Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2019, 19:50   #25
KlaneMir
 
KlaneMir's Avatar
 
Reputacja: 1 KlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputacjęKlaneMir ma wspaniałą reputację

Mieszkanie Korwina


Chłopak już stał przed drzwiami swojego domu, były zamknięte i wyraźnie zabarykadowane. To rodzi mnóstwo problemów. Ale skoro wejście jest tak zabezpieczone, to znaczy że ktoś jest w środku! Cieszył się że Dierkowie przeżyli. Postanowił zapukać, coś w rodzaju szyfru co dzieciaki tworzą, by rozpoznać że to oni. Tutaj będzie miał efekt że trup tak nie zrobi, chyba. Złożył dłoń do pukania, i wystukał w dość charakterystycznym stylu. Dodał jeszcze mówiąc głośno
-Tutaj Korwin! Jest ktoś tam? Otwórzcie!-, po kilku sekundach milczenia uderzył pięścią w drzwi. -Jest tam ktoś? Otwórzcie wreszcie!-

Poczekał tak kilka chwil, jednak dalej nikt mu nie odpowiedział. Nawet żadne kroki, czy odgłosy… Zaczął powoli myśleć że nie żyją… jednak wypierał to ze swoich myśli jak tylko mógł. Przecież mogą robić cokolwiek innego, być nieprzytomni, lub już uciekli przez okno. Jak tam się dostać, może potrzebują pomocy? Nawet jak ich tam nie ma to trzeba zebrać swoje rzeczy.

Okna prowadzą do pokoju Korwina, które znajduje się na pierwszym piętrze. Nic na zewnątrz nie widział co by mogło pomóc mu się podsadzić, żadnych drabin, czy wytrzymałych i lekkich skrzyń. A wspinaczka z liną może się źle skończyć, Wrona dostał małej traumy po upadku z tamtej wysokości, w kanałach. Więc zostają drzwi, by dostać się jak najszybciej, jednak może to bardzo wymęczyć… Zawiasy trzymają się tylko na słowo rzemieślnika, a barykada nie będzie raczej niczym ogromnym, oby.

Korwin wyciągnął swoją siekierę, i zamachnął się obuchem na zawiasy. Wszystko poszło zgodnie z planem, zawiasy nie wytrzymały… jednak wygięły się do środka, i jeszcze inaczej zablokowały drzwi. Więc plan z wyciągnięciem drzwi się nie udał, trzeba improwizować.
Zaczął uderzać ostrzem w ważniejsze miejsca drzwi, klamkę, zamek, i okolice zawiasów. Po paru minutach cholernie ciężkiej drzwi opadły, pokazując to czego nie chciał widzieć…

Prowizoryczną barykadą był prastary kredens, był tutaj od kiedy zamieszkaliśmy w tym miejscu, a wcześniej należał do wielkiego szlachcica z Stirlandu. Przynajmniej tak opowiadał Ojciec Korwina. Nacisnąć i przesunąć się, nie da rady, za bardzo postarali się z tą przeszkodą. Niestety zostaje dalej machać siekierą lub… Wrona mógł jednak się skupić bardziej na ćwiczeniach, i kondycji. Teraz by się przydały. Wpierw starał się podważyć kredens od dołu, coś na zasadzie dźwigni, czy jak to żakowie zwą. Zaparł się dechą od drzwi, ale niestety pierwsze co strzeliło to deska, dopiero potem siła Chłopaka. Nie chciał niszczyć tego kredensu nie dlatego że ma wartość sentymentalną, tylko dlatego że jest twardy…

Jednak zostaje machanie siekierą w tylną ściankę, pamiętał że ona była najcieńsza ze wszystkiego. Jednak po wszystkim, mało brakowało by zaczął pocić się krwią.

Korwin od dawna nie miał takiego wysiłku jak dzisiejszy dzień. Wszystkie mięśnie go bolały, a uszkodzona nogą nie pomagała. Wyprawa do kanałów, bycie od włos od śmierci, atak Beksy, oraz ucieczka po to by sprawdzić co się dzieje z jego współlokatorami. Obawiał się najgorszego, nie słyszał żadnej odpowiedzi, nie widział żadnego oporu jak niszczył barykadę. Czy aby na pewno Dierkowie dalej żyją? Może ich tu po prostu nie ma? Albo uciekli już z budynku… jakoś. Chłopak przecisnął się przez wyrwę którą stworzył w komodzie, i starał się rozejrzeć po mieszkaniu. Czuł niezwykły ciężar na piersi, ledwo oddychał, może to przez opadanie z sił, byleby dostać się do domu? Czy te dziwne rzeczy które dzieją się aktualnie w mieście, powodują takie uczucie bezsilności. Jednak głównie to był strach, że ludzie których traktował jak rodzinne, mogli zginąć… z jego winy, przez to że uwolnił ,,Coś” z kanałów.

I zobaczył. Kątem oka, na więcej pozycja mu nie pozwalała, ale zobaczył dwa leżące ciała. Ciała dorosłych ludzi. Nie widział dokładnie zdawało mu się jednak, że Dierkowie. Bo i któż inny mógłby to być? Dziewczynki jednak nie było.

Obawy Wrony mogły chociaż tym razem… ten jeden raz się nie spełnić… Jednak dalej nie ma pewności czy to aby na pewno Dierkowie, przecież ktoś inny mógłby tu się schować? Chłopak przecisnął się do końca, by dostać się do mieszkania. Prawie że na czworaka dotarł do dwojga ciał ludzi, by odwrócić chociaż jednego… po to by zobaczyć twarz tych osób. Przecież nie mogli tak łatwo zostawić Margit… tak on też musi gdzieś tu być, może się schowała, lub już uciekła! Taki koszmar nie może się dziać, z jednej głupiej młodzieńczej wyprawy po skarby? Nigdy tak się nie dzieje, przecież wielu się bawi w takie rzeczy, i nic złego się nie dzieje.

Gdy odwrócił jedno z ciał, zmroziło go. Już wcześniej rozpoznał ich ubrania, ale łudził się. Dierkowie leżeli razem, jak i żyli razem, ramię w ramię. Ich twarze były czarne od zacieków i napęczniałe od cyst, co wykoślawiało ich rysy twarzy. Dziecka jednak nigdzie nie widział. Przebiegł cały dom, zajrzał i na obejście, ale nigdzie nie zobaczył małej Margit. Ani żadnych po niej śladów.

Cholera… Nie chciał nigdy widzieć ich śmierci, zwłaszcza z jego winny. Nie chciał na to patrzeć, na to co się z nimi stało. Odwrócił się od wszystkiego, musi szybko zebrać swoje rzeczy, oraz sprawdzić jedno miejsce… Może Margit tam jest, wiedziała o ulubionym miejscu odpoczynku, mały własny zakątek na dachu. Jak tam jej nie ma… tak osłabiona daleko by nie uciekła, a na pewno by nie zostawiła rodziców. Ktoś musiał ją zabrać… Ten potwór z kanałów musiał to zrobić! Korwin po truchtał na swój ulubiony dach, miejsce gdzie czuł się bezpieczne, może tam ona będzie… Jak nie to trzeba udać się do reszty, biegając bez sensu nic nie znajdzie.

Do ostatniej chwili żywił nadzieję, że ją tam spotka. Gdy dotarł, odnalazł jedynie martwą ciszę i porozrzucane drewniane figurki od szachów. Tych szachów, które sam dla niej wykonał, a którymi to figurkami mała Margit bawiła się, nie mając innych zabawek poza szmacianą lalką o imieniu Henrike. Lalki, jak słusznie zauważył Korwin, również nie było, a dziewczynka nie zwykła jej nigdzie zostawiać samej.

Niestety nie ma jej tutaj, jednak zabrała Henrike! Więc musi gdzieś być, właśnie gdzieś w okolicy… Jednak dalsze poszukiwania trzeba kontynuować jutro, Korwin coraz bardziej opada z sił, teraz brakuje tylko by jego Towarzysze zaczęli go szukać, i się narażać na niebezpieczeństwo. Ruszył w kierunku Grobli, tam znajduje się miejsce spotkania gdzie czeka już reszta. Wiedział że nie dał rady pomóc Dierkom, oraz Margit… to najbardziej wymęczające uczucie aktualnie. Oby poszukiwania Margit, jutro, pojutrze, czy kiedykolwiek skończyły się sukcesem… Ale teraz najważniejsze udać się w bezpieczne miejsce, i postarać się wyjaśnić wszystko z resztą.




 
KlaneMir jest offline