wielką miłość.
- Nic nie szkodzi… On tak działa na wszystkich. Przypomnij sobie co o nim mówiłam i pomyśl o tym jak wygląda. To też stanie się dla ciebie dużo bardziej jasne - powiedziała spokojnym tonem.
- Rozumiem, co miałaś na myśli z tą dużą charyzmą. Czy masz jakieś inne zdjęcie…? - zapytała. - I czy ty… i on…? - zerknęła na Alice.
Była cała zarumieniona i pełna emocji oraz energii. Chyba nawet nie zauważyła, że zaczęła gryźć całkiem mocno górną wargę.
Rudowłosa zerknęła znów na dziewczynkę.
- Tak, widziałam go nago. W pewnym sensie miałam możliwość uprawiania z nim stosunku i tak właściwie to można to było tym nazwać, ale takiego w pełni świadomego, z całą paleta emocji, którymi do siebie pałamy… To jeszcze nie… Jeszcze nie wrócił ze swego wyjazdu - wyjaśniła Alice. Podniosła dłoń i pogłaskała ją po głowie.
- Jakby wujek żył, to mogłabyś być z wujkiem, a ja… hmm… nieważne. Przepraszam. Mów dalej - Moira złapała się za kolana. Już obmyśliła plan, jak zdobyć Joakima, jednak niestety Terry jej zbyt szybko umarł.
- Nie znam osoby, która poznając Joakima nie pragnęłaby z nim być… No poza kilkoma, ale te tylko i wyłącznie go nienawidzą… Tylko pamiętaj, że to nie jest taka dobra osoba, to mroczny król… - tłumaczyła.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline