Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2019, 12:09   #147
Raga
 
Raga's Avatar
 
Reputacja: 1 Raga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputacjęRaga ma wspaniałą reputację
Spojrzenie, jakim Irya obdarzyła Charlesa, mężczyzna już dobrze znał. Było to przekazanie inicjatywy. Prawnik przewrócił oczami.

- Mała - powiedział Morgan do dziewczynki. Podszedł do niej i przykucnął aby jego twarz była na tym samym poziomie co jej. - Jak on się nazywa?

Dziewczynka była lekko przestraszona gdyż oswoiła się już z osobą inspektor, ale nie trzymającym się na uboczu prawnikiem.

- Billy - usłyszał w odpowiedzi.
- Billy jaki? - drążył dalej.
- Po prostu Billy - wzruszyła ramionami.
- Dobra zmykaj - powiedział wyciągając monetę z kieszeni. Oczy dziewczynki otworzyły się w zachwycie widząc nominał. Porwała ją i uciekła w kierunku jednego z peronów. Corday popatrzyła na prawnika, a jej uśmiech wykrzywił się w przerysowanym rozczuleniu.

Morgan wstał i ruszył w kierunku mężczyzn, a Irya w milczeniu podążyła za nim.
- Chce się zobaczyć z Billym - skierował słowa do obu z nich. Reakcją było zmieszanie.
- W jakiej sprawie? - zapytał ten po lewej tonem jakby nikt z własnej inicjatywy się z nim nie chciał spotykać. Kiedy uwaga "ochrony" skupiona była na Morganie, Inspektor mogła swobodniej rozejrzeć się. W tym, że inicjatywę zostawiła Charlesowi wygodne było przede wszystkim to, że łatwiej będzie jej wyłapać kiedy zacznie iść źle i będzie trzeba pociągnąć za spust.

Ludzie zachowywali się raczej normalnie. Jeśli oczywiście brać pod uwagę, że byli bezdomnymi wyrzutkami społeczeństwa Luny. Irya zakładała, że ci o normalnym wyglądzie zajmowali się żebraniem lub zbieractwem, a pozostali raczej nie wychodzili na powierzchnię. Po chwili odkryła, że atmosfera tego miejsca wcale nie jest tak przygnębiająca jak wcześniej zakładała. Dla tych ludzi była to zwykła codzienność.

- Możecie wejść. - Zdanie wypowiedziane przez jednego z ochroniarzy wyrwało Iryę z rozmyślań.

Pomieszczenie zaraz za drzwiami było czymś w rodzaju salonu wyposażonego zgodnie z tutejszymi standardami. Regały zawierające wszelkie przydatne przedmioty były pozbijane przez kogoś kto na pewno nie był stolarzem. Konstrukcja siedzisk bazowała na drewnianych paletach przykrytych kocami lub płatami skóry. Pod ścianami ustawione były kufry i skrzynie.
W ścianie po lewej znajdowało się przejście do pomieszczenia obok, które było sypialnią, a właściwie barłogiem. Stamtąd Iryi mignęło przejście do równie obskurnej łazienki.

Pod ścianą na wprost, rozparty na jednym z siedzisk siedział rudobrody mężczyzna.


- Kim jesteście i czego chcecie? - powiedział bez cienia sympatii w głosie.

Corday uderzyło jedno spostrzeżenie. Mężczyzna siedzący przed nią był również heretykiem, ale całkiem innej kategorii. Sama intensywność mroku jaką od niego czuła nie była duża, ale był on o wiele bardziej fizyczny.
Nie odrywając spojrzenia od mężczyzny, Inspektor lekko pochyliła się w kierunku Charlesa.
- To jest ich szef - mruknęła cicho tą oczywistość, która dla prawnika miała być potwierdzeniem, że ma przed sobą kogoś pokroju Pandoriny.
Morgan skinął głową na znak, że rozumie, ale nie odrywał oczu od gospodarza.
- To czego chcemy zależy od twojej przynależności - zaczął prawnik.
- Mam w dupie Capitol tak samo jak on ma mnie - odpowiedział rudobrody.
- Nie chodzi mi o tą przynależność. - Morgan nie był w stanie powstrzymać uśmiechu. - Jakiego Apostoła wyznajesz? - ponowił pytanie.
- Jakiego co? - Billy pochylił się jakby nie usłyszał pytania.
- Służysz Ilian? - Morgan zaczął pokazywać oznaki irytacji i zadał pytanie, które nie mogło być już precyzyjniejsze.
- Nie znam żadnej Ilian - odpowiedział tamten.
- Algerotha? - Morgan napiął wszystkie mięśnie zadając ostrożnie pytanie.
- Też nie znam kolesia, a ty koleś zaczynasz mnie wkurwiać - odparł Billy ze złością. Irya poczuła, że jego aura zaczęła gęstnieć.

Przysłuchując się tej wymianie zdań blondynka nie mogła się nie zaśmiać pod nosem. W jej opinii brzmiało to tak jakby Charles robił jej prezent i nie chciał się dogadać z tym drugim heretykiem. Ale może brzmiało to tak tylko dlatego, że zwyczajnie prawnik był spięty, bo był znacznie bardziej świadom powagi sytuacji w jakiej byli niż Irya mogłaby się domyślać. A może zwyczajnie Morgan nie potrafił rozmawiać z ludźmi pokroju Billa. Co ciekawe teraz wiele mogło zależeć od niej, bo wyjścia były dwa: wtrącić się w rozmowę i spróbować ją ustawić we właściwy tor albo wyciągnąć broń. Ocenę ich sytuacji po wybraniu drugiej opcji, Irya już przeprowadziła kilkukrotnie zanim weszli do "biura" Billa. Corday wiedziała, że w obecnej sytuacji guru bezdomnych heretyków był tak nieufny, że jeden jej ruch jej dłoni pod płaszcz i zarzuci ich swoimi czary mary...

- Mój przyjaciel ma na myśli, że nie pchaliśmy się w ten ściek, żeby rzucać się sobie do gardeł - odezwała się tonem uprzejmym i pewnym siebie. - Jesteśmy wyznawcami Ilian i chcemy się z tobą, szefem tutejszego kręgu, dogadać - dodała tonem wyjaśnienia, co miało ugłaskać Billa po pytaniach prawnika, które dla bezdomnego mogły zabrzmieć jak wymuszona ostatnia spowiedź przed inkwizytorem. Miała zamiar tak długo gadać i ściemniać aż heretyk nieco opuści gardę z tym mrokiem wokół siebie.
- Wyznawajcie sobie kogo chcecie. To tutaj każdego własna sprawa - odparł Billy, a jego irytacja nieco opadła zwracając się do nowego rozmówcy. - Można powiedzieć, że ja jestem tutaj szefem, ale żadna sekta mnie nie interesuje.

- Interesującą komunę tu masz, a ty wyglądasz na konkretnego gościa - stwierdziła Irya. Gdyby była heretykiem, jak jeszcze chwilę temu to zapewniła, to ten osobnik byłby naprawdę ciekawym zasobem skoro potrafił utrzymać w ryzach tak wielu parających się mroczną harmonią. Ale Corday, której nie uśmiechało się to całe heretyczne motto "zabić całą ludzkość", wolała kiedy heretycy mieli między sobą chaos i wzajemne dźganie po plecach, jakie przedstawił jej Morgan przed wypadem w ten kanał.

- Więc będziemy się streszczać - ciągnęła dalej. - Chcemy to co zawsze jest w cenie. Informacji. Ty nam dostarczasz ciekawostek z miasta, z ulicy, a my skapniemy hojnie forsą - Irya wypowiadając te słowa zerknęła na Morgana pokazując, że jest to ich wspólna inicjatywa, ale to co zobaczyła mocno ją zaskoczyło. Prawnik miał zmarszczone brwi i wpatrywał się w Billego jak w coś co było na granicy jego pojmowania. Być może nawet poza nią. Czując na sobie spojrzenie odwzajemnił je i skinął potakująco głową grając w grę policjantki.
 
__________________
Walls of stone do not a fortress make. But they're not a bad start.
Raga jest offline