Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 18:03   #268
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Harper zastanawiała się nad tym.
- Dobrze… Omówimy to niedługo. Mamy opracowany plan fundamentu. Będę o tym myśleć i ty też o tym myśl - poleciła. Podeszła do niego i zatrzymała się. Wyciągnęła dłoń. Zerknęła na nią i skrzywiła się, po czym wyciągnęła lewą.
- Będę - obiecał. - Choć obecnie obawiam się Rolana, mojego brata. I dlatego potrzebujemy właśnie Gwardii. Żeby nas broniła i żebyśmy nie musieli żyć w strachu - skinął głową.
- Stwórzmy razem coś po raz kolejny - Alice zaproponowała uprzejmie.
- A co takiego? - zapytał Kirill. - Co stało się z tamtym jeleniem? Wydaje mi się, że udało mu się doprowadzić Arthura do ciała. A potem dostałem od niego wiadomość. Jednak nie mogę go teraz wyczuć. Albo wyczerpał się i rozprysł, albo znajduje się w jakiejś izolowanej sferze, do której nie mogę tak po prostu wniknąć. Może po prostu wrócił do twojego ogrodu.
- Miałam na myśli Gwardię… co do jelenia, wzmocniłam go swoją energią, aby nie zniknął. Zamierzam nie dać mu wyparować, by stał się stróżem i posłańcem w Iterze. Co o tym myślisz? - zapytała.
- Stróżem? A czego ma strzec? Myślę, że może nam się przydać. Raz ja go będę karmić, raz ty - skinął głową. - Jednak na razie chyba niewiele potrafi. Jeżeli ma mieć jakieś zdolności obronne, to będziemy potrzebowali oboje nad nim dłużej popracować. Stworzyliśmy go jedynie z zamiarem uzyskania psa tropiącego… w postaci jelenia, a także przewodnika.
Kirill kilka razy głębiej odetchnął.
- Przepraszam, jeśli wydaję się dziwny lub zestresowany… ale jestem naprawdę przeokropnie spięty. Myślałem, że chcesz stworzyć kolejne stworzenie, a miałaś na myśli Gwardię… więc tak. To dobry pomysł - uścisnął jej wyciągniętą dłoń.
- Nie przejmuj się Kirillu. Ja czuję się tak większość czasu. Dziś na przykład jeszcze do mnie nie dotarło ogrom kłopotów, które sprawiłam światu, bo cieszę się swoim życiem. Jednak z czasem Isle dojdzie do mnie jak Helsinki… Tak więc, dajmy sobie nieco czasu… Będziemy musieli dobrze przemyśleć tę współpracę dla twojego i mojego dobra - powiedziała pewnym swego głosem. Uścisnęła jego dłoń i po chwili pogłaskała, a potem puściła.
- Tak. Oboje zyskamy na Gwardii - powiedział. - Zarówno ty, jak i ja. To miło, że nie jesteś samolubna i nie chcesz więcej własnej mocy, podlegającej tylko i wyłącznie pod ciebie. Myślę że taka Gwardia będzie spajać cały Wielki Wóz. Bo ludzie w niej będą łączyć nas wszystkich - dodał, uśmiechając się do niej lekko. - Chcesz coś jeszcze poruszyć? Czy możemy kończyć rozmowę? - zapytał.
- Hmm… Na razie nic już nie wpada mi do głowy, zawsze mamy jeszcze telefony na zewnątrz, więc jeśli coś nam się przypomni, to dzwonimy. To chyba na ten moment wszystko. Spróbuję się zdrzemnąć. To będzie moja pierwsza noc snów po pobudce z kilkudniowej gorączki. Mam nadzieję na miłe sny… Dobranoc Kirillu - powiedziała ciepło i uśmiechnęła się. Zamierzała wrócić do swej strefy, by tam zapewnić sobie spokojny powrót do swego ciała.
- Dobranoc, Alice. Trzymaj się - uśmiechnął się do niej, co kompletnie do niego nie pasowało. Wyglądało na to, że cokolwiek miało miejsce w Irkucku, wstrząsnęło nim na tyle, że był w stanie spontanicznie pokazywać emocje. Nieprawdopodobne…
Rudowłosa rozchyliła odrobinę szerzej oczy i z opóźnieniem odwzajemniła jego uśmiech swoim jeszcze cieplejszym. Było jej jednak miło, że wykrzesał emocje.

Alice wróciła do swojej strefy, gdzie rzeczywiście znajdował się jelonek. Potem natomiast powróciła do swojego ciała. Zaczęłaś śnić zwyczajne, spokojne sny. Mijały godziny, aż obudziła się następnego dnia dość późno. Około dwunastej. Z miejsca usłyszała jakieś poruszenie na korytarzu...
Harper przekręciła się w pościeli, następnie wstała i ruszyła do drzwi. Jej włosy były puchate i lekko potargane. Wyjrzała na zewnątrz, chcąc zorientować się, co też miało miejsce na zewnątrz. Ziewnęła, zasłaniając usta dłonią.
Ujrzała dwie przypadkowe wróżki płci męskiej. Kojarzyła ich z wczoraj, jednak nigdy nie zamieniła z nimi ani zdania. Tylko na nią spojrzeli i najwyraźniej pozbawieni zasad kultury nawet nie przywitali się. Obeszli korytarz do końca, obrócili się i poszli w drugą stronę. Tymczasem z łazienki wyszła kolejna wróżka, tym razem kobieta.
- Dzień dobry - powiedziała i następnie ruszyła w stronę pokoju Alice. Zajrzała przez ramię śpiewaczki do środka, po czym odwróciła się i odeszła.
Harper była zaskoczona.
- Dzień dobry, szukacie czegoś? - zapytała, bo co najmniej tak wyglądali, jakby za czymś, lub za kimś rozglądały.
- Hmm… - kobieta mruknęła, przystając na moment. - Tak jest. Szukamy Moiry. Z polecenia pani Darleth i pani Bee - powiedziała i ruszyła dalej.
Z jednej strony w ruchach wróżek nie było zbyt dużo pospiechu, a z drugiej zdawały się bardzo skupione na swoim zadaniu. Do tego stopnia, że nie przystawały, żeby nieco dłużej porozmawiać z Alice. Choć chyba mogły podejrzewać, że cała sprawa ją zainteresuje.
- A w jakim celu? - zapytała, po czym ruszyła w stronę drzwi do pokoju Moiry. Chciała zapukać do drzwi, bo dziewczę mogło spać, a biorąc pod uwagę nastrój, w jakim poszła do siebie, mogła być zdecydowanie nago.
- Żeby ją znaleźć - mruknął Kit, który najwyraźniej wyszedł z któregoś pomieszczenia, słysząc Alice na korytarzu. Stanął za jej plecami i Harper drgnęła, nie spodziewając się go.
Ujrzała pusty pokój. Wszystkie meble i zabawki były na swoim miejscu. Przynajmniej patrząc pobieżnie. Jednak w środku brakowało Moiry. Ujrzała natomiast otwarte okno. Firanka powiewała, targana wiatrem. Alice wzdrygnęła się drugi raz, tym razem dlatego, bo było tutaj tak zimno. Zapewne nie otwarto tego okna tuż przed chwilą.
Alice milczała. Miała deja vu. Podeszła do komputera dziewczynki i chciała sprawdzić, czy był może odpalony. Czy coś się stało? Mówiła, że zamierzała pisać ze swoim ojcem. kimkolwiek ten człowiek był, miała nadzieję, że nie maczał palców w jej zniknięciu… Albo, że jej ucieczka nie była z winy samej Alice.
Komputer był wyłączony. Kiedy Harper nacisnęła przycisk, ekran zajarzył się… jednak wnet poprosił ją o hasło. Oczywiście nie znała go. Alice nie wiedziała, jak to się stało, że Moira zniknęła. Tak właściwie mogło być ku temu naprawdę wiele powodów. Rzeczywiście sama mogła opuścić dom w ten sposób. Ktoś mógł po nią przyjść, a ona z tym kimś odeszła - na przykład ze swoim ojcem. Istniało też kilka innych, nawet mroczniejszych opcji… Co jeśli to ktoś chciał zemścić się na niej lub na jej rodzinie? Z jakiego powodu? Alice mogła podejrzewać wszystkich, jak i nikogo.
Zaczęła się zastanawiać jakie mogło być hasło. Przypomniała sobie imiona zabawek Moiry i próbowała ich.
- Kit, jakie jest hasło, wiesz może? I czy ktoś ją widział w nocy? Wiemy cokolwiek? - zapytała w międzyczasie, rozglądając się po pokoju. Szukała koszuli, którą jej pożyczyła, czegokolwiek, co mogłoby odpowiedzieć na pytania.
- Mam nadzieję, że wróżki nie zabiły ją za to, bo Shane zabił… no cóż… je… - Kit zawiesił głos. - Może to Bractwo chciało się zemścić? Wiemy, że w budynku na Snaefell były kamery, być może ktoś uzyskał zapis z tego, co miało miejsce. Choć zająłem się z Bee usuwaniem nagrań, to ktoś mógł być wcześniej przed nami - powiedział. - A jeśli Bractwo czci mooinjer veggey, to na pewno nie polubiły po tym Shane’a. Choć z drugiej strony zdawało się to jasne, że Moira była po ich stronie. Nawet zginęła przez to. Jednak ból Shane’a wydawał się bardzo dobrze uwidoczniony na nagraniu i jeśli ktoś był dostatecznie szalony, to mógł i tak targnąć się na jej życie. To wszystko tylko moje dywagacje, ale tylko nimi dysponujemy. Nie znam hasła do jej komputera, nikt jej nie widział w nocy i nic nie wiemy.
Sama Alice też nie odnalazła kombinacji znaków, które pozwoliłby zalogować się do systemu.
Westchnęła. Wzięła cały jej laptop, po czym ruszyła z nim do swojego pokoju. Nie wiedziała kim był Shane i jakoś chwilowo jej to nie interesowało. Chciała dostać się do komputera dziewczyny. Potrzebowała do tego AHISP-CC. Odpaliła swój komputer. Rozejrzała się po pokoju, po czym usiadła i postawiła obok laptop Moiry. Podpięła je do siebie kablem i czekała aż AI się włączy.
Jakiś kwadrans potem AHISP-CC była sprawna i gotowa do akcji.
- W czym mogę pomóc? - zapytała.
Tymczasem Kit wszedł do sypialni Alice. Przez ten czas nie było go z nią.
- Chcesz coś zjeść? Jesteś głodna? Swoją drogą… otrzymaliśmy cynk od Bractwa. Dzisiaj rano ktoś przybył w roli posłańca. Przypomniał nam uprzejmie, że śledztwo policyjne w sprawie morderstw wcale się nie zakończyło tylko dlatego, bo sam rezerwuar uległ zniszczeniu. Co więcej, poszukują tych terrorystów. Na szczęście tutaj niczego nie znajdą. To znaczy niczego prócz poszukiwanej Wampirzycy z Injebreck, na którą mają dowody. Dlatego najlepiej żebyś stąd uciekała, zanim się pojawią. Jeśli nie z Isle of Man, to przynajmniej z tego domu.
- AHISP, czy możesz dostać się do tego podpiętego komputera i poszukać informacji o Moirze?Jej korespondencja z ostatniej nocy interesuje mnie najbardziej… - powiedziała poważnym tonem. Zerknęła zaraz przez ramię na Kaisera.
- Zjem coś… Wyjadę dziś… samolot mamy jutro o godzinie piątej… Jedziesz ze mną? Nieobecność Moiry komplikuje nieco sprawę, ale zaraz to spróbujemy wyjaśnić - westchnęła.
- A co chcesz, żebym uczynił? To ty nami przewodzisz. Nie mam tutaj co robić. Skoro Bee i Darleth tu zostają, to one mogłyby poszukać Moiry, ale nie wiem, czy dadzą sobie radę same. Ale mam… przeczucie… takie zwykłe, że niczego się nie dowiemy. Prawie wszyscy znajdują się w okolicy i szukają między drzewami, jednak nikt jeszcze niczego nie znalazł. Jeśli chcesz, to mogę prowadzić osobiście śledztwo - dodał. - Ale nie wiem, czego chcesz - mruknął i oparł się o framugę drzwi.
- Na razie coś zjem. Tak właściwie możemy wyjechać razem. Czy Earcan jest nadal w domu? - zapytała poważnym tonem.

Tymczasem AHISP-CC była zajęta analizowaniem systemu zabezpieczeń na komputerze Moiry.
- Potrzebuję chwili, żeby przedostać się do środka, Alice - powiedziała sztuczna inteligencja. - Ty możesz w tym czasie poczesać się, na przykład.
- Dobrze. Proszę zajmij się tym - poleciła AI.
- Mam cię poczesać? - Kit zażartował pod nosem.
- Przebiorę się i zaraz wrócę - powiedziała Alice. Wzięła jeansy i koszulę z torby, po czym ruszyła z kosmetyczką do łazienki. Chciała się ogarnąć, by być gotowa do opuszczenia posiadłości. Nie była tak mocno głodna, chciało jej się za to pić.
Kit ruszył za nią.
- Earcan jest w domu. I musimy zdecydować, co z nim zrobić. Nie wiem, co ustaliłyście między sobą wczoraj. Swoją drogą, jeśli dobrze pamiętam, miałaś opowiadać Moirze bajki w nocy. Czemu nie spała z tobą? Pokłóciłyście się, czy coś? - zapytał. - Swoją drogą policja jednak wpadła na coś, kiedy zauważyła, że zawsze jesteś ostatnią osobą, jaką ludzie spotykają przed śmiercią lub zaginięciem.
Alice zerknęła na niego.
- Coś w tym jest… Co do Earcana, porozmawiam z nim. Opowiadałam jej… A potem popełniłam błąd, bo pokazałam zdjęcie Joakima. Zdaje mi się, że wpadła w pożar - westchnęła ciężko, wchodząc do łazienki.
Czuła konsternację Kita nawet za zamkniętymi drzwiami.
- W sensie… masz na myśli samozapłon…? - zapytał po chwili. - Nasz czcigodny przywódca potrafi zrobić coś takiego samym zdjęciem? Słyszałem, że ma ze zdjęciami jakieś szczególne przeżycia, ale… - zawiesił głos.
- Wysłał mi kiedyś swoje zdjęcie, pokazałam je Moirze, zdaje mi się, że wywołało eksplozję libido, bo już zaczęła go bronić, wymyślać sposoby jak sprowadzić go na jasną stronę mocy i zazdrościła mi, tuż po tym wychodząc. Nie pokłóciłysmy się, zdaje mi się po prostu, że wolała być sama, jeśli rozumiesz co mam na myśli - Alice przebrała się. Umyła zęby i otworzyła drzwi, zaczynając rozczesywać włosy.
- ...przecież to mała dziewczynka…! - Kit prawie krzyknął. Chyba oburzył się nieco. - Ja… nie mam słów… - zamilkł na moment. - Ale to chyba i tak za wiele nie zmienia - dodał. - Chyba, że powiedziałaś jej, gdzie znajduje się Joakim. To mogła pójść go poszukać. Mam nadzieję, że nie wpadłaś na teorię, że tak bardzo ją nakręciłaś, że poszła półprzytomna w las szukać jakiegokolwiek partnera seksualnego. I wylazła aż przez okno z tego powodu.
- Nie, sądze, że mógł do niej napisać ten jej cały ojciec, ponoć pisali wczoraj, dlatego chciałam się dostać do jej komputera. Mam nadzieję, że ten gość, kimkolwiek jest, to serio jej ojciec i że nie zrobił jej krzywdy, bo go zabiję… - mruknęła Harper.
- No cóż, ostatnio dużo śmierci jest w okolicy - rzucił Kit. - Nie wiem, dlaczego ludzie tak szybko próbują dojrzeć i zacząć interesować się innymi ludźmi. Ja przez całe życie dbałem o to, żeby mi się to nie przytrafiło - mruknął, odchodząc.
Alice została sama w toalecie. Rzeczywiście, policja mogła już teraz zmierzać do Injebreck House. A może wyruszą tutaj dopiero za kilkanaście godzin, lub innego dnia. Nie mogła tego wiedzieć, jednak została ostrzeżona.
Harper postanowiła więc nie czekać. Zamierzała dowiedzieć się czegoś z komputera Moiry, a następnie opuścić posiadłość. Może wylecieć jeszcze dziś, jeśli był taki lot… Ruszyła do siebie, zabierając swoje rzeczy i schowała je do walizki, zamykając ją. Posłała łóżko i usiadła do komputera.
- I jak? - zagadnęła do AHISP.
- Posiadam tylko trzy wiadomości. Pierwsza wysłana przez właścicielkę komputera. Następnie nadeszła odpowiedź z adresu hastings.s@crunchycatcafe.com. Potem Moira odpisała i konwersacja została zakończona. Przeskanowałam pobieżnie dysk i nie dostrzegłam na nim nic interesującego. Jedynie gry dla dzieci, głównie ukierunkowane w stronę dziewczynek. Komputer był chyba bardziej używany do przeglądania internetu. Strony z kreskówkami, gry przeglądarkowe, głównie z rodzaju przebieranek oraz portale społecznościowe. Czy mam przeczytać treść wiadomości?
- Podaj mi godziny ostatnich wiadomości z adresem hastings.s@crunchycatcafe.com - poleciła. Harper założyła nogę na nogę i czekała.
- Ostatniej wiadomości. Na skrzynce jest tylko jedna - powiedziała AHISP-CC. - Została odebrana przez komputer wczoraj o 21:23.
- No to przeczytaj treść wiadomości - poprosiła.
- Pierwsza miała miejsce wczoraj o 12:23.

Cytat:
Napisał Moira
Tato, nie mogę się do ciebie dodzwonić… To ja, Moira. Przeżyłam to, co miało miejsce na górze Snaefell. Jestem sama… to znaczy w domu jest pełno ludzi, ale tęsknię za tobą. Proszę, daj znać. Niecierpliwię się. Czy nie żyjesz i nikt mi nie powiedział tego? Nie wiem, co mam myśleć… Proszę, daj znać.
- A potem przyszła wiadomość z adresu hastings.s@crunchycatcafe.com.

Cytat:
Napisał Shane
Moja dziewczynka nie żyje. Widziałem to na własne oczy.
- Po tej krótkiej wiadomości Moira odpisała prawie od razu o 21: 45.

Cytat:
Napisał Moira
Tutaj jest moje zdjęcie… Jestem starsza, ale to wciąż ja. Mooinjer veggey nie posiadają żadnej mocy, ja też nie. To nie jest żadna pułapka. Choć wiem, że były pomiędzy wami niesnaski… Cieszę się, że odpisałeś! Czy to naprawdę ty…? Mógłbyś napisać coś więcej…? Tato!
- To wszystko - dokończyła AHISCP-CC.
Harper westchnęła ciężko. Miała nadzieję, że otrzyma odpowiedź, jednak okazało się, że to nie było to. Czemu w takim razie Moira zniknęła? Dokąd się udała? Czemu nie pozostawiła żadnej wiadomości… To ją niepokoiło.
- To wszystko, dziękuję AHISP… - powiedziała. Zmierzała za moment odłączyć komputer Moiry i odłożyć go do jej pokoju. Następnie zamknąć swój i ruszyć na dół z bagażami. Pora była się zbierać… Było jej dziwnie przykro, ale to było delikatne uczucie w porównaniu z tym co zdarzało jej się czuć, ogarnęło ją więc tylko surowe wyjałowienie.
Kiedy tylko wyszła na parter. Od razu poczuła przyjemny zapach kawy. Ujrzały też trzy wróżki, które jadły jabłka, rozmawiając na temat zimnych temperatur i konieczności ubioru temperatur. Trzasnęły drzwi do pokoju Earcana i wyjechał z nich dziadek, dość energicznie ruszając dłoniami.
- Gdzie ona jest? - zapytał Alice. - Wiem, że wróżki jej szukają od rana.
- Zniknęła, nikomu nic nie mówiąc. Musiała wyjść przez okno w nocy. Nie zostawiła żadnej kartki, pisała ze swoim ojcem zeszłego wieczoru, ale jej korespondencja nie wskazuje na to, żeby kontaktował się z nią później. Jej wiadomość była ostatnia. Gdziekolwiek zniknęła, nie mamy żadnego śladu - westchnęła Harper.
- Kurwa - warknął Earcan.
- Co pan teraz zamierza? - zapytała go wprost. Postawiła swoje bagaże w takim miejscu korytarza, by nikomu nie przeszkadzały.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline