Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2019, 22:19   #174
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Doug


Po przejściu po całym obozie Doug udał się do swojego namiotu. Zabrał się za rozłożenie kałasznikowa na części. Sprawdzenie czy wszystkie są nieuszkodzone. I ponowne złożenie do kupy. Powoli i z pietyzmem. Złożonemu karabinowi się przyjrzał. Nacisnął parę razy spust. Cyk. Cyk. Cyk. Oczywiście nic się nie stało. Magazynek z nabojami leżał obok. Niemniej ów dźwięk podobał się blondynowi. Magazynek został umieszczony w broni, a Sosnowsky wyszedł z namiotu. Po czym ruszył w kierunku Collinsa zapytać o to, czy coś z rozwalonych śmigłowców mogłoby im się przydać do budowy łodzi lub tratwy.
Bo nie ma co liczyć na przybycie odsieczy z firmy, która ich zatrudniła. Z pewnością są już tylko rubryczką w kolumnie strat w corocznym rozliczeniu finansowym.

Peter

Po krótkiej wymianie zdań z niektórymi członkami ekspedycji Peter wszedł do swego namiotu, chcąc mieć nieco czasu i ciszy na uporządkowanie ekwipunku i myśli. Ze szczególnym uwzględnieniem tego drugiego.
Dwa lata w parę dni? Nieźle...
Problemem jednak było to, że owe parę dni mogło się rozciągnąć w parę tygodni, a dwa lata zamienić się w dwadzieścia. A nawet gdyby wydostali się z wyspy teraz, to i tak kłopotów by mieli co niemiara. Zmartwychwstanie - to brzmiało dumnie, ale odkręcenie własnej śmierci z pewnością nie będzie proste. A wyciągnięcie zaległych poborów z zachłannych łap korporacyjnych urzędasów graniczyło z cudem i z pewnością da zajęcie całej armii prawników.
- Proponuję małą naradę między nami trzema, odnośnie nowej sytuacji, jaką są chinole na wyspie, gdzie pogadamy? - W komunikatorze odezwał się nagle Major.
- Może zaanektujemy kuchnię i wyrzucimy stamtąd wszystkich? - zaproponował Peter.

Doug, Peter, major


- Jesteśmy tu, żeby podyskutować o nowej sytuacji na wyspie. Co odnośnie Chińczyków według was powinniśmy zdziałać? - Major odezwał się cichym tonem i spojrzał na Currana i "Sosnę".
- Pewnie gdy tylko się przystosują do życia na wyspie zaczną wścibiać nosy w nie swoje sprawy - powiedział Peter. - Może niepotrzebnie ratowaliśmy im życie, bo chyba nie zyskaliśmy przyjaciół.
- Zobaczymy jak się sytuacja rozwinie… może to był błąd, może nie - powiedział Baker.
- Jeśli zmądrzeją, to do nas przyjdą. Nawet Chińczycy nie są tacy zarozumiali by wierzyć, że sami sobie dadzą radę na wyspie pełnej dinozaurów - stwierdził Peter. - Ale musimy znaleźć sposób, by się stąd wydostać. Bo nie sądzę, byśmy zdołali wyłączyć UFO. Albo tę jego część, która odpowiada za te przeskoki czasowe.
- Chrzanić tą dwójkę -- odparł Doug ironicznie. - A pies ich trącał... Nie są w tej chwili zagrożeniem. Nie oni. Raczej ci, co przylecą po nich. Bo to nie będzie z pewnością pierwsza wyprawa na tej wyspę. I to kolejnymi przybyszami musimy martwić. Następnym razem przyleci ich więcej.
- Już ich przyleciało więcej - odparł Peter. - I, zapewne, wyspie się to nie spodobało, skoro trzy maszyny uległy równocześnie awarii. Nie sądzicie chyba, że to wina chińskich mechaników...
- Nie nadawałbym jednak “wyspie” złośliwej inteligencji. Od tego krok do stawiania totemów i tańców dookoła nich. Ot, dużo niebezpiecznych potworów jest tutaj. A helikopter przyciąga uwagę - odparł Bloody. -Jest głośnym i dużym celem. I nie tak znowu szybkim.
- Skoro UFO potrafi zakłócić łączność, to pewnie umie i dobrać się do elektroniki - stwierdził Peter. - W końcu ich technika wyprzedza naszą o wiele, wiele lat.
- Collins, czy tam ktoś inny, rzucił teorię, że mgła również wywołuje zakłócenia niczym EMP, i skoro helikoptery przez nią przeleciały to je usmażyło i spadły? A sama mgła pochodzi z owego UFO? Kij tam wie… - Major podrapał się po kilkudniowym zaroście.
- Collins chce się bawić z tym UFO… czy raczej kombinujemy jak się stąd wydostać?- zapytał Doug wzruszając ramionami.
- Może powinniśmy połączyć jedno i drugie? Rozgryzienie tajemnicy UFO z pewnością umożliwi nam opuszczenie tej wyspy. - Peter wydawał się być przekonany, że za wszystkimi kłopotami stoją mechanizmy, znajdujące się na statku obcych. - To jednak, znaczy zrozumienie tajemnic UFO, może zająć wiele lat. Może tam są jakieś pojazdy? Albo zbudujemy tratwę. Chyba że zdołamy zwodować naszą łódź.
- Jeśli kujony będą rozgryzać tajemnicę ufoków, to utkniemy tu na dłużej. Na tygodnie raczej - wzruszył ramionami Sosnowsky. - Czyli na lata… poza wyspą.
- No to powinniśmy zrobić równocześnie dwie rzeczy - przeszukać UFO i zobaczyć, co z naszą łodzią - zasugerował Peter.
- Według relacji Larrego i Frosta, łódź wepchnął pamiętny huragan na plażę, zbyt daleko od wody, by jakoś te 100 ton przesunąć - Przypomniał Baker.
- No cóż... trochę nas za mało, byśmy mogli zastosować metody starożytnych Egipcjan - stwierdził Curran. - Chyba wykopanie kanału i przybliżenie morza do łodzi potrwałoby dość długo....
- Olać to co niemożliwe. Jajogłowi nie potrafią nic sensownego wymyślić, to zbudujmy tratwę. Mamy rozbite śmigłowce w okolicy. Coś z nich może się nadać. Albo… zapominamy o świecie zewnętrznym i zakładamy własne królestwo. Bo jakoś nie wierzę, że rozkminienie ustrojstwa ufoków byłoby łatwiejsze, niż wymyślenie jak się stąd wydostać, ale… co ja tam mogę wiedzieć. Mi nie płacą za myślenie, tylko wykonywanie rozkazów - stwierdził sarkastycznie Bloody na końcu.
- Czyli jeden głos na zajęcie się UFO… - Major spojrzał na Currana -...i jeden głos na natychmiastowe wynoszenie się z wyspy? - Zwrócił się do Sosnowsky'ego.
- Niech parę osób weźmie się za UFO - odparł Peter - a reszta zabierze się za budowę czegoś pływającego.
- Jak dla mnie możecie sobie całe to UFO badać do usranej śmierci. Nie mój czas zmarnujecie. Na mnie żadna dziewczyna, żadna żonka i żadne dzieciaki nie czekają - wzruszył ramionami jasnowłosy najemnik. -A odsetki na koncie w banku same się naliczą.
- Wow. Serio? Pewnie jesteś zajebisty na imprezach… - Baker pokręcił głową do Douga. - Dobra, to się muszę zastanowić, przemyśleć to i owo. To wszystko, czy może jeszcze jakieś komentarze, pomysły, cokolwiek?
- Wzmocnić warty na noc? Niby te dwa Chinole to nie arabscy fanatycy, ale mogliby wpaść na głupie pomysły, widząc brak naszej czujności.- wzruszył ramionami Sosnowsky puszczając mimo uszu uwagę Bakera.
- Dwóch ludzi to za mało? - zdziwił się Major.
- Hej… chciałeś pomysłu to masz. Już wspomniałem ci o naszym wielbicieli Kiku wcześniej, więc zakładam… że masz już na to rozwiązanie- obruszył się Doug.
- Może faktycznie trzy osoby byłyby lepsze. - Peter poparł Sosnę. - Chińczycy... Raczej nie powinni się tu kręcić, na szaleńców też nie wyglądali, ale kto ich tam wie. Lepiej się zabezpieczyć...
 
Kerm jest offline