Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2019, 18:37   #290
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Alice zadrżała. Miała być zabawką aż do takiego stopnia? Znowu jej emocje burzyły się w niej i drżała, ale nie mogła nic zrobić. Byli silniejsi, było ich pięciu, a ona została zakuta i zablokowana w dybach. Mogła co najwyżej kulić się i uciekać biodrami, ale co by to dało? Sharif zabiłby ją… Mimo to, gdy ją uderzył wierzgnęła, próbując kopnąć go w piszczel. Jak koń. Dyby miały tę jedną wadę, że jej nogi pozostawały całkiem wolne.
- Kurwa - jęknął Sharif, kiedy uderzyła go boleśnie. Udało jej się już drugi raz zranić go tej nocy. Wcześniej scyzorykiem, teraz kopnięciem. Chyba miała talent do sprawiania mu bólu. Jednak to i tak było za mało. O dużo za mało. - Widzę, że domagasz już się Arabów. Nie martw się, wszyscy cię weźmiemy - warknął, pocierając nogę. - Amir, ustaw się przed nią. Albo nie, niech spróbuje kogoś nowego. Rashid, idziesz do jej ust. Gadi, stań za nią. Kharim po prawej stronie dyb, Amir po lewej. Zaczynacie - mruknął i wcisnął przycisk w zegarze. Ten zaczął odliczać.
Sharif podciągnął bliżej fotel, na którym przed jakimś czasem spoczywała. Usiadł na nim, obserwując z boku Alice i czterech mężczyzn. Poczuła, że starszy mężczyzna ustawił się za nią i złapał jej biodra mocno. Wnet zaczął się w nią wsuwać. Poruszał się nieco wolniej od Sharifa, bo nie był już taki młody. Wydawał się dużo mniej wysportowany. A jednak męskość brodacza sprawiła, że po jej miednicy przebiegł dreszcz elektrycznej przyjemności. Zanim zdążyła pomyśleć, wypięła się lekko, aby Gadi miał lepszy dostęp. Dopiero po chwili uświadomiła to sobie.
- Otwórz usta - polecił jej Muzułmanin ze złamanym nosem. Jego męskość czekała na przyjemność.
Alice była kompletnie rozkojarzona faktem, że tak zareagowała na przyjemność. To nie było normalne. Nie chciała tego, a jej ciało zachowywało się tak źle według jej oceny… Otworzyła usta i zamknęła oczy, zaczynając znów płakać, choć miała już coraz mniej łez i głowa bolała ją od całego procesu psychicznej rozpaczy. Zacisnęła dłonie w pięści i przyjmowała to co się działo. Jej emocje buzowały w jej ciele i doprowadzały ją do tylko coraz bardziej pogłębiającego się zmęczenia. Sharif powinien wiedzieć, że nie może jej tak trzymać już dużo dłużej, bo już im prawie zemdlała, a co dopiero gdy zdejmie ją z dyb? Harper bała się teraz, że to się nie skończy. Że gdy zemdleje, obudzi się, na przykład w klatce, albo gorzej, zakuta do tego dziwnego ‘X’... Drżała.
Zdawało się jednak, że gra się zakończy, kiedy wszyscy mężczyźni dojdą. Tylko ile czasu jeszcze potrzebowali. Brodacz brał ją teraz nieco zachłanniej. Poczuła, że lekko pogłaskał ją po prawym boku, gdzie wcześniej Sharif uderzył ją biczem. Może zrobiło mu się jej szkoda? Nawet jeśli tak, to nie przestawał zapewniać sobie przyjemności. Smakowała tymczasem penisa Rashida. Ten był wysmarowany lekko cierpkim żelem, którego wcześniej użył mężczyzna, gdy go masturbowała. Wnet jednak dziwny posmak zniknął. Wytatuowany Arab miał najmniejsze rozmiary i z tego powodu nie obawiała się go aż tak, jak na przykład Amira. Wnet rozbrzmiał dzwonek.
- Następna tura.
Wnet pojawił się przed nią przystojny Muzułmanin, o którym przed chwilą pomyślała.
- Jeszcze raz - szepnął czule w swoim ojczystym języku. Tymczasem poczuła na swojej kobiecości dłoń Kharima. Ten bezpardonowo wsunął w nią dwa palce i zaczął nimi szybko poruszać, wchodząc nimi do końca, i wychodząc. Jak gdyby chciał pobić jakiś wyuzdany rekord.
Rudowłosa aż uniosła się lekko na palcach, podnosząc biodra i jęknęła, kiedy tak ją penetrował palcami. Jej jęk zmusił ją do tworzenia ust, a więc Amir mógł go wykorzystać. Całe jej ciało naprężyło się i spięło, próbując poradzić z doznaniami. Była taka zmęczona, obolała, nieco opuchnięta i rozpalona od doznań. A w głowie miała już dość wszystkiego. I chciała, żeby Sharif umarł.
Amir wypełniał całe jej usta. Czuła go aż na gardle. Chyba nie zależało mu na dziesięciu tysiącach, bo wchodził w nią głęboko, potem wychodził i znów na nią napierał… Jego jądra obijały się o jej podbródek. Natomiast młody chłopak przestał ją dotykać. Wsunął w nią żołądź. Cicho jęknął, czując na sobie mięśnie Alice. Wszedł w nią powoli, rozkoszując się odczuciem. Ustawił jej nogi nieco szerzej, tym samym opuszczając jej miednicę. Następnie położył dłonie na jej plecach.
- Rżnij, Kharim, rżnij - krzyknął Sharif. - Bo zostaniesz zdyskwalifikowany. Oczywiście, że dojdziesz ostatni, jak będziesz ją tylko palcował.
- Już rżnę, szefie - odparł młody chłopak. Minęło może dwadzieścia sekund, kiedy rozbrzmiał dzwonek i mężczyźni zmienili się. Teraz miała przed sobą Gadiego. Mężczyzna miał duży brzuch i wyglądał nieco jak pirat. Tymczasem za nią ustawił się Rashid. Wszedł w nią, poruszając się szybko i na małej odległości. Gadi natomiast lekko pogłaskał ją po policzku. Widziała w jego oczach, że było mu jej szkoda. Jednak nie mógł nic powiedzieć. Nie kazał otworzyć jej ust, ale Alice wiedziała, że Sharif ich obserwował.
Po prostu to zrobiła. Nie miała wyboru. Musiała czekać, aż w końcu skończą, ktoś wygra i dadzą jej spokój. Albo może zemdleje ze zmęczenia po drodze? Szczerze, zaczynała modlić się o to, by po prostu zasłabnąć. Czuła się bardzo źle i pewnie niewiele jej było do tego potrzeba. Zamiast tego jednak, znów czuła, że jeszcze może jeden obrót i dojdzie po raz kolejny, bo takie zmienianie rytmu, wypełnienia i sposobu brania jej, pobudziło ją. Zaczęła drżeć, a mięśnie w jej ciele lekko zaciskały się, dając sygnał, że jej ciału był dobrze. Szarpnęła rękami, jakby chciała to powstrzymać. Nawet odsunęła nieco biodra, jakby wystraszona, że to nastąpi. Nie chciała znowu dojść. Bała się, że jej ciało przywyknie do tego wszystkiego. Przerażało ją to wszystko i to miejsce i Sharif.
- Wybacz mi, Allahu - Gadi jęknął, kiedy Alice ssała jego męskość. Na sekundę wyszedł z niej i nachylił się, aby pocałować ją w czoło. Jego broda załaskotała ją w nos. Potem jednak wyprostował się. - Wysuń język - mruknął. Chwycił swojego penisa i uderzył w niego kilka razy. Następnie zaczął przesuwać go do przodu i tyłu, odbierając wrażenia tylko z dolnej części członka. - A teraz weź go całego - rzekł i cicho westchnął, gdy poczuł na całym sobie ciepło jej śliny.
Rashid natomiast pocierał żołądź o jej łechtaczkę. Chyba wyczuwał, że Harper była na skraju orgazmu. Uznała, że zaraz dojdzie. Mocniej przyssała się do penisa starszego mężczyzny, lekko pocierając podbrzuszem o męskość Rashida. Wtedy jednak rozbrzmiał dzwonek i mężczyźni musieli wycofać się.
- Wreszcie - usłyszała szept Kharima. - Obciągaj - rzekł wulgarnie, napierając penisem na jej usta, zanim jeszcze zdążyła je otworzyć.
Tymczasem wszedł w nią Amir. To była ogromna różnica. W porównaniu do Rashida, wypełniał ją całkowicie. Poruszał się w niej szybko. Wnet Alice poczuła, że traci władzę nad nogami i aż jęknęła głośno, z męskością Kharima w ustach. Jej krocze zapiekło od kolejnego orgazmu. Był bardzo silny i satysfakcjonujący, ale aż piekący i prawie bolesny. Ciało Alice naprawdę osiągało swoje limity.
Zapewne, gdyby nie to, że była w dybach, upadłaby na podłogę, ale nie mogła. Dodatkowo, miała Amira w sobie i choć zasłabła na nogach, fakt tego, że przytrzymywał ją sprawił, że nie upadła, bo pewnie poddusiłaby się o dyby. Zamiast tego zakrztusiła się lekko męskością młodego Araba, ale gdy tylko jej ciało ochłonęło, po tym już nieco boleśniejszym szczycie, zdołała wrócić do zwykłego przyjmowania ich tak po prostu. Sapała, a jej ciało jeszcze nieco drżało, nadwrażliwe.
- Słodki Boże… - szepnął chłopak, kiedy Alice nie mogła poradzić sobie z nim w trakcie orgazmu. Wszedł wtedy w nią po kres. Wargi śpiewaczki zacisnęły się na jego nasadzie. Wtedy zabrzmiał dzwonek… i rozpoczęła się runda druga. Rashid ponownie stanął przed nią. Posłusznie otworzyła usta, aby przyjąć jego męskość, ale mężczyzna wpierw dał jej do ssania owłosione jądra. W przeciwieństwie do penisa, były bardzo duże. Alice wzięła je do ust i przejechała językiem po dwóch okrągłych kształtach. Tymczasem Gadi znowu w nią wszedł. Poruszał się tym swoim raczej spokojnym tonem, ale był on dziwnie podniecający. Jak gdyby nigdzie mu się nie spieszyło. Wypełniał ją i wycofywał. I tak bez końca. Wtem Rashid wyjął z jej ust mosznę i wsunął między nie żołądź. Poruszył tylko dwa razy, gdy nagle zatrzymał się na moment. Jęknął głośno. Był twardy niczym kawałek metalu, ale gorący, jak lawa. Spuścił się w niej. Poczuła słony smak jego spermy na podniebieniu. Zaczął skapywać po gardle. Alice odruchowo połknęła, niechcący zasysając go mocniej. Rashid po kilku długich sekundach wycofał się, cicho ziajając. Zupełnie tak, jak gdyby przebiegł maraton.
- Gratulacje, Rashid, przegrałeś - rzekł Sharif. - Ubierz się i wyjdź.
Harper powoli robiła wdechy i wydechy. Smak spermy nie należał do najprzyjemniejszych, ale przywykła do niego, w końcu lubiła to robić Terrence’owi. Wspomnienie o nim w tej chwili wydusiło z niej cichy szloch. Płakała tęskniąc już do niego. Nie chciała tu być… Znów zacisnęła dłonie w pięści, ale była bezsilna…
Kharim zupełnie nie zważał na jej szloch. Dotknął jej kobiecości, ale tylko dwa razy przesunął po niej palcami. Chyba lubił dotykać. Jednak wnet wszedł w nią. Był nieco większy od Rashida i Gadiego, ale mniejszy od Amira. Ten stanął przed nią.
- Nie płacz - szepnął cicho. - Nie płacz - powtórzył.
Harper posłusznie otworzyła usta i zacisnęła je na jego penisie. Amir jęknął cicho. Nie poruszał się. Może uważał, że dzięki temu Alice nie będzie czuła się aż tak źle? Przyssała się do jego męskości. Przypomniała sobie, że to wszystko zakończy się, jak mężczyźni dojdą. Przesunęła szybko językiem po jego żołędzi, a Amir aż zgiął się w pół. Naparł na nią nieco mocniej i wydał dziwny dźwięk na pograniczu jęku i krzyku. Alice widziała, jak jego uda drżały. Spuścił się. Smak spermy Rashida połączył się się z posmakiem Amira. Nie były kompletnie takie same, ale Harper w tej chwili wolała nie zastanawiać się nad różnicami.
Mężczyzna wyszedł z niej i nachylił się do jej głowy. Pocałował ją w policzek.
- Uratuję cię - szepnął cichutko, aby Sharif nie usłyszał. Następnie wyszedł za Rashidem z pokoju tortur. Teraz zostali już tylko Gadi i Kharim. Sperma wylewała się z ust Alice. Było jej za dużo, aby przełknąć. Sączyła się po jej podbródku i skapywała na podłogę.
Kiedy wreszcie zdołała przełknąć ją, pokręciła głową. Już miała całkiem dość. Słowa Amira zastanowiły ją. Zamierzał ją stąd wyciągnąć i co dalej? Nie miała swojej torby, nadal był tu jej brat, a drugi o ile żył nadal leżał w lesie… Terrence nie żył. Harper chciała położyć się i płakać. Zamiast tego jednak musiała przyjmować w siebie dalej Arabów, na oczach Sharifa. Nie mogła na niego patrzeć. Brzydziła się nim i wiedziała, że jad w jej oczach wkurzyłby go dodatkowo.
Wnet zobaczyła przed sobą najstarszego mężczyznę. Gadi spoglądał na nią z litością. Jej cała twarz była mokra. Oczy i policzki zapłakane, a usta i podbródek pokryte nasieniem. Nie mogła się wytrzeć, po jej ręce nie dosięgały twarzy. Mogłaby się jedynie oblizać, co pewnie tylko podnieciłoby ich jeszcze bardziej. Gadi stanął pewnie na szeroko rozwartych nogach. Alice jeszcze raz otworzyła usta. Mężczyzna wszedł w nią.
- Już niedługo - obiecał jej cicho. Poruszał biodrami, aby dojść jak najszybciej. Alice patrzyła na jego duży brzuch, który obijał się o jej czoło. Towarzyszył temu odgłos spowodowany lepkością jej potu.
Kharim wszedł w nią znowu. Jako że nie było już Rashida, to on przejął jego rolę. Splunął na jej pośladki i potarł kciukiem odbyt. Wsunął go do środka centymetr, poruszając biodrami. Jego ruchy były coraz bardziej urywane. Gadi też zaczął poruszać się szybciej. Wyglądało na to, że napięcie w podbrzuszu już doskwierało mu. Alice zassała go i wnet poczuła kolejną porcję ciepłej, słonej cieczy. Wszyscy spuszczali się w jej ustach. Gadi zastygł w bezruchu, rozkoszując się orgazmem. Jeszcze trochę poruszał się w jej ustach, po czym wyszedł.
- Dziękuję - rzekł, jak gdyby był jakimś dżentelmenem. Ruszył po swoje ubrania. W tym właśnie momencie rozbrzmiał dzwonek. Kharim również doszedł, jako jedyny w jej pochwie. Poczuła wilgoć młodego chłopaka. Ten został w środku jeszcze przez pół minuty. Gadi już zdążył opuścić pomieszczenie, kiedy Kharim wciąż się w niej znajdował.
- Chyba mamy zwycięzcę - mruknął Sharif.
Alice ponownie przełknęła. Była tak wycieńczona, że wiedziała, że jeśli tylko Kharim z niej wyjdzie to nogi się pod nią załamią. Oddychała ciężko, czekając co teraz nastąpi. Mężczyźni wyszli i została już tylko z młodym Arabem i Sharifem. Co Habid zamierzał zrobić teraz? poczuła niepokój.
Kharim wyszedł z niej. Co za ironia. Wcześniej pomyślała, że młody chłopak dojdzie najszybciej, natomiast to on koniec końców wytrzymał najdłużej. Jednak nie miało to żadnego znaczenia.
- Uwolnij ją - rzekł Sharif.
Kharim postąpił zgodnie z jego poleceniem. Alice spoczęła na podłodze. Młody chłopak zadbał o to, aby tak po prostu nie upadła. Złapał ją, a potem delikatnie postawił na ziemi.
- Było świetnie - rzekł do niej z uśmiechem, jakby dla niej to była też zabawa.
- Wyjdź - polecił mu Sharif.
Tak też zrobił. Po chwili byli tu sami. Jedynie we dwoje. Khalid wstał. On jeden wciąż był jeszcze niezaspokojony. Ruszył powoli w jej stronę.
- Powinnaś mi podziękować - rzekł. - Niewiele ludzi w swoim życiu spełni taką seksualną fantazję. I nie musisz nawet czuć wyrzutów sumienia, bo wydarzyło się to wbrew twojej woli! Niby mnie nienawidzisz, ale nie zdziwiłbym się, gdybyś po tym, co się wydarzyło, jednak pokochała - mruknął. - Żaden mężczyzna nie odmówiłby seksu z pięcioma kobietami, więc odwracając to nieco… Może nazwiesz to przewrotną logiką, ale sądzę, że było ci całkiem dobrze. Ile razy doszłaś? Cztery? Pięć? Tyle orgazmów tylko dzięki mnie… - zawiesił głos.
Harper splunęła na podłogę pod jego nogi. Podniosła drżącą rękę i otarła nią brodę i usta. Nie zamierzała z nim rozmawiać. Chyba, że wydał jej rozkaz. Spojrzała gdzieś na bok
- Dziękuję Panie. Nie wiem ile razy, nie liczyłam - powiedziała ze złością w głosie. Była jednak tak zmęczona, że pewnie, gdyby tylko lekko ją popchnął, upadłaby na ziemię jak kłoda.
I tak też właśnie zrobił. Następnie położył się na niej i znów w nią wszedł. Jej ciało tak długo miało w sobie różnych mężczyzn, że aż przyzwyczaiło się do posiadania w tym miejscu dodatkowego kształtu. Dlatego, kiedy Sharif w nią wszedł, nawet nie poczuła dyskomfortu. Była już na to zbyt zmęczona i… wykorzystana. Habid poruszał się w niej niespiesznie i z wyczuciem.
- Wszyscy są przebadani i zdrowi - rzekł. - Już pewien czas to planowałem - rzekł i pogłaskał ją po głowie. - Przy mnie spełnisz się jako kobieta. Obiecuję ci to - rzekł i pocałował ją w policzek. - Kręci mnie, kiedy widzę cię z innymi. To poczucie władzy - zaśmiał się do jej ucha. - To prawdziwy narkotyk.
- Nigdy nie będę twoją własnością - powiedziała tylko, po czym odwróciła głowę na bok, nie chcąc na niego patrzeć. Może i jej ciało było przyzwyczajone do obecności dodatkowego kształtu, ale ona nie chciała na niego nawet patrzeć. Czuł się odrzucony w Helsinkach? Teraz dostał porównanie, którego wtedy nie miał. Teraz szczerze i prawdziwie z pełną świadomością odrzucała go. Choć leżał na niej i brał ją, to było to tylko jej ciało. Może i miał je, ale jej umysł mimo tego co jej zrobił, pozostał jej. Mimo, że zabrał jej imię, że oddał ją innym. Nadal nie patrzyła na niego nawet w minimalnym stopniu jak na Terrence’a, czy Joakima.
- A czym jesteś teraz? - zapytał. - Jesteś właśnie moją własnością. Może nie będziesz moją miłością, kochanką i kobietą. Jednak zawłaszczyłem cię. Temu akurat nie zaprzeczysz - mruknął. Pchnął raz, potem drugi… i wnet złapał ją mocno za ramiona. Doszedł. Jego orgazm trwał bardzo długo. Musiał naprawdę podniecić się tą okropną sytuacją. Następnie opadł na nią. Czuła na całej sobie ciężar jego ciała.
Rudowłosa leżała na podłodze i oddychała płytko, czekając, aż Irakijczyk z niej zejdzie. Nie miała siły nawet go odepchnąć.
- Zejdź ze mnie - zażądała w końcu. Potrzebowała być sama. Potrzebowała umyć się… Chciała się też ubrać.
Sharif wstał.
- Przyjdę do ciebie rano - rzekł. - Możesz umyć się w łazience. Masz tam ręczniki, środki czystości… sama wiesz. Będzie tam również jakaś sukienka i szlafrok. Przejrzyj dokładnie szafę.
Następnie Habid podszedł do stołu, na którym była przetrzymywana. Przykucnął. Okazało się, że pod spodem znajdowała się… klatka. Alice ujrzała w środku cieniutki materac, praktycznie matę. Oraz koc.
- Tutaj będziesz spała. Przyjdę do ciebie rano. Chcę cię tutaj zobaczyć nagą i pachnącą. Mam nadzieję, że rozumiesz? - zapytał.
Alice spojrzała na klatkę, a potem na Habida.
- Sprowadziłeś mnie do roli psa, że mam spać, nawet bez normalnego łóżka? - warknęła. Odwróciła się jednak i podniosła ostrożnie, po czym ruszyła do łazienki. Bardzo powoli. Było jej ciężko poruszać się po tym wszystkim. Wolała już spać pod prysznicem w ciepłej wodzie, niż w tej klatce.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline